Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

IV.2.

Jak smakowały Wam świąteczne potrawy? Ja się objadłam, a najlepszy sposób na spalenie takiej ilości cukru, to praca umysłowa. Piszę :-) Dziś dostajecie więc drugi rozdział.



– Co ma pan na myśli, mówiąc o widowisku, profesorze? – zdziwiłem się. Tim miał rację. Gary Haynes rzeczywiście brzmiał, jakby był niespełna rozumu. Skrzyżowałem wzrok z przyjacielem. Jego oczy potwierdziły: „A nie mówiłem?".

– A co ty myślisz, synku, że to już po problemie? Zobaczysz, co się zacznie dziać, jak się zbliżymy do 23 września.

– Ale o czym pan mówi, panie profesorze?

– Mówię o jesiennym zrównaniu dnia i nocy. Ix U wróci – odpowiedział.

– Kim jest Ix U? – spytałem.

– Ach, rzeczywiście... Nie było was na tym wykładzie – wypomniał nam Haynes.

– Panie profesorze, przez rok opuściłem tylko jeden wykład – próbowałem się bronić. – Ale naprawdę byłem chory.

– I to był właśnie TEN wykład – zachichotał Haynes. – Mam go wam przypomnieć, moi drodzy doktoranci?

– Już dawno nie jesteśmy doktorantami, panie profesorze – zaprotestował Tim.

– Jimenez, dla mnie zawsze będziecie moimi doktorantami. No więc jak? Przypominamy?

– Niech pan mówi – poprosiłem. Tim skinął głową.

Listopad 2011, Reno, Nevada.

Idziemy na ten wykład? – spytałem Tima, który dogorywał po naszej weekendowej eskapadzie w góry.

– Daruj, brachu, ale nie dam rady. Nie ruszę się. Wszystko mnie boli – wyjęczał mój przyjaciel, który leżał w łóżku z gorączką i bólem mięśni, i ciężko wzdychał.

– Sam nie pójdę, bo nie będzie miał mnie kto przynieść z powrotem – zaśmiałem się i zaraz tego pożałowałem, bo rozkaszlałem się tak, że nie mogłem przestać.

– Ja też myślę, że dzisiaj zostajemy w łóżku – mruknął Tim, po czym obrócił się tyłem do mnie, a przodem do ściany, pokazując, że dyskusja skończona.

– Ale chyba w łóżkach – zaśmiałem się znowu, ignorując palący ból gardła. – Mam nadzieję, że nie chcesz, żeby cię ogrzać?

– Jezu, Jake, nie ryzykuj, bo jeszcze bym cię nie poznał w majakach i naprawdę bym się do ciebie dobrał – zaśmiał się Tim złowieszczo, a ja uznałem, że poszedłem o krok za daleko. Czas najwyższy był wycofać się rakiem do swojego przybytku. Zamknąłem za sobą drzwi pokoju Tima i wysłałem smsa do koleżanki z roku, że jesteśmy chorzy i nie będzie nas dziś na zajęciach. A potem sam wskoczyłem do łóżka, przykrywając się aż pod nos.

To był jeden, jedyny raz przez cały rok mojego pobytu w Stanach, kiedy opuściłem wykład profesora Haynesa. I, jak widać, to był o jeden raz za dużo...

Znowu wrzesień 2019

– Przypomniałem sobie właśnie dzień, kiedy przyjechałem tu po raz pierwszy – westchnął Haynes, rozglądając się w około.

– Chyba każdy z nas przypomina sobie ten pierwszy raz, przyjeżdżając tu – zauważył Tim. – To nie jest coś, co można ot tak zapomnieć...

– Do rzeczy, panie profesorze – przypomniałem. – Miał nam pan powiedzieć, kim jest Ix U i dokąd ma wrócić.

– W porządku. Tak więc, moi drodzy... Bogini Ix U nie jest bardzo widoczna w mitologii majańskiej, którą znamy, ponieważ zniknęła z panteonu tysiąc lat temu.

– Jak bogini mogła zniknąć? Ludzie przestali ją czcić? – zdziwiłem się.

– Wieść niesie, że uciekła, by na własne życzenie stać się człowiekiem.

– To by wyjaśniało, czemu nie znajduje się w warstwach archeologicznych śladów jej kultu – zauważyłem – ale nadal nie wyjaśnia całej tej szopki.

– Wyjaśnia. Podobno jej zniknięciu około roku tysięcznego towarzyszyły dziwne zjawiska. Najpierw huragan, podobny do tego, który pojawił się na Jukatanie w czerwcu... – profesor zawiesił głos na chwilę.

– A potem co? – spytał Tim, niecierpliwie.

– A potem epidemia, która trwała kilka miesięcy, ale została pokonana przez majańskich szamanów. Podobno wystarczyło leczenie ziołami.

– A to stąd Angela znała historię o leczeniu makal? – zaryzykowałem.

– Jaka Angela? Skąd wiecie o makal? – zdziwił się Haynes.

– Jedna z nas, lekarz immunolog z Polski, Angela Bielska, miała we krwi przeciwciała na to dziwne coś i znała lekarstwo – wyjaśniłem.

– Zaprowadźcie mnie do niej! – zażądał profesor tonem nie znoszącym sprzeciwu.

– O tej porze pewnie jest w szpitalu – zauważyłem.

– Natychmiast! – powtórzył Haynes.

– Ja pana zabiorę – zaoferowałem się. – A Tim pójdzie dopilnować, żeby przygotowali panu namiot, skoro zamierza pan zostać. – Tim skinął głową i pobiegł do żołnierzy, a ja zaprowadziłem profesora do Angie.

Była akurat u pacjenta. To był jeden z ostatnich ludzi, którzy trafili do nas z infekcją. Przez chwilę obaj obserwowaliśmy ją przy pracy. W końcu jednak zreflektowała się, że ktoś wszedł. Zobaczyła mnie i się uśmiechnęła. A potem przeniosła wzrok na Haynesa i zmarszczyła brwi.

– Pozwól, Angie, mój profesor chciałby cię poznać – powiedziałem do niej, a ona uśmiechnęła się do mnie znowu i po chwili wyszła z nami na korytarz.

– W czym mogę pomóc? – spytała profesjonalnym tonem i nagle jej twarz stężała.

– Angelo, to jest profesor Gary Haynes, emerytowany wykładowca z Uniwersytetu w Newadzie, gdzie byłem na grancie.

– Panie profesorze, to jest Angela Bielska, lekarz i... moja przyjaciółka – dodałem i w tym momencie cały świat mi zawirował i osunąłem się na podłogę. Zanim przed oczami zrobiło mi się zupełnie ciemno, ale upadając usłyszałem jeszcze takie słowa:

– Witaj, Ix U. Wróciłaś – powiedział Haynes.

– Witaj, Itzamno – odpowiedziała Angie.

Ocknąłem się na kozetce. Haynesa już tu nie było, a Angie patrzyła na mnie z troską.

– Jak się czujesz, Jakub? – spytała.

– A jak mam się czuć? Czy ja zemdlałem? Uderzyłem się w głowę? – odpowiedziałem jej pytaniami.

– Możliwe, że się trochę uderzyłeś, ale nie masz widocznych ran ani obrzęków. A co pamiętasz?

– Pamiętam, że zakręciło mi się w głowie. Kurde, to nienormalne, ja nigdy nie mdlałem, Angie, a to już drugi raz...

– Masz niskie ciśnienie krwi, jesteśmy w klimacie podrównikowym, przyczyn może być wiele.

– Angie, co tu się dzieje? Dlaczego zrobiłaś taką minę, kiedy zobaczyłaś mojego profesora? Jakbyś się go bała...

– Nie boję się. Myślałam, że go znam, ale się pomyliłam. Wyjaśniliśmy sobie wszystko. On już poszedł na obiad, bo zawołał go twój przyjaciel, Tim. Och, Kuba, przestraszyłeś mnie. Znowu... – Angie mówiła i mówiła, jakby chciała słowotokiem zmienić tor moich myśli.

– Angelo – spojrzałem jej w oczy – Jakoś nie wierzę, że to wszystko są przypadki – westchnąłem.

– Jakub... - Angie pochyliła się nade mną i dotknęła jedną dłonią mojego policzka. – Będzie mi bardzo ciężko się z tobą pożegnać.

– Ale przecież nie musimy się żegnać – zauważyłem. – Wrócimy razem do Polski...

– Kubuś... – Angela zamknęła mi usta pocałunkiem – Nie gadaj już, proszę. Musisz wiedzieć, że ja już raczej nie wrócę do Polski. Będę musiała tu zostać.

– Tu? W Meksyku? Ale po co? Dlaczego?

– Tu, na Jukatanie, w Chichén Itza. Będę leczyć ludzi... jeśli będę mogła.

– A co ja powiem twojemu szefowi?

– Jak to co? Powiesz, że nic nie znalazłeś, pokonaliśmy epidemię, zgarniesz kasę i będziesz żył długo i szczęśliwie. Bo taki był plan, prawda? – popatrzyła na mnie uważnie.

– A jeśli... plan uległ zmianie? – zaryzykowałem, patrząc jej prosto w oczy.

– Nie powinien. To dla ciebie niebezpieczne. Nie możesz tu zostać – odparła szybko.

– Wyjaśnisz mi, czego tak się boisz, Angie?

– Spróbuję. Może wieczorem? – spytała, patrząc na mnie z nadzieją. – Przyszłabym do twojego namiotu... – Zamiast czuć złość, pomyślałem o tym, jak pragnę znowu mieć ją w swoich ramionach. Odpowiedź mogła być tylko jedna:

– Widzimy się po kolacji. Mogę już iść?

– Tak. Wszystko z tobą w porządku. – Podniosłem się więc, cmoknąłem ją w usta i wyszedłem szukać Tima i profesora.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro