Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 11

Jeśli chcesz poznać jego serce, skup się uważnie na tym co go złości.

Jeśli chcesz poznać jego umysł, wsłuchaj się w słowa, które wiszą w jego ciszy.

Jeśli chcesz poznać jego duszę, przyjrzyj się na co patrzą jego oczy gdy przyłapiesz go na uśmiechu.

-Lang Leav

══════════════════════

Czas teraźniejszy: Maj 2001 / Czas Draco: Teraźniejszy

══════════════════════

Hermiona Granger

Hermiona zaczęła spotykać się z Malfoyem w Archiwach Ministerstwa raz na tydzień. Spodziewała się, że będzie protestować, gdy dała mu znać, że musi przenieść ich spotkanie na inny dzień, by wpasować się w grafik jej pracy. Ale on tylko wzruszył ramionami.

Już wcześniej sądziła, że był nieprzewidywalny, ale to było nic w porównaniu do tego, jaki był teraz. Nigdy nie wiedziała czy dostanie wredną wersję jego, która była bliższa do chłopaka, którego znała ze szkoły, czy raczej wyrozumiałego i miłego Malfoya, jak ten, z którym zaprzyjaźniła się na przestrzeni ostatniego roku.

Nawet on sam nie wiedział, czego się po sobie spodziewać i miała przeczucie, że często zmieniał zdanie na jej temat. Zastanawiała się czy ta ekstremalna humorzastość była częścią jego osobowości, czy spowodowała ją podróż w czasie. W końcu ciągle starał się pogodzić jego teraźniejszość z nieznaną przyszłością.

A dokładniej, nieznaną kolekcją przyszłości z racji, że za każdym razem był przenoszony do innej daty z różniącymi się zasadami i scenariuszami od poprzedniej, w której był. Sama myśl o tym przyprawiała ją o ból głowy. Jedyną szczęśliwą rzeczą w sytuacji Malfoya było to, że nie mogła się ona przytrafić komuś bardziej kompetentnemu do zniesienia jej złożoności niż on.

W zaledwie dwa tygodnie, które z nim przepracowała, Hermiona zdążyła zauważyć, że Malfoy był bardzo bystry i miał niesamowitą pamięć. Co było dość ironiczne, bo przez ostatnie kilka miesięcy podejrzewała, że ma zaniki.

Jeśli te skoki w czasie przydarzyłyby się komuś innemu, ta osoba mogła kompletnie się w nich zgubić. Ale Malfoy miał mocny chwyt na zawiłościach każdej linii czasowej i zdawał się być w stanie zwizualizować je w swojej głowie.

Nigdy nie przykładał się w szkole, więc nie zdała sobie sprawy jak mądry był. Ale chciałaby to wiedzieć przed tym, jak nalegała, że będzie w stanie znaleźć jakiś wzór w datach jego skoków, który on mógł pominąć. Nie znalazła. Tak jak powiedział, skoki zdawały się pojawiać przypadkowo.

Gdy w końcu przyznała, że miał rację, on tylko uśmiechnął się do siebie i kiwnął głową. Nie powiedział jednak nic więcej. Okej, więc dzisiaj bliżej mu do miłego Malfoya, pomyślała.

Spojrzał na nią i uniósł brew w zdezorientowaniu. Zarumieniła się i odwróciła wzrok, zdając sobie sprawę, że patrzyła na niego przez kilka minut.

— Tak czy inaczej, szukałam informacji na temat efektu motyla — powiedziała, wracając wzrokiem do notatek. — Domyślam się, że ten koncept już obił ci się o uszy?

Kiwnął głową.

— Dobrze. Więc wiesz, że musisz być ostrożny ze zmianą przeszłości. Jedna mała rzecz może mieć trwałe konsekwencje.

— Tak, dam znać przyszłemu sobie — wymamrotał sarkastycznie.

Przewróciła oczami, myśląc, że pośpieszyła się z wcześniejszą oceną jego nastroju. Odwróciła się do czytanej przez nią książki. Uwaga Hermiony została oderwana od jej fragmentu, gdy Malfoy znów się odezwał.

— Gdy pierwszy raz czytałem o efekcie motyla, brzmiało to jakbyś podróżowała w czasie i zaczęła dokonywać zmian dobrowolnie. Ale - cóż - okazuje się, że tak to nie działa.

Odwróciła się twarzą do niego.

— Co masz na myśli?

— Ja - Cóż, podczas kilku skoków w przyszłość, słyszałem o rzeczach, które działy się w przeszłości. Rzeczach, które zrobiłem i tak myślałem sobie wtedy ''To nie brzmi jak ja, nie zrobiłbym tego''. Ale w trakcie kolejnego skoku, zrobiłem to coś, co już zrobiłem i wydawało się to wtedy takie naturalne. Chyba to było coś, co miałem zrobić. Myślałem, że będzie to wydawać się wymuszone, ale- — Przerwał i pokręcił głową. — Ja nie- — westchnął. — Nie podoba mi się to. Czasami jest to trochę przerażające. Tak jakbym był tylko pionkiem w większej grze szachowej i nie mam pojęcia, kto porusza częściami.

Odwrócił wzrok zawstydzony, więc stwierdziła, że nie był przyzwyczajony do zwierzania się innym. To się zmieni, wiedziała to, skoro zwierzał jej się z łatwością kilka razy w przyszłości. Zastanawiała się, co wywołało tę zmianę.

— Znam to uczucie — przyznała, próbując zmniejszyć trochę jego dyskomfort.

— Podróżowałaś w czasie? — Uniósł głowę zaskoczony.

— Tak.

— Dlaczego? Kiedy?

— Ja- — Pomyślała o Hardodziobie i przypomniała sobie, dlaczego jego życie było zagrożone. Przerwała więc, nie będąc pewną, co ta wersja Malfoya zrobi z tą informacją.

Pokręcił głową i spuścił wzrok, przygnębiony.

— Nie ufasz mi.

— Ja- cóż, nie. Nie ufam.

Obserwował ją przez kilka następnych sekund, by po chwili krótko kiwnąć głową i wrócić do swojej książki. Nie rozmawiali przez resztę sesji. Gdy alarm w różdżce Hermiony włączył się, wstała i rozprostowała plecy.

W ciszy poskładali książki, których używali, ale zanim Hermiona mogła magią odłożyć je na miejsce, papierowy samolocik wylądował na jej głowie. Przeczytała go szybko i westchnęła z frustracją.

— Co?

Zapomniała, że Malfoy wciąż tam stał.

— Moje spotkanie podczas lunchu zostało po raz kolejny odwołane. To trzeci raz, kiedy musieliśmy je przenieść... — Zamilkła i napisała odpowiedź na notkę, pytając czy jutrzejszy termin będzie odpowiedni i wysłała go do swojego współpracownika machnięciem różdżki.

— Jasne. — wymamrotał Malfoy, gdy pochylił się by wziąć swoją torbę.

— Chcesz iść ze mną na lunch? — Słowa wypadły z ust Hermiony zanim mogła je przemyśleć. Żałowała tego zaproszenia, gdy tylko zobaczyła jego twarz. Starała się rozluźnić atmosferę między nimi, która nastąpiła po jej wyznaniu, że mu nie ufa. Była z nim na lunchu wiele razy, ale wtedy to nie był ten Malfoy. Wahał się i wyglądał, jakby próbował znaleźć uprzejmy sposób na odmowę. — Nieważne, na pewno masz jakieś plany.

— Nie, nie mam. — Teraz jego mina była inna. Wyglądał jakby miał poczucie winy, ale też...trochę nadziei? Za tym Malfoyem nie sposób było nadążyć. Ilość emocji, która błyszczała w jego oczach w ciągu zaledwie minuty, przyprawiała ją o zawroty głowy.

— Okej, więc, uh - jesteś gotowy teraz?

Kiwnął głową i ruszyli razem do windy. Gdy dotarli do punktu Aportacyjnego przy wejściu do Ministerstwa, Hermiona zatrzymała się, rozważając, gdzie go zabrać. Planowała pójść z nim do kawiarni, w której zwykle się spotykali, ale przypomniała sobie, że ten Malfoy prawdopodobnie jeszcze tam nie był. Może właśnie w ten sposób dowiedział się o tym miejscu, więc wiedział, gdzie iść i szukał jej w przyszłości.

Jeśli teraz zmieni zdanie, w przyszłości nie znalazłby jej i nie zaczęłaby się z nim przyjaźnić. Nigdy nie przyszłaby do jego mieszkania, nigdy by jej nie pocałował i nie stałaby teraz z nim w tej niezręcznej ciszy. Mogła to wszystko zmienić jedną małą decyzją o miejscu na lunch.

— Granger, czy ty zawsze tyle myślisz? Czy to przez naszą - uh - wyjątkową sytuację? — Patrzył na nią rozbawiony, zarumieniła się i zdecydowała się tego tak nie analizować i wziąć go do tej kawiarni.

— Nie będzie ci przeszkadzać, jeśli pójdziemy do Mugolskiego miejsca?

Wzruszył ramionami i transmutował swoje ubrania cichym zaklęciem. Wtedy spojrzał na nią wyczekująco. Zrobiła to samo, zaproponowała mu rękę i Aportowała ich do alejki blisko restauracji, w której jedli wiele razy.

Gdy usiedli i zamówili swoje jedzenie, powtórzył swoje wcześniejsze pytanie.

— Nie odpowiedziałaś na moje pytanie. Zawsze patrzysz się w przestrzeń i gubisz się w myślach?

— Nie. Dalej przyzwyczajam się do tej podróży w czasie. Każda czynność ma wpływ; to fascynujące do rozważenia i niesamowicie skomplikowane.

— Co masz na myśli?

— Cóż, na przykład ta restauracja. Byłeś tu już kiedyś? — Malfoy pokręcił głową. — Właściwie to byłeś, mnóstwo razy, ze mną. Przyszedłeś pewnego dnia i usiadłeś. Wtedy nie miałam pojęcia, jak mnie znalazłeś, bo przychodzę tu sama. Ale gdy zastanawiałam się, gdzie wziąć cię na lunch, uświadomiłam sobie, że gdy wezmę cię tutaj dzisiaj, to w przyszłości będziesz wiedział, gdzie mnie znaleźć.

— Tak, wiem, co masz na myśli. Ty - uh, przywykniesz do tego. — Odchrząknął. — Więc pewnego dnia po prostu przyszedłem i usiadłem?

— Tak.

— Jestem zaskoczony, że mi na to pozwoliłaś.

— Ha! Oczywiście, że protestowałam, ale zagroziłeś, że złamiesz Status Poufności, więc nie miałam większego wyboru. — Myślała, że będzie tym zaskoczony, ale on tylko kiwnął głową zamyślony. — Później, po meczu Quidditcha, wziąłeś mnie do pubu i przeprosiłeś za - uh - wszystko. — Obserwowała jego twarz, zainteresowana jego reakcją, bo dotarło do niej, że ten Malfoy nigdy jej nie przeprosił. Każdy czyn, który go odkupował w jej oczach, nie został wykonany przez tę wersję niego.

Spojrzał jej w oczy, a jego szare oczy były smutne, ale nic nie powiedział.

— Myślałam, że to był cel tego wszystkiego — kontynuowała. — Powód, dla którego do mnie przyszedłeś. Ale ty wciąż wracałeś...

Otworzył usta, by coś powiedzieć, ale przerwała mu kelnerka przynosząc im ich jedzenie. Gdy odeszła, powiedział niskim głosem.

— Granger, jest mi przykro nawet jeśli osobą, która cię przeprosiła nie byłem ja.

Hermiona machnęła na niego.

— Jest okej, Malfoy. Nie zamierzałam popchnąć tej rozmowy w tak ciężkim kierunku. Po prostu - to dużo. Nie wiem, jak dajesz radę za tym wszystkim nadążyć.

— Wydajesz się dobrze sobie z tym radzić.

— Może. Ale ja muszę radzić sobie z jedną skaczącą w czasie relacją. Ty musisz nadążać za każdym w twoim życiu.

Spojrzał na nią dziwnie, kiwnął głową powoli i zaczął jeść swój makaron. Po kilku chwilach ciszy, zapytał.

— Czy to dlatego zaoferowałaś mi swoją pomoc?

— Co?

— W przyszłości dowiedziałem się, że mi z tym pomogłaś, ale nie mogę wyobrazić sobie, dlaczego. I gdy pierwszy raz zaproponowałaś, nie spodziewałem się tego, zwłaszcza, że ostatnią rzeczą, którą zrobiłem, to cię obraziłem. — Zarumieniła się, ale on nie patrzył na nią. Jego wzrok był skupiony na czymś za oknem. — Ale teraz ma to sens. Zagadka, złożoność tego wszystkiego, to do ciebie pasuje.

Hermiona zaczęła to rozważać. Dlaczego zaoferowała mu pomoc? Nie było to dla mentalnej stymulacji, tak jak myślał. Może to z powodu innego Malfoya, z którym się przyjaźniła. Tego, który lubił rozmawiać o Mugolskiej literaturze i sprawiał, że dobrze się ze sobą czuła.

— Chyba nie miałam wtedy wyboru — powiedziała, stwierdzając fakt. — Powiedziałeś, że w przyszłości ci pomogłam, więc zrobiłam to.

Jego twarz pociemniała. Otworzyła usta, by się wycofać, ale przerwała nie wiedząc co powiedziała nie tak.

— Hermiono, musisz mi coś obiecać. — Jego nagle poważny ton i to, że użył jej imienia zbił ją z tropu. Gdy spojrzała w jego szare oczy, były intensywne i przypominały jej burzę. Gdy w nie patrzyła, zapomniała się na moment, nie pamiętając poprzedniej myśli i dlaczego tak na nią patrzył. Racja, chciał, by coś mu obiecała.

— Dobrze. — Jej głos był szorstki więc wzięła łyk wody, by oczyścić gardło.

— Obiecaj mi, że od teraz podczas naszych interakcji, nie zrobisz czegoś tylko dlatego, że wiesz, że zdarzy się to w przyszłości. Masz wybór. Oboje go mamy — dodał, jego głos był równie intensywny.

— Myślisz o czymś konkretnym, prawda?

Kiwnął głową, nie odwracając od niej wzroku. Umierała z ciekawości i chciała zapytać o więcej, ale to naruszyłoby jej własną prośbę, by nie mówił jej nic o jej przyszłości.

— Obiecaj mi, Hermiono. — Mogła stwierdzić, że było to dla niego ważne. Normalnie nie zgodziłaby się na taką niejasną prośbę, ale ta wydawała się wystarczająco sensowna.

— Okej. Obiecuję.

— Dobrze.

Odwrócił wzrok, a ona w końcu miała szansę odetchnąć. Wydawał się delikatnie zrelaksować i wziął swój widelec, by kontynuować posiłek. Ona również wzięła swój i zaczęła jeść, obserwując go. Jego oczy wróciły do normalnego, jasnoszarego koloru. Burza, którą w nich widziała kilka chwil wcześniej, minęła. Biorąc kolejny gryz sałatki, Hermiona zastanawiała się, kto wygrałby wojnę na spojrzenia między Harrym i Draco.

══════════════════════

Czas teraźniejszy: Czerwiec 2001 / Czas Draco: Styczeń 2004

══════════════════════

Hermiona Granger

Tydzień później, Hermiona znów studiowała materiały z Malfoyem w Archiwach Ministerstwa. Starała się ułożyć różnice między tą osobą i wersjami jego z przyszłości, które znała. Ten był bardziej ponury i ostrożny, nie uśmiechał się też tyle, co inny Malfoy.

Nie był też tak pewny siebie jak przyszły on. Był arogancki, tak jak w szkole, ale wydawało się to wymuszone i mniej naturalne niż pewność siebie, w którą ta arogancja się później zmieni. Zastanawiała się, co spowodowało tak drastyczną zmianę w jego sposobie bycia.

Jej myśli zostały przerwany przez jego wołanie.

— Cholera, to się zaraz stanie.

— Naprawdę, teraz? — Pośpieszyła do jego strony stołu i podskoczyła, gdy zobaczyła jak migał, tak jakby momentalnie miał stać się niewidzialny. — Jak długie ostrzeżenie zazwyczaj masz?

— Około minutę. Zazwyczaj to wystarczy, by odbiec, by nikt nie zobaczył jak znikam. Ale teraz chyba nie muszę.

Hermiona patrzyła zafascynowana jak zamrugał i znikł. Mniej niż sekundę później, został zastąpiony innym Malfoyem, który siedział w tym samym miejscu, w tej samej pozycji, ale miał na sobie szaty wyjściowe.

Wydawał się zirytowany, gdy rozpoznał gdzie jest, ale gdy zobaczył Hermionę, uśmiechnął się i był on lepszy niż jakikolwiek inny uśmiech, który posyłał jej tamten Malfoy. Zrozumiała, że tęskniła za tą wersją niego. Minęły wieki, gdy ostatni raz go widziała, nie odkąd...

Zmarszczyła brwi, gdy przypomniała sobie pijany pocałunek.

— Z którego roku jesteś?

— Styczeń 2004.

Więc pocałunek jeszcze się dla niego nie wydarzył. Zgodnie z notatkami obecnego Draco, pijana wersja niego była z 2005. Stwierdziła, że to nie fair być zła na niego za coś, czego jeszcze nie zrobił.

— Oh, no nic — powiedziała w końcu. — Więc, uh - gdzie byłeś? — Wskazała na jego szatę wyjściową.

— Cicha aukcja, by zebrać fundusze dla Świętego Munga.

— Oh. Brzmi ciekawiej niż to.

— Ta — westchnął. — Moja randka była kurewsko gorąca.

Hermiona uśmiechnęła się do niego niezręcznie.

— Racja. Więc, przepraszam, że musisz spędzić ze mną następne dwie godziny.

Uśmiechnął się pod nosem i pokręcił głową. Wydawał się z czegoś żartować, ale nie rozumiała, z czego.

— Nie wiedziałeś? Że przegapisz aukcję? Czy to nie wersja ciebie z tych czasów zbiera teraz wspomnienia z cichej aukcji, które możesz sobie przypomnieć?

Zmrużył oczy i wymamrotał pod nosem.

— Ta, bardzo dobrze zbiera te jebane wspomnienia — przerwał, gdy zobaczył, że patrzy na niego ciekawsko i powiedział głośniej. — Wiedziałem, że zniknę. Nie miałem pojęcia jednak, że będzie to po mniej niż trzydziestu minutach. — Westchnął i odwrócił się do niej. — Jak się masz?

Uśmiechnęła się na złość sobie. Miło było mieć przyjemnego Malfoya z powrotem. Ten inny nigdy nie zapytałby jej tak swobodnie, jak się ma.

— Niedawno dowiedziałam się, że podróżujesz w czasie i wszystkie wspomnienia, które z tobą mam nie są, cóż, tobą.

— Wszystkie są ze mną, Hermiono, po prostu z innych czasów.

— Nie wiem. Wydaje się być wielka przepaść między Malfoyami z przyszłości, których poznałam, a obecnym Malfoyem. — Kiwnął głową zamyślony, a ona przypomniała sobie wszystkie pytania, które chciała zadać przyszłemu Malfoyowi gdy go znów zobaczy. — Mam do ciebie wiele pytań.

Uśmiechnął się i pokręcił głową rozbawiony.

— Nie jestem zaskoczony.

— Gdy zobaczyłam rozpiski twoich skoków w czasie, zauważyłam, że wiele z nich spędzałeś przychodząc do mnie, by się zobaczyć. Dlaczego?

Myślał przez chwilę zanim odpowiedział.

— Jesteśmy przyjaciółmi w moich czasach, do czego po części doszło dzięki tym sesjom. Ale wiedziałem, że nigdy nie zaoferujesz mi pomocy jeśli nie pokazałbym ci, że nie jestem tak okropny jak byłem w szkole.

— Brzmi jak oszukiwanie.

Wzruszył ramionami i posłał jej uśmieszek.

— Nie dziwi mnie, że tak to widzisz.

Hermiona zawahała się z następnym pytaniem. Chciała wiedzieć, dlaczego nazwał ją zniewalającą tego pierwszego dnia u Esów i Floresów i dlaczego czasami zdawało się, jakby z nią flirtował. Ale nagle była zbyt zawstydzona, by sformułować jakieś zdanie.

I gdy pomyślała o jego ''gorącej randce'', którą prawdopodobnie była prześliczna Astoria, zastanawiała się czy po prostu był flirciarską osobą. Jak właśnie powiedział, wracał by być dla niej miłym, by ona zgodziła się mu pomóc z poszukiwaniami informacji. Wykorzystywał ją tylko, co pasowało do Malfoya, którego znała.

— Nie miałaś więcej pytań? — zapytał, a ona ponownie zastanawiała się czy potrafił Legilimencję.

— Nie, uh, to było wszystko. — Wróciła do obliczeń, nad którymi pracowała. Gdy on nie zrobił nic, by dołączyć się do poszukiwań, przysunęła do niego formuły i zapytała.

— Pomożesz mi tu z matematyką? — Pokręcił głową i odsunął pergamin z powrotem do niej. — Dlaczego nie? Robię to, by pomóc tobie. Byś nie musiał już być ciągany do przypadkowych miejsc w czasie.

— Nie chcę tego naprawiać — kłócił się.

— Czekaj, co?

— Lubię moje życie. To jak się potoczyło. I jeśli to zmienię - cóż, to jest część, która sprowadziła mnie tam, gdzie teraz jestem. Pamiętasz efekt motyla?

— Więc to wszystko było tylko wielką stratą czasu? — zapytała zirytowana.

Malfoy westchnął i zbliżył swoje krzesło do jej. Uniósł dłoń i myślała, że położy ją na tej jej. Ale wydawał się siebie przyłapać i położył ją z powrotem na swoje udo.

— Przepraszam, Hermiono. Doceniam twoją pomoc, naprawdę. Dobrze jest to rozumieć na tyle, na ile się da. Ale to nie znaczy, że zdecyduję się to wszystko cofnąć jeśli rozpracujemy jak.

— A rozpracujemy?

Uśmiechnął się do niej i pokręcił głową.

— Zasada numer jeden...

— Tak, tak — westchnęła i rozciągnęła się w swoim siedzeniu, wtedy spojrzał na nią gdy przestała i wstała. — Rozumiem, że nie chcesz nad tym pracować, ale nie zamierzam tu siedzieć i robić tego bez ciebie.

— Gdzie idziesz? — Wydawał się zawiedziony i poczuła się źle opuszczając go, ale odepchnęła to uczucie od siebie.

Ron poprosił ją, by dołączyła do niego na lunchu i musiała odmówić, mając plany z Malfoyem. Ale skoro nie był zainteresowany szukaniem informacji, mogła wciąż pójść na lunch z Ronem i dostać trochę zasłużonej dobrej woli.

— Idę na lunch z Ronem.

Malfoy przewrócił oczami.

— Kiedy zamierzasz go rzucić? Wasz związek jest beznadziejny.

— Co stało się z zasadą numer jeden? — Hermiona wybuchła teraz już zła. — I zasada numer trzy, nie ma obrażania moich przyjaciół. Nie możesz sobie siedzieć i mówić mi czegoś takiego. Boże, Malfoy! — Posłał jej wredny uśmieszek, co bardziej ją rozgniewało, przez co zaczęła chodzić po miejscu obok stołu. — Więc co stanie się teraz? Zasadziłeś tę myśl w mojej głowie o Ronie i będę się zastanawiać ''Czekaj, nie będę z Ronem''? Ufałam ci! Bałam się, że zrobisz coś takiego i jeśli zrobisz to znowu, w jakimkolwiek czasie, to z tym koniec.

— Uspokój się, Hermiona. — Stał teraz naprzeciw niej i cieszyła się z tego, że wyglądał na zawstydzonego sobą. — Żartowałem. Wiesz, że nie lubię Weasleya. Nie analizuj zbytnio tego tak.

Dalej patrzyła na niego, ale jego twarz była nie do rozczytania, więc nie mogła stwierdzić czy kłamał, czy nie. Wyszła niczym burza z pomieszczenia i poczuła ulgę zastając windę pustą. Gdy weszła do środka, oparła się o ścianę i schowała twarz w dłonie.

Hermiona głęboko w sercu wiedziała, że nie będzie z Ronem i nie mogła być nawet za to zła na Malfoya. Bo jeśli miała być ze sobą kompletnie szczera, wiedziała to jeszcze przed jego dzisiejszym komentarzem.

══════════════════════

Czas teraźniejszy: Styczeń 2001 / Czas Draco: Czerwiec 2001

══════════════════════

Draco Malfoy

Draco był w złym humorze. Taki stan rzeczy panował od tygodni. I, co ironiczne, jedyną rzeczą, która w jego mniemaniu mogła wyciągnąć go z tej melancholii był skok do przyszłości. Ale nie podróżował w czasie od miesięcy.

Jedyne czego chciał, to zobaczyć przyszłą Hermionę i już dłużej temu nie zaprzeczał. Na początku próbował, ale przegrał tę walkę tygodnie temu. Teraz zaszło to na tyle daleko, że był w stanie przyznać, że za nią tęskni. Nie było innego wytłumaczenia na to uczucie pustki, które czuł w piersi za każdym razem, gdy o niej myślał.

Minęły wieki odkąd widział szczęśliwą wersję Hermiony. Podczas ostatniego skoku, był sam w ich domu, otoczony pustymi butelkami w czasie, gdy inny on napastował obecną Hermionę. Podczas tego przed ostatnim, płakała niekontrolowanie w jego ramionach. Jego przyjęcie urodzinowe było ostatnim momentem, w którym był z przyjemną wersją jej, a to miało miejsce prawie sześć miesięcy temu.

Gdy chodziło o tęsknotę za Hermioną, jednej rzeczy był pewien: tęsknił za jego Hermioną, nie tą siedzącą obok niego. Uśmiechnął do siebie na myśl o jej reakcji, gdyby dowiedziała się, że nazywał ją ''swoją Hermioną''.

Nie było nic złego z tą siedzącą obok niego (która w jego głowie dalej była Granger). Właściwie to lubił ją bardziej niż przypuszczał, że będzie. Była mądra i zaskakująco pyskata w niektórych momentach. Niechętnie musiał przyznać, że była ładna podczas kilku okazji, kiedy miała czas na ujarzmienie swoich włosów. Na pewno była powyżej ligii Weasleya, choć Draco sądził, że większość czarownic była.

Ale nawet z jej dobrymi cechami, Granger była niczym w porównaniu do przyszłej siebie. Tamta Hermiona była pewna siebie, spełniona i nie było jej tak blisko do bycia nerwową czy roztrzęsioną jak obecnej. I przede wszystkim, była kompletnie zakochana w Draco.

Był w stanie stwierdzić, że Granger go nawet nie lubiła. Zgadywał, że tolerowała go ze względu na przyszłego niego, którego bardzo prawdopodobnie wolała. Pewnie z wielu takich samych powodów, z których on wolał przyszłą nią.

Może tak naprawdę nie tęsknił za tamtą Hermioną, pomyślał, patrząc na zapiski w jej notatniku. Może był po prostu samotny po zerwaniu z Astorią. Może niekoniecznie to ona mu się podobała, a fakt miłości, którą do niego żywiła. Powiedział jej kiedyś coś podobnego podczas jednej z ich kłótni.

Znajome zawroty głowy spadły na Draco, a jego serce waliło z pełnym nadziei oczekiwaniem. Czy uda mu się w końcu zobaczyć przyszłą Hermionę?

— Cholera, to się zaraz stanie.

Granger zbliżyła się do jego części stołu.

— Naprawdę, teraz?

Wziął kilka głębokich wdechów i w następnym momencie, był w ciemnym korytarzu i mógł usłyszeć zespół muzyczny z dystansu. Gdy jego oczy przywykły do ciemności, rozpoznał, że był przed salą balową, która wydawała się znajoma. Westchnął, gdy zdał sobie sprawę, że będzie musiał zmienić ubrania. Szaty wyjściowe były najbardziej podstępną częścią garderoby do transmutacji.

Usłyszał stukot obcasów o podłogę i szybko oparł się o ścianę. Gdy zobaczył Hermionę idącą korytarzem, wypuścił oddech pełen ulgi. Prawie ją pospieszył, ale stał w miejscu, niepewny w jakim będzie humorze.

Wyjął różdżkę z kieszeni i sprawdził datę: 17 stycznia 2004. Cudownie. Byli zaręczeni, były jeszcze miesiące przed tym jak zaczęli się kłócić, więc teraz powinna go jeszcze kochać. Jego nadzieja została potwierdzona, gdy wreszcie podeszła na tyle blisko, by mógł zobaczyć jej twarz.

Uśmiechała się do niego szeroko.

— Oh, dobrze. Draco, który mnie lubi — powiedziała i zbliżyła się, by dać mu szybkiego buziaka w policzek. Cofnęła się wtedy i zaczęła grzebać w swojej małej torebce, która wisiała jej na ramieniu. Wyjęła coś, co wyglądało jak komplet szaty wyjściowej. — Proszę.

Podała mu ubrania, ale on je zignorował wykorzystując okazję na przyjrzenie jej się. Momentalnie poczuł się lepiej, gdy już z nią był. Tak jakby cały ten czas wstrzymywał oddech i teraz mógł go w końcu wypuścić.

Pomachała szatą w ręce, po którą jeszcze nie sięgnął i powiedziała dokuczliwie.

— Co? Zamierzasz zmusić mnie do włożenia jej na ciebie? — Posłała mu nikczemny uśmiech i przypomniał sobie jak na Wielkanoc droczyła się z nim, by przebrał się na jej oczach. Wtedy zasłonił jej oczy, by nie patrzyła jak się ubiera. Ale teraz nie zamierzał. Wepchnęła mu szatę w ręce i odwróciła go w stronę małego, ciemnego korytarza. — Idź się przebrać.

Draco w końcu wziął ubranie i zaczął rozpinać koszulę. Gdy odwrócił głowę za siebie, stała odwrócona w stronę głównego korytarza, chcąc dać mu trochę prywatności.

— Zawsze nosisz dodatkową parę ciuchów? — zapytał, przebierając się szybko w jasno szarą szatę.

— Nie, ale tobie transmutacja szat wyjściowych słabo idzie — odpowiedziała, dalej odwrócona. — I wcześniej mówiłeś mi, że pamiętasz to, że ominie cię to wydarzenie, więc przyszłam przygotowana.

Serce Draco zadrżało na myśl, że dokładnie spakowała szatę, by ułatwić mu skok w czasie.

Jedyne, co musiała zrobić, to włożyć dodatkową szatę do torebki. Ogarnij się.

Wziął głęboki oddech, chcąc odzyskać spokój. Ta czarownica doprowadzała go do szaleństwa. Czuł się jakby znów był na Trzecim roku w szkole, gdy po raz pierwszy stwierdził, że czarownice były interesujące i miał obsesję na punkcie małych rzeczy, które mu robiły i mówiły.

To tylko inna wersja Ganger, przypominał sobie. Tej samej osoby, obok której siedziałeś w Ministerstwie kilka chwil temu.

Gdy wreszcie był gotowy stanąć z nią twarzą w twarz, odwrócił się i wrócił do głównego korytarza. Był trochę zawiedziony, że nie podglądała, by zobaczyć jak się przebiera.

— Masz może krawat w tej swojej magicznej torebce?

— Oh, racja. — Zaczęła znów w niej szperać. Logicznym było, że miała na siebie nałożony czar zwiększający. Wyjęła fiołkową muszkę, która była o kilka odcieni ciemniejsza od jej sukienki. Zaczęła zawiązywać ją wokół jego szyi, a on wykorzystał okazję, by przyjrzeć się temu jak wyglądała.

Granger z jego czasu była ładna, ale ta była cholernie piękna. Miała na sobie fioletową, szyfonową sukienkę, która odsłaniała jej plecy i idealnie układała się na jej ciele. Jej rozpuszczone loki ułożone były na jednym ramieniu. Nałożyła też trochę makijażu, który podkreślał jej duże, brązowe oczy.

Gdy jego wzrok powędrował na jej usta, które były trochę przyciemnione szminką, zastanawiał się jakim uczuciem było ją pocałować. Myślał nad tym odkąd dowiedział się, że całowała się z przyszłym nim, ale starał się ignorować tę myśl. Ale teraz było to prawie niemożliwe, gdy stała przed nim, wyglądając tak kusząco.

Skończyła wiązać jego muszkę i spojrzała na niego zaciekawiona, gdy on kontynuował obserwowanie jej. Przygryzła dolną wargę i wtedy Draco stracił kontrolę.

Złączył swoje usta z tymi jej i ułożył dłoń na jej karku, zatapiając palce w jej włosach. Drugą ręką zbliżył ją do siebie, biodro przy biodrze, zdesperowany by być jak najbliżej niej. Wydała pyszny jęk, gdy rozdzielił jej wargi swoim językiem i zaczął eksplorować jej usta. Wtedy, oddała pocałunek tak chętnie jak on pocałował ją. Jej język spotkał się z tym jego na kilka wspaniałych minut zanim oderwała się od niego.





— Draco — powiedziała, trochę dysząc. — My - uh - nie robimy tego z wersjami z innego czasu. Nic więcej niż przytulas czy szybki buziak w policzek.

Ale on zignorował jej słowa i ponownie zbliżył ją do siebie za biodra. Wtedy zaczął składać pocałunki na jej szczęce i szyi. Uśmiechnął się do siebie na jej drżący oddech, gdy dotarł do czułego miejsca niedaleko jej ucha.

— Mówię serio, Draco — powtórzyła bardziej stanowczym tonem. Westchnął i cofnął się.

— Cóż, to twoja wina, gdy wyglądasz w ten sposób — powiedział, ponownie wodząc po niej wzrokiem.

Uśmiechnęła się do niego. Uniosła dłoń i przejechała nią wzdłuż jego włosów.

— Ty też wyglądasz niczego sobie — powiedziała z uśmieszkiem, przenosząc obie dłonie na przednią część jego szaty. — Okej, może jeszcze jeden. — Hermiona złapała jego ubranie mocno i przyciągnęła go do kolejnego pocałunku.

A ten był o wiele lepszy niż poprzedni. Merlinie, powinienem był całować Hermionę cały ten czas. Walić to szukanie informacji.

W końcu odsunęła go na dobre.

— Okej, to raczej wystarczy. Powinniśmy wracać. — Odwróciła się w stronę sali balowej. Dogonił ją i owinął wokół niej rękę. — Oh, zapomniałam zapytać, z kiedy jesteś?

— Czerwiec 2001. — Spięła się w jego uścisku i odsunęła się. — Co? — zapytał.

— To był dla ciebie nasz pierwszy pocałunek? — Draco spojrzał na nią naiwnie, nie wiedząc, co powiedzieć. — Draco! — Uderzyła go mocno w ramię.

— Ała! Co?

— To - cóż, to dziwne. Myślałam, że pierwszy raz, gdy mnie pocałowałeś był w tej samej linii czasowej, nie w przyszłości!

— Tak jest fair — kłócił się. — Ty już jesteś po pocałunku z przyszłą wersją mnie.

Przewróciła oczami.

— To się ledwo liczy. — Potraktowała go kalkulującym spojrzeniem, tak jakby sobie coś uświadamiając. — Więc od tak dawna ci się podobam? Albo, cóż, od teraz? Wtedy, gdy zaczęliśmy razem pracować?

Draco nie był gotowy na to pytanie. Po jej minie mógł stwierdzić, że za każdym razem zwątpienie pojawiające się, gdy myślał o swoich uczuciach do niej, świeciło w jego oczach.

— Nie podobam ci się — powiedziała, a on nie wiedział, co powiedzieć. — Ale w takim razie, dlaczego mnie pocałowałeś?

Draco złapał ją za ramiona.

— Podobasz. Ja - ty mi się podobasz.

— Jesteśmy takie same.

— Nieprawda. Ty jesteś kurewsko piękna. — Zobaczył jak irytacja błysnęła w jej oczach, więc szybko dodał. — I, cóż, oprócz tego - jesteś teraz bardziej pewna siebie. Zabawna i - i - mądra.

— Przyznam ci rację z pewnością siebie, ale zabawna i mądra byłam zawsze. I wyglądam prawie tak samo jak wtedy. Jest coś jeszcze, wiem to, więc po prostu to powiedz.

Draco spuścił głowę i zaczął pocierać kciukami jej odkryte ramiona. Próbował zebrać odwagę na przyznanie, dlaczego tak naprawdę wolał ją od tej z jego czasów.

— Lubisz mnie - kochasz, nawet. Ona nie.

Obserwowała go przez chwilę i mógł stwierdzić, że jej mózg pracował na pełnych obrotach. Poczuł uścisk w żołądku, gdy mrugnęła, a samotna łza spłynęła po jej policzku. Draco szybko ją wytarł.

— Kurwa. Nie. Przepraszam. Co się dzieje?

Hermiona wzięła głęboki wdech i pokręciła głową, odsuwając się od jego chwytu.

— Jest okej, Draco.

Przyciągnął ją do siebie z powrotem i ujął jej twarz w swoje dłonie. Poczuł ukłucie w piersi widząc w jej oczach, że poczuła się zraniona.

— Ja nie miałem - proszę - przepraszam.

Wzięła jego dłonie z jej twarzy i złapała je stanowczo.

— Też za bardzo cię nie lubiłam. Zdecydowanie wolałam przyszłego ciebie. Chyba to, że czułeś się tak samo ma sens. — Nagle puściła jego dłonie i znów odwróciła się do sali balowej. — Chodźmy.

Gdy wrócili na wydarzenie, zauważył jak przykleiła uśmiech do swojej twarzy i starała zaangażować się w krótką rozmowę z dużą ilością ludzi, których Draco nie znał. Założył, że to byli jej współpracownicy i został u jej boku nerwowo, głównie będąc cicho. Widocznie dalej była na niego zła i spinała się za każdym razem, gdy próbował jej dotknąć. Po godzinie, zaciągnął ją z powrotem na korytarz.

— Jesteś widocznie nieszczęśliwa, Hermiono. Pozwól mi wziąć cię do domu. Mieszkamy w moim mieszkaniu, prawda?

— Jest okej. — Pokręciła głową. — Aukcja się jeszcze nawet nie skończyła i-

— Proszę. Widzę, że nie chcesz tu być. — Nie dodał oczywistości, o której oboje pomyśleli. ''Ze mną''.

Przygryzła wargę i odwróciła się do niego, kiwając głową.

— Okej, chodźmy.

ᔓᔕ ᔓᔕ ᔓᔕ ᔓᔕ ᔓᔕ ᔓᔕ ᔓᔕ

Notatka od autorki:
Kocham fakt, ze ta historia Dramione ma już trzy pierwsze pocałunki. Jak super, nie? Dziękuję vesperics za przepiękną ilustracje pocałunku z tego rozdziału!

Notatka od tłumacza:
Hej! Dawno nie było rozdziału za co naprawdę przepraszam. Nie miałem kompletnie czasu przez pracę. Potem święta, nowy rok. Ale powoli zamierzam wracać do regularności! Mam nadzieję, że rozdział się podobał, ilustracja w rozdziale przecudna i do następnego!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro