Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 7

Odliczam każdy jego oddech
podczas nieprzespanych godzin,
wśród tych z nim,
które pozostały mi.

I gdy on tak śpi,
kompletnie nieświadomy,
ja jestem poza swoją świadomością.

-Lang Leav

══════════════════════

Czas teraźniejszy: Grudzień 2000 / Czas Draco: Teraźniejszy

══════════════════════

Draco Malfoy

Draco przebywał w swoim mieszkaniu, przeglądając wykresy Arytmetyczne, gdy Astoria pojawiła się poprzez teleportację proszkiem Fiuu. Od razu mógł zauważyć, że coś jest nie tak. Nie wyglądała na wkurzoną, ale zdecydowanie coś ją uraziło. Zamknął swój notes i odłożył pióro. Wtedy spojrzał na nią i czekał aż zacznie mówić.

— Powiedz mi, tak szczerze, Draco. Zdradzasz mnie z Hermioną Granger?

Oczy Draco wyglądały jak spodki, wstał.

— Nie. Oczywiście, że nie.

Jego umysł od razu odtworzył tę noc na plaży sprzed tygodnia, choć wiedział, że na pewno nie mówiła o tym. Oraz obejmowanie innej czarownicy ciężko uznać było za zdradę.

— Daphne was widziała!

— I co robiliśmy? — Było to coś, co na pewno zrobił przyszły Draco i wiedział, że musi stąpać ostrożnie skoro nie miał żadnego pojęcia co się wydarzyło.

— Czyli co? Robiłeś z nią tyle rzeczy i chcesz wiedzieć, na czym konkretnie zostałeś przyłapany?

— Nie, Stori. — Draco westchnął i położył dłonie na jej ramionach. — Nie zdradzam cię. Nigdy bym tego nie zrobił. Nie robiłem z nią nic, co zostałoby uznane jako zdrada, więc jestem zaskoczony. — Naprawdę miał nadzieję, że to prawda. — Powiedz mi, co widziała Daphne.

Astoria obserwowała go chwilę zanim westchnęła i usiadła na kanapie.

— Powiedziała, że widziała was jedzących lody na Ulicy Pokątnej.

Lody? W zimę?

— I wiem, że samo to nie jest przestępstwem — kontynuowała. — Oczywistym jest, że możesz jeść lody z kimkolwiek chcesz. Ale dodając ten wasz dziwny taniec sprzed kilku miesięcy i jak ostatnio zdystansowany byłeś... — przerwała, a Draco usiadł obok niej.

Wziął głęboki oddech. Przyszły on strasznie go zirytował. Jeśli tamten Draco był inną wersją jego, myślał, że może liczyć na większą dyskrecję z jego strony. Wiedział, że teraźniejszy on ma dziewczynę, a Hermiona nadal miała chłopaka.

Granger! Przestań mówić na nią Hermiona.

— Stori, przepraszam. To naprawdę nic. J-ja- — Draco kartkował możliwe wymówki w jego głowie. — Przepraszałem ją. Za, uh, wojnę i jak traktowałem ją w szkole. — Astoria spojrzała na swoje dłonie, a on czekał aż coś powie, ale milczała. — Wierzysz mi, prawda? Nie zdradzam cię.

W końcu spojrzała na niego i kiwnęła głową.

— Wierzę ci. Ale skoro już ją przeprosiłeś, nie będziesz się z nią spotykał?

Teraz była kolej Draco na odwrócenie wzroku. Chciał potwierdzić, ale wiedział, że będzie dalej skakał w czasie, a przyszły on bez wątpienia dalej będzie starać spotykać się z Granger. Jeśli naprawdę chciał to zakończyć, mógł znaleźć Granger i powiedzieć jej, co się dzieje, ale z jakiegoś powodu Draco nie mógł zdobyć się na zrobienie tego. Nie teraz.

— Um, w trakcie naszych kilku rozmów, staliśmy się czymś w rodzaju - znajomych. Mogę się z nią kiedyś znów zobaczyć - ale to nic romantycznego, oczywiście.

Astoria posmutniała, ale kiwnęła głową i oparła głowę o oparcie kanapy.

— Rozmawiasz z nią o wojnie?

Draco skinął potwierdzająco. Przynajmniej teraz był szczery. Rozmawiał z Granger o wojnie, ale technicznie rzecz biorąc, ta noc na plaży jeszcze się nie wydarzyła.

— Ze mną też możesz rozmawiać o tych rzeczach, Draco. — Astoria spojrzała na niego tymi ciemnobrązowymi oczami i błagalnym wzrokiem.

Westchnął i położył dłoń na jej udzie.

— Wiem. To dla mnie trudne.

— Ale potrafisz się zwierzyć obcej osobie? Komuś, kogo nawet nie lubisz?

Miała rację. Dlaczego łatwiej było mu rozmawiać z Granger niż z jego własną dziewczyną? Wiedział, że musiał bardziej postarać się z Astorią jeśli naprawdę zamierzał się z nią ożenić. Wziął głęboki wdech.

— Nadal mam dużo koszmarów o wojnie. Uh - ale ty nie. Prawda?

— I to dlatego nie chcesz ze mną rozmawiać? Bo nie uważasz, że przeżyłam tyle co ty?

Draco milczał, a jego serce zamarło. Starał się jej zwierzyć, ale ona źle to odbierała. Czy nie widziała, jak dużo kosztowało go to jedno wyznanie?

W jej oczach zebrały się łzy.

— Dużym powodem, dla którego nie mam złych wspomnień, które mogłabym przeżywać, jesteś ty. Chroniłeś mnie i Daphne przed rodzeństwem Carrow. Ale cóż, nie sądziłam wtedy, że nie bycie torturowaną i zgwałconą wykluczy w przyszłości możliwość, bym poznała prawdziwego ciebie.

Draco przeklął pod nosem.

— Kompletnie nie to miałem na myśli. Próbuję- — przerwał, sfrustrowany. — Przepraszam, Astoria. Nie miałem tego na myśli. Cieszę się, że nie cierpiałaś podczas wojny. — Wziął głęboki oddech i zamknął oczy. Marzył o możliwości skoku w czasie, by przyszły Draco skończył tę rozmowę. Wziął kolejny oddech i użył małej ilości Oklumencji, by oczyścić umysł.

Poczuł ciepłą dłoń na twarzy.

— Przepraszam, Draco. Chyba zareagowałam trochę zbyt defensywnie. N-naprawdę mi przykro, że dalej masz koszmary. Czy-? Czy chcesz mi o nich opowiedzieć?

Gdy Draco otworzył oczy, Astoria patrzyła na niego przenikliwie.

Wyobraź sobie, że poznajesz kogoś, kto chce poznać twoją przeszłość nie po to, by cię ukarać, ale by zrozumieć, jak bardzo potrzebowałeś być kochany.

Draco pojął wtedy, że nie ufał Astorii wystarczająco, by jej opowiedzieć. Nie wiedział, co zrobi z tą informacją. Uniósł dłoń do jej włosów i zaczął je przeczesywać delikatnie.

— Nie, Astoria, nie teraz. Ale- um- to dlatego nie chcę, byś zostawała na noc. Z powodu koszmarów.

Astoria kiwnęła głowę i mógł dostrzec, że to małe wyznanie było dla niej wystarczające. Pochyliła się i pocałowała go w policzek. Odetchnął z ulgą. Ta niezręczna rozmowa w końcu się skończyła.

Draco obserwował jak wstała i wyprostowała swoją spódniczkę zanim zniknęła w łazience. Zastanawiał się, w którym momencie rozmowa obrała zły kierunek. Z Granger szło tak płynnie, ale z Astorią to była katastrofa.

Wróciła kilka minut później.

— Mogę się tutaj przyszykować? — Draco patrzył na nią zdezorientowany. — Na dzisiejszy balet. Zapomniałeś?

— Oczywiście, że nie. — Jej twarz opadła. — Znaczy- tak, możesz się tu przyszykować. I nie, nie zapomniałem. — To było kłamstwo; kompletnie zapomniał.

Draco wrócił do pracy, a Astoria dołączyła do niego przy stole, starając się nadążyć za wzorami Arytmetycznymi. Przerwał i spojrzał na nią rozbawiony.

— Chcesz, bym ci to wytłumaczył?

Może to był lepszy sposób, by włączyć ją w jego życie. Nie mógł rozmawiać o strasznych szczegółach wojny, ale mógł wprowadzić ją w swoją pracę.

— Nie trzeba. Nigdy nie byłam dobra z matmy. Po prostu lubię na ciebie patrzeć. — Posłała mu ciepły uśmiech, a on wymusił swój zanim ponownie skupił się na wykresach.

ᔓᔕ ᔓᔕ ᔓᔕ ᔓᔕ ᔓᔕ ᔓᔕ ᔓᔕ

Gdy parę godzin później Draco i Astoria wspinali się po schodach teatru, minęli Weasleyównę i Granger. Zamarł na jej widok. Był to pierwszy raz, gdy widział ją od ich rozmowy o wojnie, po której zniknął, zanim ona się obudziła.

Ale ta wersja jej nie wiedziała, czym się podzielili. Nie wiedział, co zrobić i postawił na grzeczne kiwnięcie głową zanim wprowadził Astorię do środka.

W połowie pierwszego aktu, Draco przeprosił i wyszedł, gdy poczuł, że zaczyna mu się kręcić w głowie. Będąc na korytarzu, westchnął z nadzieją, że przyszły on nie zrobi nic, co bardziej skrzywdzi Astorię. Wtedy zdjął swoje zewnętrzne szaty wraz z muszką i położył na ziemi. Stwierdził, że dla przyszłego siebie łatwiej będzie nie zmieniać swoich ubrań w zupełnie inny komplet szat.

I gdy został wciągnięty w inne czasy, zastanawiał się, kiedy przestał nienawidzić innego Draco.

══════════════════════

Czas teraźniejszy: Grudzień 2000 / Czas Draco: Marzec 2005

══════════════════════

Hermiona Granger

Hermiona zamarła, gdy ujrzała Malfoya i jego dziewczynę na schodach w teatrze. Zastanawiała się, jak tym razem zareaguje. Spojrzał na nią z góry na dół, równie zaskoczony jej widokiem. Wtedy kiwnął krótko głową.

Nie wiedziała, jak czuła się z tą reakcją. Nie było to skrzywienie, ale też nie uśmiech, choć było coś znajomego w tym geście...

Przestań to tak analizować. To tylko Malfoy.

— Nie mogę uwierzyć, że się przyjaźnicie — mruknęła Ginny.

— Ja też.

Hermiona w końcu przyznała się do jej dziwnej przyjaźni z Malfoyem, po tym jak Neville zobaczył ich na Ulicy Pokątnej. Co zaskakujące, Ron nie był jakoś wściekły. Miała nadzieję na choć małą ilość zazdrości z jego strony, nawet jeśli wiedziała jak niedojrzałe to jest z jej strony. To dobrze, że nie był zły. To znaczyło, że jej ufał. Ale część jej chciała, by choć trochę bardziej go obchodziła i by nie brał za pewniak tego, że zawsze przy nim będzie.

Ron i Harry byli bardziej zainteresowani motywami Malfoya, które stały za zaprzyjaźnieniem się z nią niż jej motywami, by na to pozwolić. Sądziła, że wychodził z nich ich Aurorski trening.

Ginny wciągnęła ją do teatru, a Hermiona cieszyła się z wejścia do ciepła. Wręczyła swój płaszcz obsłudze w czasie gdy Ginny obserwowała jej nową suknię.

— Cieszę się, że wybrałaś granatową zamiast tej zielonej. Bardziej pasuje do odcienia twojej skóry.

— Dziękuję, Gin.

— I to wcięcie na nogę - naprawdę sexy, Hermiono. — Poruszyła brwiami. — Szkoda, że nie udało nam się przekonać chłopaków, by z nami przyszli.

— Oh, nie przeszkadza mi to. Nie będę musiała ciągle budzić chrapiącego Rona — zakpiła Hermiona. Spojrzała na swoją suknię i zgodziła się z Ginny. To był ładny kolor. Chciałaby, by Ron to zauważył.

Hermiona i Ginny spędziły całe popołudnie w nowym salonie, szykując swoje fryzury i makijaż na dzisiejszy wieczór. Właściciel zaproponował, że pomaluje je za darmo jeśli powiedzą wszystkim gdzie były, gdy będą fotografowane. Hermiona chciała odrzucić ofertę, ale Ginny przekonała ją na przyjęcie jej, argumentując tym, że Hermiona naprawdę włożyła dużo czasu, by się przyszykować.

Ale gdy wróciła do mieszkania, Ron ledwo spojrzał na nią znad telewizora.

— Ładnie wyglądasz. — Nawet Harry zareagował lepiej, komentując konkretne aspekty, które mu się spodobały, takie jak jej fryzura czy nowe kolczyki.

Westchnęła. To po prostu nie była mocna strona Rona. Lepiej mu szło dawanie jej komplementów na początku, ale wiedziała, że to dzięki tej książce o czarownicach. Po kilku miesiącach związku, gdy w końcu poczuł się bardziej komfortowo, przestał podążać za radami tej lektury i z tym zakończyły się komplementy. I w porządku. To nie tak, że była wiedźmą, która mocno przejmowała się swoim wyglądem.

Godzinę później, w trakcie przerwy, zobaczyła ponownie Malfoya, gdy czekała na Ginny przed łazienką. Stał kilka kroków dalej, patrząc w nicość i wyglądając, jakby chciał być zupełnie gdzie indziej niż tutaj. Uśmiechnęła się do siebie. Dlaczego czarodzieje tak nienawidzili baletów?

Próbowała napotkać jego wzrok, ale był zamyślony. Wzięła głęboki oddech i zbliżyła się ostrożnie.

— Hej.

Spojrzał na nią i mruknął w odpowiedzi.

— Wyglądasz na zdenerwowanego.

— Twoja moc dedukcji jest niezrównana — odpowiedział kwaśno.

— Zawsze tak myślałam.

W końcu całkowicie na nią spojrzał i uśmiechnął się, wzdychając po chwili.

— Chodzi o Astorię. Jest oschła przez cały wieczór. Chyba dalej ma mi za złe tę randkę na lodach.

Hermiona kiwnęła głową i skłamała.

— Ja też dostałam litanię na ten temat.

Draco oceniał jej wygląd. Czekała cierpliwie, obserwując jego minę, nagle ciekawa, co sądził i stresując się, że jej to powie.

— Wiem, że nie lubisz, jak ocenia się czarownice po ich wyglądzie — zaczął, ale przerwała mu zanim mógł dokończyć.

— Ah tak? A wiesz to skąd?

Wzruszył ramionami.

— Łatwo cię odczytać. Wracając, zamierzałam powiedzieć, że wyglądasz niesamowicie. Pasuje ci ten kolor. Ułożenie twojej fryzury, to jak wzięłaś włosy z twarzy, wygląda świetnie. I cokolwiek zrobiłaś z oczami, ma to śliczny efekt.

Hermiona próbowała ignorować uczucie jakby jej serce się wznosiło, gdy Draco - spośród wszystkich ludzi - powiedział słowa, które chciała usłyszeć od Rona.

— Ty również nie wyglądasz najgorzej, Malfoy.

Posłał jej zadowolony z siebie wzrok, tak jakby już wiedział, że dobrze wygląda. Dupek.

I wtedy Astoria wyszła z łazienki, łapiąc Draco pod ramię.

— Gotowy, Draco? — Kiwnęła krótko w stronę Hermiony i odwróciła się, odciągając go za sobą zanim miał szansę odpowiedzieć.

Hermiona widziała jak oczy Malfoya ciemnieją, ale i tak za nią podążył. Zastanawiała się, co się między nimi działo, ale wtedy potrząsnęła głową. Nie był to jej interes i szczerze mówiąc, nie obchodziło ją to.

══════════════════════

Czas teraźniejszy: Marzec 2005 / Czas Draco: Grudzień 2000

══════════════════════

Draco Malfoy

Gdy Draco opuścił teatr, pojawił się w sypialni domu, który dzielił z Granger. Przeglądała się w lustrze, poprawiając fryzurę różdżką. Zastanawiał się czy spędzanie z nią czasu wydawałoby się inne po tamtej nocy, którą spędzili na plaży. Ale zanim miał możliwość to rozważyć, odwróciła się do niego i zmarszczyła brwi.

— Aktualnie mnie lubisz czy nie?

Zawahał się.

— W sumie, nie obchodzi mnie to. Nie spędziłam całej poprzedniej nocy na chowaniu jajek po domu tylko po to, by to przegapić. — Podeszła do niego i obserwowała jego oczy, po czym pociągnęła go do szafy. — Musisz się przebrać. Nie możesz iść tak ubrany do Harry'ego.

— Pottera?

— Tak, Harry'ego Pottera. Na pewno pamiętasz go ze szkoły.

Draco przewrócił oczami i patrzył na wnętrze szafy, próbując ignorować ją patrzącą na niego kilka kroków dalej. Cieszył się, że mimo że jego gust co do wiedźm się zmienił, to ten do ubrań pozostał niezmienny. Wiele z nich wiszących przed nim było tymi samymi, co wisiały w jego szafie z jego czasów.

Zdjął z wieszaków jasnoniebieską koszulę i ciemnoszare spodnie, po czym spojrzał na Granger i pokazał jej, że ma wyjść. Posłała mu wredny uśmieszek.

— Widziałam wiele razy jak się przebierasz.

— Okej, to może w takim razie również ściągniesz swoje ubrania?

Skrzyżowała ręce na piersi.

— To nie to samo. Ty jeszcze nie widziałeś mnie nagiej. — I tak obróciła się do niego plecami, a Draco obserwował ją przez chwilę, po czym wyjął różdżkę ze swojej szaty.

Obscuro!*

— Hej! — Granger podskoczyła, a on uśmiechnął się wrednie widząc jak szara opaska zakryła jej oczy. — Nie zamierzałam podglądać. Boże, jesteś okropny.

Odwrócił się do szafy i zaczął się spokojnie przebierać.

— To pierwszy raz, gdy zobaczysz moich przyjaciół w przyszłości? — zapytała. Draco obrócił się i zobaczył, że nie zdjęła opaski.

— Tak. — Skończył zapinać pasek i ubrał koszulkę.

— Okej. — Westchnęła ciężko. — Dalej mówisz do wszystkich po nazwisku, oprócz Ginny. Do niej mówisz Ginevra, czego nienawidzi, a ona mówi do ciebie Fretko, czego ty nienawidzisz. A Teddy - to będzie niebieskowłosy chłopiec. Jego nazywasz Kuzynem.

— Co? — Draco podszedł do lustra i przeskanował swój wygląd, po czym machnął różdżką, a jej opaska zniknęła.

Na jego widok przewróciła oczami i kontynuowała.

— Teddy to syn Lupina i Tonks. Jej matką jest Andromeda Black, twoja odrzucona przez rodzinę ciotka. Nie mów do niej po nazwisku, a po prostu Andromeda.

— Okej, nazwiska oprócz Ginevry, mojego kuzyna i Andromedy — powtórzył, próbując poprawić swój kołnierz.

— I postaraj się pamiętać, by nazywać mnie Hermioną, ale jeśli ci się wymsknie, to nie będzie koniec świata.

Kiwnął głową i opuścił dłonie w geście frustracji.

— Co jest nie tak z tym kołnierzem?

Uśmiechnęła się i podeszła do niego. Użyła różdżki i rzuciła Zaklęcie Prasujące.

— Nigdy nie odkryliśmy jak prasować twoje ubrania tak dobrze, jak robią to skrzaty domowe — wymamrotała, próbując innego zaklęcia. Draco zauważył jak blisko była, gdy poczuł woń czegoś kwiatowego.

Pochylił się do tyłu, nagle czując się nieswojo.

— I dlaczego po prostu nie mogę wezwać teraz skrzata, by to naprawił?

Zatrzymała swoje ruchy i zmrużyła na niego oczy.

— Bo wiesz, jak bardzo by mi się to nie podobało. — W końcu skończyła i pomasowała dłońmi jego klatkę. Cofnęła się jednak zażenowana, gdy zrozumiała, co robi. — Uh - tak czy inaczej, nie masz skrzatów domowych w tych czasach. Lata temu złożyłeś obietnicę, że nigdy więcej nie będziesz kazał skrzatom Malfoyów robić obowiązków za ciebie. Ale wiem, że masz jakąś umowę z Daphne, by jeden skrzat rodziny Greengrass zaglądał tu średnio raz na miesiąc. — Westchnęła i pokręciła głową. — Podejrzewam, że im płacisz i szczerze to nie chcę znać szczegółów.

Draco nie wiedział, co powiedzieć. Zerknął z powrotem w lustro. Koszulka wyglądała lepiej, ale miała rację, nie prezentowała się tak dobrze, niż gdyby poprasowały ją skrzaty. Otworzyła szufladę, wyjęła coś i podała mu to.

— Idealnie wyprasowane koszule są jedną z rzeczy jakie poświęciłeś, by ze mną być.

Spojrzał w dół i zobaczył, że podawała mu obrączkę. Chciała, by ją założył? Zawahał się, rozważając to, co właśnie robił. Miał zamiar wyjść do ludzi i próbować udawać jej męża. I do teraz nie wpadło mu do głowy, by się z tym kłócić.

A powinien? Część niego była naprawdę ciekawa zobaczenia Pottera oraz reszty jej przyjaciół i jak się przy nim zachowują. To dalej nie musiało stać się jego rzeczywistością. Nadal miał kontrolę.

Obserwowała go i widocznie się zrelaksowała gdy wziął pierścionek i założył go.

— Co jeszcze poświęciłem, by z tobą być? — Fotografia jego ojca krzywiącego się w tle w dniu ich ślubu pojawiła się w jego umyśle.

Pokręciła głową i spuściła wzrok zanim odpowiedziała.

— Zobaczysz. — Gdy znów na niego spojrzała, wydawała się zdenerwowana. — Uh- dziękuję — powiedziała w końcu. — Za to, że nie utrudniasz. Wiem, że w twoich czasach dalej mnie nienawidzisz.

Zanim Draco miał szansę odpowiedzieć, głos z dołu krzyknął.

— Czy wasza dwójka może się pośpieszyć? Wszyscy na was czekamy z tym cholernym polowaniem na jajka!

Draco rozpoznał głos Weasleya i uśmiech wykwitł na jego twarzy. Był pewien, że rudzielec musiał nie znosić tego, że blondyn był z Granger. Czy on był powodem rozstania tej dwójki? Miał nadzieję. Dalej nie wiedział, jak ma się czuć w stosunku do Granger, ale wiedział, że nie lubi Weasleya.

Warknęła na niego, tak jakby przeczuwając jego myśli.

— Postaraj się nie być zbyt okrutnym. W tych czasach lubisz większość tych ludzi. A jeśli coś ci się wymsknie, zwal to na sarkazm.

Gdy zeszli na dół, Weasley głaskał kota. Ten skrzywił się na widok Draco i zeskoczył z kanapy. On odwzajemnił grymas zanim spojrzał na rudzielca. Wyglądał na naprawdę zmęczonego, ale poza tym nie różnił się od tego, jak go pamiętał. Przytulił Granger krótko i kiwnął głową uprzejmie do Draco. Miał nadzieję na większą konfrontację.

— Jak Hugo? — zapytała Granger.

Weasley westchnął ciężko.

— Nadal chory. Mama jest pewna, że to nic poważnego, ale wiesz, jaka umie być Parvati. Próbowałem ją przekonać, by do nas dołączyła i zostawiła Hugo z mamą, ale odmówiła stracenia go z oczu, zanim będzie całkowicie zdrowy.

— Martwisz się?

Pokręcił głową.

— Jestem po stronie mamy, ale wiem lepiej niż powiedzieć to na głos. — Posłał Draco wiedzący uśmiech, na który ten się skrzywił. Weasley wyglądał na zdezorientowanego, a Granger szybko się wtrąciła.

— Chodźmy. Nie powinniśmy kazać chłopcom dłużej czekać. — Popchnęła Weasleya w stronę kominka i spojrzała na Draco, sycząc. — Bądź miły.

Draco został zaatakowany, gdy tylko wyszedł z ognia do salonu w nieznajomym mu domu. Mały, czarnowłosy niemowlak przytulił mu się do nogi, a niebieskowłosy chłopak krzyknął do niego.

— Musisz zobaczyć co dostałem w moim koszyku wielkanocnym! To nowe figurki smoków! I znicz! Nie ten prawdziwy, bo babcia powiedziała, że bym go zgubił, ale ten dla dzieci. Musisz mi powiedzieć czy jest taki jakiego ty miałeś, gdy byłeś mały. — Niebieskowłose dziecko ciągnęło go teraz za rękę i próbowało sprawić, by Draco za nim poszedł, ale na szczęście Potter przyszedł mu na ratunek.

Kucnął, by podnieść niemowlaka trzymającego nogę Draco i poklepał blondyna po ramieniu zanim odwrócił się do drugiego dziecka.

— Najpierw poszukamy jajek, Teddy. Wtedy możesz pokazać Draco swoje nowe zabawki. Umowa stoi?

— Okej — Niebieskowłosy chłopiec poszedł na drugi koniec pokoju i wziął koszyk wielkanocny w czasie, gdy Draco próbował rozgryźć otoczenie. Granger dołączyła do Weasleya i jego siostry, uśmiechając się zachęcająco do niego. Kilka kroków dalej znajdowała się czarownica, która wyglądała bardzo podobnie do Bellatrix, ale bez oczywistej nuty zła i szaleństwa. Rozmawiała z Longbottomem i Hanną Abbott. Wszyscy kiwnęli do niego głową w geście powitania.

Draco wyprostował się i wziął głęboki oddech. Nie był pewny czy był na to wszystko gotowy. Odetchnął z ulgą, czy niebieskowłosy chłopiec wrócił. Ten dzieciak wydawał się bardzo go lubić. Zostanie z nim nie byłoby złym pomysłem. Sądził, że dorośli szybciej zauważyliby, że coś jest z nim nie tak niż dziecko.

— Niebieskie jajka są dla Jamesa, Teddy. Twoje są lepiej ukryte. — Potter powiedział kpiącym i lekko groźnym tonem. Draco przeskanował pokój i dojrzał kilka niebieskich jajek tuż w zasięgu wzroku, ale nie widział innych. Jego kuzyn kiwnął głową i wybiegł z pokoju zaczynając poszukiwania.

Kilka chwil później zajrzał z powrotem.

— Idziesz, Draco?

Wzruszył ramionami i ruszył za nim.

— Bez oszukiwania, Malfoy! — Potter zawołał za nim.

Pokręcił głową, wciąż brakowało mu słów. Oczekiwał, że będzie na uboczu, gdy się tu zjawi, a nie w centrum uwagi. Granger nie przygotowała go wystarczająco na to, w co się pakował i zastanawiał się czy było to specjalnie.

Draco towarzyszył Teddy'emu podczas poszukiwań w domu i ogrodzie, aż koszyk był pełen jajek. Poczęstowali się kilkoma słodyczami, które znajdowały się w środku. Po znalezieniu wszystkich, Teddy pociągnął go do sypialni wypełnionej zabawkami i zaczął pokazywać mu nowy komplet figurek smoków, które dostał w swoim koszyku wielkanocnym.

Po jakimś czasie, Andromeda weszła do pokoju i zaczęła rozmowę z Draco. Starał się ją utrzymać zwięźle i na temat, ale wyczuł, że jego ciotka zauważyła, to jak nieswojo się czuł.

— Teddy, może pozwól kuzynowi na chwilę przerwy. Musi być głodny.

— Okej, ale popatrzysz później jak latam, prawda?

— Ta, jasna sprawa, uh - Kuzynie. — Draco szybko wyszedł z pokoju, ciesząc się, że jest z dala od swojej cioci, która wyglądała zbyt podobnie do Bellatrix. Wziął głęboki oddech zanim zszedł na dół i dołączył do reszty.

Granger rozmawiała z Potterem w czasie, gdy reszta bawiła się z niemowlęciem na podłodze. Draco podszedł do niej i gdy go zobaczyła, uśmiechnęła się, podając mu jedzenie.

— Zamierzałam ci zanieść do na górę. Masz.

— Dziękuję za bycie uczciwym sportowcem — powiedział Potter, a Draco kiwnął głową, obserwując jedzenie zanim wziął gryza bułki. Cieszył się, że smakowała lepiej niż wyglądała.

Granger i Potter kontynuowali rozmowę o nowej sprawie Aurorów, w czasie gdy Draco słuchał w ciszy, zaskoczony tym, że mężczyzna dyskutował na takie delikatne tematy w jego obecności. Nigdy nie myślał, że nadejdzie taki dzień, że Potter mu zaufa z czymkolwiek. I nie skrzywił się na niego ani razu. Nikt tego nie zrobił; nawet Weasley.

Gdy Teddy zdecydował, że Draco miał wystarczająco czasu na jedzenie, wyciągnął go z domu za rękę. Ten wyszedł niechętnie. Wolał być obok Granger, wiedząc czego się po niej spodziewać, ale chyba bezpieczniej było spędzić czas z dzieciakiem. Jego kuzyn był fajny, to musiał przyznać. Wydawał się być zachwycony Draco i słuchał każdego jego słowa.

Usiadł w wygodnym krześle w ogrodzie i patrzył, jak Teddy latał w pośpiechu za zbyt dużym zniczem. Mógł zauważyć, że teren został powiększony, by dać mu wystarczająco przestrzeni na latanie. To była imponująca robota magiczna. Zastanawiał się czy to Granger była za nią odpowiedzialna.

Panna Weasley dołączyła do niego kilka chwil później, trzymając śpiącego syna. Pomachała Teddy'emu i odwróciła się do Draco.

— Wszyscy zdajemy się starzeć, a potem pojawiasz się ty, będący coraz młodszy. — Nie był w stanie ocenić na podstawie jej spojrzenia czy wiedziała o skokach w czasie więc tylko wzruszył ramionami w odpowiedzi. — Jak się czujesz, Fretko?

— Tak dobrze jak mogę siedząc obok ciebie, Ginevro.

Uśmiechnęła się, ale zanim mogła powiedzieć więcej, niemowlę zaczęło wiercić się w jej ramionach. Starała się z powrotem ululać je do snu.

— Naprawdę powinnam go położyć. Zaraz wrócę.

Odeszła i szybko została zastąpiona przez Pottera, który usiadł obok Draco i przez chwilę oglądał latającego Teddy'ego, czasami wykrzykując pokrzepiające słowa.

W końcu, odwrócił się do Draco i powiedział niskim głosem.

— Coraz więcej pyta o wojnę. — Kiwnął głową w stronę Teddy'ego. — Dalej uważam, że jest za młody, by znać wszystkie szczegóły, ale Andromeda chce zacząć mu wspominać o pewnych rzeczach, by nie musiał słuchać o wszystkim na raz.

Potter westchnął i spojrzał na chłopca, który złapał właśnie znicz i wypuścił go ponownie. Draco kiwnął głową, niepewny co miałby powiedzieć.

— Chyba, nie wiem, chciałem cię ostrzec. Nie wiem jak chcesz rozegrać ujawnienie mu swojej roli. On - cóż, uwielbia cię. Ale w końcu odkryje prawdę. Możemy - cóż, mogę dać ci czas, byś o tym pomyślał. Możemy wpaść później na jakiś plan.

Serce Draco zamarło. Współczuł przyszłemu sobie. Nie chciał musieć wyjaśniać temu dziecku czym był Śmierciożerca i dlaczego postanowił nim zostać.

— Oh, a co do twojego ojca — kontynuował Potter. Draco zerknął na niego. — Zacząłem się mu przyglądać, ale na razie nie znalazłem nic nielegalnego-

— Powinieneś pilnować swoich jebanych spraw, Potter — wybuchł zanim zdołał się powstrzymać.

Potter spojrzał na niego zaalarmowany, wtedy zbliżył się i przyjrzał jego twarzy.

— Czekaj - nie jesteś z tych czasów...

— Ty wiesz?

Kiwnął głową.

— Nie zauważam tego tak szybko jak Hermiona. Ale tak, wiem o twojej - uh - przypadłości. Z kiedy jesteś?

— Grudzień 2000.

— Wow, wcześnie. Ty i Hermiona nie jesteście jeszcze nawet przyjaciółmi. To musi być dla ciebie dziwne.

— Tak, trochę jest — przyznał niechętnie.

Wtedy Andromeda przyszła po Teddy'ego. Potter i Draco wrócili do środka i życzyli im spokojnej drogi powrotnej, żegnając się. Hermiona podeszła do blondyna, pochyliła się i wyszeptała.

— Wszystko dobrze? Chcesz iść?

Pokręcił głową, a ona uśmiechnęła się do niego i pociągnęła go na kanapę. Kontynuowała jej poprzednią konwersację z Longbottomem o mało znanych roślinach. Draco próbował nadążać za rozmową, ale szybko stracił zainteresowanie.

Ponownie skupił uwagę na Potterze, który rozmawiał ze swoją żoną. Mrugnęła w jego stronę, gdy zobaczyła, że na nią patrzy. Cóż, oto jest odpowiedź na jego poprzednie pytanie. Małżeństwo Potterów na pewno wiedziało o jego skokach w czasie.

Abbott podeszła, by przyłączyć się do rozmowy Granger i Longbottoma, a Gryfonka zbliżyła się do Draco, by zrobić miejsce na kanapie nowoprzybyłej. Opierała się o niego chwilę, w czasie gdy on pozostawał nieruchomy, robiąc wszystko, by ponownie nie zaciągnąć się jej zapachem. Domyślił się, że to jej szampon miał ten kwiatowy zapach. Zaczął oddychać przez usta.

Po kilku minutach poczuł, jak się spięła i odsunęła od niego.

— Wybacz — wyszeptała zanim ponownie odwróciła się do Longbottoma.

Godzinę później Granger oznajmiła, że to pora, by wracali do domu. Zauważyła wahanie Draco, gdy stanęli przed kominkiem i ruszyła pierwsza, mówiąc ich adres głośno i wyraźnie, chwilę później wchodząc w zielony płomień. On ruszył tuż za nią i chwilę później znajdował się w znajomym salonie w ich domu.

Gdy go zobaczyła, uśmiechnęła się szeroko.

— Było idealnie, dziękuję.

Kiwnął głową, nie wiedząc, co powiedzieć. Sądził, że przynajmniej to mógł zrobić po tym, jak na ostatnim skoku w czasie sprawił, że mówiła o wojnie na jej miesiącu miodowym.

Draco spuścił wzrok na swoje dłonie i ujrzał obrączkę. Ściągnął ją z palca i podał go jej.

— Gdy ostatni raz się widzieliśmy, zniszczyłem ci miesiąc miodowy. Czy ja- uh- wynagrodziłem ci to?

Granger wzięła pierścionek i włożyła go do kieszeni, po czym posłała mu uśmiech.

— Tak. Ale tamta noc z tobą. — Wskazała na niego i pomyślał, że miała na myśli obecnego Draco, a nie jej męża. — Była dla mnie naprawdę ważna. Dziękuję, że się tym podzieliłeś. Czuję, że dzięki temu poznałam cię o wiele lepiej.

Draco kiwnął głową, nagle przypominając sobie jego zmartwienie na koniec tamtej nocy. Martwił się o kłótnie, jakie przyszły on i Granger mogli odbyć podczas ich małżeństwa. Ale ten dzień był później niż te, więc musieli się pogodzić.

— O co poszły te kłótnie sprzed kilku miesięcy?

— Byłeś już w trakcie niektórych z nich?

— Założę się, że byłem powodem wielu spięć — przyznał.

Kiwnęła głową, a jej oczy posmutniały.

— To - te skoki w czasie - staje się ciężkie. Ale nie powinnam zdradzać ci szczegółów z przyszłości.

Obserwowali się w ciszy przez chwilę, zanim pochyliła się i złożyła mały pocałunek na jego policzku i odwróciła się, by wyjść.

— Jeszcze raz dziękuję. Zostawię cię samego na chwilę. Wiem, że dzisiejszy dzień był wyzwaniem.

Gdy dotarła do drzwi, zawołał do niej, w końcu zdobywając się na odwagę, by zadać pytanie, które krążyło mu cały dzień po głowie.

— Nie mamy dzieci.

Zatrzymała się i zwróciła do niego głowę tak, by mógł zobaczyć tylko profil jej twarzy.

— Nie mamy?

— Uh, pytałem ciebie.

Westchnęła i przejechała dłonią po drewnianej ramie. Gdy ponownie się odezwała, twarz dalej miała skierowaną w stronę ściany.

— To ty byłeś w przyszłości. — Brzmiała na zawiedzioną i Draco postanowił, że najlepiej będzie odpuścić ten temat. W końcu odwróciła się do niego i uśmiechnęła smutno, mówiąc. — Wesołej Wielkanocy, Draco. — Zanim odwróciła się, by wyjść.

— Wesołej Wielkanocy, Hermiono — wyszeptał pod nosem, gdy wyszła z pokoju. Draco zapadł się w kanapie i wziął głęboki oddech, odtwarzając wydarzenia dzisiejszego dnia. Gdy myślał, przypomniał sobie, co powiedziała jedna z jej przyszłych wersji przed jedną z ich kłótni.

Gdy ostatni raz przybyłeś z przeszłości, towarzyszyłeś mi w domu Pottera na wielkanoc, a potem przeprosiłeś za zniszczenie mojego miesiąca miodowego. Chyba tym razem jestem skazana na wrednego Draco.

— Cholera — wymamrotał pod nosem, chowając twarz w dłoniach. To wszystko było ze sobą połączone. Nie ważne jak bardzo próbował temu zaprzeczać, skakał po linii czasu, a nie przenosił się do jakiejś alternatywnej rzeczywistości.

Ale czy ta przyszłość jest taka zła? zapytał mały głos w jego głowie. I przyznał ledwo, gdy myślał o dzisiaj, że miejsce, do którego ta linia czasu zmierzała, nie było tak złe jak mogłoby być.

ᔓᔕ ᔓᔕ ᔓᔕ ᔓᔕ ᔓᔕ ᔓᔕ ᔓᔕ

*Obscuro — zaklęcie powodujące wytworzenie się na oczach magicznej opaski, której nie można było zdjąć, lecz można było ją zniszczyć za pomocą zaklęcia Finite.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro