Rozdział 29
Siedzę u Camilli i płaczę w poduszkę z przerwami na wymioty.
Będę miała dziecko z własnym bratem.
-Słońce.-Mówi Camilla.-Zaraz będzie tu Hoseok i twoi rodzice.
-Powiem mamie. Powiem im wszystkim, że jestem z Kookiem w ciąży. I że to mój brat.-Mówię i zamykam oczy. Cama nic nie mówi, delikatnie masuje mnie po ramieniu.
Zamierzam się przespać. Yoongi wpatruje się we mnie.Jest lekko zdenerwowany. Nie mam czasu o tym myśleć bo znowu idę zwymiotować.
Po 30 minutach słyszę z łazienki, że ktoś wchodzi do mieszkania. Siadam z podciągniętymi pod samą brodę kolanami i zastanawiam się nad tym co ma się stać. Do mieszkania wszedł mój ojciec i matka, jak by tego było mało Hoseok i Surami. W tej chwili miałam ochotę złapać ją za ten natapirowany blond łeb i wyrwać jej wszystkie kudły. - Gdzie jest Kook ?- Pytam patrząc na ojca.On odpowiada cichym westchnieniem.- Gdzie mój Kook ?- Pytam podkreślając słowo MÓJ, ojciec przeczesuje swoje włosy. - Będzie, przyjdzie tu z Tae. Co chciałaś nam powiedzieć ?-Pyta ciekawy, ja sztyletuje go spojrzeniem, nawet teraz jest sztywnym biznesmenem, twardym mafiozem, powoli zaczełam rozumieć to czemu ojciec znikał na noc, albo był czasem w sprawach firmowych poza domem 3 tygodnie, nie było go już na moich 100 dniach. Podziwiam matkę że go znosi. - Jestem, Ida- Słyszę głos Kooka który zdejmuje buty, nie ma patyczkowania się, mówi wprost. -Spodziewam się dziecka, jestem w ciąży z Kookiem.- Mówię drżąc cała. Moja mama nieświadoma klaszcze w dłonie. -No i świetnie.-Mówi ale potem widzi nasze grobowe miny.-Czyli nie tak świetnie. - Mamo JungKook jest moim bratem, twoim pasierbem.- Mówię, mamie drży broda.- Mam dziecko z własnym bratem.- Mówię zła na ojca i na to wszystko.
-Suka.-Słyszę złośliwy szept Surami, no kto to kurwa mówi. - Uważaj na słowa dziewucho. Ja wiem z kim uprawiałam seks, a ty pewnie nawet nie kojarzysz faktów kto cię kiedy przeleciał.-Wypaliłam zła.- Lepiej będzie jak pójdziecie sobie stąd.-Mówie zarówno do Hoseoka jak i do tej całej Suri. - Mój ojciec przynajmniej nie dorobił mi braciszka chuj wie kiedy.- Syczy wkurwiona dziewczyna, no i kurwa szala goryczy się przelała. Przez całą tą sytuacje i pewnie ciążowe hormony wybuchłam. - Czy ty tania szmato musisz się wpierdalać w moje życie z butami ? Wiesz co jesteś gówno warta, obydwie wiemy po co wróciłaś, hajs ci się skończył a z burdelu cię wyrzucili bo z takim ryjem nie miałaś klientów. To że Hoseok jest kretynem i to bogatym kretynem wykorzystujesz, a dziś ? Jak to było ? Jimin skarbie nic ci nie jest? Dajesz dupy każdemu kogo spotkasz dziwko ! - Wykrzyczałam jej to w twarz obecni otworzyli buzię ze zdziwienia.- Tyle miałam wam wszystkim do powiedzenia, jadę do siebie.- Rzucam i ide założyć płaszcz. Ubrana olewam ich i wychodzę na parking. - Śliczna wybierałaś się gdzieś bezemnie?-Usłyszałaś głos za tobą, Taehyung. Nie wiem czy kocham go czy lubię, wiem ze jest lepszy od reszty tych idiotów. - Jedziemy do mnie wpieprzać lody i chipsy, możemy obejrzeć też jakiś romans, tak wiem wiem idiotycznie to brzmi, ale no czego się nie robi dla... Przyjaciółki.- Mam ochotę rzucić mu się na szyje mimo wszystko został. - I co dalej ?- Zadaje najtrudniejsze pytanie.- Wiesz, dzieciak się urodzi, a ty no totalnie nie do życia.- Tłumaczy mi gdy wsiadamy do auta. - Prawda, rzadko bywam u mnie, muszę sprzedać to mieszkanie jest małe dla jednej osoby co dopiero dla dwóch, może wyjadę do Europy.- Zastanawiam się.- Moi rodzice się rozwiodą, Kook o mnie zapomni, Hoseok i Surami będą gnić ze sobą, aż utopią się w gównie które się wokół nich tworzy. - Mówię całkiem spokojna. Tae skupiony na drodze dokładnie analizuje moje słowa. - Ida do czasu porodu, zamieszkaj u mnie, proszę.- Mówi, ja ze zdziwienia otwieram buzię, - Tae, ja, mogę ci odpowiedzieć za parę dni ? Jak sama sobie wszystko poukładam.- Pytam chłopak sztywno skinął głową na tak.- Nie chce się przywiązać Tae, wszystko do czego się przywiązałam odeszło.
*Będę Ida, oni znikną, Kook, Jimin, Hoseok, ja będę kwiatuszku.*
C.D.N.
Napiszcie jak wam się podoba, naprawdę wkładam dużo serduszka w te książkę..
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro