Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

V.3.

Nie sądziłem, że zaraz usłyszę znowu tę nieprawdopodobną historię, a tym bardziej, że z miejsca w nią uwierzę. Ixabel spojrzała na mnie całą głębią swoich ciemnych oczu, a potem mnie pocałowała. W tym pocałunku były wszystkie emocje, jakie przewijały się w jej oczach, od kiedy ją zobaczyłem pierwszy raz. Ona mnie kochała! I to zanim się spotkaliśmy. Słodki smak jej ust o czymś mi przypomniał... – Angela. Czy ja już nigdy nie zapomnę, jakim byłem kretynem? Oczywiście, że pomogę Ixabel. Nie popełnię drugi raz tego samego błędu. – postanowiłem.

Tymczasem młoda kapłanka odkleiła się od moich ust i powiedziała:

– Myślisz o niej. Opowiedz mi, proszę...

– Skąd wiesz?

– Po prostu wiem.

– Angela... nigdy w życiu nie spotkałem kogoś takiego. Była pełna sprzeczności, jakby siedziały w niej przynajmniej dwie różne osoby. A może i więcej? Była jednocześnie śmiała i nieśmiała, subtelna i wyuzdana, rozczulająca i irytująca, przerażająco inteligentna i zagubiona. Nigdy nie wiedziałem, jak mam się przy niej czuć. A teraz jej już nie ma... – spuściłem wzrok, nie chcąc patrzeć jej w oczy. Kochałem tę małą, a jednocześnie tęskniłem, cholernie tęskniłem za Angie. I co najdziwniejsze, wcale nie czułem z tego powodu żadnego dysonansu. – Czyżbym został bigamistą? Można jednocześnie pragnąć dwóch tak różnych od siebie kobiet? – Ixabel nie odpowiedziała na pytania, które biły mi się po głowie, bo ich nie wypowiedziałem, ale po chwili sama się odezwała:

– Mój ukochany, dziś wraca Xibalba i cała historia zacznie się od początku, chyba że mi pomożesz i mnie uwolnisz. – Słysząc te słowa poczułem się, jakbym miał déjà vu... a raczej déjà entendu*. Nagle jedna myśl uderzyła o moją czaszkę z mocą błyskawicy. Aż mi w oczach pojaśniało.

– Ixabel... - zawahałem się. – Czy to ty jesteś boginią Ix U? – w jej oczach zobaczyłem najpierw zaskoczenie, potem strach, a w końcu nadzieję. I zdecydowała mi się odpowiedzieć.

– Tak. To ja jestem Ix U – przyznała. – Jesteś bardzo inteligentnym człowiekiem, Jakub.

– Być może – wzruszyłem ramionami – ale to nie uchroniło mnie od dokonania całego mnóstwa złych życiowych wyborów. Widać inteligencja w jednych kwestiach nie równa się tej w innych. Mam wysokie IQ, ale inteligencję emocjonalną na poziomie żółwia – zachichotałem nerwowo.

– Dlatego jesteś wyjątkowy.

– Wcale nie.

– Ależ tak. Jesteś też dobry, widzę to w twoich oczach, czuję, kiedy słyszę, jak bije twoje serce. Przy tobie czuję się bezpieczna i szczęśliwa. Chcę, żeby tak zostało.

– Ale jak mam ci pomóc? – powtórzyłem to najważniejsze pytanie.

– Niedługo wszystko zrozumiesz. A na razie chodź ze mną, przedstawię cię wszystkim.

– Jakim wszystkim? To tutaj ktoś jest?

– Zaraz zobaczysz – roześmiała się piękna kapłanka, ciągnąc mnie za rękę. – Przecież to jest bogini, głąbie. Słuchaj jej. – Obejrzałem się na swoje rzeczy, ale w sumie nie miały jak tutaj zginąć. W piramidzie, jak i całym mieście Majów, nie było oprócz mnie żywej duszy, a to wszystko musiał być sen. Bardzo realistyczny, ale jednak tylko sen. Poszedłem więc za nią, ciekaw, co będzie dalej. Skoro to był sen, mogło się zdarzyć wszystko, a ja czułem się przy Ix U, jak Alibaba w jaskini skarbów. Wszystko, o czym marzyłem, było na wyciągnięcie ręki.

Ixabel, a właściwie Ix U, tak powinienem ją już nazywać, sprowadziła mnie po schodach w głąb piramidy. Zeszliśmy do piwnicy. Było tam podziemne jezioro.

– Wejdź za mną do wody – poprosiła. – Musimy zanurkować i przepłynąć na drugą stronę.

– Słucham? – spanikowałem trochę. Nie przepadałem za zimną wodą i bałem się nurkowania.

– Zaufaj mi, Jakub – poprosiła Ix U i spojrzała na mnie tymi swoimi hipnotyzującymi oczami. Nie odmówiłbym jej niczego, ale...

– Boję się – przyznałem uczciwie. Nie było sensu tego przed nią ukrywać.

– Nic ci się nie stanie – odpowiedziała z przekonaniem. – Wstrzymaj oddech. Możesz też zamknąć oczy. Będę cię trzymała za rękę – obiecała.

– Trzymaj mnie za rękę, ale nie zamknę oczu – postanowiłem dzielnie.

Ix U weszła do wody pierwsza, a ja zaraz za nią. W ostatniej chwili chciałem się wycofać, ale jej łagodne spojrzenie mnie przekonało. Nie chciała mojej krzywdy. Okazało się, że pod wodą są schodki, którymi można zejść... gdzieś niżej. – Po co komu schody na dno jeziora?

– Nabierz powietrza – poleciła mi Ix U, która zrobiła to samo i pociągnęła mnie mocniej za rękę. Posłuchałem i zanurzyliśmy się w wodzie. Potem poczułem, jak ona ciągnie mnie mocniej i jakbyśmy płynęli z prądem albo... byli wciągani przez wir. Wirów bałem się najbardziej. Kiedy miałem czternaście lat, jeden wciągnął mnie pod wodę i myślałem już, że pożegnam się z życiem. Wypłynąłem wtedy ostatkiem sił. A teraz ona ciągnęła mnie za rękę. Spanikowałem.

Po chwili jednak zrobiło się znowu jasno i usłyszałem głos Ix U.

– Możesz już oddychać, Jakub. I otwórz oczy. – Dopiero uświadomiłem sobie, że w panice zacisnąłem powieki, żeby nie patrzeć na to, co się ze mną dzieje pod wodą. – Idiota! Teraz nawet nie wiem, jak się tu dostałem... – wyrzuciłem sobie. Jednocześnie wziąłem wdech i otworzyłem oczy. Oślepiło mnie światło. I wcale nie byłem mokry.

– Gdzie my jesteśmy? – spytałem.

– W moim domu – odpowiedziała. – Nie byłam tu tysiąc ziemskich lat, chociaż... tutaj to nie robi żadnej różnicy.

– A więc to prawda, co mówili? – spytałem zaskoczony.

– Co?

– To, że przez tysiąc lat żyłaś za ziemi?

– To prawda, Jakub. Nawet trochę ponad tysiąc, bo musiałam czekać na odpowiednią konfigurację astronomiczną, żeby wrócić.

– I co teraz będzie?

– Teraz wszystko zacznie się od początku. Xibalba wróci i będzie chciał, żebym została jego żoną. Pragnie mnie zabrać do swojej krainy śmierci i wypuścić dopiero na wiosnę. Pewnie chciałby, żebym urodziła mu dzieci... – to mówiąc Ix U zrobiła tak smutną minę, że zapragnąłem ją przytulić i pocieszyć. Objąłem boginię ramieniem i spytałem:

– A ty chcesz za niego wyjść?

– Nie, oczywiście, że nie. Dlatego uciekłam!

– A ja myślałem, że uciekłaś, bo Chaac zabił tego myśliwego, z którym byłaś.

– Tohil... – westchnęła. – Tohil? Ja już słyszałem to imię – uświadomiłem sobie. – Tohil miał być narzędziem odmowy Xibalbie – wyjaśniła. – Wcieliłam się w dziewczynę, uwiodłam go, żeby oddać się człowiekowi w dzień, w który był zaplanowany mój ślub z Xibalbą. To miało mu pokazać, jak bardzo go nie chcę, jak nim gardzę, ale tylko rozwścieczyłam wszystkich. – Ix U rozpłakała się w moich ramionach, a ja nie wiedziałem, jak się zachować, więc milczałem, wsłuchując się w jej urywany szloch i gładząc ją po głowie. Miała takie gładkie włosy... W końcu się uspokoiła.

– Co się stało? – spytałem wtedy.

– Ja się naprawdę w nim zakochałam.

– W kim?

– W tym człowieku, w Tohilu. Kiedy Chaac go zabił, z rozpaczy chciałam skoczyć z piramidy, ale ojciec mnie ostrzegł, że nie odrodzę się przez upływem stu lat. Wtedy nie wiedziałam, dlaczego, ale dowiedziałam się wkrótce. – Przypomniałem sobie tę scenę z mojego snu. Myśliwy zasłonił swoją kobietę przez błyskawicą.

– Dlaczego nie mogłaś po prostu oddzielić się od tego ziemskiego ciała, tak jak się w nie wcieliłaś?

– Bo byłam w ciąży.

– O kurwa! - wyrwało mi się.

– Jakub!

– Przepraszam. Tego się nie spodziewałem. Mów dalej.

– Zostałam szamanką. Urodziłam syna i żyłam wśród ludzi ponad osiemdziesiąt lat w tym pierwszym życiu. Doczekałam się wnuków i prawnuków, moich i Tohila.

– Chcesz powiedzieć, że po Jukatanie chodzą boskie dzieci? – zrobiłem zdziwioną minę. Zaśmiała się.

– Nie tylko po Jukatanie, ale mój syn, Tohil, nie odziedziczył po mnie boskości. Wszyscy moi potomkowie są ludźmi i jest ich sporo na świecie. Nie śledzę wszystkich, bo nie dałabym rady. Wielu jest szamanami albo lekarzami, tak jak ja.

– Tak jak Angela... – zauważyłem. Ix U uśmiechnęła się dziwnie.

– Nie wszyscy lekarze na ziemi są moimi dziećmi, Jakub. I nie wszyscy moi potomkowie są lekarzami. Pamiętasz tego młodego żołnierza, o którym mi opowiedziałeś? Miał na imię Tohil, prawda?

– Rzeczywiście, chyba tak do niego powiedziała Angie – przypomniałem sobie.

– A więc on mógł być potomkiem mojego Tohila.

– Przez tysiąc lat mieszkałaś na Jukatanie? – spytałem nagle, bo poczułem potrzebę wyjaśnienia tej kwestii z boginią.

– Nie, mieszkałam w różnych częściach świata, ale nigdy więcej nie miałam dzieci. 



* déjà vu– znaczy po francusku « już widziane », a déjà entendu – „już słyszane" ;-)

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro