Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Części 5 Nieporozumienie

*Perspektywa Toma*

Naprawdę dziwnie jest być niewidomym. Dźwięki z otoczenia wydają się wyraźniejsze. Muzyka, którą słyszysz, robi na tobie większe wrażenie niż wcześniej. Jakikolwiek dotyk zrywa na równe nogi. Ciężko się do tego przyzwyczaić. Pierwsze godziny były najgorsze. Mój mózg nie był w stanie dostosować się do nowego stanu rzeczy. Orientacja w terenie, jaką posiadałem, kompletnie zanikła. Ubranie się czy wizyta w łazience stały się dla mnie niewyobrażalnie trudne. Nigdy nie czułem takiej irytacji jak teraz. Potrzebowałem opieki dwadzieścia cztery godziny na dobę. Jedyną dobrą rzeczą było to, że guz był łagodny. W innych okolicznościach, na taką wiadomość, skakałbym ze szczęścia. Ale teraz walczę o to, żeby przetrwać do kolejnej operacji. Cały czas pocieszam się, że już niedługo wszystko wróci do normy. W końcu będę mógł żyć tak jak dawniej. A jak nie, to najwyżej wytną mi nerkę i zostawią na jakimś poboczu. Chociaż mam nadzieję, że tak nie będzie.
- Proszę, wypis - poczułem, jak ktoś wciska mi kartkę w rękę. - Niech Pan uważa na siebie. Teraz wszystko wyda się nowe. Ale proszę się nie martwić, z czasem się Pan przyzwyczai.
- Wątpię - stwierdziłem.
- Słucham? - spytał mężczyzna.
- Nic. Dziękuję za radę - wymusiłem delikatny uśmiech. Matt złapał mnie za rękę i pokierował do samochodu.
Usiadłem na tylnym siedzeniu, zastanawiając się, co dalej mnie czeka. Cztery dni po operacji odwiedził mnie asystent Maksa, który w jego imieniu wziął od Edda i Matta numer telefonu i adres nowego zamieszkania oraz trochę opowiadał o tym, jak to wszystko będzie wyglądać. Kiedy przyjadą po mnie i gdzie znajduje się placówka wojskowa. Edd wraz z Matem postanowili towarzyszyć mi przez kilka dni, żebym nie czuł się samotnie. Dostaliśmy informację, że ich dwójka ma odgórne pozwolenie i będą mogli mnie odwiedzać, kiedy tylko chcą. Jedynym warunkiem było to, że za każdym razem mają być asystowani przez żołnierzy. Co oznacza, że nie będą wjeżdżać do jednostki swoim autem. Jak mam być szczery, nie sądziłem, że góra zgodzi się na coś takiego. W końcu wojsko to nie jest zwykły budynek i nie można tak po prostu przekraczać jego granic od tak. Chyba ktoś tam mocno mnie polubił, albo w razie komplikacji łatwiej będzie uciszyć potencjalnych świadków nieudanego eksperymentu. Trochę mnie to martwi. Nie chcę, żeby chłopakom stała się jakaś krzywda. Na dodatek nie rozmawiałem z nimi, jak chcą połączyć pracę z tym wyjazdem, ale domyślam się, że jakoś udało im się to pogodzicie. Jestem im cholernie wdzięczny, każdą wolną chwilę poświęcają mi.
Wracają. Dla pewności jeszcze raz spytałem, jak będę wyglądać po. Moje protezy będą przypominać okulary, a w miejscu gałek ocznych zostaną wczepione czujniki. Ciekawe, czy będę miał jakieś widoczne blizny na mojej twarzy. Wciąż nie mogę sobie tego wyobrazić. Jak ja się będę myć? Może będą wodoodporne? Byłoby to bardzo pomocne w codziennym życiu.
Moje rozmyślania przerwał dzwonek telefonu.
- Daj na głośnik, też chcę wiedzieć, co twoja żona ma do powiedzenia - powiedziałem do Matta z cwanym uśmieszkiem.
- Edd by cię mocno uderzył, gdyby to słyszał - zaśmiał się, po czym odebrał połączenie.
- Halo, Matt? Jedziecie już?
- Cześć Edd, tak. Dopiero wyjechaliśmy.
- Wstąpiłbyś do sklepu? W lodówce są pustki i cola się skończyła. Masz moją kartę?
- Mam, ale ja zapłacę. Ty płaciłeś ostatnio. Ile tej coli?
- Dwie skrzynki.
- Jasne, jeszcze jakieś zachcianki?
- Gumy weź. - Poczułem, jak samochód raptownie hamuje.
- Edd, kurwa. Na głośniku jesteś - krzyknął zawstydzony.
- Do żucia w sensie - odpowiedział zakłopotany.
- Oh... - Mogę się założyć, że teraz twarz Matta przypominała dojrzałego buraka.
- Dobra, czekam - połączenie się skończyło, a w samochodzie zapanowała grobowa cisza.
- Czy wy się, no wiesz...
- Tom, błagam cię.
- Będę milczał jak grób, obiecuję. Tylko kup mi coś mocniejszego.
- Tylko gęba na kłódkę. Jak Edd się dowie, że ci piwo kupiłem, to mi głowę urwie - zaparkowaliśmy.

*Perspektywa Matta*

Wysiadłem z auta i udałem się do sklepu. Dla bezpieczeństwa Tom został w samochodzie. Jeszcze bym go nie upilnował i wywróciłby się w jakiejś alejce. Wziąłem wózek i zacząłem wrzucać produkty spożywcze: makaron, chleb, mleko, jajka, warzywa, mięso. Może zrobiłbym dzisiaj jakąś zupę i klopsa na obiad? Edd by się ucieszył. Zatrzymałem się przy alkoholach. Momentalnie zrobiło mi się głupio. Czemu w ogóle pomyślałem o prezerwatywach? Przecież między nami nic nie ma. A na pewno nic seksualnego. Jesteśmy tylko dobrymi przyjaciółmi. Zresztą, Edd nie jest gejem.
- Dzień Dobry - powiedziałem do kasjerki z uśmiechem na twarzy. Odpowiedziała mi tym samym, lekko się przy tym rumieniąc. Szybko zeskanowała moje zakupy i już po chwili byłem przy samochodzie.Wpakowałem zakupy do bagażnika i usiadłem na miejscu kierowcy.
- Kupiłeś? - spytał, śliniący się Tom.
- Tak, trzymaj. Tylko weź to wypij w miarę szybko. Albo schowaj gdzieś. Edd ma tego nie widzieć. Zresztą, w twoim stanie w ogóle nie powinieneś brać alkoholu do ust. Dalej jesteś na lekach przeciwbólowych.
- Pozwól, że sam to ocenię - usłyszałem dźwięk otwierającej się puszki. W lusterku widziałem, jak Tom przysysa się do trunku. Dziwnie było na niego patrzeć. Pół głowy miał owiniętą w bandażach. Smutno robiło mi się na ten widok.
- Słuchaj, mogę o coś spytać?
- Wal.
- Czemu jesteś tak spokojny? W sensie, mnie by to przerażało. Chyba bym zwariował - nie wiedziałem, jak to ubrać w słowa. - Po prostu, nie boisz się?
- Boję, boję się i to jak cholera - mówił powoli. - Ale mam głęboką nadzieję, że wszystko będzie dobrze - odwrócił głowę ku szybie - Przeszczep się uda i znowu będzie tak jak dawniej. - Postanowiłem nie ciągnąć dalej tego tematu.

*Perspektywa Torda*

Siedziałem w swoim biurze, czekając na bardzo ważną informację. Mianowicie, na wiadomość o wypisaniu Toma ze szpitala. Byłem ciekaw, jak mój drogi przyjaciel się czuje. Czy dotarł do domu w jednym kawałku. A może raczej powinienem powiedzieć: w mieszkaniu. Edd naprawdę mógł znaleźć coś bardziej przystępnego. Dostał spore odszkodowanie. Mógł wynająć coś innego.
Dużo myślałem co zrobić z sytuacją, którą wymusił na mnie Maks i ostatecznie postanowiłem, że Tom przejdzie zabieg w mojej jednostce. Mimo że wyniki nie będą zbytnio pomocne, to jest to świetna okazja na to, żeby poprawić nasze relacje. W końcu znaliśmy się tyle lat. Osobiście dla mnie lepszą opcją byłoby mieć całą trójkę po swojej stronie. Duży cios bym otrzymał, gdyby moi wrogowie dowiedzieli się, że istnieją ludzie, którzy dobrze znają moją przeszłość i jednocześnie średnio za mną przepadają. Mogłoby to oznaczać duże problemy. Oczywiście, zawsze mógłbym ich zabić, ale jakiś sentyment powstrzymuje mnie przed tym. Jedna z moich większych słabości, jak mam być szczery.
Rozważam opcje: adaptacji. Może udałoby mi się zaciągnąć ich do szeregów mojego wojska. Pamiętam, jak razem odbywaliśmy obowiązkową służbę. Chłopaki mieli talent. Edd był naprawdę dobrym strzelcem, nadałby się na snajpera. Matt potrafił wtopić się w tłum, agentem byłby doskonałym. A Tom? Od dawna potrzebuję asystenta. Odkąd pamiętam, Thomas był bardzo biegły w planowaniu. Strateg? Brakuje mi kogoś, z kim mógłbym przedyskutować pewne kwestie. Zresztą, mimo niepozornej postury, Tom mógłby być moim osobistym ochroniarzem. Zawsze reagował bardzo szybko, a i nie jedną bijatykę wygrał. Muszę przyznać, że ruch z harpunem był bardzo inteligentny. Idiotyczne byłoby z mojej strony, gdybym nie spróbował wykorzystać jego potencjału. Co prawda, prawie mnie zabił, ale nie mam do niego urazy. Nie on pierwszy, nie ostatni. Zresztą, jak to mówią: przyjaciół trzymaj blisko, a wrogów jeszcze bliżej. Wystarczającą karą było pozbawienie go oczu. No i wysadzenie całego dobytku. Co prawda to pierwsze nie z mojego rozkazu, ale jednak.
- Liderze, cel dotarł na miejsce - do pomieszczenia wszedł Patryk.
- Świetnie. Czy wystąpiły jakieś problemy po drodze?
- Oprócz tego, że byli w sklepie, to nie.
- A co to niby za problem?
- Thomas wypił piwo, szefie - podniosłem brew w górę. To już naprawdę musi być alkoholizm, ledwo co wyszedł ze szpitala. Westchnąłem.
- Odmaszerować - nie będę się niepotrzebnie denerwować. Po prostu każe wszyć mu wszywkę alkoholową.

C.D.A

[ostatni update 03.12.2018]
[najnowszy update 26.10.2024]

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro