Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

IV.3.

Kiedy trafiłem na stołówkę, obaj byli już po obiedzie, a ponieważ byłem głodny, jak wilk, postanowiłem najpierw zjeść, a potem ich poszukać. Miałem pewną teorię co do ich miejsca pobytu, a mój żołądek nie mógł dłużej czekać.

Rzeczywiście, po moim obiedzie nie musiałem szukać długo i znalazłem ich razem. Stali w miejscu z widokiem na czubek piramidy i dyskutowali zawzięcie o sprawach zawodowych oraz wymieniali się plotkami z uniwersytetu.

– O, już jesteś Jake – zauważył Tim. – Jak się czujesz?

– W porządku.

– Nieźle namieszałeś, Jakob – stwierdził profesor, patrząc na mnie pobłażliwie.

– Ja? – Nie rozumiałem, o co mu chodzi.

– Tak. Przez ciebie Ix U nie chce wracać – zaśmiał się.

– O czym pan mówi?

– Sama ci wyjaśni.

– Skąd zna pan Angelę Bielską? – zaryzykowałem.

– Nie znam jej. Dziś widziałem ją pierwszy raz w życiu. Ale znam Ix U.

– Zna pan boginię, która zniknęła z panteonu bóstw majańskich tysiąc lat temu? A kim pan jest, żeby takie bzdury mi wciskać? Z całym szacunkiem, panie profesorze, ale powinien się pan leczyć – zasugerowałem. Tim spojrzał na mnie przerażony, choć wiedziałem, że myśli podobnie.

– Nie gniewam się, że tak myślisz – odpowiedział na to Haynes. – Zawsze byłeś do bólu racjonalny. Musisz jednak otworzyć się na pewne ewentualności, bo chcąc czy nie, zostałeś wplątany w pewną aferę.

– Dlatego, że tu przyjechałem? Pan wie co więcej o pracodawcy Angeli? – spytałem, ignorując fakt, że Tim stał obok.

– I twoim – Haynes spojrzał na mnie wymownie.

– Ma pan z tym coś wspólnego?

– Ja nie, ale wiem, kto ma. Spytaj Angelę, kim jest brat waszego szefa – odpowiedział profesor z powagą w głosie. Tim patrzył teraz na nas obu, jakbyśmy postradali zmysły.

– Czy ktoś mi w końcu wyjaśni, o co tu chodzi? – wybuchnął nagle i niespodziewanie.

– Jedźcie do tej szamanki – powiedział Haynes.

– Ale Angie powiedziała...

– Szamanka żyje i powie wam więcej, jak przyjedziecie bez Angeli. Jak również beze mnie. Nie powinniśmy jej peszyć. Weźcie tylko tego młodego żołnierza i jedźcie.

– Ale niedługo zrobi się ciemno...

– To zostaniecie tam na noc. Nic się nie stanie. – Jak to nie? – pomyślałem. – Przecież byłem umówiony na wieczór z Angie... Profesor zachichotał, zupełnie jakby mi czytał w myślach.

– Czemu pan się śmieje?

– Wysocki, pobzykać zawsze zdążysz. Masz misję – stwierdził.

– Czy ja o czymś nie wiem? – Tim spojrzał na mnie wymownie.

– Jak nie wiesz, to znaczy, że nie powinieneś wiedzieć – odparłem. – Zresztą, ja cię nie pytam, co robisz z Bjørnem po szachach – dodałem, wystawiając język do przyjaciela. – Tak czy tak, musisz go poinformować, że dziś nici z partyjki.

– Och! – Tim zrobił się czerwony na twarzy.

– Panowie, dość tych przytyków. Zbierajcie się, bo rzeczywiście ta szamanka naprawdę wam zemrze, zanim się do niej wybierzecie.

Popatrzyliśmy po sobie z Timem, porozumieliśmy się bez słów, a potem poszliśmy się przygotować do wyprawy. Trzeba było zabrać ze sobą śpiwory, bo obawialiśmy się, że nie zdążymy wrócić, zanim zrobi się ciemno. Nélson nie był zachwycony wyprawą na wieczór, ale nie dyskutował z nami. Wsiedliśmy na quady i pojechaliśmy do wioski Nicte-Há.

Przez całą drogę nie opuszczało mnie przekonanie, że już przebyłem tę trasę. Tylko dlaczego Angela mi wmawiała, że nie? Kiedy dojechaliśmy na miejsce, byłem już tego pewien. Wioska wyglądała tak, jak ją zapamiętałem. Szamanka również. Jedyna różnica z moim rzekomym snem była taka, że teraz nie było z nami Toma i Angie.

Szamanka była tym razem bardziej gościnna.

– Jestem Jakub. A to mój przyjaciel, Timothy – przedstawiłem nas.

– Mam na imię Nixan-u – odpowiedziała stara Indianka.

– Czy byliśmy już tutaj? – zaryzykowałem pytanie.

– Odważne pytanie. Ale nie mogę ci teraz na nie odpowiedzieć. Jesteście dobrymi ludźmi – powiedziała – a ja chciałabym wam o czymś opowiedzieć, ale będę mogła to zrobić dopiero w waszych snach.

– Mówisz do ludzi w ich snach, szamanko? – zdziwił się Tim.

– Tak. Z bogami rozmawiam w swoich snach, a ludziom mogę przekazywać ich wolę w ten sam sposób.

– Ile masz lat?

– Przyszłam na świat w roku, kiedy Xibalba powrócił na ziemie Majów, pozostawiając za sobą zniszczenie w tamtym świecie.

– A w kalendarzu chrześcijańskim? – spytałem zniecierpliwiony.

– A to zależy, w którym – zaśmiała się. I właśnie wtedy zdałem sobie sprawie z własnej głupoty. Przecież są dwa kalendarze chrześcijańskie... – W kalendarzu gregoriańskim, bo pewnie on was interesuje, urodziłam się w 1919 roku.

– Czyli w tym roku kończysz sto lat?

– Już skończyłam. W przeddzień wiosennego zrównania dnia i nocy – wyjaśniła. – Czyli 19 marca – policzyłem sobie szybko.

– Opowiedz nam, co wiesz o tej epidemii – poprosiłem – ale nie zaczynaj proszę od czasów, kiedy duchy jeszcze chodziły po ziemi... – zażartowałem sobie.

– Nie, tamtą historię opowiem wam później – odpowiedziała szamanka poważnie. – A teraz chodźcie do mojej chaty, coś wam pokażę – zaprosiła nas gestem.

W środku panował półmrok. Nie było elektryczności. Chata była stara, zbudowana z wapiennych kamieni, których na Jukatanie było pełno. Równie dobrze mogła mieć sto, co i kilkaset lat. Mogła być zbudowana na fundamentach dawnych zabudowań przyświątynnych albo na ruinach czegoś podobnego. – Dziwne, że nigdy tu nie byliśmy z profesorem Haynesem. – przemknęło mi przez myśl. Szamanka sprowadziła nas po jeszcze starszych schodach do piwnicy, w której było ciemniej niż na górze. Niemal automatycznie obaj z Timem włączyliśmy latarki w swoich komórkach, które w tym miejscu nie łapały zasięgu żadnej sieci. Mury musiały być grube.

– To była kiedyś biblioteka świątynna – powiedziała i poprowadziła nas do następnego pomieszczenia, gdzie naszym oczom ukazały się niewyobrażalne skarby.

Pomieszczenie wyglądało rzeczywiście jak biblioteka. Były tam kamienne półki i drewniane stelaże, pewnie znacznie młodsze niż te kamienne. Na starszych półkach były wapienne tabliczki zapisane pismem glificznym Majów. Na tych nowszych, całe księgi spisane na papierze amatl. Musieliśmy mieć z Timem zabawne miny, bo szamanka uśmiechnęła się znacząco i odchrząknęła kilka razy, żeby przywołać naszą uwagę.

– Czyje to zbiory? – wydukałem tylko. Tim się nie odezwał w ogóle.

– To dom i zbiory szamanki, która mieszkała tutaj przez ponad trzysta lat, do 1869 roku – wyjaśniła stara kobieta.

– Skąd to wiesz? Przecież nie było cię jeszcze na świecie?

– Jak to „ponad trzysta lat"? – spytała za to Tim, który właśnie odzyskał mowę.

– W kulturze Majów przekazuje się takie historie z pokolenia na pokolenie. Moja babka też była szamanką i znała Nixan-u. A ja dostałam po niej imię – odparła kobieta.

– Ale skąd wiadomo, że jedna osoba mieszkała tu przez trzysta lat?

– To nie była jedna osoba. Ale ta sama osoba, która się odradzała i wracała w to samo miejsce. Wy, ludzie Północy, nie wierzycie ani w inkarnację, ani w reinkarnację. Jak mam wam to wytłumaczyć?

– Przyjmijmy, że to prawda... – zacząłem już rozważać różne ewentualności. – Skąd zwykła kobieta, nawet jeśli szamanka, wzięła tyle skarbów?

– Są różne możliwości. Mogła je odnaleźć przypadkiem, mogła wiedzieć, gdzie były ukryte, a może chciała je ochronić przed złymi ludźmi, którzy za nic mieli naszą kulturę?

– Złymi?

– Myślę o konkwistadorach. O Hiszpanach, no – burknęła szamanka. Tim się na to oburzył, a ja roześmiałem.

– Czy ta szamanka leczyła ludzi?

– Z ogromnym poświęceniem. Podobno uratowała moją babkę, kiedy ta była mała, i moi pradziadkowie przyrzekli jej, że uratowana dziewczynka, ich córka, trafi do niej na nauki. Babcia mi opowiadała, że w dzień śmierci Nixan-u była straszna burza. Jakby bóg Chaac chciał ukryć ten fakt przed ludźmi. Od tamtej pory szamanka nie wróciła na ziemie Majów... aż do teraz.

– Do teraz? Znaczy teraz wróciła? – Tu dopiero poczułem się zaskoczony. Tim, to już w ogóle nie mówię. Przez całą opowieść stuletniej szamanki odezwał się ledwie dwoma zdaniami.

– Wróciła, żeby po tysiącu lat porzucić ludzkie życie na zawsze – odparła z największą powagą.

– Skąd to wiesz?

– Sama mi powiedziała. We śnie. A Itzamna to potwierdził. Okazało się, że Nixan-u, to była inkarnacja bogini Ix U.

– Itzamna potwierdził? – powtórzyłem za nią jak echo.

– Tak.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro