V.3.
Nie sądziłem, że zaraz usłyszę znowu tę nieprawdopodobną historię, a tym bardziej, że z miejsca w nią uwierzę. Ixabel spojrzała na mnie całą głębią swoich ciemnych oczu, a potem mnie pocałowała. W tym pocałunku były wszystkie emocje, jakie przewijały się w jej oczach, od kiedy ją zobaczyłem pierwszy raz. Ona mnie kochała! I to zanim się spotkaliśmy. Słodki smak jej ust o czymś mi przypomniał... – Angela. Czy ja już nigdy nie zapomnę, jakim byłem kretynem? Oczywiście, że pomogę Ixabel. Nie popełnię drugi raz tego samego błędu. – postanowiłem.
Tymczasem młoda kapłanka odkleiła się od moich ust i powiedziała:
– Myślisz o niej. Opowiedz mi, proszę...
– Skąd wiesz?
– Po prostu wiem.
– Angela... nigdy w życiu nie spotkałem kogoś takiego. Była pełna sprzeczności, jakby siedziały w niej przynajmniej dwie różne osoby. A może i więcej? Była jednocześnie śmiała i nieśmiała, subtelna i wyuzdana, rozczulająca i irytująca, przerażająco inteligentna i zagubiona. Nigdy nie wiedziałem, jak mam się przy niej czuć. A teraz jej już nie ma... – spuściłem wzrok, nie chcąc patrzeć jej w oczy. Kochałem tę małą, a jednocześnie tęskniłem, cholernie tęskniłem za Angie. I co najdziwniejsze, wcale nie czułem z tego powodu żadnego dysonansu. – Czyżbym został bigamistą? Można jednocześnie pragnąć dwóch tak różnych od siebie kobiet? – Ixabel nie odpowiedziała na pytania, które biły mi się po głowie, bo ich nie wypowiedziałem, ale po chwili sama się odezwała:
– Mój ukochany, dziś wraca Xibalba i cała historia zacznie się od początku, chyba że mi pomożesz i mnie uwolnisz. – Słysząc te słowa poczułem się, jakbym miał déjà vu... a raczej déjà entendu*. Nagle jedna myśl uderzyła o moją czaszkę z mocą błyskawicy. Aż mi w oczach pojaśniało.
– Ixabel... - zawahałem się. – Czy to ty jesteś boginią Ix U? – w jej oczach zobaczyłem najpierw zaskoczenie, potem strach, a w końcu nadzieję. I zdecydowała mi się odpowiedzieć.
– Tak. To ja jestem Ix U – przyznała. – Jesteś bardzo inteligentnym człowiekiem, Jakub.
– Być może – wzruszyłem ramionami – ale to nie uchroniło mnie od dokonania całego mnóstwa złych życiowych wyborów. Widać inteligencja w jednych kwestiach nie równa się tej w innych. Mam wysokie IQ, ale inteligencję emocjonalną na poziomie żółwia – zachichotałem nerwowo.
– Dlatego jesteś wyjątkowy.
– Wcale nie.
– Ależ tak. Jesteś też dobry, widzę to w twoich oczach, czuję, kiedy słyszę, jak bije twoje serce. Przy tobie czuję się bezpieczna i szczęśliwa. Chcę, żeby tak zostało.
– Ale jak mam ci pomóc? – powtórzyłem to najważniejsze pytanie.
– Niedługo wszystko zrozumiesz. A na razie chodź ze mną, przedstawię cię wszystkim.
– Jakim wszystkim? To tutaj ktoś jest?
– Zaraz zobaczysz – roześmiała się piękna kapłanka, ciągnąc mnie za rękę. – Przecież to jest bogini, głąbie. Słuchaj jej. – Obejrzałem się na swoje rzeczy, ale w sumie nie miały jak tutaj zginąć. W piramidzie, jak i całym mieście Majów, nie było oprócz mnie żywej duszy, a to wszystko musiał być sen. Bardzo realistyczny, ale jednak tylko sen. Poszedłem więc za nią, ciekaw, co będzie dalej. Skoro to był sen, mogło się zdarzyć wszystko, a ja czułem się przy Ix U, jak Alibaba w jaskini skarbów. Wszystko, o czym marzyłem, było na wyciągnięcie ręki.
Ixabel, a właściwie Ix U, tak powinienem ją już nazywać, sprowadziła mnie po schodach w głąb piramidy. Zeszliśmy do piwnicy. Było tam podziemne jezioro.
– Wejdź za mną do wody – poprosiła. – Musimy zanurkować i przepłynąć na drugą stronę.
– Słucham? – spanikowałem trochę. Nie przepadałem za zimną wodą i bałem się nurkowania.
– Zaufaj mi, Jakub – poprosiła Ix U i spojrzała na mnie tymi swoimi hipnotyzującymi oczami. Nie odmówiłbym jej niczego, ale...
– Boję się – przyznałem uczciwie. Nie było sensu tego przed nią ukrywać.
– Nic ci się nie stanie – odpowiedziała z przekonaniem. – Wstrzymaj oddech. Możesz też zamknąć oczy. Będę cię trzymała za rękę – obiecała.
– Trzymaj mnie za rękę, ale nie zamknę oczu – postanowiłem dzielnie.
Ix U weszła do wody pierwsza, a ja zaraz za nią. W ostatniej chwili chciałem się wycofać, ale jej łagodne spojrzenie mnie przekonało. Nie chciała mojej krzywdy. Okazało się, że pod wodą są schodki, którymi można zejść... gdzieś niżej. – Po co komu schody na dno jeziora?
– Nabierz powietrza – poleciła mi Ix U, która zrobiła to samo i pociągnęła mnie mocniej za rękę. Posłuchałem i zanurzyliśmy się w wodzie. Potem poczułem, jak ona ciągnie mnie mocniej i jakbyśmy płynęli z prądem albo... byli wciągani przez wir. Wirów bałem się najbardziej. Kiedy miałem czternaście lat, jeden wciągnął mnie pod wodę i myślałem już, że pożegnam się z życiem. Wypłynąłem wtedy ostatkiem sił. A teraz ona ciągnęła mnie za rękę. Spanikowałem.
Po chwili jednak zrobiło się znowu jasno i usłyszałem głos Ix U.
– Możesz już oddychać, Jakub. I otwórz oczy. – Dopiero uświadomiłem sobie, że w panice zacisnąłem powieki, żeby nie patrzeć na to, co się ze mną dzieje pod wodą. – Idiota! Teraz nawet nie wiem, jak się tu dostałem... – wyrzuciłem sobie. Jednocześnie wziąłem wdech i otworzyłem oczy. Oślepiło mnie światło. I wcale nie byłem mokry.
– Gdzie my jesteśmy? – spytałem.
– W moim domu – odpowiedziała. – Nie byłam tu tysiąc ziemskich lat, chociaż... tutaj to nie robi żadnej różnicy.
– A więc to prawda, co mówili? – spytałem zaskoczony.
– Co?
– To, że przez tysiąc lat żyłaś za ziemi?
– To prawda, Jakub. Nawet trochę ponad tysiąc, bo musiałam czekać na odpowiednią konfigurację astronomiczną, żeby wrócić.
– I co teraz będzie?
– Teraz wszystko zacznie się od początku. Xibalba wróci i będzie chciał, żebym została jego żoną. Pragnie mnie zabrać do swojej krainy śmierci i wypuścić dopiero na wiosnę. Pewnie chciałby, żebym urodziła mu dzieci... – to mówiąc Ix U zrobiła tak smutną minę, że zapragnąłem ją przytulić i pocieszyć. Objąłem boginię ramieniem i spytałem:
– A ty chcesz za niego wyjść?
– Nie, oczywiście, że nie. Dlatego uciekłam!
– A ja myślałem, że uciekłaś, bo Chaac zabił tego myśliwego, z którym byłaś.
– Tohil... – westchnęła. – Tohil? Ja już słyszałem to imię – uświadomiłem sobie. – Tohil miał być narzędziem odmowy Xibalbie – wyjaśniła. – Wcieliłam się w dziewczynę, uwiodłam go, żeby oddać się człowiekowi w dzień, w który był zaplanowany mój ślub z Xibalbą. To miało mu pokazać, jak bardzo go nie chcę, jak nim gardzę, ale tylko rozwścieczyłam wszystkich. – Ix U rozpłakała się w moich ramionach, a ja nie wiedziałem, jak się zachować, więc milczałem, wsłuchując się w jej urywany szloch i gładząc ją po głowie. Miała takie gładkie włosy... W końcu się uspokoiła.
– Co się stało? – spytałem wtedy.
– Ja się naprawdę w nim zakochałam.
– W kim?
– W tym człowieku, w Tohilu. Kiedy Chaac go zabił, z rozpaczy chciałam skoczyć z piramidy, ale ojciec mnie ostrzegł, że nie odrodzę się przez upływem stu lat. Wtedy nie wiedziałam, dlaczego, ale dowiedziałam się wkrótce. – Przypomniałem sobie tę scenę z mojego snu. Myśliwy zasłonił swoją kobietę przez błyskawicą.
– Dlaczego nie mogłaś po prostu oddzielić się od tego ziemskiego ciała, tak jak się w nie wcieliłaś?
– Bo byłam w ciąży.
– O kurwa! - wyrwało mi się.
– Jakub!
– Przepraszam. Tego się nie spodziewałem. Mów dalej.
– Zostałam szamanką. Urodziłam syna i żyłam wśród ludzi ponad osiemdziesiąt lat w tym pierwszym życiu. Doczekałam się wnuków i prawnuków, moich i Tohila.
– Chcesz powiedzieć, że po Jukatanie chodzą boskie dzieci? – zrobiłem zdziwioną minę. Zaśmiała się.
– Nie tylko po Jukatanie, ale mój syn, Tohil, nie odziedziczył po mnie boskości. Wszyscy moi potomkowie są ludźmi i jest ich sporo na świecie. Nie śledzę wszystkich, bo nie dałabym rady. Wielu jest szamanami albo lekarzami, tak jak ja.
– Tak jak Angela... – zauważyłem. Ix U uśmiechnęła się dziwnie.
– Nie wszyscy lekarze na ziemi są moimi dziećmi, Jakub. I nie wszyscy moi potomkowie są lekarzami. Pamiętasz tego młodego żołnierza, o którym mi opowiedziałeś? Miał na imię Tohil, prawda?
– Rzeczywiście, chyba tak do niego powiedziała Angie – przypomniałem sobie.
– A więc on mógł być potomkiem mojego Tohila.
– Przez tysiąc lat mieszkałaś na Jukatanie? – spytałem nagle, bo poczułem potrzebę wyjaśnienia tej kwestii z boginią.
– Nie, mieszkałam w różnych częściach świata, ale nigdy więcej nie miałam dzieci.
* déjà vu– znaczy po francusku « już widziane », a déjà entendu – „już słyszane" ;-)
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro