VI
Chłopak wszyszedł z kajuty przeznaczonej dla więźniów; obecnie przebywała tam dziewczyna. Intrygował ją niesamowicie, czuła się przy nim zupełnie inaczej niż przy jakiejkolwiek osobie którą poznała. Biła od niego dziwna energia, która przyciągała dziewczynę, a jednocześnie resztki jej zdrowego rozsądku radziły trzymać się od niego z daleka. Wygrała jednak ciekawość, postanowiła więc na razie nigdzie nie uciekać. Zamiast tego oparła głowę o zimny metal dziwnego stołu, do którego swoją drogą była przypięta, i zamknęła oczy by zdrzemnąć się przez chwilę.
***
Obudziły ją głosy i szczęki zamków przypięć krępujących jej kończyny. Zdziwiona podniosła głowę, ale natychmiast tego pożałowała, ponieważ obsunęła się z dziwnego urządzenia wprost w czyjeś ramiona. Podniosła głowę, a na widok maski w kolorze hebanu, uśmiechnęła się głupkowato. Mistrz Ren nie został jej dłużny, i od razu powiedział:
- Od razu wiedziałem, że na mnie lecisz.
- Przykro mi, jeżeli to zrani twoje serduszko, ale chłopcy na poziomie podziemnego parkingu nie są w moim typie.
Wyrwała się z jego uścisku i wyszła z kajuty. Po chwili otempienia Kylo wyprzedził ją i poszedł w stronę wyjścia ze statku. Chwycił rękaw bluzki dziewczyny i pokazał drogę.
Gdy platforma opadła na ziemię, oniemiała z wrażenia. Przed sobą widziała ogromną łąkę i jezioro z małym wodospadem, a wszystko otoczone spokojnym lasem mieszanym.
- Wow. - szepnęła do siebie, lecz jej towarzysz to usłyszał.
- Co znaczy "wow"? - zmarszczył brwi pod maską.
- Dziecko słońca nie do końca. - mruknęła w jego stronę i wyszła na gęstą trawę, o niesamowicie zielonym odcieniu.
Kylo puścił jej wypowiedź mimo uszu i również wysiadł ze statku.
- Choć za mną. - polecił dziewczynie. Tak też uczyniła.
Była zbyt zajęta podziwianiem nietuzinkowego krajobrazu, żeby skupić się na maszynie którą tu przylecieli.
Po kilku minutach spaceru w ciszy, zza horyzontu wyłoniła się ogromna i prześliczna świątynia, z również sporym placem dookoła. Budynek został wykonany z jasnego marmuru, wykończenia zaś ozdobione ciemnym drewnem. Dziewczyna nigdy nie wiedziała tego typu architektury, choć interesowała się zawsze tym tematem. Plac otoczony był wysokim murem z jasnoszarego kaminia. Gdy przekroczyli jego bramę, wszystkie oczy zwróciły się ku nim. Tłum zebrał się na około Kylo, w skutek czego dziewczyna została odepchnięta na bok i przewrócona. Przewaliła oczami, widząc grupę dziewczyn przepychającą się do jej nowego znajomego. Wtem zobaczyła przed sobą wyciągniętą rękę. Podniosła wzrok i ujrzała chłopaka, na oko w jej wieku.
- Nie martw się, tak jest zawsze. - uśmiechnął się przyjaźnie, a dziewczyna przyjęła rękę i z jego pomocą ponownie stanęła na nogach.
- Tu jest niesamowicie. - odwzajemniła uśmiech.
- Prawda? Z jakiej planety jesteś? - zapytał.
- Co? Jak to "z jakiej planety"? - zdziwiła się.
- Na Moc, gdzie ty się wychowałaś? - podniósł ze wzburzenia ręce do góry. - Ja jestem z D'Qar.
- To są inne zamieszkane planety? - jej oczy rozszerzyły się do granic możliwości. - Gdzie ja w ogóle jestem?
- Planeta Zakalo. - powiedział obojętnie. - A, tak w ogóle jestem Connor, ale wszyscy mówią na mnie Astar. A ty, jak się nazywasz?
- Nie cierpię mojego prawdziwego imienia. Ale możesz na moje mówić... Astrid.
- Tak więc Astrid, witam w zakonie Ren! - wykrzyknął, uniósł wysoko ręce i obręcił się dookoła.
***
Muszę przyznać, że nie jestem zadowolona z tego rozdziału ;-(
Następny rozdział pewnie w piątek , choć nie obiecuję. Piszcie w kom co myślicie 😊
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro