Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

V.4.

– Opowiesz mi o swoim życiu, Ix U? Jeśli spędziłaś tysiąc lat na ziemi, musisz być kopalnią wiedzy o ludzkości. Jedyną w swoim rodzaju, bo masz porównanie. Wiesz, jaka to cenna wiedza dla archeologa?

– Tylko dla archeologa? – zaśmiała się uroczo.

– Nie, masz rację. To wiedza cenna dla wszystkich ludzi – musiałem przyznać.

– Opowiem ci wszystko, co chcesz wiedzieć, ale teraz chodź ze mną. Muszę cię komuś przedstawić.

– Komu?

– Jesteś niewyobrażalnie niecierpliwy. Zaraz zobaczysz, Jakub. – Ix U puściła do mnie oko. W tym momencie znowu mi ją przypomniała. – To bogini, głupku – skarciłem się jednak za takie porównania. – Nie porównuj jej do zwykłej kobiety, bo się jeszcze obrazi.

Poszliśmy w kierunku białego pałacu, położonego wyżej niż inne.

– Gdzie idziemy? Czyj to dom? – spytałem.

– To dom mojego stryja, Itzamny.

– Boga mądrości? – przypomniałem sobie co nieco z wykładów Haynesa.

– Tak, skąd wiedziałeś?

– Jestem pasjonatem – odpowiedziałem z uśmiechem. – Kultura Majów mnie zawsze fascynowała. Ale... nie miałem pojęcia, że wy istniejecie naprawdę – musiałem przyznać. – Ix U zachichotała.

– Tak, ludzie generalnie o nas nie wiedzą. No, może poza szamanami, takimi jak Nixan-u, którą poznałeś. Nie to, co kiedyś. Dawno temu w nas wierzyli... Ale dziś? Wiesz, co by się stało, gdyby ktoś się dowiedział? Wyobrażasz sobie tę panikę? A może jeszcze ktoś chciałby nam zaszkodzić?

– Ja chyba znam taką osobę... – westchnąłem zażenowany, przypominając sobie o tym, że zostałem tu przysłany za ciężkie pieniądze z misją.

– Tak?

– Ix U... Ja dostałem dużo pieniędzy za to, żeby was odkryć. Ale nie zrobię tego.

– Wiem, Kuba – odpowiedziała i spojrzała na mnie łagodnie. – Przyjąłeś tę misję, bo nie wierzyłeś, że to możliwe, prawda?

– Prawda.

– A teraz?

– Ciągle myślę, że śnię – odpowiedziałem szczerze. – W głowie mi się nie mieści, że pod piramidą jest inny świat.

– To ten sam świat, Jakub – poprawiła mnie bogini – tylko inny wymiar. Nawet gdyby ludzie chcieli, nie znajdą nas, bo nie znają wejścia.

– To jak ja się tu dostałem?

– Wszedłeś za mną, moim kanałem energetycznym.

– To dlatego nie byłem mokry? Pokażesz mi, którędy?

– Pokażę. Ale najpierw chodźmy do Itzamny.

Weszliśmy do białego pałacu. Prawie od progu przywitał nas znajomy głos...

– Witajcie, moi drodzy. Ix U, tak się cieszę, że cię znowu widzę. Jakub... Jak ci się u nas podoba? – spytał starszy facet, który wyglądał jak indiańska wersja... profesora Haynesa.

– Jak to możliwe? – spytałem.

– Poznałeś mnie, Wysocki? – spytał Itzamna-Haynes.

– Poznałem, profesorze i dlatego pytam, jak to możliwe...

– Cóż... sprawa prosta jak konstrukcja cepa. Wcieliłem się w człowieka na całą długość jego życia. Urodziłem się, jako Gary Haynes i jako Gary Haynes umarłem. Miałem dość życia na ziemi. Cieszę się, że wróciłem do domu.

– Byłeś Haynesem? On nie żyje? A więc... – zawiesiłem głos na chwilę, czując, że w oczach zbierają mi się łzy – Angela też nie mogła tego przeżyć? – spytałem, żeby upewnić się co do moich najczarniejszych obaw.

– Nie mogła. Ludzkie ciała nie są tak odporne, żeby przeżyć porwanie przez huragan. – W tym momencie poczułem, że nie umiem już panować nad łzami i pogrążyłem się w rozpaczy. Ja po cichu liczyłem jeszcze, że uda się ją odnaleźć całą i zdrową, ale Haynes czy tam Itzamna, właśnie pozbawił mnie tej nadziei.

– Ale... – szlochałem spazmatycznie – ja jej nie powiedziałem, jaka jest dla mnie ważna... I już nigdy nie powiem?

– Jakub – bóg Itzamna, którego już zawsze będę chyba nazywał moim profesorem Haynesem, położył mi rękę na ramieniu i zmusił, żebym spojrzał mu w oczy – naprawdę jesteś tak głupi, czy tylko udajesz?

– Słucham? – spytałem oburzony. – Jak to „głupi"???

– No dobra, ślepy, może być? – nie darował mi, śmiejąc się ze mnie w najlepsze. Naprawdę zachowywał się, jak mój profesor.

– Nadal nie rozumiem.

– Po co ci Angela, skoro tutaj masz Ix U w najczystszej postaci? – wskazał na przepiękną boginię, która przyszła tu ze mną. Może i miał rację? Nie cofnę czasu, nie zmienię jego biegu. Angela nie żyje, a ja znalazłem się w innym wymiarze, gdzie nie obowiązują ziemskie prawa. Mogłem z tego skorzystać albo nie, ale wtedy okazałbym się najgorszym frajerem, jakiego nosiła ta ziemia.

– Wszystko w porządku? – spytała Ix U, która podeszła i wzięła mnie za rękę.

– Tak, chyba tak – odparłem.

– To dobrze, bo chcę cię przestawić jeszcze innym. Możemy już iść, stryju? – zwróciła się do Haynesa. Znaczy do Itzamny.

– Nie pytałaś mnie, jak znikłaś na tysiąc lat, a teraz pytasz? – zachichotał Itzamna.

– Może trochę dojrzałam? – Ix U przewróciła oczami, znowu przypominając mi o Angie. – Ja już chyba wszystkich będę zawsze z nią porównywał – pomyślałem z rozpaczą, ale moja bogini podeszła do mnie bliżej, a potem przyciągnęła mnie do siebie, składając na moich ustach słodki pocałunek.

– Co to ma znaczyć Ix U? – spytał wtedy Itzamna. – Przecież on nie może... Nie możesz mu tego zrobić!

– Zamilcz, stryju – warknęła na niego. – Wychodzimy, Jakub – szarpnęła mnie za rękę i pociągnęła do wyjścia.

– Co się stało? Czego nie mogę? – spytałem wkurzonej dziewczyny.

– Kubuś... On ma rację. Nie mogę cię prosić o takie poświęcenie.

– Jakie? – spytałem. – Czy ona powiedziała do mnie „Kubuś"? Co tu się dzieje? – pomyślałem.

– Żeby znowu przechytrzyć Xibalbę, muszę do wieczora przekonać rodziców, że chcę być z kimś innym.

– Ale z kim?

– Z tobą.

– Co? – Tego się nie spodziewałem. Dziewczyna, którą dopiero poznałem chciała zostać moją żoną? – Dziewczyna? Bogini. Ale jednak gówniara, nawet jeśli bogini miłości. – Ale Ix U, ja... – nie wiedziałem, co jej odpowiedzieć, żeby jej nie urazić, ale nie wyobrażałem sobie przymusowego małżeństwa, nawet z boginią miłości.

– Proszę cię, Jakub. Nie musisz się ze mną żenić. Chodzi tylko o to, żeby rodzice ci uwierzyli i odesłali Xibalbę z powrotem do jego krainy umarłych. Nie chcę za niego wychodzić za mąż. A ciebie kocham. Mam nadzieję, że przekonam cię do siebie.

– Tyle mogę dla ciebie zrobić – zgodziłem się. Ix U uśmiechnęła się do mnie z wdzięcznością i zaprowadziła mnie do swojej matki, bogini Ixchel.

– Mamo, to jest Jakub – powiedziała wesoło.

– Dziecko, gdzieś ty była? – spytała najpierw bogini-matka oburzona.

– Przecież wiesz, mamo. Byłam człowiekiem przez ostatni tysiąc ludzkich lat.

– Ach, rzeczywiście – machnęła ręką Ixchel – pamiętam, jak pytałam ojca o ciebie i nie chciał mi powiedzieć, gdzie byłaś – dodała, nie patrząc nawet w naszym kierunku. – To po co przyszłaś? – spytała, a ja właśnie pomyślałem, że mam najlepszą mamę na świecie. Może i czasem bywa nadgorliwa i lekko nadopiekuńcza, ale przynajmniej się zawsze mną interesowała, nie to co matka Ix U...

– Przyszłam, żeby ci przedstawić mojego przyszłego męża – powtórzyła młoda bogini. Mimo wszystko poczułem się niepewnie, ale pamiętając o tym, co obiecałem Ix U, próbowałem wyglądać na przekonanego. Ixchel dopiero się „obudziła".

– Znaczy, że masz mężczyznę???

– No, raczej nie chłopca – burknęła Ix U, przewracając oczami i znowu mi przypominając Angelę. – Ixchel obróciła się w nasza stronę i zmierzyła mnie pełnym zainteresowania wzrokiem.

– Hmmmm... no, niezły. A jakie ma ładne niebieskie oczy – zauważyła. – Dla mnie może być, ale idź jeszcze porozmawiać z ojcem – stwierdziła bogini-matka, po czym wróciła do swoich zajęć.

Wyszliśmy z domu matki Ix U. Ona ciągle trzymała mnie za rękę, jakby się bała, że zaraz gdzieś ucieknę. Szczerze mówiąc, rozważałem takie rozwiązanie, ale postanowiłem dać szansę wielkiemu bogu wiatrów i burz, ojcu ślicznej bogini miłości.

– Ix U, czy mi się wydawało, czy twoja matka w ogóle się tobą nie interesuje? – spytałem w końcu, trochę przejęty. – Bo wiesz, czułem się jak na końskim targu. Oglądała mnie jak interesujący... obiekt.

– Dobrze zauważyłeś – westchnęła, a po jej minie zobaczyłem, że trafiłem bardziej niż bym chciał. – W sumie to zupełnie odwrotnie niż w moim ostatnim ziemskim życiu. Tam przynajmniej mama było fajna. Pewnie będzie się martwiła, że mnie już nie ma...

– Opowiesz mi? – spytałem, próbując poskładać logicznie fakty. - Rzeczywiście. Ix U musiała umrzeć na ziemi, żeby znowu pojawić się tutaj. Jak Haynes. Pewnie jakaś indiańska rodzina teraz cierpi...

– Kiedyś ci opowiem. Chodź, poznasz tatę, najlepsze przed tobą – zachichotała nagle.

– Ciebie to bawi?

– A co, mam znowu płakać? – młoda spojrzała na mnie z żałosną miną, aż mnie coś złapało za serce. Zatrzymałem ją, przyciągnąłem do siebie i pocałowałem. Była zaskoczona, ale oddała mi pocałunek, a potem przylgnęła do mnie tak mocno, jakby się bała, że zniknę. – Co tu się ze mną wyprawia? – pomyślałem. – Gdzie ja jestem i czemu nie mogę się obudzić??? – Ix U uspokoiła się trochę i znowu wzięła mnie za rękę, ale tym razem splotła nasze palce.

Poszliśmy prosto do Chaaca.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro