Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

VII

- Gdzie ona jest?! - po kilku minutach rozmowy z Astarem, do moich uszu dobiegł krzyk przebijający gwar tłumu. Od razu rozpoznałam typowe zniekształcenie przez modulator głosu.
- Umarłam! - odkrzyknęłam i powróciłam do rozmowy z nowym przyjacielem. Niestety nie potrwało to długo, ponieważ zostałam momentalnie pociągnięta do góry.
- Od teraz masz się do mnie zwracać z szacunkiem. Nikt nie nauczył cię posłuszeństwa?! - warknął chłopak w masce.
- Nie wydaje mi się. - odpowiedziałam. - A, i NIE przepraszam za to co zrobię. - mówiąc to, kopnęłam go z całej siły w kolano. Cieszyłam się, że moje glany mają w sobie blachę. Chłopak zwiną się z bólu i przewrócił, co ja wykorzystałam i rzuciłam się biegiem w stronę lasu, który wcześniej widziałam. Biegam kilka minut, najszybciej jak potrafiłam. Adrenalina krążyła w moich żyłach. Dziwiło mnie to, że nie męczyłam się w ogóle. Byłam przy jeziorze, które również wcześniej widziałam. W tym momencie usłyszałam coś, co towarzyszyło mojej ucieczce z lodowiska. Odwróciłam się, co nie było dobrym pomysłem. Potknęłam się o kamień, w skutek czego przewróciłam się. Zobaczyłam jak osoba która mnie porwała trzyma w ręku jakiś dziwny, świecący przedmiot. Przyłożył mi go do szyi, a ja poczułam bijące od niego ciepło. Działałam instynktownie. Przetoczyłam się po ziemi z dala od dziwnego przedmiotu, i natychmiast poderwałam na nogi. Oddaliłam się, stając na drewnianym mostku, nad jeziorem. Chłopak w czerni wyciągnął przed siebie rękę, a ja zamknęłam oczy. Widziałam ciemne linie mocy, kierujące się z nadmierną prędkością w moją stronę. Skupiłam się mocno, i poczułam lekki wstrząs podłoża oraz mrowienie na końcach palców. Również uniosłam przed siebie rękę i odbiłam wiązki mocy. On też ma takie umiejętności?! To dlatego czułam się przy nim tak dziwnie!
Nagle chłopak zwiększył nacisk, a ja straciłam równowagę i zachwiałam się oraz wpadłam do wody. Na szczęście zdążyłam wziąć głęboki oddech. Nie miotałam się, wiedziałam, że to nie ma sensu. Za to wpadł mi do głowy pewien pomysł. Opadłam powoli na kamieniste dno i położyłam się na jednym z większych kamieni. Miałam szczęście, ponieważ jezioro nie należało do najprzejrzystrzych. Pływało tu sporo glonów. Nikt z powierzchni nie zobaczyłby mnie tu, za to ja widziałam wszystko idealnie.
Zobaczyłam jak na pomoście staje ten sam chłopak, który przed chwilą próbował mnie zabić. Zdejmował w pośpiechu maskę i płaszcz, który miał na sobie. Gdy wskoczył do wody, zamknęłam oczy i udawałam, że straciłam przytomność. Chwilę później poczułam jak łapie mnie w tali wy wyciąga na powierzchnię.
- Ej, otwórz oczy! Ja na prawdę nie chciałem! - krzyczał spanikowanym głosem, potrząsając mną. Dłużej nie wytrzymałam i roześmiałam się, otwierając przy okazji oczy. Nagle ten obrócił mnie gwałtownie tak, że teraz stykaliśmy się klatkami piersiowymi. Po chwili patrzenia w moje oczy, przytulił mnie bez słowa.
- Nigdy więcej tego nie rób. - poczułam jego łaskoczący oddech na karku.
- Niczego nie obiecuję. - odparłam z zadziornym uśmiechem.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro