~27~
Raphael
Walkiria otworzyła drzwi zza których wyszedł wysoki i przystojny chłopak o jasnej skórze,białych włosach i szpiczastych uszach.
-A oto książę Luk ze słonecznej Alfheimi,z elfickiego rodu-oznajmiła dziewczyna
Chłopak słodko się uśmiechną do Lary przyklęknąć na jedno kolano
-O pani,twą uroda jest w istocie tak promienna jakże jest w mojej słonecznej krainie„Alfheimie"-chłopak wziąć rękę Laroty i przymierzał się do jej pocałowania
-Jesteś naprawde bardzo miły,ale lepiej będzie jak uszanujesz moją przestrzeń prywatną-czarnowłosa wyrwała swoją dłoń,a drugą odepchnęła twarz młodzieńca
Z całych sił starałem się nie zaśmiać jak ten smark chciał ją poderwać
-Kolejnym kandydatem jest król Wanaheima,bóg Frejd z rodu Wanów!-do komnaty wszedł niewiarygodnie przystojny,w ten opalony,nieogolony,luzacki sposób facet o niebieskich oczach i jasnych włosach do połowy szyji.Promieniował pewnością siebie,zadowoleniem i spokojem
-Wasza wysokość-lekko dygną w stronę pary królewskiej,a potem odwrócił się w stronę Lary posyłając jej promienny uśmiech-Księżniczko,to prawdziwy zaszczyt cię spotkać-zza pleców wyją żółtą róże i wystawił ją Larocie,aby ją przyjęła
No nie,co kolejny to gorszy,jeszcze chwila,a nie wytrzymam i ich wszystkich stąd wywalę na zbity pysk.
-Dzięki,ale preferuje klasyczną czerwień-Lara wyjęła swój sztylet i przecięła nim róże
„Mine tego gościa zapamiętam do końca życia😂😂😂"
-...Trzecim kandydatem jest król świata olbrzymów zwanego„Jötunheimem"z rody olbrzymów górskich„Król Höd"-widać że dziewczyna walczyła z całych sił aby nie wybuchnąć że śmiechu,ale po krótkiej chwili wpuściła kolejnego gościa którym był elegancko ubranym,wysoki mężczyzna o czarnych włosach,żółtej skórze i zielonych oczach
-Witam wasze wysokości i księżniczkę-dygną przy nich i natychmiast wyszedł
„Dziwny jakiś"-pomyślalem sobie
-Czwartym kandydatem jest książę Nidawellier,z rodu krasnoludów„książe Baldr"-do pokoju wszedł niski,gruby i czarnoskóry facet o gęstej brodzie w której już pewnie się coś zalęgło
-Wielkie darem jest być świadkiem tak wiekopomnej chwili połączenia zerwanych więzów rodzinnych najznamienitszej rodziny królewskiej...-tą komedie przerwała nieźle zniecierpliwiona Larota
-TE!..."poeta"...jak nie masz nic sęsownego do powiedzenia to tam są drzwi!-pokazała gniewnie ręką na wyjście
Brodaty po chwili wyszedł ze skwaszona miną
„TAK TRZYMAJ LARA!!!"
-Kto następny?-westchnęła nastolatka podpierając się łokciem
-Piątym kandydatem jest władca krainy Niflheim z rodu oszronionych olbrzymów
Do pokoju wszedł pół nagi,umięśniony facet o bardzo jasnej skórze i długich białych włosach do ⅓ pleców
-Długo jeszcze?-spytał znudzony Mikey rudowłosego osiłka
-Tak!-odparł Thor przez cały czas gapiąc się na April,a Donni na niego tym swoim morderczym wzrokiem
To pocieszające że ktoś oprócz mnie ma jeszcze ma takie problemy
-W imieniu całego rodu lodowych olbrzymów składamy hołd rodzinie królewskiej oraz ich odnalezionej córce-białoskóry uklękną na środku sali i po chwili wyszedł
-Przedstawił kandydatem jest książę Helheimu,syn królowej Hel„książe Idur"-zza drzwi pokazała się średnia postać owinięta czarnym płaszczem od stóp do głów.Rozsiewająca tajemniczą atmosferę.
Postać podeszła dość blisko i zdjęła kaptur spod którego wyłoniła się twarz bladego chłopaka z czerwonymi oczami i czarnymi włosami w wieku Laroty.Wzią jej rękę i ja delikatnie ucałował
„NO SZCZYT WSZYSTKIEGO!!!"
Idus włożył spowrotem kaptur i wyszedł z pokoju tak szybko jak się pojawił
-Eeee...i ostatnim kandydatem jest...-mówiła Walkiria,ale w nieoczekiwanym momencie do pokoju wpadł gigantyczny mężczyzna,ledwo mieszczący się w drzwiach,cały czarny z wyjątkiem czerwono mieniących się oczu i złowrogim uśmiechu,bez ani jednego włoska na głowie,cały w bliznach,z wystającymi kłami.
-JAM JEST „SURTR"KRÓL I WŁADCA KRAINY WIECZNEGO OGNIA„Musoellheim"!!!-oznajmił na cały pokój-PRZYBYŁEM TU Z JEDNEGO POWODU...ABY POŚLUBIĆ ASGARDZKĄ KSIĘŻNICZKĘ I POŁĄCZYĆ TE DWA ŚWIATY POD SWOJE PANOWANIE!!!
-Na twoim miejscu nie byłbym taki pewny-wtrąciłem się z uśmiechem kładąc rękę na ramieniu Lary
-TY KONUSIE SIĘ NIE ODZYWAJ!!!-warkną na mnie-WRACAJ DO SWOJEGO STAWU SKĄD PRZYLAZŁEŚ OGRZE
-Dla ścisłości,my nie jesteśmy ubrani tylko mu...-chciałem dokończyć ale ubiegł mnie Donni
-Szlachetnymi ogrami z Midgardu-rzekł Donatello
-MNIE TO NIE OBCHODZI-westchnchnął olbrzym starając się dojść do czarnowłosej-ODSUŃ SIĘ DZIWAKU,ALBO DOSIĘGNIE CIĘ MÓJ GNIEW!!!
-Mam to gdzieś!-odpowiedziałem że zmarszczonym i brwiami-Nie pozwolę ci jej tknąć!
-A kim ty niby jesteś że pozwalasz sobie na takie zachowanie?!-lekko ściszył swój ton
-Nazywam się Raphael Hamato z Midgardu i jestem jedynym narzeczonym księżniczki Frei-powiedziałem dumnie
-TY?!...-czarnoskóry wybuchł śmiechem
-CO CIĘ TAK BAWI?!-krzyknąłem najgłośniej jak umiałem
-TY NIE DORASTASZ MI NAWET DO PIĘT!!!-zaśmiał się Sultr
-Błąd,Raph dorasta do do pasa-wtrącił się Mikey
-FREIA ZOSTANIE MOJĄ ŻONĄ,A CIEBIE KAŻE POŻREĆ DEMONOM!!!
-NIKT NIE BĘDZIE RZUCANY NA POŻARCIE,ZROZUMIAŁEŚ SULTR-włączył się Odyn
-JAK JESTEŚ TAKI SILNY TO ZMIERZ SIĘ ZE MNĄ!-odezwała się Lara podchodząc do giganta
-NIE BĘDZIESZ SIĘ TAK DO MNIE ODZYWAĆ,JUŻ NIEDŁUGO ZOSTANĘ TWOIM MĘŻEM!!!-krzyczał wielkolud
-W TWOICH SNACH!!!-Larota bez wahania napluła mu w twarz
-TY DURNA KOBIETO...-wojownik przymierzał się do jej uderzenia,gdy nagle,najbardziej niespodziewana osoba ochronila ją od ciosu
-Trzymaj swoje brudne łapska zdala od mojej siostry-rozkazał Loki trzymając przy gardła Sultra małą szabelkę
-Ty nędzny tchórzu,nie jesteś godny aby nawet błagać o rękę księżniczki!-powiedział przeciwnik
-Owszem,jestem jej godny!-odpowiedziałem
-W takim razie to udowodnij stając ze mną do walki na śmierć i życie,o rękę księżniczki Frei!-zaproponował olbrzym
-Raph nie...prosze...-wyszeptała z błagalnym wzrokiem Lara
-Przyjmuje wyzwanie!-odparłem
-No to po nim-skomentował lider
-JUTRO,PRZED ZACHODEM SŁOŃCA MASZ SIĘ ZJAWIĆ NA PLACU NIEZWYCIĘŻONYCH!!!-oznajmił-JEŚLI NIE PRZYJDZIESZ POŚLUBIE FREJE,A TY OKRYJESZ SIĘ HAŃBĄ!!
-A co jeśli to ty stchórzysz?-zażartował Loki
„Kurcze,naprawde zaczynam lubić tego gościa"-pomyślalem sobie
-MASZ PRZYJŚĆ NA CZAS,ALBO ZABIJE WSZYSTKICH TWOICH KOMPADRÓW-zagroził
-A jeśli ty przegrasz będziesz światkiem na ślubie moim i Frei,na dodatek włożysz wianuszek i sukienkę-zażądałem pewny siebie
-ZGODA!-odpowiedział zadowolony Sultr wychodząc z pomieszczenia
-E-ehem...czy mogłabym porozmawiać z moim narzeczonym....na osobności?-poprosiła "księżniczka"
-Oczywiście-wszyscy oprucz nas wyszli z pokoju
-A więc o czym chciałaś poga...-z nienacka dostałem słonego płaszcza od Lary
-TY IDIOTO,WARIACIE,KRETYNIE,WIESZ COŚ TY NAROBIŁ?!!!-wrzeszczał na mnie dziewczyna
-Tak-odpowiedziałem jej z uśmiechem
-BĘDZIESZ Z NIM WALCZYĆ NA ŚMIERĆ I ŻYCIE,WIESZ WOGLE CO TO OZNACZA?!!!
-Tak!
-JAK JA CIĘ NIENAWIDZĘ!!!-krzyczała czarnowłosa wymachując rękami
-Tak,tak,ja też cię kocham,skarbie-złapałem za jej dłonie i starałem się ją trochę okiełznać
-ZABIERAJ ŁAPSKA!-odepchnęła mnie z impetem tak że aż spadłem z łóżka-ROZUMIESZ ŻE TO WSZYSTKO FIKCJA,TO NASZE"ZARĘCZENIE"I "WIELKA MIŁOŚĆ"...TO WSZYSTKO KŁAMSTWO...JESTEŚMY TYLKO PRZYJACIÓŁMI I LEPIEJ ŻEBYŚ O TYM NIE ZAPOMINAŁ!!!
-Chciałem ci tylko pomóc,nie musisz się odrazu na mnie drzeć!-wstałem otrzepując swoje kolana
-J-ja...przepraszam...-popatrzyła na mnie szklanymi oczami
-Co powiedziałaś?-zdziwiłem się na jej słowa
-P-powiedziałam...ż-że...PRZEPRASZAM!!!
-No dobra już dobra,ty mały rozpieszczony smrodzie-objołem ją czule.Po chwili poczułem delikatne krople wody spływające po moim torsie.Pierwszy raz widziałem ją w takim stanie.Ten widok był dla mnie prawdziwym ciosem w serce,już nigdy nie pozwolę żeby płakała.
-Tak strasznie mi jest przykro-wyszlochała
-Wiem,mi też nie jest łatwo,ale razem sobie poradzimy-otarłem jej łzy uśmiechając się do niej słodko
-Ja po prostu się o ciebie martwię-wyjaśniła spokojnie-Jesteś dla mnie bardzo ważny i nie wiem co bym zrobiła gdybyś to z mojej winy zginął
-I nie chcę wiedzieć,dlatego wygram!-pogładziłem ją ostrożnie po głowie
-A co jeżeli nie-zasugerowała
-Nawet tak nie myśl!-przerwałem-Jestem od niego szybszy,zwinniejszy,mądrzejszy,no i co najważniejsze...o wiele przystojniejszy
-Niech żyje skromność-zaśmiała się Lara
-No nareszcie się rozchmurzyć nasza księżniczka na ziarnku grochu-ucieszyłem się na jej widok-Nie waż się mi nawet uronić jednej łzy,to rozkaz-dodałem półżartobliwie
-Zgoda,jeśli tylko ty obiecasz przeżyć tę walkę?
-Obiecuje-odparłem-A po walce się z tobą ożenię,a ten czarny frajer będzie twoją pierwszą druhną
-Ty żartobnisiu-oboje się zaśmialiśmy
-Panie Hamato,pańscy bracie cię wołają-przerwała jedną z Walkirii wchodząc bez pukania do pokoju
-Zaraz wracam-powiedziałem do Laroty puszczając jej dłoń
-Raph...?-odezwała się Lara
-Tak?
-...Kocham cię...-dodała na pożegnanie
-...Ja ciebie też-odpowiedziałem tym samym
♥♥♥♥♥
Koniec!
Nie mam pomysłu na zdanie u dołu😅😅😅xD
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro