Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Odc.3 "Współpraca za życie"cz.4

Kiedy niebieski pył opadł żółwie zobaczyły tę samą niebieską istotę,ale wyglądała inaczej niź przed tem.
Unosiła się w bezruchu razem z długumi,błękitnymi włosami do kostek.Jej czerwone źrenice błyszczały spod lazurowych powiek pod równo ściętą grzywką.Jej twarz nabrała bardziej ludzkiego kształtu.Kości policzkowe,mały, ale zgrabny nos i chabrowe usta nadawały jej niepowtarzalny,a zarazem piękny wygląd.

Jedyną rzeczą jaka różniła ją od ludzi (poza kolorem skóry i włosów) był brak narządów zewnętrznych.Nie miała ona ani paznokci,ani uszu,ani nawet sutków.Zamiast tego jej ciało przypominało głatką figurę lalki.

Leo: Donni,idź sprawdź...

Donatello zebrał w sobie resztki odwagi i powiedział:

Donni: Nie ma mowy, sam sobie idź!

Donni: Widziałeś co ona zrobiła z tamtą.Wiesz co ona może zrobić ze mną?

Mikey: Ale z was trzęsi-skorupy. Sam idę!

Zanim którykolwiek z braci zaeragował Michaelangelo był już niecałe pół metra od niej uśmiechając się od "ucha" do "ucha".

Mikey: Siemka! Jestem Michaelabgelo,ale możesz mówić na mnie Mikey.Tamte wymoczki to moi bracie.Leo-nasz lider i Donni-nasz mózg,to on nas tu sprowadził (z małą pomocą profesora Hanicata,jest robotem, a razem roboto-człowieko-komputerem,ale fajny z niego gość,mówie ci polubisz go.) Przyszliśmy tu pomóc bratu.Taki wredny,średniego wzrostu i dość PRZECIĘTNEJ urodzie.Widziałaś może?

Kobieta: *mindfuck*

Donni: *odsuwa Mikey'ego na bok*

Donni: Okey,okey.Może ja się tym zajmę

Mikey: *wystawie język*

Donni: E-emmm...nazywam się Donni,a ty?

Kobieta: ...

Donni: Masz jakieś imię?

Kobieta: ...

Donni: Umiesz mówić?

Kobieta: ...

Donni: Rozumiesz w ogóle co do ciebie mówię?

Kobieta: ...

Mikey: Halooooooo! Jesteś tam odbiur! *drze się jej do ucha*

Leo: Mikey!

Mikey: Co?

Kobieta: *na jej klatce piersiowej wytwarza się napis:*

E.
V.
A.

Donni: Eva?...to twoje imię?

Eva: *kiwa głową*

Leo: Przynajmniej nas rozumie.

Eva: ...

Leo: Skąd się tu wzięłaś?

Eva: *wskazuje miejsce dawnej bryły*

Donni: Chwila...skoro pochodzisz z tąd to znaczy, że jesteś sztuczną inteligencją...jak Królowa sieci.

Eva: *kiwa głową*

Mikey: Czyliiiii...jesteście siotrami?!!!

Eva:...???

Donni: No,chyba coś w tym rodzaju...

Leo: *podchodzi bliżej* Czy możesz nas zaprowadzić do Raphaela. Przypuszczamy że jest w niebezpieczneństwie. Pomożesz nam?

Eva pokiwała delikatnie głową i "popłynęła" do braci. Dokładnie się im przyjrzała analizując każdy,nawet najmniejszy detal ich ciała. Najbliżej był Donatello, którego kilku centymetrowa odległość przed nagą,niebieską kobietą sprawiała dyskomfort. Niebieskowłosa gwałtownie obruciła się o 180 stopni i skierowała się w dal.

Donni: Myślisz,że możemy jej ufać?

Leo: Ocaliła nam życie...chyba nie mamy wyboru

Mikey: Kto ostatni to stary ogórek! *wyprzedza ich obu*

Donni i Leo także podążyli za dzirwczyną. Jej włosy pod wpływem ruchu wydawały się jak z mgły.Zostawiając po sobie tylko smugi niebieskiego dymku.

Tymczasem na zewnątrz

W tym samym czasie April, Casey i Mutazwierzaki zacięcie walczyli z resztą gryzonitów jakie pozostały.Kiedy wszystkie roboty padły bohaterowie odetchnęli z ulgą jednak nie trwała ona długo. W drzwiach pojawiły się ledwo stojące stopo-boty.

Slash: *odpierając atak robotów* Ile jeszcze mamy się z nimi tłuc?!

Rockwell: Portal zamknie się za niecałe siedem minut,do tego czasu żółwie muszą się wydostać,a my ochraniać maszyny!

April: Co się stanie jeśli nie przejdą na czas?!

Rockwell: Trudno powiedzieć... Mogą zostać tam na zawsze,albo odrazu się rozpikselować!

W tym momencie Y'Gythba odcięła swym mieczem głowy trzem ninjom.W tym także jednemu,który próbował zaatakować Slasha od tyłu.

Slash: *szok i niedowierzanie*

Mona: *lekko zdyszana*...Już nie rób takich oczu.

Łubudubu! Szyby popękały na miliony kawałeczków,a w nich stali nowi i jeszcze straszniejsi wojownicy dawnego klanu stopy (nadal roboty)

Mondo: To wszystko bez sensu,one ciągle przybywają!

Mona: *epicko unosi miecz do góry* Nie dopóki mamy szansę!

C. D. N.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro