Epilog
Jak przez mgłę słyszałam dziwne pikanie. Chciałam się już obudzić. Od dłuższego czasu byłam tylko ja i pochmurna samotność. No, raz na jakiś czas gadałam ze swoją podświadomością, ale ona była chamska i wredna. Albo po prostu szczera. Nie były to najprzyjemniejsze rozmowy, lecz nie miałam tu innego towarzystwa. Gdy zostawałam sama, myślałam nad tym co się w moim życiu wydarzyło. O tym kogo poznałam, jakie „przygody" mnie spotkały. O tym do kogo się przywiązałam, kto stał mi się obojętny, a kogo znienawidziłam. Najgorsze było to, że często myślałam o tym, co będzie dalej. Czy się w ogóle obudzę? Z każdą chwilą coraz bardziej tęskniłam za Kylo. A może jednak Ben'em? Nie mogłam powiedzieć, ile czasu minęło. Nie potrafiłam stwierdzić, czy były to dni, tygodnie czy miesiące. W każdym razie naprawdę długo.
Nie wiedziałam co się dzieje, gdy zaczęłam słyszeć czyjeś rozmowy. Natarczywe pikanie wzmocniło się. Pod powieki docierało słabe światło, jaśniejące z każdą chwilą. Dopiero jakiś czas później dotarło do mnie, że zaczynam się budzić. Starałam się otworzyć oczy, co nie wyszło mi za pierwszym razem. Ale w końcu udało się. Obraz z początku był rozmazany, jednak wyostrzył się. Poczułam ogromną suchość w gardle. Leżałam w praktycznie czarnym pomieszczeniu, w którym jedynie dziwna aparatura, do której byłam przypięta jakimiś linkami i kabelkami, była biała. Odpięłam od swojej ręki to ustrojstwo, a maszyna zaczęła okropnie piszczeć. Nie zdążyłam zareagować, gdy do pokoju wbiegli jacyś ludzie. Ubrani byli na biało. Gdy tylko zobaczyli, że siedzę i nie umarłam, kobieta w średnim wieku podeszła do aparatury i wyłączyła ją. Kazali mi się z powrotem położyć, a następnie jeden z mężczyzn krzykną do kogoś na korytarzu: „Obudziła się!". Ludzie, którzy prawdopodobnie byli lekarzami, wyszli. Na ich miejsce weszła inna osoba.
- Tak się bałem, że nigdy się nie obudzisz – powiedział Kylo.
- Ja też, Ben. – Zdziwił się, gdy usłyszał swoje prawdziwe imię.
- Skąd znasz moje imię? – zapytał, a jego rysy wciąż pozostawały łagodne.
- Pamiętasz swoje pierwsze treningi po jasnej stronie? Trenowałeś z dziewczynką w swoim wieku. To byłam ja, Ben. Przypomniałam sobie wszystko. – Uśmiechnęłam się, a on razem ze mną. Niespodziewanie nachylił się nade mną i mnie pocałował. Szybko oddałam pocałunek. Gdy w końcu oderwaliśmy się od siebie aby złapać oddech, powiedział:
- Tak bardzo cię kocham.
Nie odpowiedziałam, tylko wpiłam się w jego usta. Wtedy oboje zrozumieliśmy, że nie istnieją rzeczy niemożliwe. Nie muszę wybierać, po której Stronie chcę być. Mogę stworzyć własną stronę, pomieszanie Ciemnej i Jasnej. I być kim chcę. Razem z Ben'em.
***
Oto epilog... co myślicie? Książka wymagała ode mnie dużo czasu i siły, ale jestem z niej zadowolona. Według mnie wyszła dobrze. Niestety wszystko co się zaczyna, musi mieć swój koniec, prawda?
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro