VIII
Szli w ciszy przez las, wracając do zakonu Ren. Chłopak zastanawiał się nad sytuacją zaistniałą przed chwilą. Jak mógł tak postąpić?! Dlaczego w tym momencie jej życie było ważniejsze od jego?! On...martwił się o nią! To niedorzeczne. On, wielki Kylo Ren, potwór i morderca, postrach całej Galaktyki, MARTWIŁ SIĘ o głupią dziewczynę. Ale coś go do niej ciągnęło. I nie miał pojęcia, że z wzajemnością.
***
Gdy ponownie weszłam na teren zakonu, od razu wypatrzyłam Astara. Siedział na trawie, pod jednym z wysokich drzew. Jego blond włosy powiewały lekko na wietrze. Podeszłam bliżej i zobaczyłam, że chłopak ma zamknięte oczy. Biła od niego energia, ale słabsza niż od Kylo, bo tak się przedstawił. Nie chciałam podchodzić zbyt blisko, żeby mu nie przeszkadzać. Czułam, że jest jakby w transie i skupia energię płynącą cienkimi liniami wokół siebie. Oczywiście musiałam zamknąć oczy żeby to zobaczyć, spojrzeć na świat oczami magii - tak określałam moje zdolności.
Nagle chłopak gwałtownie wziął głęboki oddech i otworzył oczy. Popatrzył w moim kierunku, a gdy nasze spojrzenia skrzyżowały się, posłał mi lekki uśmiech i wstał z ziemi. Podszedł w moją stronę i przytulił. Zdziwiłam się na ten gest, ale po chwili oddałam przytulasa.
- Szczerze myślałem, że nie zobaczę cię więcej żywej... Ej, czemu jesteś mokra? - zaśmiałam się i oderwałam od chłopaka.
- Powiedzmy, że... wpadłam do jeziora.
Astar zrobił wielkie oczy i pociągnął mnie za rękę w stronę wejścia do budynku.
- Chodź, musisz się przebrać. I zobaczyć nowy pokój.
Nie spodziewałam się, że w środku świątynia będzie tak niesamowita. Większość ścian była w janych kolorach - namalowane były na nich rozmaite wydarzenia. Od narodzin różnych stworzeń, przez walki plemion, po palenie ich na stosach. Wszyscy paleni byli pokazani jako stworzenia otoczone jasną poświatą. Z początku nie rozumiałam o co mogło chodzić autorowi arcydzieł, lecz później domyśliłam się okrutnej prawdy. Te wszystkie stworzenia miały identyczne zdolności do moich.
Pokój, który pokazał mi Astar był duży, utrzymany w ciemnych kolorach. W zasadzie chyba powinnam to nazywać raczej mieszkaniem, ponieważ mieściły się tu sypialnia, salon i łazienka.
- Suche ubrania znajdziesz w szafie w sypialni. Przebieraj się, masz dziesięć minut. Poczekam na ciebie w salonie, bo zaraz jest kolacja, a nie sądzę żebyś sama trafiał na stołówkę.
Jak poradził chłopak, udałam się do sypialni, wcześniej zamykając drzwi. Podeszłam do szafy i otworzyłam jej obydwa skrzydła. Moim oczom ukazały się czarne szaty, wiszące na wieszakach, jak i normalne ubrania sportowe i dresowe, poukładane starannie na półkach. Wybrałam jednak jedną z szat, widziałam, że wszyscy w nich chodzą. Drzwi do łazienki były połączone w pokojem. Weszłam do niej i zdjęłam bluzę, buty oraz spodnie. Zostałam w bieliźnie i czarnej bluzce z krótkim rękawem, która, o dziwo, nie była mokra. Założyłam również czarne leginsy, a na to szatę i na stopy glany. Nie mam zamiaru się z nimi rozstawać.
Podeszłam do lustra i przejrzałam się w nim. Szata sięgała mi do ziemi i zakrywa ręce. Czułam się w niej idealnie, jakbym nosiła to ubranie przez lata. A przecież mam je na sobie dopiero kilka minut.
Związałam jeszcze włosy w luźny warkocz i wyszłam z łazienki. Skierowałam się do salonu gdzie zobaczyłam chłopaka rozwalonego na kanapie. Jednak gdy mnie ujrzał, momentalnie podniósł się do pozycji siedzącej, a ja dostrzegłam błysk w jego oczach.
- Teraz to już jestem pewien, że Ciemna Strona jest ci przeznaczona.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro