Odc.3 "Współpraca za życie"cz.4
Kiedy niebieski pył opadł żółwie zobaczyły tę samą niebieską istotę,ale wyglądała inaczej niź przed tem.
Unosiła się w bezruchu razem z długumi,błękitnymi włosami do kostek.Jej czerwone źrenice błyszczały spod lazurowych powiek pod równo ściętą grzywką.Jej twarz nabrała bardziej ludzkiego kształtu.Kości policzkowe,mały, ale zgrabny nos i chabrowe usta nadawały jej niepowtarzalny,a zarazem piękny wygląd.
Jedyną rzeczą jaka różniła ją od ludzi (poza kolorem skóry i włosów) był brak narządów zewnętrznych.Nie miała ona ani paznokci,ani uszu,ani nawet sutków.Zamiast tego jej ciało przypominało głatką figurę lalki.
Leo: Donni,idź sprawdź...
Donatello zebrał w sobie resztki odwagi i powiedział:
Donni: Nie ma mowy, sam sobie idź!
Donni: Widziałeś co ona zrobiła z tamtą.Wiesz co ona może zrobić ze mną?
Mikey: Ale z was trzęsi-skorupy. Sam idę!
Zanim którykolwiek z braci zaeragował Michaelangelo był już niecałe pół metra od niej uśmiechając się od "ucha" do "ucha".
Mikey: Siemka! Jestem Michaelabgelo,ale możesz mówić na mnie Mikey.Tamte wymoczki to moi bracie.Leo-nasz lider i Donni-nasz mózg,to on nas tu sprowadził (z małą pomocą profesora Hanicata,jest robotem, a razem roboto-człowieko-komputerem,ale fajny z niego gość,mówie ci polubisz go.) Przyszliśmy tu pomóc bratu.Taki wredny,średniego wzrostu i dość PRZECIĘTNEJ urodzie.Widziałaś może?
Kobieta: *mindfuck*
Donni: *odsuwa Mikey'ego na bok*
Donni: Okey,okey.Może ja się tym zajmę
Mikey: *wystawie język*
Donni: E-emmm...nazywam się Donni,a ty?
Kobieta: ...
Donni: Masz jakieś imię?
Kobieta: ...
Donni: Umiesz mówić?
Kobieta: ...
Donni: Rozumiesz w ogóle co do ciebie mówię?
Kobieta: ...
Mikey: Halooooooo! Jesteś tam odbiur! *drze się jej do ucha*
Leo: Mikey!
Mikey: Co?
Kobieta: *na jej klatce piersiowej wytwarza się napis:*
E.
V.
A.
Donni: Eva?...to twoje imię?
Eva: *kiwa głową*
Leo: Przynajmniej nas rozumie.
Eva: ...
Leo: Skąd się tu wzięłaś?
Eva: *wskazuje miejsce dawnej bryły*
Donni: Chwila...skoro pochodzisz z tąd to znaczy, że jesteś sztuczną inteligencją...jak Królowa sieci.
Eva: *kiwa głową*
Mikey: Czyliiiii...jesteście siotrami?!!!
Eva:...???
Donni: No,chyba coś w tym rodzaju...
Leo: *podchodzi bliżej* Czy możesz nas zaprowadzić do Raphaela. Przypuszczamy że jest w niebezpieczneństwie. Pomożesz nam?
Eva pokiwała delikatnie głową i "popłynęła" do braci. Dokładnie się im przyjrzała analizując każdy,nawet najmniejszy detal ich ciała. Najbliżej był Donatello, którego kilku centymetrowa odległość przed nagą,niebieską kobietą sprawiała dyskomfort. Niebieskowłosa gwałtownie obruciła się o 180 stopni i skierowała się w dal.
Donni: Myślisz,że możemy jej ufać?
Leo: Ocaliła nam życie...chyba nie mamy wyboru
Mikey: Kto ostatni to stary ogórek! *wyprzedza ich obu*
Donni i Leo także podążyli za dzirwczyną. Jej włosy pod wpływem ruchu wydawały się jak z mgły.Zostawiając po sobie tylko smugi niebieskiego dymku.
Tymczasem na zewnątrz
W tym samym czasie April, Casey i Mutazwierzaki zacięcie walczyli z resztą gryzonitów jakie pozostały.Kiedy wszystkie roboty padły bohaterowie odetchnęli z ulgą jednak nie trwała ona długo. W drzwiach pojawiły się ledwo stojące stopo-boty.
Slash: *odpierając atak robotów* Ile jeszcze mamy się z nimi tłuc?!
Rockwell: Portal zamknie się za niecałe siedem minut,do tego czasu żółwie muszą się wydostać,a my ochraniać maszyny!
April: Co się stanie jeśli nie przejdą na czas?!
Rockwell: Trudno powiedzieć... Mogą zostać tam na zawsze,albo odrazu się rozpikselować!
W tym momencie Y'Gythba odcięła swym mieczem głowy trzem ninjom.W tym także jednemu,który próbował zaatakować Slasha od tyłu.
Slash: *szok i niedowierzanie*
Mona: *lekko zdyszana*...Już nie rób takich oczu.
Łubudubu! Szyby popękały na miliony kawałeczków,a w nich stali nowi i jeszcze straszniejsi wojownicy dawnego klanu stopy (nadal roboty)
Mondo: To wszystko bez sensu,one ciągle przybywają!
Mona: *epicko unosi miecz do góry* Nie dopóki mamy szansę!
C. D. N.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro