II.2.
Noc w Mexico City była ciemna, księżyc schował się za chmurą, ale od wielkiego miasta biła taka łuna, że i tak nie było widać gwiazd. W hotelowym pokoju byliśmy tylko my, a ja poczułem w pewnym momencie, jakbym był z nią zupełnie gdzie indziej. Ale to było ulotne wrażenie. Angela całowała mnie i przyciskała się do mnie całym ciałem, a ja przez cienki szlafroczek czułem jej boskie kształty, które doprowadzały mnie do zmysłowego szaleństwa.
Uciszając się nawzajem, dotarliśmy do łóżka. Angela rozłożyła mnie na łopatki, zdjęła mi bokserki i nabiła się na mnie jednym ruchem. Do końca. Była miękka i wilgotna. Jęknąłem z rozkoszy. Jak mi tego było trzeba! Chciałem złapać ją za biodra i podyktować jej tempo, ale ona zdjęła moje dłonie z siebie i powiedziała cicho:
– Nic z tego, Jakub. Teraz ja się bawię. – I zaczęła się na mnie poruszać w swoim tempie. Poddałem się jej. Przynajmniej do momentu, kiedy usłyszałem, jak jej oddech robi się ciężki i poczułem, jak przyśpieszyła ruchy, a potem zacisnęła się na mnie w spazmie rozkoszy, tłumiąc jęk, który cisnął jej się na usta. Podniosłem się wtedy, przyciągając ją mocniej do siebie i zamykając jej usta pocałunkiem. A potem złapałem ją za biodra i nadając jej tempo doprowadziłem się na szczyt.
– Co ty ze mną robisz, kobieto? – spytałem retorycznie, kładąc się z powrotem na plecy i przyciągając ją do siebie. Położyła się na mnie cała i przytuliła.
– Nic, czego byś nie chciał – odparła z łobuzerskim chichotem. – I tu się muszę zgodzić, chociaż...
– Myślałem, że wolisz Jabłońskiego – podzieliłem się z nią swoimi spostrzeżeniami z minionego dnia. Westchnęła i podniosła się, patrząc mi prosto w oczy:
– Tylko ty mógłbyś wymyślić coś tak głupiego. Sam widziałeś, jaki to napalony frustrat – prychnęła.
– Taki jak ja?
– Nie. Ty jesteś słodki. Chociaż... – zamyśliła się na chwilę. – Kiedy cię jeszcze nie znałam, myślałam, że też jesteś taki, jak on. Na szczęście okazało się, że nie.
– Cieszę się, że już tak nie myślisz.
– Chciałam się pożegnać – powiedziała nagle Angela, zmieniając temat.
– Jak to? – zdziwiłem się. Tego się nie spodziewałem.
– Jesteśmy już w Meksyku. Coraz bliżej. Kiedy dotrzemy na Jukatan, wszystko będzie inaczej, Jakub – pogładziła dłonią po moim szorstkim policzku. Zarejestrowałem, że rano muszę się ogolić, bo w terenie rzeczywiście może być później o to trudno.
– Przecież będziemy tam razem – zauważyłem.
– Tak i nie. To bardziej skomplikowane. Nie umiem ci wyjaśnić – westchnęła znowu.
– Angie, czemu mówisz do mnie zagadkami? Mało ich mamy do rozwiązania?
– Nie zrozumiałbyś. Nawet ty – odparła. - Muszę już iść, Jakub.
– A nie chcesz zostać? Skoro to nasze pożegnanie, jak mówisz? – spytałem.
– Boję się.
– Czego się boisz, Angelo? Co takiego strasznego jest na Jukatanie, że boisz się nawet mi powiedzieć? Przecież wiesz, że ci pomogę.
– Tego się właśnie obawiam – odpowiedziała i... zobaczyłem, że płacze.
– Angie... – pogłaskałem ją po głowie. – Skoro nie chcesz mówić, to nie mów. Ale zostań. Po co mamy spędzać tę noc sami, martwiąc się, skoro możemy być razem i się wspierać.
– Nie rozumiesz? – zdenerwowała się. – Jeśli zostanę, to nie będę chciała odejść. A muszę. Nie mogę zabrać cię ze sobą. – Na mój gust Angela właśnie zabrzmiała, jakby była niespełna rozumu. Coraz częściej zdarzało mi się myśleć, że cała ta historia, to tylko kiepski sen i niedługo się obudzę z ulgą pozbywając się tych bzdur z głowy.
– Skoro tego właśnie chcesz, to zmykaj – odpowiedziałem.
– Zostanę – podjęła nagle decyzję. W słabym świetle księżyca zobaczyłem w jej pociemniałych oczach desperację. – Ale musisz pamiętać, że to tylko ta noc. Od jutra będziemy znowu udawać, że się nie znamy lepiej niż pozostali członkowie wyprawy. W porządku?
– Jeśli tak sobie życzysz, tak będzie – zgodziłem się. A ona przytuliła się do mnie mocno i powiedziała mi cicho do ucha:
– Dobranoc, Jakub.
– Dobranoc, Angie – pocałowałem ją w czoło i objąłem. Potem okryłem nas kocem. Niedługo oboje spaliśmy. W ten sposób spędziłem moją pierwszą całą noc z Angelą. Śpiąc.
Nad ranem obudziła mnie jej ręka, gładząca mój jeszcze bardziej szorstki policzek. Otworzyłem oczy. Jej tęczówki rzeczywiście były ciemniejsze niż wcześniej. Teraz miały kolor zielonobrązowy.
– Angie, ty nosisz szkła kontaktowe? – spytałem zdziwiony.
– Eeee... tak – odpowiedziała, zaskoczona.
– Tak właśnie pomyślałem, bo od kiedy wyjechaliśmy z Polski, twoje oczy ściemniały.
– Twoje za to są tak samo niebieskie – odwróciła kota ogonem, chichocząc.
– Cieszę się, że zostałaś na noc – przyciągnąłem ją do siebie i pocałowałem w usta. Mój koleżka zareagował spontanicznie na jej bliskość, a ona uśmiechnęła się szelmowsko, kiedy go wyczuła. Złapała go w jedną dłoń, a drugą zaczęła gładzić. – Co robisz, zmoro? – spytałem, próbując ukryć uśmiech zadowolenia, który wywołały jej pieszczoty.
– Wiesz, skoro mamy się pożegnać, to wolę to zrobić porządnie – odparła z łobuzerskim uśmiechem, po czym zsunęła się niżej i wzięła go do buzi.
– Diablico wcielona – jęknąłem, nie umiejąc ukryć euforii w głosie. – Rób tak dalej, a padnę ci do stóp i zaprzedam moją duszę. – Angie tylko wydała z siebie jakiś niezrozumiały pomruk (w sumie nic dziwnego, usta miała zajęte) i kontynuowała. Doznania były tak intensywne, że musiałem ją sam zatrzymać. – Angelo, przestań proszę, bo nie wytrzymam – poprosiłem ją. Podniosła na chwilę swoje oczy i wypuściła mojego członka z ust:
– I bardzo dobrze, o to chodzi – odparła. – A, i jeszcze jedno. Nie jestem żadną diablicą, jestem boginią – dodała i wróciła do przerwanego przed chwilą zajęcia. Wyciągnęła mnie do końca. Przez chwilę leżałem jeszcze na plecach, oddychając ciężko. Ale wypadało się zrewanżować domorosłej bogini seksu. Wstałem i przewróciłem ją na plecy, a potem spojrzałem na nią wymownie:
– Rozkładaj nóżki, Angie – poleciłem jej. Posłuchała z błogą miną. Po chwili nie patrzyłem już na jej twarz, tylko skupiłem się na tym, żeby dać jej tyle samo przyjemności, ile ona dała mi.
Pół godziny i trzy orgazmy Angeli później, znowu byłem twardy i gotowy do zabawy od nowa. Nie pytając jej o zdanie (bo ledwo żywych się o zdanie nie pyta – leżała, nie ruszając się, i ciężko dyszała), wszedłem w nią znowu i docisnąłem się całym ciałem, a na ustach złożyłem jej słodki pocałunek. Spojrzała na mnie tak, że miałem ochotę wejść w nią cały, żebyśmy się nigdy nie musieli rozstawać. Kiedy ostatni raz tego poranka razem doszliśmy na szczyty rozkoszy, pocałowałem ją znowu i odezwałem się poważnym tonem:
– Skoro chciałaś się żegnać... to pożegnałem się tak, żebyś nie mogła o mnie zapomnieć – oświadczyłem.
– I tak bym nie mogła cię zapomnieć, Jakub – odparła i przyciągnęła mnie do siebie. – Ale miałam wczoraj rację. Teraz jest mi jeszcze trudniej.
– Nie dramatyzuj, moja droga – uznałem. – Wracaj do siebie, ubierz się i widzimy się na śniadaniu.
– Tak, masz rację – jej twarz się uspokoiła i nie wyrażała już żadnych emocji. – Do zobaczenia na śniadaniu. – Angela wstała, narzuciła na siebie ten szlafrok, który miała wczoraj, i podeszła do drzwi, które otworzyła ostrożnie. Upewniła się, że nikogo nie ma na korytarzu i przemknęła szybko do siebie. A ja znowu zostałem ze swoimi myślami. Żadne tajemnice się nie wyjaśniły. Wszystko wydawało się wręcz nierealne. No, może poza tą żywą i namacalną kobietą, która dała mi tyle zmysłowej przyjemności. Ale pamiętałem o tym, co powiedziała mi w nocy i powtórzyła rano. Mamy udawać, że nie znamy się lepiej niż inni uczestnicy wyprawy. – Dobrze, skoro tak chcesz, Angelo, to tak właśnie zrobimy.
Poszedłem pod prysznic, ogoliłem się, ubrałem w świeże rzeczy i taki odnowiony zszedłem do hotelowej restauracji na śniadanie.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro