Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

ROZDZIAŁ 21

ETHAN


Alex(?): No elo Ethan! Właśnie się poślizgnąłem i wpadłem na regał. Ponieważ mój palec u stopy nie jest złamany i nie spadły na mnie wszystkie książki, wiem, że to będzie dobry dzień! XD

Taka wiadomość rozpoczyna mój poranek.

Piszę z Alexem już od jakiegoś czasu, nadal nie wiedząc, kim tak naprawdę jest. Choć szczerze mówiąc, na razie mi to nie przeszkadza. Dopóki mnie wspiera, dopóki nastawia mnie pozytywnie, dopóki nie ma to żadnych niebezpiecznych powikłań, mogę jedynie się cieszyć, że trafiłem na kogoś takiego.

Przewracam oczami z uśmiechem.

Ja: A tobie co znowu odbija? :P xD

Alex(?): Szukam pozytywów w rzeczach, których inni nie doceniają, dopóki im nie przydarzy się coś złego. Spróbuj :D

Unoszę jedną brew, rozglądając się. Znajduję się w niewielkiej kuchni, w której górują bordowe meble. Zza okna dosięga mnie rażące światło porannego słońca, zupełnie tak jakbym sprawdzał od kogoś wiadomość na telefonie w środku nocy. Zerkam na stół.

Ja: Jadłem mleko z płatkami i nie zabrakło mi ani mleka, ani płatków...?xD

Alex(?): JUHUUUUUUUU

Widząc wiadomość od niego, śmieję się do telefonu. Nie rozumiem toku działania tego człowieka, ale na swój sposób mi się podoba.

Alex(?): Dobra, szukamy dalej! Nie mogę znaleźć pary skarpet, ale za to mam dwie inne, niedziurawe! xD

Ja: Myję zęby i pasta nie spadła mi na koszulkę XD

Alex(?): JUHUUUU

Ja: Jea XD

Alex(?): Wyszedłem z domu i nie spadł na mnie fortepian jak w kreskówkach!

Ja: Idę ulicą, pisząc z jakimś dziwakiem i jeszcze nie wpadłem na żaden słup! xD

Alex(?): JEAAA xD

Alex(?): O, wyszedłeś już z domu? Idealnie, bo mam dla ciebie piosenkę do przesłuchania podczas drogi. Mam nadzieję, że wziąłeś słuchawki :P

Włączam utwór wybrany przez mojego tajemniczego znajomego. Od razu trafia do mnie pozytywne brzmienie melodii. Nieco skoczny rytm dodaje jej energii, a pełne wyrazu dźwięki gitary od razu wywołują u mnie uśmiech. Rozglądam się wokoło. Wszystko wydaje się być ciekawsze. Słońce uniesione wysoko w górze przestaje być irytujące, a kolory, które towarzyszą dzisiejszemu porankowi, zdają się być znacznie bardziej zachęcające. Żółcień odbijająca się na całym otoczeniu wcześniej wydawała mi się wyblakła. Teraz jest przyjemnym akcentem łączącym wszystko w spójną całość. Szarości ulic nie wydają mi się takie zimne jak zazwyczaj, a blade niebo sprawia, że odczuwam spokój.

Ja: Musisz mi coś wyjawić.

Alex(?): ?

Ja: Co ty bierzesz?xD

Alex(?): Owocowe landrynki B) Chcesz?

Ja: Jeśli podziałają na mnie, tak jak na ciebie, to chętnie xDD

Wchodzę do szkoły i chowam telefon do kieszeni. Nie mam najmniejszej ochoty, aby ktoś dla żartu mi go odebrał i zaczął czytać moje wiadomości. Poza tym, Alex nigdy nie pisze podczas pobytu w szkole. Podobno zawsze zapomina wyjąć telefon z kieszeni od bluzy, którą zostawia w szatni.

***

CASIE


Po tylu trudnych lekcjach nareszcie przychodzi pora na godzinę wychowawczą. Pierwszy raz od dawna taką prawdziwą, mimo że w planie mamy ją co tydzień. Nasz wychowawca bywa wymagający, cóż poradzić.

Wszyscy w klasie zdają się zajmować sobą. Zamyślony Connor zdaje się wpatrywać swoimi czekoladowymi oczami w zupełną pustkę. Coś go dręczy? Tymczasem dwie ławki za nim grupka chłopaków robi jakieś niezrozumiałe dla mnie rzeczy. Na ich czele stoi Thony, czyli chłopak, o którym można powiedzieć, że czapka z daszkiem przyrosła mu do głowy. Śmieją się. Cokolwiek by to nie było: dziwaczny żart, układanie konstrukcji z przyborów, rakieta... niech się bawią. Przewracam oczami, uśmiechając się.

Mój wzrok przenosi się na Ethana. Chłopak co jakiś czas zagląda do swojego telefonu, jednak nie robi z nim nic więcej. Czeka na jakąś ważną wiadomość? Nagle dostrzega, że mu się przyglądam. Przez chwilę patrzymy na siebie, jakby czekając, aż coś się wydarzy. Ten lekko unosi kąciki ust.

Niespodziewanie narasta we mnie swojego rodzaju ciepło.

Pierwszy raz od dawna w jego uśmiechu było coś prawdziwego, szczerego. Jasne oczy chłopaka nie wpatrują się w wybrany przez siebie punkt bez wyrazu. Zdają się błyszczeć jak szkło wystawione na pełne słońce. Być może nie jest to  jeszcze wyraz twarzy pełen pozytywnej energii, ale sprawia, że ta mała cząstka jego odbiorcy staje się lepsza. Na myśl o tym przypomina mi się, czemu ten chłopak podobał mi się na początku pierwszej klasy. Potem coś w jego wnętrzu się pogubiło i nie byłam w stanie dostrzec tego, co przedtem.

I nie sądzę, by to wszystko mogło wrócić do poprzedniego stanu. Od tamtego czasu wiele zdążyło się wydarzyć w moim życiu. Minęliśmy się z Ethanem gdzieś po drodze, a teraz trzeba iść dalej, nie rozdrabniając przeszłości jak zawodowi kucharze wyjmujący z ryby każdą ość.

Dwie ławki przed Connorem trzy dziewczyny organizują sobie kółko plotkarskie w składzie: Charleene, Diana i Ella. Swoją drogą, ta ostatnia znów zdążyła zmienić swój styl. Jej włosy spięte w luźnego warkocza mają teraz ciemniejszą barwę, ubiera zazwyczaj przyluźne koszule w kratkę i dżinsy, a oczy dziewczyny podkreślają mocne kreski na powiekach.

— Oglądałyście najnowszy odcinek "Bitwy o czas"? — zaczyna jedna z nich.

— A jakżeby inaczej, dla Dela, zawsze!

— Dela...? Przecież Błysk jest fajniejszy!

— Co kto woli...

— A w temacie Błyska... Ta jego ostatnia akcja ze Stopklatką!

— Totalnie shipuję! A widzieliście co się dzieje ostatnio na apli...

Na chwilę przestaję ich słuchać i nieco sztywnieję. Czemu się tak nas przyczepiły?! Przecież to idiotyczne, jak mogą oceniać nasze uczucia po kilku odcinkach? Fakt, Błysk jest w porządku... Ale żeby od razu robić z  nas parę? To jest po prostu niedorzeczne. Czuję się jak celebryta, przed którym stawiają fanfiction z nim w roli głównej i każą je czytać. Spuszczam głowę, mając nadzieję, że nikt nie zauważy mojego zmieszania. Jak dobrze, że postanowiłam dziś nie związywać włosów. Mam wrażenie, jakby ktoś wymienił moje serce na nieprzyjemnie głośno tykający zegarek.

Ta, zegarek... Co za ironia.

— Jeju... Jeżeli Stopklatka się w porę nie ogarnie, osobiście znajdę tego całego Błyska i będzie mój, mówię wam! — stwierdza jedna z nich pełna determinacji, a reszta zaczyna się śmiać.

One są głupie czy głupie?

Dobra, nieważne, spokój. Za bardzo się przejmuję. To tylko luźna rozmowa. Wypuszczam powietrze i odzywam się do Eleny:

— Nie gniewasz się, że nie mogłam się z tobą spotkać w środę?

— E tam, w porządku, trochę sobie połaziłam z Connorem po mieście i było całkiem sympatycznie. — Macha ręką z uśmiechem

— Naprawdę przepraszam... Ale pomyśl tak: Niedługo zaczynają się wakacje! Co oznacza więcej wolnego czasu...

— I warsztaty teatralne — kończy w wyraźnie dobrym humorze.

— Otóż to. — Puszczam jej strzałkę.

— A biedny Nudziarz będzie musiał wtedy siedzieć sam... — dodaje zaczepnie Elena, ale nie słychać żadnego odzewu. — Ej, słyszysz mnie?  — Odwraca się do przyjaciela, machając mu dłonią przed twarzą.

Ten jednak jest teraz w zupełnie innym świecie. Kreśli ołówkiem, jeśli dobrze widzę, kolejną postać. Jego pochylona głowa niemalże styka się z kartką. Uśmiecham się pod nosem. Shane zawsze odpływa, gdy rysuje i nic nie jest w stanie go powstrzymać.

Nauczyciel opuszcza salę na jakiś czas, nie byłam w stanie dosłyszeć w jakim celu.

— No dobra, zobaczmy, co ty tam masz. — Nagle słychać głos nad nami. Niemalże natychmiast zeszyt Shane'a trafia w ręce kogoś innego wbrew jego woli. Spoglądam ku górze. Dostrzegając charakterystyczną czapkę, której daszek jest skierowany do tyłu, od razu rozpoznaję w złodzieju Thonego.

***

ETHAN


— Zapraszam wszystkich chętnych do obejrzenia wystawy — ogłasza Thony, otwierając zeszyt Shane'a.

Koło chłopaka w czapce zbiera się cała gromadka uczniów. Zaczyna wskazywać na wybrane przez siebie elementy, dodając niekonstruktywne komentarze. Dobrze wiem, że wcale nie chodzi mu o ambicję, a rozbawienie widza. Zupełnie jak w najnowszych komediach. Okradziony natomiast jedynie opiera się wygodniej na krześle z obojętnym wyrazem twarzy. Albo naprawdę go to nie rusza, albo już nauczył się sprawiać takie pozory.

— Thony, daj spokój. Oddaj ten zeszyt, proszę. — Cassandra podnosi się z miejsca, wyciągając rękę w stronę rozmówcy. Casie, tak potulnie to ty nic z nim nie załatwisz.

— Dlaczego? Przecież to zabawne — odpowiada, śmiejąc się jak niedorozwinięta hiena.

— Chyba wyraźnie słyszałeś, oddaj ten zeszyt — włącza się Elena znacznie surowszym tonem.

— Dziewczyny, wyluzujcie... Przecież nic się nie dzieje. To żarty tylko. — stwierdza Thony, który widać świetnie się bawi.

Dziewczyny nadal są w gotowości, aby dalej debatować i przejąć rolę adwokatów Shane'a, ale ich "klient" podnosi się i dotyka ich ramion:

— Naprawdę doceniam to, co robicie, dzięki. Jednak teraz wykłócanie się z Thonym nie ma sensu. Im bardziej będziecie się starać, tym bardziej będzie mu się podobać to, co robi. Usiądźcie, proszę. — Posyła im nieznaczny uśmiech, a jego obrończynie w końcu robią to, co powiedział. Na ich twarzach maluje się niezadowolenie. Elena nerwowo stuka ołówkiem i zgaduję, że gdyby miało to jakikolwiek skutek, byłaby w stanie nim zaatakować złodzieja zeszytu. Tymczasem Casie z grymasem spogląda na swój zegarek, a  potem naburmuszona opiera dłoń na policzku.

Thony nie mając już żadnych utrudnień, zaczyna kontynuować swoje dzieło.

To wszystko przypomina mi mój sen, tylko że to Shane stał się obiektem prześmiewczym. Jednak w przeciwieństwie do mnie, on usiłuje zewnętrznie powstrzymać swoje emocje. Jest to bardziej zakłopotanie czy gniew? Nie jestem w stanie ocenić. Mógłbym powiedzieć, że to dla niego swojego rodzaju kara za zakłócanie mi drzemki.

Niby ta sytuacja do złudzenia przywraca mi na myśl mój sen, ale dostrzegam jedną ogromną różnicę.

Za Shanem ktoś się wstawił.

Dobrze wiem, że teraz nikt by tego dla mnie nie zrobił. Czuję, że narasta we mnie jakieś dziwne uczucie, które rozsadza od środka. Wszystko we mnie zaczyna wydawać się niestabilne, jakby gotowe wystrzelić z impetem na wszystkie strony niczym fajerwerki. Spoglądam na Shane'a, szukając powodu, dla którego tak bardzo mnie denerwuje. W klasie jest właściwie nikim, wyrzutkiem społeczeństwa, którym można dowolnie popychać. Już nawet nie chodzi o ten jego głupawy T-shirt z delfinem.

Ten "frajer" bez względu na wszystko zawsze się trzyma. Wciąż niezmiennie trwa przy swoim, chociaż dawno powinien się złamać jak drzewo po silnej burzy, czy trąbie powietrznej. Ta obojętność na opinie innych przytłacza mnie i sprawia, że coś się we mnie rozsadza. Do tego, mimo że w teorii powinien być nikim, ma przy sobie ludzi, którzy staną za nim murem, nawet jeśli będzie ich to wiele kosztować.

To wszystko jest nieuczciwe.

Zamaszyście podnoszę się z miejsca i podchodzę do Thonego.

— Daj mi ten zeszyt. — Wyciągam rękę w jego stronę, wbijając w niego zdecydowane spojrzenie.

Wszyscy na chwilę milkną. Chyba najbardziej zakłopotaną osobą jest sam "komik". Po pewnym czasie odpowiada już naturalnym tonem, jakby jego mózg zdążył dojść do pewnych wniosków:

— Ach, rozumiem... Zrobisz to lepiej ode mnie. Scena jest twoja. — Podaje mi coś, co zapewne nieoficjalnie przyjmuje miano szkolnego szkicownika Shane'a.

Mógłbym teraz zrobić wszystko.

Cokolwiek bym chciał.

Zaciskam dłonie i wzdycham.

— Masz. — Nie przyglądając się zgubie, rzucam ją właścicielowi. Spokojnym krokiem wracam do swojej ławki. Wtedy wszyscy odprowadzają mnie wzrokiem, jakbym dokonał Bóg wie czego.

To prawda, nasza niezgoda z Shanem w klasie jest równie znana i długa jak rodów Kapuletów i Montekich, każdy o tym wie bardzo dobrze.

Ale spójrzmy na tę sytuację z obiektywnego punktu widzenia.

Jakiś chłopak odbiera drugiemu własność, żeby bezpodstawnie się z niego naśmiewać. Czy gdyby ktoś mi zabrał telefon i zaczął czytać moje wiadomości z Alexem, byłbym zadowolony? Nie oszukujmy się, pewnie zachowywałbym się podobnie jak w moim śnie. Swoją drogą, muszę przyznać,  że rysunki Shane'a, które dostrzegałem kątem oka podczas różnych lekcji, wcale nie prezentowały się źle.

Postanowiłem posłuchać rady Alexa i potraktować wszystkich jak czyste karty.

Od kiedy nie muszę się bawić w "lubianego" gościa, by podpasować innym, wszystko jest o wiele prostsze. Mogę zawsze robić to, co uważam za słuszne, a nie to, co spodoba się reszcie. Bycie na dnie nie jest takie złe, jak przypuszczałem.

Mimo to nie jestem w stanie być w stu procentach szczęśliwy. Z tyłu głowy wciąż poszukuję miejsca, w którym teraz może być moja siostra.

***

ELENA


Została nam ostatnia lekcja, która przyprawia mnie o więcej stresu niż wszystkie poprzednie razem wzięte. Nasze testy z historii nieubłaganie zbliżają się do nas wraz z przybyciem nauczyciela. Podchodzi do biurka beztroskim, niemalże skocznym krokiem, tym samym wprawiając w ruch jego kolorowy szal.

Aż tak pana cieszy nasza porażka?

Mężczyzna udowadnia mi, że można usiąść na biurku w wytworny sposób, po czym zaczyna kręcić głową z lekkim uśmiechem.

— No, moi państwo, nie przygotowaliście się... Nieładnie, nieładnie.

Gdybym dostawała dolara za każde "moi państwo" wypowiedziane przez tego człowieka, miałabym już na tyle wystarczająco pieniędzy, że nie musiałabym się już silić na edukację i żyłabym w luksusach do końca życia. Spróbuję zliczyć wszystkie, które wypowie podczas tej lekcji...

— Moi państwo, tu nie ma się z czego śmiać. Mógłbym szukać, gdzie popełniłem błąd... Ale, moi państwo, ja dałem z siebie wszystko, abyście umieli ten materiał. Nie przyłożyliście się. Jestem zawiedziony... Moi państwo... — Wzdycha.

No to mamy już cztery.

— Tak naprawdę, moi państwo, mogłem nawet nie przynosić tych sprawdzianów i oficjalnie ogłosić, że każdy z was, moi państwo, ma jedynkę...

Sześć. Muszę przyznać, że to liczenie trochę mnie odstresowuje.

— Ale jest parę wyjątków. — Na te słowa nieco sztywnieję.

— Dwójkę ma... — Elena, proszę niech pan powie "Elena". — Connor. — Na te słowa słychać w oddali okrzyki radości wspomnianego chłopaka. Spoglądam na niego i na moją twarz od razu wpełza uśmiech.

— Natomiast trójka wędruje do... — Eleny — Shane'a. — Wspomniany szczęśliwiec od razu się rozluźnia, a jego usta wymawiają nieme "zdałem". Cóż mu się dziwić, ten sprawdzian był naprawdę trudny.

— Czwórkę otrzymuje... — Może jakimś cudem Elena, proszę. — Cassandra, gratuluję. —  Przyjaciółka na tą wieść pokazuje swoje białe ząbki. Na chwilę przypatruję się stylizacji mojej przyjaciółki. Muszę przyznać, że do twarzy jej w tej luźnej, białej bluzce z długim rękawem i różowej spódnicy. Patrząc na rozpuszczone włosy dziewczyny, stwierdzam, że musi się tak czesać częściej. Na pewno jej o tym powiem. Założę się, że Shane ma dziś na czym zawiesić oko.

Wracając jednak do tematu. Moja szansa na pozytywną ocenę została pogrzebana. Już sobie wyobrażam, jak kuję po nocach cały materiał tylko po to, by ledwie załapać się na dwójkę. Zapamiętywanie dat czy faktów historycznych nigdy nie szło mi dobrze. Cóż, trudno.

— Jest jeszcze piątka, którą dostała  Elena — dodaje mamrotem nauczyciel. Nigdy nie był moim fanem...

Ale zaraz.

Dostałam piątkę. Wpadam w totalne osłupienie. Czuję się, jakbym dostała oscara za film, w którego produkcji nie brałam nawet najmniejszego udziału. To wrażenie wzmacniają oklaski uczniów. Cóż poradzić, oni wszyscy zdają sobie sprawę, jak bardzo awykonalne było dla mnie zdobycie tej oceny. Momentalnie zalewam moją klasę tsunami radości.

Odbieram test, na którym widnieje piątka, a w jej wnętrzu jest wyrysowana buźka " :I".  Nasz nauczyciel od historii nie powinien być taki subiektywny, zdecydowanie. Potem dostrzegam mały dopisek pod oceną "Oby tak dalej", co sprawia, że się uśmiecham. Całkiem miłe uczucie... Może powinnam na przyszłość spróbować się postarać o lepsze oceny z historii.

Moje myśli zagłusza dudniący w uszach dzwonek. To znak, że lekcja dobiega końca. Wszyscy zaczynamy pakować rzeczy, a Shane postanawia się zerwać, żeby zebrać sprawdziany. Wodzę za nim wzrokiem. Kiedy znajduje się przed Ethanem, zatrzymuje się na dłuższy czas. Większość uczniów już w najlepsze opuszcza klasę.

— Co chcesz mi powiedzieć? "Poradziłbym sobie sam"? — zaczyna Ethan nieco zaczepnym tonem. Shane w odpowiedzi śmieje się krótko.

— To pewnie też... Ale przede wszystkim dzięki — odpowiada z uśmiechem na ustach.

— Nie ma za co. Swoją drogą, jestem ciekaw, co takiego odbiło Thonemu. On z natury nie jest wredny, tylko troszeczkę...

Głupi?

— Głupi — mówią jednocześnie.

No proszę. Najpierw ja dostaję piątkę z historii, potem Shane i Ethan się dogadują... Jeszcze niech Nudziarz stanie się romantyczny i zaprosi Casie na randkę, to idę szukać portalu do mojego wymiaru.

Wychodzę z sali i w oddali dostrzegam wysokie skupisko czarnego koloru. Od razu rozpoznaję w nim Edda, który zmierza w stronę wyjścia. Słucha muzyki na słuchawkach, zapewne już wędrując po świecie swojej książki.

— Edd! — wołam, biegnąc w jego stronę. Ten zaskoczony zatrzymuje się i odwraca w moją stronę. Stoję tuż przed nim. — Przeczytałam kolejne rozdziały, już ci wysłałam korektę. — Robię wyszczerz, w efekcie czego mój rozmówca od razu się uśmiecha.

— Sprawdzę od razu, gdy wrócę do domu.

— A tak swoją drogą... Bardzo polubiłam brata Siliona, jest genialny! — stwierdzam, energicznie unosząc ręce.

— Poważnie? — Jego wyraz twarzy się zmienia. Zupełnie jakby coś kalkulował w głowie.

— Tak... Co jest? — Spoglądam na niego pytająco.

— Nie, nic — odpowiada wyrwany z zamyślenia. Dobrze wiem, że kłamie. Już dopracowałam rozumienie jego mimiki twarzy do perfekcji, aby móc z niej wyczytywać spoilery.

— Powiedz mi! — Zaczynam bawić się jego policzkami jak nachalna ciotka. Zmieniam ton na niższy i ochrypły. Edd zabiera dłonie ze swojej twarzy.

— Świetnie bawisz się głosem... Mogłabyś go podkładać postaciom z kreskówek — oznajmia z uśmiechem.

— Dzięki, trochę ćwiczę przed lu... Nie zmieniaj tematu! — Próbuję go złamać moim przenikliwym spojrzeniem.

— Ojej, późno już, chyba zaraz mi autobus ucieknie... — odpowiada nieprzekonującym tonem, wciąż unosząc kąciki ust. — Do zobaczenia. — Puszcza moje dłonie i oddala się, machając mi. Naprawdę trzymaliśmy się za ręce cały czas?

— Nie znoszę cię! Jesteś okropny! — wołam jeszcze za nim. Ten na chwilę się zatrzymuje i odwraca głowę w moją stronę.

— Wiem. — Posyła mi uśmiech. Ja za to wiem, że jeśli jakoś skrzywdził moją ulubioną postać z tej książki, nigdy mu tego nie wybaczę.

----------------------------------------

Przyznać się, czy ktokolwiek z was wywnioskował z poprzednich rozdziałów, o co chodzi z bratem Siliona? B)  XDDD

Pozdrawiam ~<3







Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro