Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 15

Kochać ciebie to uczucie tak słodko-gorzkie, jak gdyby czas przebiegł już swoją niszczycielską ścieżką, a wszystko co dobre skończyło się zanim zdążyło się zacząć.
Kochać cię to niebezpieczne uczucie, jak burza piaskowa pokrywająca niebo lub jak kometa szybująca po stratosferze.
Ale móc cię kochać to także zaszczyt. Tak jak śnieg znika, ustępując wiośnie, będę trzymać cię w ramionach tak długo jak będę mogła.

-Lang Leav

══════════════════════

Czas teraźniejszy: Luty 2002 / Czas Draco: teraźniejszy

══════════════════════

Harry Potter

— Jeśli już nalegasz, by tu być, to mógłbyś także pomóc. — Hermiona podsunęła Harry'emu małą książkę, pokrytą kawałkiem pergaminu z nabazgranym na niej zaklęciem. — Użyj tego zaklęcia, by przetłumaczyć ten dziennik.

Harry zamknął Proroka Codziennego, którego czytał i nadąsał się.

— Nigdy nie zgodziłem się pomóc w poszukiwaniach. Miałem tylko trzymać go z dala od Azkabanu.

— I jak ma w tym pomóc siedzenie i patrzenie na Draco podczas tych wszystkich sesji? — zakwestionowała.

Malfoy parsknął śmiechem z końca stołu, a Harry przeszył go wzrokiem zanim niechętnie wziął książkę od Hermiony.

— Ona nie potrzebuje ochroniarza, Potter. Pracowaliśmy nad tym sami przez miesiące i nadal jest w jednym kawałku.

— Nie musisz mi mówić, jak zdolna do ochrony siebie jest Hermiona. Powinieneś wiedzieć, że będzie w stanie cię przekląć, jeśli staniesz jej na drodze.

— Wierz mi, wiem. — Malfoy wymamrotał pod nosem. Spojrzał na Hermionę długim spojrzeniem kątem oka. Gdy ich oczy się spotkały, wymienili wtajemniczone uśmiechy i zwrócili się z powrotem do swoich książek. Harry potrząsnął głową i próbował skupić się na zadaniu, które dostał od Hermiony, ale nie mógł powstrzymać się od spojrzenia na nią i Malfoya co kilka minut.

Czuli się niesamowicie komfortowo w swoim towarzystwie, co nie było nawet najbardziej niepokojącą rzeczą w całej tej sytuacji. Były dwie rzeczy, które sprawiły, że Harry poczuł się nieswojo. Pierwszą było to, że mówili do siebie po imieniu. Było to potrzebne? Nie sądził.

I najbardziej niepokojącym było to wiszące pytanie, na które Harry nie dostał satysfakcjonującej odpowiedzi. Dlaczego Malfoy zwrócił się akurat do Hermiony? Wyjaśniła mu, że przyszły Malfoy odwiedzał ją i zaprzyjaźnili się. I gdy spotkała się z obecnym, wytłumaczył jej tę całą sytuację z podróżą w czasie i zaoferowała mu pomoc. Harry wiedział, że na pewno były szczegóły, które pomijała, ale nie mógł zrozumieć, dlaczego.

A gdy zapytał Malfoya, dlaczego przyszły on, ze wszystkich ludzi, przyszedł akurat do Hermiony, ten tylko wzruszył ramionami mówiąc.

— Przyjaźnimy się w przyszłości.

— Ale jak to się stało?

Przewrócił oczami i wskazał na otaczające ich książki, mówiąc do niego takim tonem, jakby tłumaczył coś trollowi.

— Pomogła mi szukać informacji na temat podróży w czasie. I, z biegiem lat, zbudowaliśmy przyjaźń.

— Ale pomogła ci, bo ty z przyszłości się z nią zakolegował. Kiedy to się zaczęło?

— Nie ma początku lub końca. Nazywają to pętlą czasową nie bez powodu, Potter.

Harry westchnął. Pamiętał obietnicę, którą złożył Ginny i sięgnął po kamerę w jego torbie, którą tam włożył dzisiejszego ranka. Gdy wytłumaczył jej dynamikę relacji Hermiony i Draco, Ginny była zdumiona i poprosiła go o zdjęcie. Nie mogła uwierzyć, że byliby w stanie spokojnie siedzieć obok siebie.

Gdy rozbłysł flesz, oboje spojrzeli na niego zirytowani.

— Co do kurwy, Potter? Nie każdy lubi, by robiono im zdjęcia tak jak tobie. — Hermiona przeniosła swoje spojrzenie z Harry'ego na Malfoya. — No co? — syknął. — On zaczął.

Harry był zdezorientowany tą wymianą, ale przypomniał sobie, że Hermiona powiedziała mu o zasadach, które ustaliła dla Malfoya. Pierwsza, nie zdradzi jej szczegółów o jej przyszłości i druga, nie będzie naśmiewać się z niej lub jej przyjaciół. Uśmiechnął się sam do siebie, gdy pomysł uformował mu się w głowie. Wiedział, że było to dziecinne, ale nie mógł się powstrzymać.

— Nie martw się, Malfoy. Załatwię ci kopię zdjęcia. Tak czy inaczej. — Odsunął się od stołu i włożył kamerę z powrotem do torby. — Nie mogę wam teraz z tym pomóc, Hermiono. Muszę iść. Spotykam się z Ronem na Ulicy Pokątnej w godzinach lunchowych. Odbiera nowe rękawice dla Obrońcy. — Usta Malfoya drgnęły lekko. — Nie jest już tak dobry jak w czasach szkolnych, ale dalej jest wyśmienitym Obrońcą, gdy tylko mamy czas zagrać szybką rundę. — Blondyn wziął głęboki wdech i Harry mógł zauważyć, że tylko udawał zainteresowanie książką przed sobą. — Później idziemy kupić kilka wyjściowych szat — przerwał, ale Malfoy nic nie powiedział. Hermiona przewróciła oczami i przestała czytać, by spojrzeć na Malfoya. — Chcemy wyglądać schludnie podczas naszego wywiadu dla Tygodnika Czarownica — dodał Harry. — Umieszczają nas na liście 20 najbardziej niezwykłych czarodziejów w swoich latach dwudziestych.

Harry był pod wrażeniem. Nawet po tym wszystkim, Malfoy nie odezwał się ani słowem, choć mordował go wzrokiem. Harry mrugnął do niego, odchodząc i wsunął się między regały, zaglądając między nimi na stół.

Hermiona zaczęła się śmiać.

— Wyglądasz jakbyś miał zaraz wybuchnąć.

— Wygląda na to, że powiedziałaś mu o naszych zasadach. — Malfoy powiedział przez zaciśnięte zęby.

— Cóż, powiedziałam mu o zasadzie numer jeden i trzy.

— A o drugiej nie? — zapytał rozbawiony.

Zarumieniła się i skrzyżowała ręce na piersi.

— Chciałbyś, by Harry dowiedział się o okolicznościach powstania zasady drugiej?

Uśmiech Malfoya opadł.

— Nie.

Hermiona posłała mu uśmieszek.

— Tak właśnie myślałam.

Harry nie miał zielonego pojęcia o czym mówili, ale był pewien, że to nic dobrego. Hermiona dalej uśmiechała się do siebie, gdy w końcu wróciła do swojej książki i zdał sobie sprawę, że od kilku miesięcy zdarzało jej się to częściej. Ja pierdolę, upodabniała się do niego.

Ale to było nic w porównaniu do transformacji Malfoya. Harry nie był najlepszy w tych rzeczach, ale miał słabe przeczucie, że Hermiona podobała się blondynowi. Ale nie znaczyło to, że coś z tym zrobi. Dalej była Mugolaczką, a on wiedział jak bardzo Malfoy był oddany swojej rodzinie i cennej linii krwi.

Ale co jeśli na moment oszalał i robił coś z tym? Jak odpowiedziałaby Hermiona? Czy też jej się podobał? Merlinie, Harry miał nadzieję, że nie. Próbował od tygodni poznać odpowiedź na to pytanie, ale Hermionę ciężko odczytać.

Kiedyś znał ją tak dobrze. Gdy byli sami w tym namiocie przez miesiące, potrafił odróżnić, gdy wzdychała ze zirytowania, a kiedy ze znudzenia. Ale po wojnie spędziła wakacje w Australii, potem wróciła od razu do Hogwartu na ostatni rok nauki i fizyczny dystans powstrzymał ich od bliskości, jaką mieli.

I w tamtym czasie Hermiona zaczynała zamykać się w sobie. Nie była już pełną pasji, rozgadaną czarownicą ze szkoły, stała się bardziej wyciszona i stonowana. Harry na początku myślał, że to rezultat wojny, ale Ron wyjaśnił mu później, że coś się wydarzyło między nią i rodzicami. Byli źli za zaklęcie pamięciowe, którego użyła, by ich chronić.

Próbował z nią o tym porozmawiać, ale odpychała go i stwierdził, że uważała za niedelikatne rozmawiać o problemach z rodzicami z sierotą. Jednak Harry w ogóle tego tak nie widział. Wiedział jednak, że Ron czy Ginny by tego nie zrozumieli, bo mają najlepszych rodziców.

Harry martwił się o Hermionę już od dłuższego czasu, a teraz ona zaprzyjaźniła się z Malfoyem. Czy to był częściowy powód, dla którego się do niego zwróciła? Czy w końcu znalazła kogoś, na kogo mogła się otworzyć? I jeśli naprawdę znalazła źródło ukojenia w tej niecodziennej osobie, czy Harry naprawdę mógł znaleźć to w sobie, by się wtrącić?

══════════════════════

Czas teraźniejszy: Sierpień 2001 / Czas Draco: Marzec 2002

══════════════════════

Draco Malfoy

Miesiąc później, Draco cofnął się o sześć miesięcy do tyłu. Spodziewał się tego skoku, ale nie sądził, że będzie miał tak zły nastrój, gdy zobaczy Hermionę w Archiwach Ministerstwa.

Był w złym humorze odkąd Potter zaczął towarzyszyć im w ich sesjach. Coś w spędzaniu godzin z cennym Chłopcem, Który Przeżył i będącym ulubieńcem całego Czarodziejskiego Świata, w tym Hermiony, sprawiło, że Draco czuł się pogardzanym.

— Wszystko okej, Malfoy? — Hermiona przerwała jego rozmyślania. Spojrzał na nią i zauważył czyste zmartwienie w jej oczach, ale mógł stwierdzić, że nie obchodził jej tak jak będzie za kilka lat. Tym razem naprawdę chciał, by spojrzała na niego jakby rzeczywiście cokolwiek znaczył.

— Nic mi nie jest — powiedział, unikając jej spojrzenia. — Jestem po prostu kurewsko wyczerpany. — Kiwnął na nią krótko głową i zostawił ją samą.

══════════════════════

Czas teraźniejszy: Maj 2005 / Czas Draco: Kwiecień 2002

══════════════════════

Draco Malfoy

Kolejny miesiąc później, podczas skoku Draco pojawił się w domu w Londynie. Stał przed lustrem w łazience i miał właśnie sprawdzić datę, gdy Hermiona weszła do środka. Jej twarz opadła, gdy tylko go zobaczyła.

— Oh nie, nie dzisiaj. Gnojku. To dlatego tak długo zajmowało ci ubranie się.

— Dlaczego? Co jest dzisiaj?

Zignorowała go i wyszła z łazienki. Wróciła po kilku sekundach z kompletem czarnych szat na wieszaku.

— Z kiedy jesteś?

— Kwiecień 2002.

— Okej, chyba mogło być gorzej. — Wieszak z szatami powiesiła na drzwiach. — Przebierz się w to. Wychodzimy za piętnaście minut.

Zamknęła drzwi, więc powiedział głośniej, by mogła go usłyszeć.

— Nadal nie powiedziałaś, gdzie idziemy.

Odczekała wiele sekund zanim odpowiedziała.

— Dziś jest 2 maja 2005.

Draco zamarł i obserwował w lustrze jak kolory znikają z jego twarzy. Cholera, doskonale wiedział, gdzie się wybierali. Zmusił się do przebrania i wziął głęboki wdech otwierając drzwi, by stanąć twarzą w twarz z Hermioną.

Miała na sobie czarne szaty, a pod nimi suknię tego samego koloru. Na jej twarz opadało kilka luźnych loków. Zatrzymała się, gdy go zobaczyła i podeszła ostrożnie. Gdy się zbliżyła, wyciągnęła do niego dłoń i zobaczył, że trzymała w niej jego obrączkę. Westchnął ponownie zanim wziął ją i założył.

— Nie byłeś tam jeszcze po wojnie, prawda?

Draco przygryzł wargę i potrząsnął głową, nagle nie mogąc wykrztusić słowa. Zamknął oczy, używając odrobiny Oklumencji, by uspokoić wir emocji, który go ogarnął. Gdy ponownie otworzył oczy, Hermiona patrzyła na niego z troską.

— Oh, Draco. — Ułożyła dłoń na jego policzku, a on poddał się temu ciepłu, próbując zebrać jak najwięcej pocieszenia z tego gestu jak tylko mógł. — To trudny dzień dla wszystkich. Po prostu milcz i obiecuję, że nikt nie będzie na ciebie krzyczał. Byłeś tam w zeszłym roku i był to nasz pierwszy raz razem, ale mówiłeś, że dla ciebie to drugi. Wychodzi na to, że pierwszy jest dzisiaj... — Zamilkła opuszczając dłoń i ciągle patrząc na niego smutnym wzrokiem.

On dalej nie wiedział, co powiedzieć. Odwrócił od niej wzrok i skupił się na zniczu na szafce po drugiej stronie pokoju. Kurwa, chciał już wrócić do swoich czasów. Nie był gotowy na powrót do Hogwartu.

— Draco. — Głos Hermiony był delikatny, gdy odwróciła jego twarz, by na nią spojrzał. — Będę z tobą cały czas. Ale jeśli potrzebujesz odpuścić, zrozumiem.

Wziął głęboki oddech i zaczął masować jej ręce, ciesząc się, że w tych czasach może jej dotknąć. Zdecydowanie potrzebował takiego pocieszenia jeśli miał przetrwać ten dzień.

— Pójdę. Sama powiedziałaś, że to już zrobiłem...albo zrobię. — Posłał jej smutny uśmiech.

Odwzajemniła go, ale potrząsnęła głową.

— Nie powinniśmy podejmować jakichś decyzji, bo wiemy, że będą miały miejsce w przyszłości. Nie musisz tego robić, Draco.

Kurwa, ta wiedźma była niesamowita. Pozwoliłaby mu przegapić cały ten dzień jeśli by chciał, nawet jeśli naprawdę ważnym dla niej było, by z nią poszedł.

— Pójdę. Ale nie możesz zostawić mnie samego — dodał trochę żałośnie. Na szczęście, nie wydawała się zirytowana jego dziecinną prośbą. Przytuliła go szybko i zanim się zorientował, zabrała ich do Hogsmeade, używając połączonej aportacji.

— Powinnaś ostrzegać ludzi zanim to zrobisz — skarcił ją, próbując odzyskać równowagę.

— Wiem. Czasami lepiej po prostu działać i nie myśleć zbytnio o tym. Gotowy?

Nie. Ale było za późno, by zmienić zdanie. Kiwnął głową i cieszył się, że objęła jego rękę, gdy szli ścieżką w stronę Hogwartu.

══════════════════════

Czas teraźniejszy: Kwiecień 2002 / Czas Draco: Maj 2005

══════════════════════

Harry Potter

Harry podskoczył gdy wysoki pisk rozbrzmiał w jego biurze, sygnalizując, że jeden z czarnoksiężników pod jego nadzorem uruchomił ich radar śledzący. Chwycił różdżkę i pospieszył do mapy wiszącej na ścianie, wzdychając, gdy zobaczył imię świecące na czerwono. Draco Malfoy.

Stuknął różdżką na imię, by dezaktywować alarm. Na szczęście Merlin Robards przerzucił odpowiedzialność za Malfoyów na Harry'ego. Inaczej Dawlish miałby dzień na polu bitwy przez ten brak dyskrecji. I co Malfoy wyobrażał sobie, opuszczając Anglię? Wiedział, że już kroczy po cienkim lodzie z Aurorami.

Harry przyjrzał się lepiej mapie, by zobaczyć, gdzie ten się udał. Wziął nagły oddech gdy rozpoznał to miejsce. Co on robił w Hogwarcie?

Wrócił do swojego biurka i starał się skupić na pliku, który przeglądał, ale jego oczy ciągle wracały na mapę. Może powinien się upewnić, że Malfoy niczego nie planował. Sądził, że może polegać na zapewnieniach Hermiony, że jest godny zaufania, ale może się myliła. I dalej był byłym Śmierciożercą pod nadzorem Harry'ego.

Westchnął i założył płacz, następnie aportując się do Hogsmeade. Wysłał Patronusa, by poinformować McGonagall o jego przyjściu. Zaskoczyło go, że wyszła spotkać go osobiście w bramie.

— Dobrze pana widzieć, panie Potter. — Uścisnął jej dłoń i uśmiechnął się do swojej byłej profesorki.

— Dzień dobry, pani Profesor. Mam nadzieję, że u pani wszystko dobrze. Nie chciałem pani przeszkadzać. Wiem, że nie mam zaplanowanej wizyty na dzisiaj.

— Nie bądź śmieszny. Nie potrzebujesz planowanej wizyty. Jesteś tu mile widziany kiedy tylko chcesz. — Wpuściła go przez bramę i prowadziła go ścieżką do zamku. — Domyślam się, co cię dzisiaj sprowadziło.

Więc Harry miał rację. Mapa nie była dokładna i miał nadzieję, że po prostu odwiedził Hogsmeade. Ale nie, to byłoby zbyt łatwe, a Draco był niczym innym niż ciężkim przypadkiem.

— Nie jestem twoim jedynym niezapowiedzianym gościem, prawda?

McGonagall zachichotała pod nosem.

— Nie, panie Potter, nie jesteś. Wywołał niemałe zamieszanie. Gdy tylko się pojawił, zażądał rozmowy ze mną i nie powiedział ani słowa do kogokolwiek innego. A późniejsza rozmowa — przerwała, kręcąc głową na wspomnienie. — Powiedzmy, że pan Malfoy wydaje się bardzo różnić od chłopaka, którym był w szkole.

Dotarli do Hali Wejściowej, a Harry'ego przywitał pocieszający widok jego pierwszego, prawdziwego domu.

— Gdzie on teraz jest?

McGonagall obserwowała go chwilę zanim odpowiedziała.

— Na Wieży Astronomicznej.

Poczuł jak jego serce zamiera. Oczywiście, że był akurat tam. Pieprzony Malfoy.

Kobieta patrzyła na niego zmartwiona, a Harry poczuł się jakby znów był w szkole rozmawiając z Opiekunką jego domu. Wziął głęboki wdech i wyprostował się, mówiąc z większą pewnością siebie niż naprawdę czuł.

— Ma pani coś przeciwko, bym do niego tam dołączył? Nie zajmę mu wiele czasu i powinniśmy usunąć się pani z drogi za niedługo.

— Oczywiście, nie spieszcie się. Powiedziałam już panu Malfoyowi, że do wieczora nie ma żadnych zajęć. A teraz, jeśli pozwolisz, mam spotkanie, na które muszę się udać.

Harry pokiwał głową i patrzył jak znika za odległymi drzwiami zanim ruszył w długą drogę na Wieżę Astronomiczną. Zatrzymał się przed wejściem na spiralną klatkę schodową, opierając czoło o drzwi zanim wziął kilka uspokajających oddechów.

Nie był tu od nocy na Szóstym Roku. Ponownie przeklął Malfoya i w końcu otworzył drzwi. Od razu zobaczył powód jego gniewu, siedzący z plecami opartymi o barierki, w prawie tym samym miejscu, z którego spadł Dumbledore.

Podszedł do niego powoli i zobaczył mroczny uśmiech na jego twarzy.

— Zastanawiałem się jak długo zajmie ci pokazanie się. Nie możesz powstrzymać się przed wcinaniem się w sprawy inny, co, Potter? — Choć jego słowa były szorstkie, jego ton był lekki.

Harry przewrócił oczami i dalej do niego podchodził.

— Nie powinieneś opuszczać Anglii, wiesz o tym. Aktywowałeś swój alarm śledzący.

— Cholera. Przepraszam, Potter, zapomniałem. Czy sprawi ci to jakieś kłopoty? — Brzmiał jakby naprawdę się tym przejmował.

Harry, z jakiegoś powodu, poczuł się zobligowany uspokoić jego obawy.

— Dezaktywowałem go zanim ktokolwiek zauważył. Na szczęście jesteś pod moim nadzorem. — Harry zamarł w miejscu, gdy w końcu zbliżył się do niego wystarczająco, by dobrze przyjrzeć się twarzy Malfoya. Nie był to ten sam, którego widział tydzień temu. Ten wyglądał na starszego i bardziej zmęczonego. — Kurwa. Jesteś z przyszłości.

— Spostrzegawczy jak zawsze. Najwidoczniej nie jesteś dobrze ocenianym Aurorem bez powodu — drażnił się.

Harry ponownie przewrócił oczami.

— Co ty tu robisz?

Malfoy westchnął ciężko.

— Przegapiam Rocznicę Bitwy o Hogwart w moich czasach. Chyba pomyślałem, że i tak powinienem przyjść... — przerwał, odwracając wzrok od Harry'ego.

Postawił kilka ostatnich kroków do barierek i usiadł obok Malfoya, uważając, by nie spojrzeć w kierunku miejsca upadku Dumbledora. Bał się, że jeśli zbyt się skupi na miejscu, gdzie leżało jego połamane ciało, dostałby ataku paniki. Już sama myśl powodowała, że jego serca waliło, a oddech przyspieszał. Zaczął brać głębokie, przemyślane oddechy i oparł głowę o ścianę, skupiając się na uczuciu zimnego kamienia.

— Możemy iść, Potter. — Ton Malfoya był zaskakująco miły. Harry odwrócił głowę, by na niego spojrzeć i zobaczył, że ten patrzył naprzód, tak jakby próbując dać mu prywatności.

— Nie byłem tu od tamtej nocy — przyznał szorstkim głosem.

— Naprawdę? Cholera. Przepraszam, stary.

Stary? Wiedział, że Malfoy przyjaźnił się z Hermioną w przyszłości, ale wychodziło na to, że z nim także.

Harry spojrzał na niego oniemiały, a Malfoy tylko wzruszył ramionami i wrócił do patrzenia na przód. Podążył za jego wzrokiem i patrzył na miejsce, w którym stał blondyn tamtej nocy, z różdżką wycelowaną w Dumbledora. Oboje siedzieli w ciszy przez kilka minut aż Malfoy w końcu powiedział.

— Tak bardzo mi przykro, Potter.

Harry pozwolił, by jego słowa wisiały w powietrzu przez długi czas zanim odpowiedział.

— Już przeprosiłeś. Jestem pewien, że pamiętasz.

— Przeprosiłem za bycie gnojkiem w stosunku do ciebie i twoich przyjaciół. I za stawanie ci na drodze podczas bitwy. Ale nie do tego teraz nawiązuję. — Harry milczał, czekając aż będzie kontynuować. Malfoy wziął głęboki wdech. — Przepraszam za tamtą noc, tutaj i za moją rolę w jego śmierci.

— Na pewno już wiesz, że już wtedy umierał. Nie jesteś odpowiedzialny za jego śmierć. Nie musi ci być za to przykro.

Blondyn ponownie westchnął.

— Wiem to wszystko, Potter. Nie jest mi tak przykro za to, co zrobiłem jemu, a za to co zrobiłem tobie.

— Co? — Gdy spojrzał na Malfoya, ten go obserwował, a jego szare oczy były ciemne i smutne.

— Nie rozumiałem tego wtedy. Nie do momentu gdy Hermiona wyjaśniła mi... — Harry czekał cierpliwie, aż będzie mówił dalej. — Wiem, że kochałeś Dumbledora i, że oboje przeszliście przez niewyobrażalne rzeczy tamtej nocy. I wtedy został ci odebrany tak nagle. Nie miałeś nawet szansy, by się pożegnać.

Harry odwrócił od niego wzrok i oparł głowę o ścianę, skupiając się teraz na miejscu gdzie wtedy stał, sparaliżowany, pod swoją peleryną niewidką, nie będąc w stanie pomóc swojemu mentorowi te całe lata temu.

— Nie byłem przyczyną jego śmierci, ale byłem powodem, dlaczego został zabity tak przedwcześnie. I wiem, co zrobiło ci odebranie ci go. Więc za to przepraszam. Jesteś dobrym czarodziejem i przyjacielem, i jest mi przykro, że grałem tak dużą rolę w tak niszczącym momencie w twoim życiu.

Brunet zacisnął oczy i poczuł kilka łez spływających po jego policzkach. Wytarł je i zaczął pocierać swoje oczy dłońmi, by więcej łez nie wypłynęło.

— Dlaczego teraz mi to mówisz? — wyszeptał, gdy w końcu odzyskał kontrolę nad swoim głosem.

— Byłem ci winien te przeprosiny przez lata. I, nie wiem, czasami łatwiej jest mówić takie rzeczy komuś, z kim nie jesteś blisko.

Harry zaczął się się śmiać, wiedząc, że była to nieodpowiednia reakcja. Ale jeśli by się nie śmiał, na pewno zacząłby łkać.

— Co do kurwy? Tracisz rozum, Potter? — To sprawiło, że śmiał się jeszcze bardziej. Malfoy spojrzał na niego ostrożnie, czekając aż skończy. — Uh, czujesz się lepiej? — zapytał Harry'ego, gdy ten w końcu odzyskał kontrolę nad sobą.

— Tak — odpowiedział szczerze. Ten kiwnął głową, dalej wyglądając na zmartwionego. — Część mnie nie wierzyła w twoją historię o podróży w czasie — przyznał, na co Malfoy kiwnął głową wyrozumiale. — Ale teraz - kurwa, chyba to prawda. Bo nie ma opcji, że wersja ciebie, którą widziałem tydzień temu powiedziałaby cokolwiek z tego.

Malfoy parsknął śmiechem, odwracając głowę do Harry'ego i z powrotem do miejsca, na które patrzył przez ten cały czas. Brunet zastanawiał się, o czym myślał. Oboje stali tak przez coś, co wydawało się trwać latami, zanim Harry zapytał.

— Więc przyjaźnimy się w twoich czasach?

— Jak niewiarygodnie by to brzmiało, tak.

— Powiedziałeś, że jestem dobrym przyjacielem. A czy ty nim jesteś?

Malfoy się zaśmiał.

— Zastanawiasz się jak mógłbyś przyjaźnić się z okropnym Draco Malfoyem? — Harry wzruszył ramionami. — Powiedziałeś mi ostatnio, że wolisz mnie od twoich innych przyjaciół w niektórych momentach, bo tak jak ty, dalej jestem popieprzony od wojny. Powiedziałeś, że przyjaźń ze mną jest miłym przypomnieniem, że nie tylko ty zostałeś zraniony.

Harry nie wiedział, co na to powiedzieć, ale brzmiało to jak coś, co mógłby powiedzieć. Czuł się odseparowany od swoich przyjaciół już od roku. Dalej wydawali się ruszać dalej od wydarzeń z wojny, nawet Ron i Ginny wciąż podnosili się z śmierci Freda. Ale Harry nadal cierpiał na koszmary przynajmniej raz w tygodniu i płakał za każdym razem, gdy myślał zbyt długo o Lupinie, Syriuszu czy Dumbledorze.

I jak dziwnym by się to nie wydawało, nie wyobrażał sobie lepiej pasującej osoby do siedzenia na szczycie tej wieży. Malfoy był jedną osobą, inną niż on, która wiedziała, co się wydarzyło tamtej nocy i wydawał się naprawdę tego żałować.

— Co ci się do cholery stało, Malfoy?

Starszy czarodziej pokręcił głową i posłał Harry'emu mały uśmieszek.

— Zobaczysz.

══════════════════════

Czas teraźniejszy: Kwiecień 2002 / Czas Draco: teraźniejszy

══════════════════════

Harry Potter

Gdy Harry następnego dnia dotarł do Archiwów Ministerstwa, był zawiedziony znajdując pusty stolik, przy którym pracowali. Zauważył złożony samolocik papierowy i otworzył go, by zauważyć notatkę od Hermiony tłumaczącą, że się spóźni. Zgniótł ją i usiadł ciężko.

Nie potrzebował Hermiony, przyszedł do Malfoya. Miał nadzieję znaleźć tę starszą, milszą wersję jego, na którą wpadł wczoraj. Miał pytanie, na które desperacko potrzebował odpowiedzi.

Po opuszczeniu Hogwartu, zatrzymał się w Hogsmeade, by wywołać zdjęcie Hermiony i Malfoya. Potem udał się prosto do domu stwierdzając, że będzie kompletnie bezużyteczny w biurze po tak emocjonującym po południu.

Reakcja Ginny na zdjęcie była przewidywalna, ale dalej zabawna.

— Merlinie! Spójrz na nich! Czuję się jakbym patrzyła na dwóch Czwarto Rocznych flirtujących ze sobą z drugiej strony biblioteki. W co, do cholery, Hermiona się wpakowała? — Zmrużyła oczy i zbliżyła się, by lepiej spojrzeć, jej nos prawie dotykał zdjęcia. — Lekko się uśmiecha, ale nie mogę stwierdzić jaki ona ma wyraz twarzy.

— Jest trudna do odczytania, nawet twarzą w twarz — wyjaśnił Harry obserwując figury na fotografii, posyłając sobie spojrzenia kątem oka i wracając do swoich książek, gdy tylko napotkali wzrok tego drugiego.

— Hmm — powiedziała Ginny, chowając zdjęcie do kieszeni. — Zapytam ją o to, gdy znów ją zobaczę. — Po tym, rozmowa przybrała ostry obrót. — Oh, rozmawiałam z mamą, że będziemy musieli przegapić obiad w tę niedzielę. Mówiła, że powiedziałeś jej, że będziemy.

— Racja. Zapomniałem, że musisz go przegapić przez twój mecz Quidditcha. Powiedziałaś jej, że w takim razie przyjdę sam? — Harry przeglądał pocztę, ale przerwał, gdy zorientował się, że Ginny nie odezwała się przez dłuższy czas. Gdy spojrzał na nią wiedział, że miał kłopoty, ale nie miał pojęcia dlaczego. Odłożył listy na stół i patrzył na nią ostrożnie. — O co chodzi?

— Dlaczego planujesz iść do Nory zamiast na mój mecz?

— Oh - ja - nie wiem. Nigdy nie opuszczamy tych obiadów. Ale mogę iść popatrzeć jak grasz. Cokolwiek chcesz, Gin.

Skrzyżowała ręce na piersi i zaczęła kręcić głową.

— Ale już zdecydowałeś, które wydarzenie wolisz. Wolisz być z moją rodziną niż ze mną.

Cholera. Harry wiedział, o co chodzi. Mieli już o to sprzeczkę i myślał, że wszystko było wyjaśnione. Najwidoczniej był w błędzie.

— Mówiłem ci wiele razy, Ginny, nie jestem z tobą dla twojej rodziny. Kocham cię za ciebie, nie za to, że jesteś Weasley. Nie za to, że jesteś siostrą Rona ani nic z tych rzeczy. — Dał dłonie na jej ramiona i próbował przekazać tę samą wiadomość swoimi oczami, ale ona odwróciła głowę, unikając jego spojrzenia.

— Mówisz tak, Harry, ale twoje czyny mówią coś innego. Mówisz, że jestem u ciebie na pierwszym miejscu, a potem, gdy nadchodzi taki wybór, wybierasz ich bez zawahania. — Harry westchnął i odsunął się od niej, znikając w drugim pokoju. — Gdzie ty idziesz? — krzyknęła za nim.

— Nie będę rozmawiać z tobą, gdy jesteś taka.

— Niby jaka?

— Jesteś śmieszna, Ginny. Oczywiście, że nie jestem z tobą dla twojej rodziny. Jak możesz tak myśleć?

Jej oczy rozbłysły gniewnie i wiedział, że kontynuowanie tej kłótni nie było dobrym wyjściem. Ale teraz również był zły i nie podejmował najlepszych decyzji.

— Nie jestem śmieszna, Harry, to zdecydowanie normalne założenie. Patrząc na - cóż - twoje pochodzenie.

Harry zmrużył na nią oczy.

— Więc uważasz, że jestem żałosny?

— Nie powiedziałam tego, Harry, ja-

— Nie musiałaś.

— Ta rozmowa idzie całkowicie źle. Próbuję ci wytłumaczyć jak wiele razy wydajesz się wybierać ich zamiast mnie i jak to sprawia, że się czuję. Ale odmawiasz rozmowy ze mną. Po prostu wychodzisz z pokoju!

— Bo to niedorzeczne.

— Oczywiście, że nie, bo w to wierzę!

— Chcesz wiedzieć, w co ja wierzę? — zapytał trochę lekkomyślnie.

Skrzyżowała ręce na piersi i patrzyła na niego wyzywająco.

— W co?

Harry wiedział, że to głupie, ale był już poza granicą próby zdrowego zachowania w tej kłótni.

— Możesz myśleć, że jestem z tobą dla twojej rodziny. Ale zastanawiam się czy nie jesteś ze mną, bo część ciebie dalej jest tą jedenastoletnią dziewczynką z obsesją na punkcie sławnego Harry'ego Pottera.

Wyszła zaraz po tym i nie winił jej za to. Żałował swojego komentarza, gdy tylko opuścił jego usta. Gdy już jej nie było, odtworzył całą kłótnie, próbując zrozumieć, co zrobił źle. Próbował wyjść, gdy wszystko stawało się zbyt zaognione, ale to wydało się wytrącić ją z równowagi. Nigdy nie wiedział, co z nią robić.

Myśli Harry'ego zostały przerwane przez pojawienie się Malfoya. Wydawał się bez tchu i zrelaksował się, gdy zobaczył, że Hermiony jeszcze nie ma.

— Oh, myślałem, że się spóźniłem. Chyba jednak nie.

— Ona się spóźnia. — Harry wskazał na zgniecioną notkę. Był to obecny Malfoy. Oczywiście, że musiał znaleźć sposób, by pogorszyć jego dzień. Westchnął i schował twarz w dłoniach.

— Wyglądasz okropnie, Potter.

— Wiem — wymamrotał w dłonie. Wtedy zdał sobie sprawę, że ten Malfoy dalej mógł mu pomóc. — Widziałem cię wczoraj w Hogwarcie.

— Hogwarcie?

— Aktywowałeś alarm śledzący.

Twarz Malfoya opadła, gdy usiadł naprzeciwko Harry'ego.

— O cholera. Przepraszam, Potter.

To były jego identyczne słowa z wczoraj. Harry patrzył na niego i prawie mógł dostrzec miłego Malfoya w jego twarzy. Czy tak czuła się Hermiona? To by wyjaśniało, dlaczego spędzała z nim czas. Może czekała na tę miłą osobę, w którą wiedziała, że się zmieni.

— Przyjaźnimy się w przyszłości, prawda? — Malfoy zawahał się, ale on kontynuował. — Nie musisz mówić, byłem w stanie stwierdzić. — Blondyn kiwnął na niego głową niezręcznie. — Więc widziałeś się ze mną w niektórych ze swoich skoków? — Ponownie kiwnął głową, dalej nie czując się komfortowo w tej rozmowie, ale Harry miał to gdzieś. — Czy jestem z Ginny?

Oceniał minę Malfoya, ale była pusta. Pokręcił tylko głową i wymamrotał.

— Nie powinienem mówić ci czegokolwiek o twojej przyszłości.

— Nie, to zasada Hermiony. Chcę wiedzieć. Muszę wiedzieć, Malfoy. — Ten zacisnął szczękę milcząc i odwrócił wzrok od Harry'ego, skupiając się na notce Hermiony. — Proszę, Malfoy. Nie mogę niczego polepszyć w mojej sytuacji z Ginny. Nie wiem jak być kimś normalnym przy niej. Nie umiem zdecydować czy powinienem o nią walczyć czy ją odepchnąć. — Wiedział, że brzmiał żałośnie i zastanawiał się, dlaczego mówił to Malfoyowi. Ale wtedy przypomniał sobie, co powiedziała miła wersja jego dzień wcześniej.

— Czasami łatwiej jest powiedzieć takie rzeczy komuś, z kim nie jest się blisko.

Harry starał się zwrócić do niego ponownie.

— Muszę tylko wiedzieć jedno, Malfoy: rozpracuję to czy mnie zostawi?

Blondyn obserwował go dłuższy czas zanim powiedział delikatnie.

— Rozpracujesz to.

— Oh, dzięki ci Merlinie. — Harry wypuścił długi oddech i opuścił głowę. — Czekaj, kłócimy się dużo czy jesteśmy szczęśliwi?

— Wydajecie się szczęśliwi.

Obserwował go, próbując ocenić czy kłamał, ale wydawał się mówić prawdę.

— Dziękuję, Malfoy. Potrzebowałem tego dzisiaj usłyszeć. — Blondyn tylko kiwnął głową świadomie i odwrócił od niego wzrok. — Um, więc, słyszałem, że wczoraj poszedłeś na Rocznicę Bitwy o Hogwart.

Malfoy kiwnął głową i odpowiedział martwym głosem.

— Tak, za cztery lata.

— Poszedłeś sam?

Harry patrzył jak ten napiął się i siedzieli w ciszy w czasie, gdy jego pytanie wisiało w powietrzu, bez odpowiedzi. Ale on nie potrzebował odpowiedzi Malfoya, mógł to wyczytać z jego twarzy. Nie był sam w przyszłości i Harry był pewien, że wiedział, z kim był.

Dlaczego, w innym wypadku, szukałby Hermiony skacząc do przeszłości? Dlaczego Hermiona miałaby mu powiedzieć o tym, jak Harry czuł się w stosunku do Dumbledora? I wyjaśniało to, dlaczego przyjaźnił się z nim w przyszłości. Musieli się jakoś dogadać i zostawić przeszłość za sobą, jeśli Malfoy był z Hermioną.

— Powiesz jej? — Harry ponownie zapytał. Ale zanim Malfoy mógł odpowiedzieć, Hermiona wbiegła do pokoju.

— Co komu? Co się stało? — Oboje podskoczyli, a blondyn od razu spojrzał na niego, bezsłownie prosząc go, by był cicho.

Harry kiwnął głową na niego. W końcu Malfoy właśnie powiedział mu o Ginny więc sądził, że był mu winien tę małą przysługę.

— Muszę iść — oznajmił. — Zostawię was samych.

ᔓᔕ ᔓᔕ ᔓᔕ ᔓᔕ ᔓᔕ ᔓᔕ ᔓᔕ

Notatka od Autorki:
Harry'emu zajął jeden rozdział, by zrozumieć coś czemu Hermiona zaprzeczała przez lata. Jak Draco powiedział, nie jest dobrze ocenianym Aurorem za nic.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro