it would be an honour
Był niedzielny poranek. Ciepłe promienie słońca przebijały przez okna, a ptaki śpiewały różne melodie. Ja w tym czasie mogłam myśleć jedynie o mojej urodzinowej niespodziance, którą zaplanowali Gilbert i Diana. Musieli wymyślić coś dobrego.
Wyszłam z sypialni, by zobaczyć, że śniadanie jest już gotowe. Jedzenie stało na stole, ale wokół nie było nikogo. Gdzie wszyscy się podziali? Kiedy zeszłam po schodach, zauważyłam kartkę obok talerza. To z pewnością była odpowiedź na moje pytanie. Gdy w końcu dotarłam do stołu, podniosłam papier.
Diana, Maryla i ja postanowiliśmy wstać wcześniej, żeby przygotować twoją urodzinową niespodziankę. Nie martw się, wrócimy, zanim się zorientujesz. Smacznego, kochanie!
Kocham,Gilbert
Przez chwilę stałam z liścikiem w dłoni. Ta niespodzianka musiała być pomysłem Gilberta. Jestem taką szczęściarą, że go mam. Nie wyobrażam sobie życia bez niego.
Skończyłam jeść i ruszyłam w stronę blatu z zamiarem pozmywania naczyń. Jednak wtedy usłyszałam pukanie do drzwi, więc zdążyłam jedynie włożyć talerze do zlewu. Podbiegłam do wyjścia, a wewnątrz mnie narastało podekscytowanie. Otworzyłam drzwi i ku mojemu zaskoczeniu, nie stał za nimi Gilbert, a Diana. Szybko wpuściłam ją do środka.
— Dzień dobry, Aniu! — Uśmiechnęła się promiennie.
— Dzień dobry! — odparłam.
— Smakowało ci śniadanie? — Uniosła brodę.
— Ty je przygotowałaś, prawda?
Dziewczyna skinęła głową.
— Przynajmniej ci smakowało?
Jej zdanie sprawiło, że szeroko otworzyłam oczy.
— Jesteś cudowną kucharką! Dlaczego miałoby mi nie smakować?
— Aniu, uspokój się. Tak w ogóle to wszystkiego najlepszego! Nie mogę się doczekać, aż zobaczysz wszystko, co przygotowaliśmy.
Ze szczęścia podskoczyłam.
— Mogę zobaczyć to już teraz?
Diana otworzyła przede mną drzwi.
— A myślisz, że po co tu jestem?
Wyskoczyłam przez futrynę, a moja przyjaciółka podążyła za mną. Szłyśmy przed siebie, dopóki nie zobaczyłyśmy Gilberta stojącego obok stołu zapełnionego jedzeniem pośrodku lasu. Naprawdę dobrze to wszystko zaplanował. Podbiegłam w jego kierunku i z całej siły go przytuliłam.
Kątem oka zauważyłam, jak Diana puszcza mu oczko, a następnie zostawia nas samych. Oboje usiedliśmy, a ja nie mogłam się powstrzymać od rozglądania dookoła. Było bardzo ładnie, ponieważ kwiaty właśnie zaczynały kwitnąć, a pogoda była wręcz idealna. Razem z Gilbertem zjedliśmy wszystko i przez chwilę porozmawialiśmy. Było pięknie. Powoli zaczynaliśmy zbierać się z miejsca naszego spotkania.
— Um, Aniu. Mógłbym cię o coś zapytać? — Chłopak złapał mnie za rękę.
Posłałam mu uśmiech.
— Oczywiście, co tylko chcesz.
— Aniu, chciałbym ci powiedzieć, że w tym momencie nie mogę zapewnić ci najpiękniejszego domu. Kiedy tylko skończę studia, będziemy mogli zbudować dom naszych marzeń. Ale teraz mam nadzieję, że moja miłość może dać ci wszystko, czego potrzebujesz.
— Gilbercie? Co chcesz przez to powiedzieć?
— Kiedy zobaczyłem cię po raz pierwszy, to wiedziałem, że jesteś tą jedyną. To musiałaś być ty. Jednakże na początku mnie nie lubiłaś. Pomimo tego wiedziałem, że gdzieś głęboko w twoim sercu znajdowało się miejsce dla mnie. W naszych młodzieńczych latach nie dogadywaliśmy się zbyt dobrze, ale to nic. Nadal cię kocham. Nawet gdy byłaś dla mnie niemiła, nigdy nie przestawałem cię kochać. Rozświetlasz moje życie. Kiedy tylko jestem obok ciebie, czuję się szczęśliwy. Nie mogę sobie wyobrazić życia bez ciebie. Zasługujesz na to, co najlepsze. A ja dam ci to, co tylko mogę. — Wtedy uklęknął na jednym kolanie.
Czy Gilbert mi się oświadcza?
— Aniu, czy uczyniłabyś mi ten zaszczyt i sprawiła, że będę najszczęśliwszym mężczyzną na świecie? Wyjdziesz za mnie? — Z kieszeni wyciągnął pierścionek.
Nie wiedziałam co powiedzieć. Stałam tam, nie będąc w stanie wydusić z siebie słowa. Ale wiedziałam, że Gilbert był tym jedynym. Musiał być tym jedynym.
W końcu się odezwałam.
— Gilbercie, to byłby zaszczyt.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro