Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

II.2.

Noc w Mexico City była ciemna, księżyc schował się za chmurą, ale od wielkiego miasta biła taka łuna, że i tak nie było widać gwiazd. W hotelowym pokoju byliśmy tylko my, a ja poczułem w pewnym momencie, jakbym był z nią zupełnie gdzie indziej. Ale to było ulotne wrażenie. Angela całowała mnie i przyciskała się do mnie całym ciałem, a ja przez cienki szlafroczek czułem jej boskie kształty, które doprowadzały mnie do zmysłowego szaleństwa.

Uciszając się nawzajem, dotarliśmy do łóżka. Angela rozłożyła mnie na łopatki, zdjęła mi bokserki i nabiła się na mnie jednym ruchem. Do końca. Była miękka i wilgotna. Jęknąłem z rozkoszy. Jak mi tego było trzeba! Chciałem złapać ją za biodra i podyktować jej tempo, ale ona zdjęła moje dłonie z siebie i powiedziała cicho:

– Nic z tego, Jakub. Teraz ja się bawię. – I zaczęła się na mnie poruszać w swoim tempie. Poddałem się jej. Przynajmniej do momentu, kiedy usłyszałem, jak jej oddech robi się ciężki i poczułem, jak przyśpieszyła ruchy, a potem zacisnęła się na mnie w spazmie rozkoszy, tłumiąc jęk, który cisnął jej się na usta. Podniosłem się wtedy, przyciągając ją mocniej do siebie i zamykając jej usta pocałunkiem. A potem złapałem ją za biodra i nadając jej tempo doprowadziłem się na szczyt.

– Co ty ze mną robisz, kobieto? – spytałem retorycznie, kładąc się z powrotem na plecy i przyciągając ją do siebie. Położyła się na mnie cała i przytuliła.

– Nic, czego byś nie chciał – odparła z łobuzerskim chichotem. – I tu się muszę zgodzić, chociaż...

– Myślałem, że wolisz Jabłońskiego – podzieliłem się z nią swoimi spostrzeżeniami z minionego dnia. Westchnęła i podniosła się, patrząc mi prosto w oczy:

– Tylko ty mógłbyś wymyślić coś tak głupiego. Sam widziałeś, jaki to napalony frustrat – prychnęła.

– Taki jak ja?

– Nie. Ty jesteś słodki. Chociaż... – zamyśliła się na chwilę. – Kiedy cię jeszcze nie znałam, myślałam, że też jesteś taki, jak on. Na szczęście okazało się, że nie.

– Cieszę się, że już tak nie myślisz.

– Chciałam się pożegnać – powiedziała nagle Angela, zmieniając temat.

– Jak to? – zdziwiłem się. Tego się nie spodziewałem.

– Jesteśmy już w Meksyku. Coraz bliżej. Kiedy dotrzemy na Jukatan, wszystko będzie inaczej, Jakub – pogładziła dłonią po moim szorstkim policzku. Zarejestrowałem, że rano muszę się ogolić, bo w terenie rzeczywiście może być później o to trudno.

– Przecież będziemy tam razem – zauważyłem.

– Tak i nie. To bardziej skomplikowane. Nie umiem ci wyjaśnić – westchnęła znowu.

– Angie, czemu mówisz do mnie zagadkami? Mało ich mamy do rozwiązania?

– Nie zrozumiałbyś. Nawet ty – odparła. - Muszę już iść, Jakub.

– A nie chcesz zostać? Skoro to nasze pożegnanie, jak mówisz? – spytałem.

– Boję się.

– Czego się boisz, Angelo? Co takiego strasznego jest na Jukatanie, że boisz się nawet mi powiedzieć? Przecież wiesz, że ci pomogę.

– Tego się właśnie obawiam – odpowiedziała i... zobaczyłem, że płacze.

– Angie... – pogłaskałem ją po głowie. – Skoro nie chcesz mówić, to nie mów. Ale zostań. Po co mamy spędzać tę noc sami, martwiąc się, skoro możemy być razem i się wspierać.

– Nie rozumiesz? – zdenerwowała się. – Jeśli zostanę, to nie będę chciała odejść. A muszę. Nie mogę zabrać cię ze sobą. – Na mój gust Angela właśnie zabrzmiała, jakby była niespełna rozumu. Coraz częściej zdarzało mi się myśleć, że cała ta historia, to tylko kiepski sen i niedługo się obudzę z ulgą pozbywając się tych bzdur z głowy.

– Skoro tego właśnie chcesz, to zmykaj – odpowiedziałem.

– Zostanę – podjęła nagle decyzję. W słabym świetle księżyca zobaczyłem w jej pociemniałych oczach desperację. – Ale musisz pamiętać, że to tylko ta noc. Od jutra będziemy znowu udawać, że się nie znamy lepiej niż pozostali członkowie wyprawy. W porządku?

– Jeśli tak sobie życzysz, tak będzie – zgodziłem się. A ona przytuliła się do mnie mocno i powiedziała mi cicho do ucha:

– Dobranoc, Jakub.

– Dobranoc, Angie – pocałowałem ją w czoło i objąłem. Potem okryłem nas kocem. Niedługo oboje spaliśmy. W ten sposób spędziłem moją pierwszą całą noc z Angelą. Śpiąc.

Nad ranem obudziła mnie jej ręka, gładząca mój jeszcze bardziej szorstki policzek. Otworzyłem oczy. Jej tęczówki rzeczywiście były ciemniejsze niż wcześniej. Teraz miały kolor zielonobrązowy.

– Angie, ty nosisz szkła kontaktowe? – spytałem zdziwiony.

– Eeee... tak – odpowiedziała, zaskoczona.

– Tak właśnie pomyślałem, bo od kiedy wyjechaliśmy z Polski, twoje oczy ściemniały.

– Twoje za to są tak samo niebieskie – odwróciła kota ogonem, chichocząc.

– Cieszę się, że zostałaś na noc – przyciągnąłem ją do siebie i pocałowałem w usta. Mój koleżka zareagował spontanicznie na jej bliskość, a ona uśmiechnęła się szelmowsko, kiedy go wyczuła. Złapała go w jedną dłoń, a drugą zaczęła gładzić. – Co robisz, zmoro? – spytałem, próbując ukryć uśmiech zadowolenia, który wywołały jej pieszczoty.

– Wiesz, skoro mamy się pożegnać, to wolę to zrobić porządnie – odparła z łobuzerskim uśmiechem, po czym zsunęła się niżej i wzięła go do buzi.

– Diablico wcielona – jęknąłem, nie umiejąc ukryć euforii w głosie. – Rób tak dalej, a padnę ci do stóp i zaprzedam moją duszę. – Angie tylko wydała z siebie jakiś niezrozumiały pomruk (w sumie nic dziwnego, usta miała zajęte) i kontynuowała. Doznania były tak intensywne, że musiałem ją sam zatrzymać. – Angelo, przestań proszę, bo nie wytrzymam – poprosiłem ją. Podniosła na chwilę swoje oczy i wypuściła mojego członka z ust:

– I bardzo dobrze, o to chodzi – odparła. – A, i jeszcze jedno. Nie jestem żadną diablicą, jestem boginią – dodała i wróciła do przerwanego przed chwilą zajęcia. Wyciągnęła mnie do końca. Przez chwilę leżałem jeszcze na plecach, oddychając ciężko. Ale wypadało się zrewanżować domorosłej bogini seksu. Wstałem i przewróciłem ją na plecy, a potem spojrzałem na nią wymownie:

– Rozkładaj nóżki, Angie – poleciłem jej. Posłuchała z błogą miną. Po chwili nie patrzyłem już na jej twarz, tylko skupiłem się na tym, żeby dać jej tyle samo przyjemności, ile ona dała mi.

Pół godziny i trzy orgazmy Angeli później, znowu byłem twardy i gotowy do zabawy od nowa. Nie pytając jej o zdanie (bo ledwo żywych się o zdanie nie pyta – leżała, nie ruszając się, i ciężko dyszała), wszedłem w nią znowu i docisnąłem się całym ciałem, a na ustach złożyłem jej słodki pocałunek. Spojrzała na mnie tak, że miałem ochotę wejść w nią cały, żebyśmy się nigdy nie musieli rozstawać. Kiedy ostatni raz tego poranka razem doszliśmy na szczyty rozkoszy, pocałowałem ją znowu i odezwałem się poważnym tonem:

– Skoro chciałaś się żegnać... to pożegnałem się tak, żebyś nie mogła o mnie zapomnieć – oświadczyłem.

– I tak bym nie mogła cię zapomnieć, Jakub – odparła i przyciągnęła mnie do siebie. – Ale miałam wczoraj rację. Teraz jest mi jeszcze trudniej.

– Nie dramatyzuj, moja droga – uznałem. – Wracaj do siebie, ubierz się i widzimy się na śniadaniu.

– Tak, masz rację – jej twarz się uspokoiła i nie wyrażała już żadnych emocji. – Do zobaczenia na śniadaniu. – Angela wstała, narzuciła na siebie ten szlafrok, który miała wczoraj, i podeszła do drzwi, które otworzyła ostrożnie. Upewniła się, że nikogo nie ma na korytarzu i przemknęła szybko do siebie. A ja znowu zostałem ze swoimi myślami. Żadne tajemnice się nie wyjaśniły. Wszystko wydawało się wręcz nierealne. No, może poza tą żywą i namacalną kobietą, która dała mi tyle zmysłowej przyjemności. Ale pamiętałem o tym, co powiedziała mi w nocy i powtórzyła rano. Mamy udawać, że nie znamy się lepiej niż inni uczestnicy wyprawy. – Dobrze, skoro tak chcesz, Angelo, to tak właśnie zrobimy.

Poszedłem pod prysznic, ogoliłem się, ubrałem w świeże rzeczy i taki odnowiony zszedłem do hotelowej restauracji na śniadanie.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro