Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Epilog

Jak przez mgłę słyszałam dziwne pikanie. Chciałam się już obudzić. Od dłuższego czasu byłam tylko ja i pochmurna samotność. No, raz na jakiś czas gadałam ze swoją podświadomością, ale ona była chamska i wredna. Albo po prostu szczera. Nie były to najprzyjemniejsze rozmowy, lecz nie miałam tu innego towarzystwa. Gdy zostawałam sama, myślałam nad tym co się w moim życiu wydarzyło. O tym kogo poznałam, jakie „przygody" mnie spotkały. O tym do kogo się przywiązałam, kto stał mi się obojętny, a kogo znienawidziłam. Najgorsze było to, że często myślałam o tym, co będzie dalej. Czy się w ogóle obudzę? Z każdą chwilą coraz bardziej tęskniłam za Kylo. A może jednak Ben'em? Nie mogłam powiedzieć, ile czasu minęło. Nie potrafiłam stwierdzić, czy były to dni, tygodnie czy miesiące. W każdym razie naprawdę długo.

Nie wiedziałam co się dzieje, gdy zaczęłam słyszeć czyjeś rozmowy. Natarczywe pikanie wzmocniło się. Pod powieki docierało słabe światło, jaśniejące z każdą chwilą. Dopiero jakiś czas później dotarło do mnie, że zaczynam się budzić. Starałam się otworzyć oczy, co nie wyszło mi za pierwszym razem. Ale w końcu udało się. Obraz z początku był rozmazany, jednak wyostrzył się. Poczułam ogromną suchość w gardle. Leżałam w praktycznie czarnym pomieszczeniu, w którym jedynie dziwna aparatura, do której byłam przypięta jakimiś linkami i kabelkami, była biała. Odpięłam od swojej ręki to ustrojstwo, a maszyna zaczęła okropnie piszczeć. Nie zdążyłam zareagować, gdy do pokoju wbiegli jacyś ludzie. Ubrani byli na biało. Gdy tylko zobaczyli, że siedzę i nie umarłam, kobieta w średnim wieku podeszła do aparatury i wyłączyła ją. Kazali mi się z powrotem położyć, a następnie jeden z mężczyzn krzykną do kogoś na korytarzu: „Obudziła się!". Ludzie, którzy prawdopodobnie byli lekarzami, wyszli. Na ich miejsce weszła inna osoba.

- Tak się bałem, że nigdy się nie obudzisz – powiedział Kylo.

- Ja też, Ben. – Zdziwił się, gdy usłyszał swoje prawdziwe imię.

- Skąd znasz moje imię? – zapytał, a jego rysy wciąż pozostawały łagodne.

- Pamiętasz swoje pierwsze treningi po jasnej stronie? Trenowałeś z dziewczynką w swoim wieku. To byłam ja, Ben. Przypomniałam sobie wszystko. – Uśmiechnęłam się, a on razem ze mną. Niespodziewanie nachylił się nade mną i mnie pocałował. Szybko oddałam pocałunek. Gdy w końcu oderwaliśmy się od siebie aby złapać oddech, powiedział:

- Tak bardzo cię kocham.

Nie odpowiedziałam, tylko wpiłam się w jego usta. Wtedy oboje zrozumieliśmy, że nie istnieją rzeczy niemożliwe. Nie muszę wybierać, po której Stronie chcę być. Mogę stworzyć własną stronę, pomieszanie Ciemnej i Jasnej. I być kim chcę. Razem z Ben'em.

***

Oto epilog... co myślicie? Książka wymagała ode mnie dużo czasu i siły, ale jestem z niej zadowolona. Według mnie wyszła dobrze. Niestety wszystko co się zaczyna, musi mieć swój koniec, prawda?

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro