Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

IV.4.

Drugi rozdzialik dziś :-)))



Słowa szamanki kotłowały mi się w głowie. Do tego te niezliczone zebrane tutaj skarby! Życia by mi nie starczyło, żeby przestudiować wszystkie te księgi, a ja miałem za dwa tygodnie wracać do Polski. Nie wiedziałem, za co się brać. Tim mi nie pomagał, bo nadal patrzył na te wszystkie cuda, jak cielę w malowane wrota.

Szamanka Nixan-u zaprosiła nas na kolację, która składała się z tradycyjnej w Meksyku potrawy, czyli kukurydzianych placków i sosu z dodatkiem wieprzowiny, papryki i fasoli. Dawno nie jadłem czegoś tak prostego i dobrego, a Tim miał minę, jakby jego kubki smakowe eksplodowały z przyjemności. Uśmiechał się i jadł z takim apetytem, jakby od tego zależało jego życie. No, w pewnym sensie zależało, ale nie tak dosłownie. To było po prostu kulinarne objawienie. Po kolacji kazała nam rozłożyć swoje śpiwory w głównej izbie i pozwoliła nam poczytać, co chcieliśmy z biblioteki, ale zaznaczyła, że musimy położyć się do dwudziestej trzeciej, bo najlepsze, najbardziej inspirujące sny przychodzą między północą a czwartą rano. Cóż... każdy facet wiedział, jakie sny przychodzą nad ranem, ale szamanka na pewno nie to miała na myśli.

Nie wiedziałem, za co się wziąć i w końcu wylosowałem zwój na chybił-trafił. Jakimś cudem trafiłem właśnie na historię narodzin bogini Ix U, córki Chaaca i rozpustnej bogini Ixchel, która zdradziła swojego męża, Itzamnę, zresztą brata Chaaca i stryja Ix U. Ciekawe musiała mieć zwyczaje ta cała Ixchel. – I pomyśleć, że córka takiej swobodnie sobie poczynającej matki, bogini płodności, została boginią miłości i... medycyny. – Kiedy pojawiła się ta myśl, coś mnie tknęło. Sprawdziłem dokładnie opis Ix U. Młoda bogini, która potrafi rozkochać w sobie każdego... Poświęciła się leczeniu ludzi. I nic o tym, co się z nią dalej stało. Podejrzewałem, że kapłani, którzy spisywali te księgi, po prostu nie mieli o tym pojęcia.

Kiedy kładłem się spać, myślałem oczywiście o Angeli i o tym, że to z nią miałem spędzić ten wieczór. Zastanawiałem się czy jest na mnie zła, czy może po prostu zawiedziona, że tak ją wystawiłem... ale nie żałowałem tej wyprawy. Dowiedziałem się rzeczy, o których nie słyszałem nigdy w życiu i znalazłem skarby, jakie się nie śniły innym archeologom pracującym w Meksyku. Przy tym wszystkim Kodeks Drezdeński*, to mały pikuś...

Chyba śnię. To przecież nie może być rzeczywistość – uświadomiłem sobie w pewnym momencie. Byłem w świątyni, w piramidzie. Oglądałem przygotowania do święta. Kapłani biegali, jak oparzeni. Służba sprzątała, dekorowała świątynię. Nagle zrobiło się ciemno i pusto, wszyscy inni zniknęli. Po chwili zobaczyłem młodą dziewczynę. Nie mogła mieć więcej niż osiemnaście lat. Była tak piękna, że to aż wydawało się nierealne. Jak bogini, nie kobieta. Za rękę ciągnęła mężczyznę, młodego, ale na pewno starszego od niej, który wyglądał na myśliwego. Facet szedł za nią z pewną obawą. Schowałem się we wnęce i obserwowałem ich. Mężczyzna zdjął z pleców skórę jaguara, którego pewnie sam upolował, i położył ją na ołtarzu. Rozmawiali jeszcze przez chwilę, ona objęła go za szyję, przyciągnęła do siebie, a potem się kochali kilka razy, aż nad ranem zasnęli zmęczeni, przytuleni, otuleni tą skórą.

Nagle zrobiło się jasno, a ja dalej byłem w tej świątyni. Ktoś się pojawił. Stary kapłan? Ale nie... to nie mógł być człowiek. To był bóg Chaac. W ręce trzymał błyskawicę, a kiedy dmuchnął, w pomieszczeniu zrobiła się wichura. Cisnął gromem w parę zakochanych, a mężczyzna zasłonił własnym ciałem swoją kobietę. Zginął na miejscu. Dziewczyna wybiegła na sam szczyt piramidy i chciała z niej skoczyć, ale Chaac ją powstrzymał. Kiedy wyjrzałem na zewnątrz, wokół piramidy szalał huragan, a ona sama była w sercu burzy. Nie słyszałem o czym rozmawiali, bo straszny szum wiatru zagłuszał wszystko, ale po chwili dziewczyna zrezygnowała i zeszła z piramidy, a potem uciekła, znikając w burzy. Zdążyłem jeszcze zobaczyć łzę w oku Chaaca. I obudziłem się.

Nie wierzę, ale miałem sen... – westchnąłem, rozglądając się. Przypomniałem sobie, że jestem z Timem u szamanki. Nélson spał jak kamień i strasznie chrapał, ale mój przyjaciel spał cicho. – Za dużo naczytałem się mitologii przed zaśnięciem. Ciekawe co się śni Timowi?

Niewiele później obudził się Timothy.

– Dzień dobry, śpiochu – uśmiechnąłem się do przyjaciela. – Co ci się śniło w nowym miejscu? – spytałem ze śmiechem, podejrzewając, że coś równie ekscytującego, ale i nierealnego, jak mi. W końcu przed spaniem naczytaliśmy się majańskich mitów.

– Weź nie pytaj, Jake – westchnął ciężko Tim. – To była jakaś plaga hardcore level.

– Co takiego?

– Śniło mi się, że jestem w świątyni, w tej piramidzie królewskiej Kukulkan w Chichén Itza.

– W świątyni Chaaca?

– Tak.

– I co dalej?

– Kiedy wyjrzałem, na zewnątrz szalała straszna burza.

– Mój sen na tym się skończył – powiedziałem.

– Na burzy?

– Nie tylko. Śniło mi się, że dziewczyna uciekła z piramidy i zniknęła w burzy.

– A wiesz, co było dalej? – Tim zrobił minę z gatunku „teraz cię zaskoczę, brachu". Lubił to robić...

– Nie mam pojęcia. Mój sen się na tym skończył.

– Dalej pojawił się sam diabeł – powiedział Tim poważnie.

– Był wielki, silny, miał zupełnie czarne oczy i wściekłe spojrzenie. Krzyczał coś do Chaaca.

– To Chaac też tam był?

– Tak. To on przecież wywołał burzę. Huragan wręcz.

– A ten drugi?

– Wypuścił w świat jakąś plagę. To chyba od tego zaczęła się epidemia, Jake.

– Czy to był...?

– Tak, myślę, że to był właśnie bóg ciemności i śmierci. Bo to o nim wczoraj czytałem przed snem. Xibalba. – Xiba... – przypomniałem sobie nagle słowa Angeli. – Skąd ona go znała? Czemu się bała? O co tu chodzi?

– I co było dalej? – spytałem jednak Tima, który ciągle pozostawał pod wrażeniem swego snu.

– Nie mam pojęcia, ale cokolwiek tu się stało, nie dotyczyło już tylko sfery bogów. Wygląda na to, że bogowie Majów postanowili sobie urządzić prywatny folwark na ziemi i przenieśli swoje spory do naszego świata.

– To zła wiadomość – uznałem.

– Dlaczego?

– Nie rozumiesz, Tim? Wszystko, w co wierzyliśmy, nauka, rozum, fakty, wszystko przestało mieć nagle znaczenie. Stoimy w obliczu czegoś nieprawdopodobnego. I nikt nam nie uwierzy, że to prawda. Nie mamy żadnych dowodów poza tym, że trafiliśmy na archeologiczne skarby i coś się nam śniło!

W tym momencie obudził się Nelson.

– Coś mnie ominęło, koledzy? – spytał, z całym urokiem młodego żołnierzyka, który nie miał pojęcia o tym, co się wokół niego dzieje, ale wzorowo wykonywał rozkazy.

– Wszystko w porządku – odpowiedziała szamanka Nixan-u, która właśnie pojawiła się w tej samej izbie. – Możecie wracać do siebie. Liczę na to, że nie zdradzicie, co tu odkryliście. Źli ludzie ciągle chcieliby położyć swe łapy na naszych skarbach – dodała po majańsku, zwracając się do mnie.

– Nie zdradzimy, możesz być spokojna, szamanko – odpowiedziałem. I naprawdę miałem zamiar tego słowa dotrzymać, dopóki ta kobieta żyła. Byłem pełen podziwu dla niej i jej poświęcenia dla sprawy. Spędziła tu całe swoje stuletnie życie. To było naprawdę coś. Wiedziałem też, że muszę jeszcze tu wrócić.

Zebraliśmy się i wróciliśmy do obozu. Nikt na nas nie czekał. Wszyscy byli zajęci swoimi zadaniami. My też wzięliśmy się więc do pracy. Poprzedniego dnia zrobiliśmy z Timem sporo zdjęć i teraz zamierzaliśmy przeanalizować tyle dokumentów, ile się da.

Z kolegami zobaczyliśmy się dopiero przy obiedzie. Angela wyglądała na zaskoczoną, że mnie widzi, ale podeszła dopiero, kiedy inni już wyszli.

– Jakub! – krzyknęła i rzuciła się na mnie z rękami. Zaczęła mnie okładać pięściami na klacie. Była tak wściekła, że zupełnie nie panowała nad emocjami. – Co ty sobie myślisz?! – krzyczała do mnie. – Wystawiłeś mnie i w dodatku naraziłeś się! – Po chwili, kiedy minął pierwszy szok związany z jej irracjonalnym zachowaniem, złapałem ją za obie ręce i unieruchomiłem, przyciskając ją do ściany całym swoim ciałem.

– Uspokój się, Angelo! – warknąłem, patrząc w jej poczerniałe ze złości oczy. Teraz naprawdę wyglądała, jak jakiś demon. – Czemu mnie atakujesz?

– Nie rozumiesz, że mogliście zginąć? Gdyby Xibalba dowiedział się o tym... – w jej oczach pojawiły się łzy. Momentalnie zmiękłem.

– Angie... nie możesz mnie traktować, jak dużego dziecka. Jestem dorosłym facetem i sam podejmuję decyzje, czy ci się to podoba, czy nie. Jasne?

– Ale ja się martwiłam. – Wyglądała tak żałośnie, że zrobiło mi się głupio.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro