Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

ROZDZIAŁ 12


CASIE


Znów zjeżdżam windą  prosto na "plan" serialu. W mojej głowie wciąż kłębi się mnóstwo pytań bez odpowiedzi. O ile rozumiem, dlaczego cały projekt ma pozostać tajemnicą, nadal kłębią się we mnie myśli odnośnie bezpieczeństwa podczas odcinków. Naprawdę nic nam nie może się stać, czy usłyszeliśmy to tylko dlatego, by już w pierwszym odcinku być pełnym odwagi i wykonywać swoje zadania? I te zegarki...

Czy powinnam mieć obawy?

Czuję, jak coś mnie skręca w żołądku.

Nareszcie jestem na miejscu. Postanowiłam, że dziś najwyższy czas, by dowiedzieć się paru rzeczy. Gdy podpinam wszystkie czujniki, światła gasną, a ja znów staję się Stopklatką.

Spoglądam na siebie. Mam na sobie ten fioletowo-różowy kombinezon dopiero drugi raz, a mam wrażenie, jakby zawsze należał do mojej garderoby.  Może to dlatego, że mogłam go stworzyć całkowicie po swojemu... Naciskam tarczę zegarka i znów jestem na jasnej scenie, gdzie rażą mnie oślepiające światła. Wszyscy zawodnicy już tam są. Czyli na całe szczęście zawodnik o przydomku Błyskawica tym razem postanowił nie narażać swojego życia spektakularnymi głupotami...

Spoglądam na Hamulca (ta nazwa chyba zawsze będzie mnie bawić), ona jednak zdaje się uciekać ode mnie wzrokiem. Mimo to, jej fioletowe spojrzenie wydaje się być tak samo przenikliwe, jak podczas naszego pierwszego spotkania.

— Jak tam noga? — zagaduję z uśmiechem. Ta nieco zaskoczona odwraca się w moją stronę.

— Okazało się, że to nic poważnego. Co prawda trochę musiałam się trochę pomęczyć z kulą, ale teraz jestem jak nowa. — Prezentuje mi swoją już, jak mniemam, w pełni zdrową nogę. Można powiedzieć, że jej się polepszyło dosłownie w samą porę. — To było przecież oczywiste, że jakaś tam rana nie sprawiłaby, że nie byłabym w stanie chodzić — dodaje, a ja w odpowiedzi przewracam oczami z uśmiechem.

— Na pewno to nic nie sprawiłoby, żebyś się nie chwaliła... ekhem — mówi Del, a ja od razu unoszę kąciki ust, widząc jego uśmiechnięta chustę. Chyba zawsze będzie tak na mnie działać. Dostrzegam, że Hamulec otwiera buzię, by coś odpowiedzieć.

Jednak nagle wszystkie światła skupiają się tylko na naszej czwórce, więc zamieramy w milczeniu. Głos zabiera dobrze nam znany, wiecznie nienaturalnie uśmiechnięty prowadzący. Po jego przywitaniu i próbie opowiedzenia zabawnego żartu, zaczyna tłumaczyć zasady najbliższych odcinków:

— W tym etapie nasi zawodnicy podczas wyzwania mają okazję zdobyć większą ilość szans, co nie ukrywajmy, może się przydać później. — Puszcza oczko do kamery. — Będą podzieleni na dwie dwuosobowe drużyny, które będą się zmieniać w każdym odcinku — przerywa na chwilę. — Ale szkoda zbędnego gadania! Pora uruchomić maszynę losującą!

Na ścianie za nami pokaźnych rozmiarów wyświetlacz wykonuje "obliczenia". Po krótkim czasie  ukazują się cztery odpowiednio ułożone zdjęcia z podpisami.

— Wygląda na to, że w tym odcinku będzie walka płci! W jednej drużynie Del i Błysk, a w drugiej Stopklatka i Hamulec! — Jak pięknie prowadzący podsłuchał nasze pomysły na ksywy. Co prawda, posłużył się jedynie skrótem "imienia" Błyskawica... Czy to podchodzi pod plagiat? Swoją drogą, Hamulec nie zdaje się być osobą skorą do współpracy...

To może być trudny odcinek.

Po tym krótkim wstępie, rozmawiając o czekającym nas zadaniu, udajemy się do dziwacznego miejsca, które zwykłam nazywać "trybunami". Tam możemy się naradzić z naszym partnerem odnośnie dzisiejszego wyzwania.

— Czy macie jakieś pytania? — dochodzi mnie głos prowadzącego, który poprawia swój strój. Wygląda na taki, co jest teraz w modzie, a zarazem elegancki. To wcale nie oznacza, że mi przypadł do gustu. Mam wrażenie, że ów mężczyzna bardzo chce się przypodobać młodzieży...

Podnoszę rękę. Spojrzenia wszystkich kierują się w moją stronę.

— Nie musisz podnosić ręki, nie jesteś w szkole, laska. — Mężczyzna układa swoją rękę w pistolet. Proszę, nie mów tak nigdy więcej.

Odwracam głowę i zaczynam kręcić stopą. Momentalnie staje mi gula w gardle i zaczynam się zastanawiać, czy warto było się wychylać. Teraz jednak wiem, że nie ma odwrotu.

— Czy w razie czego... Można zrezygnować z programu? — mówię niepewnie i czuję, jak reszta zawodników wbija we mnie swój wzrok. Mam ochotę zapaść się pod ziemię. Wyraz twarzy prowadzącego poważnieje.

— To niemożliwe. Każdy z was podpisał umowę. Żaden zawodnik nie może opuścić programu do końca sezonu, dopóki nie odpadnie — odpowiada chłodnym tonem, patrząc na mnie spokojnym wzrokiem, w którym jest coś niepokojącego. Zdecydowanie wolałam, gdy próbował być "fajnym kolesiem"...

Teraz zawodnicy skupiają swoje spojrzenia na mężczyźnie. Gdy się oddala, wszyscy odprowadzamy go wzrokiem. Nastaje chwila ciszy. Ta wywierca dziurę w moim brzuchu, do czasu, aż nie odezwie się Błysk.

— To ten... Ja i Del idziemy do pokoju obok —  mówi, przeciągając się.

— A to z jakiej racji? — Unoszę brew z uśmiechem.

— Trzeba się naradzić przed wyzwaniem, co nie? — Del puszcza mi oczko.

— W końcu trzeba zaplanować, jak was zniszczyć — dodaje zaczepnie drugi. Chłopcy podnoszą się z miejsca.

— Ach tak? Nie bądźcie tacy pewni siebie! — dodaję udawanym, grubym tonem, kładąc ręce na biodrach.

— Połamania nóg! — woła Del, gdy oddala się wraz z jego aktualnym współzawodnikiem.

— Czy to miała być jakaś sugestia? — odzywa się w końcu Hamulec. Wtedy wszyscy zaczynamy się śmiać.

— Ty to lepiej z nogami już sobie nic nie rób podczas tego programu — zwraca się do niej rozbawiony Delete.

— Jakiś ty troskliwy — mówi piskliwym głosem, składając dłonie, ten w odpowiedzi wysyła jej buziaczka w powietrzu. — Nie jestem twoją psiapsią — kwituje. Na mojej twarzy maluje się rozbawienie. Nasi "przeciwnicy" znikają za stalowymi drzwiami. Udają się do tego świetnego pokoju z kolorowymi pufami... Ale się wycwanili.

— To może my też byśmy wymyśliły jakiś plan... — proponuję.

— Dlaczego zadajesz głupie pytania? — Słyszę.

— Co? — mówię lekko zdezorientowana.

— " Czy można zrezygnować z programu?" — przedrzeźnia mnie głosem typu Barbie, robiąc głupkowatą minę — Nie jesteśmy tutaj, żeby się poddawać! Wszystko trzeba doprowadzać do końca! — Jej ton sprawia, że czuję się, jakby żyletka przejeżdżała po moim ciele. Hamulec staje przede mną, wbijając we mnie swój ostry, fioletowy wzrok.

— To... To nie do końca tak, że ja... — próbuję coś z siebie wydusić, odwracając od niej wzrok, ale ta mi przerywa.

— Ależ oczywiście, że nie. —  Wykonuje gest ręką, śmiejąc się ironicznie. Odchodząc ode mnie, mówi jeszcze — Wcale cię nie potrzebuję, żeby dzisiaj wygrać.

Milczę. Mimo że jej zarzuty były niesłuszne, czuję, jak coś mnie kłuje od środka. Uważam, że jednak powinnyśmy mieć jakiś plan, ale mam wrażenie, jakby moje wargi były do siebie przyklejone porządnym klejem.

Resztę danego nam czasu spędzamy w ciszy.

Potem przychodzi do nas prowadzący, na jego twarzy znów widnieje uśmiech, jakby naklejony z jakiegoś tandetnego magazynu.

— O, widzę już wam się udało zlikwidować konkurencję? — stwierdza żartem, dostrzegając nieobecność chłopaków.

— Są w pokoju dalej — odpowiada Hamulec z założonymi rękami. Mężczyzna wygląda zza stalowych drzwi i woła resztę zawodników do siebie. Błysk staje na chwilę obok mnie.

— I jak tam wasze super planowanie? — mówi w dobrym humorze, a ja staram się mu posłać uśmiech, mimo że kąciki ust bez mojej zgody decydują się drżeć. Stwierdzam, że nie wychodzi mi to najlepiej, bo wzrok zawodnika nieco przygasa.

— Spokojnie, może nie rozgnieciemy was aż tak brutalnie. — Czochra moje włosy.

— Ty to wiesz, jak pocieszyć — mówię, zakładając ręce, ale już nie czuję się, jakby każde wypowiedziane przeze mnie słowo ważyło tonę.

— Próbować zawsze można. — Szturcha mnie łokciem i puszcza oczko — Nie martw się, drama queen, kto wie, może w końcu abdykuje, albo ktoś ją obali z tronu? — Po tych słowach oddala się, by dołączyć do Dela. Odprowadzam go wzrokiem, mimowolnie się uśmiechając.

Kiedy trafiamy na tor, prowadzący wyjawia szczegóły dzisiejszego wyzwania do kamery.

Zasady tego wyzwania są proste — trzeba zdobyć pewne pudełko i dostarczyć je prowadzącemu. Oczywiście można przeszkadzać drużynie przeciwnej. To wszystko przynajmniej brzmi na łatwe...

Jak się okazuje, nic bardziej mylnego.

Teren, na którym znajduję się ja i reszta zawodników to jeden wielki chaos. Nie jestem w stanie nadążyć wzrokiem za niektórymi przeszkodami. A cel? Stale przemieszcza się po torze. Coś czuję, że będzie się działo.

Wybrzmiewa sygnał rozpoczynający wyzwanie i wszyscy pędzimy w stronę paczki. Najpierw mijamy ogromne, kolczaste wałki, które Hamulec musi już dobrze znać ze swojego toru z zeszłego odcinka. Na oko przeciętnego człowieka, który nie może zobaczyć efektów działania każdego jednego zegarka, zdaje się, że wszyscy wychodzą z tego bez szwanku.

Zawodniczka, która jako pierwsza uporała się z przeszkodą,  próbuje chwycić paczkę, ale ta wystrzeliwuje ku górze, znajdując się platformę wyżej.  Del schylając się, splata dłonie tak, aby Błysk mógł się wybić i dostać na górę. Potem ten wyciąga ręce, by pomóc wejść swojemu współzawodnikowi. Spoglądam na Hamulca, ale ta nie zdaje się przejmować moją obecnością i próbuje doskoczyć na miejsce samodzielnie. Chcę jej jakoś przekazać, że jest prostszy sposób, ale ona traktuje mnie jak powietrze. W końcu udaje jej się dostać wyżej, jednak przez ten czas nasi przeciwnicy zdobyli przewagę. Wzdycham, wiedząc, że teraz jestem zdana na siebie. Po wielu zmaganiach w końcu i ja trafiam na górę.

Tam czekają na nas wahadła. Kiedy widzę, jak bezproblemowo przechodzi je Hamulec, wiem, że używa umiejętności swojego zegarka. W takim razie lepiej będzie, gdy ja jeszcze zachowam wszystkie szanse. Chcąc, nie chcąc, jestem z nią w drużynie, więc trzeba to jakoś rozegrać.

Próbuję złapać rytm, w jakim poruszają się przeszkody. Tak jak wtedy, gdy słucham muzyki. To przecież proste. Raz, dwa... Raz, dwa... Biorę jeden głęboki wdech i wymijam wszystkie wahadła. Nie sądziłam, że tak gładko pójdzie. Uśmiecham się do siebie i idę dalej.

Wtedy zauważam, że Hamulec biegnie w stronę chłopaków, którzy są o włos od zdobycia pudełka. Postanawiam zatrzymać czas, żeby jakoś ocalić sytuację. Odbieram paczkę z rąk Dela i zaczynam rozglądać się za miejscem, w które powinnam je odnieść. Szybkim krokiem kieruję się w tamtą stronę. W pewnym momencie wszystko w okół znów rusza, a ja niespodziewanie nagle czuję czyjś dotyk.

— Pozwolisz, że ja to wezmę. — Błysk puszcza mi oczko i oddala się z paczką. Faktycznie, przecież on może się przyśpieszać...

Wtem jakaś dziwaczna maszyna odbiera mu pudełko od góry, w efekcie czego nasz cel przesuwa się po całym torze jak walizki na taśmie na lotnisku.

Wszyscy pędem ruszamy za paczką, a wtedy z podłoża wyłaniają się linki, które są gotowe splątać nasze nogi. Naszym przeciwnikom udaje się wyjść z tego bez szwanku, kiedy i ja i Hamulec zostajemy unieruchomione. Jakim cudem? Jakim, kurna, sposobem?! W końcu daję radę sięgnąć do kostki współzawodniczki i wyswobodzić ją z pułapki. Wtedy ta z wielką obojętnością wymalowaną na twarzy również postanawia mi łaskawie pomóc.

Biegnie w stronę Błyska, ale ten odsuwa się bez większego zastanowienia, przez co ona o mało co się nie przewraca. Tymczasem paczuszka wciąż beztrosko przesuwa się po całym polu.

O co w tym wszystkim chodzi? Czemu chłopakom idzie tak dobrze, niemalże bezbłędnie? Może wiedzą o zegarkach więcej niż my?

***

SHANE


— A więc...? — Opadam na błękitną pufę. Coś czuję, że podświadomie została moją ulubioną.

— Kiedy będę cofać czas, nie będziesz w stanie o tym pamiętać... — Del wygodnie usadawia się na kanapie.

— To prawda...

— Ale będziesz pamiętać to, co ci teraz powiem, prawda? — Opiera głowę na dłoniach. Jego oczy wydają się uśmiechać. Spoglądam na niego zaciekawiony. To brzmi dobrze, ale o co chodzi konkretniej? — Proponuję ustalić znaki — odpowiada na moje pytające spojrzenie.

Kreatywny pomysł, nie powiem. W końcu podczas huraganu różnych przeszkód, nie sądzę, by znalazł się czas na rozmowy przy herbatce. Poza tym, w ten sposób nie ujawnimy naszych następnych ruchów przeciwniczkom.

— To może być  "nad tobą". —  Pokazuje kciuka.

— "Na prawo" i "na lewo". — Wystawiam palec wskazujący najpierw u jednej, potem u drugiej ręki.

— "Za tobą". — Chowa ręce za siebie.

—  "Pod tobą". — Stukam się w gogle.

— "Dopadł nas przeciwnik". — Dotyka ramienia.

— Tu bardziej by pasowało zarzucanie włosami — komentuję , na co Del się śmieje.

— A to może być znak, gdyby któryś z nas miał nagle użyć zegarka — dodaję i stukam trzykrotnie o nadgarstek.

— No i jeszcze jeden... "Prawie przegraliśmy". — Kładzie dłoń na klatce piersiowej. Te znaki wydają się być dość banalne, ale nie przejmuję się naszymi przeciwniczkami. W końcu ciężko dostrzec w natłoku emocji coś, czego w ogóle nie szukasz.

— A więc jeszcze raz. Nad tobą, na prawo, na lewo, za tobą, pod tobą, przeciwnik, prawie przegraliśmy... — wymieniam skrótowo, pokazując przy tym ustalone gesty. Del kiwa w odpowiedzi.

— Wygląda jak jakieś bardzo skomplikowane i dziwaczne przywitanie kumpli — mówi rozbawiony.

— Sprawdźmy to — odpowiadam, unosząc kąciki ust.

Obaj równocześnie wykonujemy umówione wcześniej gesty, by pod koniec bez żadnego ustalenia przybić piątkę i ułożyć dłonie w pistolety. Na ten widok zaczynamy się śmiać.

— Chłopaki, koniec czasu na pogaduchy. — Nagle dochodzi nas głos prowadzącego, który pstryka palcami.

— Się robi, panie prowadzący — odpowiada mu Del wciąż w dobrym nastroju.

— Wystarczy Albert, nie jestem aż taki stary... chyba — stwierdza, przejeżdżając ręką po swojej idealnie ułożonej fryzurze. No, nie licząc kilku odstających kosmyków.

**

 Zasady wyzwania są proste, a przynajmniej takie mogłyby się wydawać, dopóki nie znajdziesz się na torze. Tak jak się spodziewałem. Otaczający mnie i resztę zawodników teren to jeden wielki chaos, o wiele gorszy od tego podczas przerwy w szkole, czy gdy w markecie obniżają ceny na masło.

Pierwsza przeszkoda to wałki z kolcami, niczym przy stroju Hamulca. Zarówno ja jak i Del nie potrzebujemy pomocy zegarków. Zostaję podsadzony na platformę, a potem sam z góry wyciągam ręce do mojego współzawodnika, by ułatwić mu dotarcie do celu. Dziewczyny pozostają w tyle. Gdybym miał zgadywać, to sprawka Hamulca i jej niezawodnego ducha współpracy. Wyrazy współczucia dla Stopklatki.

Nasza drama queen być może i jest dobrym zawodnikiem, za to łatwo się domyślić, że przy okazji nie najlepszym współzawodnikiem.

Dalej czekają nas wahadła.

— Co ty na to, żeby załatwić to szybciej? — Uśmiecham się. Del wsiada mi na barana, a ja aktywuję działanie mojego zegarka. W mgnieniu oka znajdujemy się na drugiej stronie. Chłopak z uśmiechniętą chustą, teraz zapewne o tym samym wyrazie twarzy, chwyta pudełko.

— No nieźle... — Przygląda się zdobyczy.

— No i mam jeszcze trochę czasu. Solówka się jeszcze nawet nie zaczęła.

— Co? — Patrzy na mnie pytającym spojrzeniem.

— Nic, nic... — Faktycznie, on przecież nie wie, że mierzę sobie czas działania zegarka za pomocą piosenek, które grałem z zespołem na próbie...

Wtem nagle znikąd pojawia się Stopklatka i odbiera nam pudełko. Sprytnie, ale zdaje się, że mam szczęście. Wykorzystując resztki szansy, dobiegam do niej i odbieram to, co się należy mi i Delowi.

— Pozwolisz, że ja to wezmę.  — Puszczam jej oczko z uśmiechem. Zielone oczy dziewczyny na chwilę się poszerzają, wyrażając zdziwienie, ale zaraz potem pojawia się w nich błysk, a na twarz wkrada się uśmieszek. Może będzie próbowała się zrewanżować...

Moje zamyślenie wykorzystuje siła wyższa, a raczej maszyna znajdująca się nade mną.

No i straciłem paczkę.

Wszyscy biegniemy w stronę pudełka, które porusza się po całym torze, jak moja mama w sklepie, gdy karze mi zaczekać z resztą produktów przy kasie. Wtem zauważam, że Del wykonuje gest ręką. A dokładniej stuka się w głowę. Popełniliśmy wcześniej błąd, zaraz coś nas zaatakuje z dołu...

Moje spojrzenie wbija się w ziemię. Jak się okazuje, naszym przeciwnikiem są sznurki. Wcześniej na to przygotowani wymijamy zasadzkę. Dziewczyny jednak już nie miały tyle szczęścia... Bardzo mi przykro. Uwaga, używam sarkazmu.

Gdy wraz z Delem jesteśmy o krok od paczki, ten dotyka swojego ramienia. Czyli zaraz zechce mnie dopaść któraś z dziewczyn. Odwracam się i widzę Hamulca, która pędzi w moją stronę. Bez zastanowienia odsuwam się, a ta mało co nie zalicza gleby.

Mój współzawodnik już biegnie w stronę prowadzącego. Również szybkim tempem udaję się w tamtą stronę.  Zauważam, że Stopklatka znów użyła swojego zegarka, bo ponownie pojawia się znikąd tuż przed Delem. Chyba zabrakło jej trochę czasu działania szansy, skoro nie biegnie ze zdobyczą ku celu... W takim wypadku postanawiam wykorzystać własną i ze zwiększoną prędkością  zmniejszam odległość między mną a dwójką zawodników. Gwiżdżę, a wtedy Del rzuca mi paczkę i biegnę z nią dalej.

Czuję się jak listonosz w epickiej wersji, który ma okrojony czas na wykonanie swojego zadania. Swoją drogą, gdy byłem mały, myślałem, że jest tylko jeden na świecie, który dostarcza listy i paczki każdemu... Wyobraźnia dziecięcego umysłu jest niepojęta.

Niespodziewanie całe podłoże zaczyna się trząść, w efekcie czego pudełko wypada mi z rąk, a je przechwytuje Hamulec. Zauważam, że dwa paski na tarczy jej zegarka są zgaszone. Zawodniczka jednak nie może się cieszyć zbyt długo, ponieważ jedna z płytek zapada się, w efekcie czego tamta trafia w przepaść.

Paczuszka trafia do Dela, którego uśmiechnięta chusta na pewno wyraża jego aktualne emocje. Zauważam, że Stopklatka wyciąga ręce, żeby pomóc swojej współzawodniczce. Widząc, że długo nic się nie dzieje, sądzę że drama queen postanowiła być samodzielna i niezależna.

Trzeba przyznać, że wybrała sobie nie najlepszy moment...

Del i ja dostarczamy paczkę, jak najlepszej klasy listonosze, prosto do rąk odbiorcy, innymi słowy prowadzącego Alberta. Dostrzegam, że Hamulec jest już na powierzchni ziemi. Jej spojrzenie nienawiści można zauważyć z odległości kilometra.

— Gratuluję, panowie! Każdy z was otrzymuje po uwaga, uwaga... Dwie dodatkowe szanse użycia zegarka! — Mężczyzna ściska nasze dłonie, nieco zbyt energicznie nimi potrząsając. Ciekawe, czy ta zmiana dotyczy też życia poza programem...

Tak czy inaczej, na pewno to przetestuję.










Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro