Rodział 14
Prowadzę wojnę z przeszłą wersją siebie. Walczymy o to kto cię zatrzyma.
-Lang Leav
══════════════════════
Czas teraźniejszy: Wrzesień 2001
══════════════════════
Hermiona Granger
Hermiona obserwowała dekoracje urodzinowe wywieszone w Grimmauld Place i starała się ocenić czy były to te same, które były obecne podczas urodzin Harry'ego i Ginny. Tak, zdecydowała w końcu. Pamiętała to zielone wykończenie wokół napisu ''Wszystkiego Najlepszego''.
Nie było nic złego w ponownym używaniu dekoracji i przynajmniej zmienili imię na plakacie na ''Hermiona''. Westchnęła i z powrotem spojrzała na swoich przyjaciół. Harry, Neville, Ginny i Hanna rozmawiali w grupie przy stole w czasie, gdy Ron, Rolf i Luna gawędzili w przejściu. Jej oczy spotkały się z tymi rudowłosego, gdy ten spojrzał na nią widocznie zirytowany czymś, co mówiła Luna.
Patrzyła jak ich przeprosił i udał się na jej stronę pokoju.
— Hej — powiedział, gdy do niej dotarł. Uśmiechnęła się do niego. Nie była z nim sam na sam od czasu ich zerwania, ale od Harry'ego i Ginny słyszała, że wydawał się dobrze z tym radzić. — Wszystkiego najlepszego.
— Dzięki Ron. — Stali tak w ciszy przez jakiś czas, popijając swoje napoje. — Nigdy wcześniej, aż do teraz, nie zauważyłam jak wszyscy są dobrani w pary — powiedziała. Gdy znów spojrzała na Rona, wyglądał, jakby czuł się winny. Zakrztusiła się winem, gdy zdała sobie sprawę co to oznaczało. Patrzył na nią, gdy kaszlała. — Czy ty- — Wzięła głęboki wdech i ponownie zaczęła. — Spotykasz się z kimś?
Kiwnął głową, unikając jej wzroku. Więc musiała znać tę czarownicę. Westchnęła, kończąc wino i oceniła jak się czuła. Część niej była zirytowana tym jak szybko ruszył dalej. Ale poza tym, cieszyła się jego szczęściem.
— Mogłeś ją dzisiaj wziąć ze sobą — powiedziała w końcu. — Kimkolwiek jest.
Wziął głęboki oddech zanim odwrócił się do niej.
— Parvati. I to nic poważnego. Byliśmy dopiero na jednej randce. — Hermiona uniosła brwi zaskoczona. — Wiem, że uważasz ją za irytującą i głupkowatą, ale bardzo wydoroślała od czasów szkoły. Najwidoczniej przetrwanie wojny i stracenie przyjaciółki w tym pomogło.
Westchnęła i posłała mu mały uśmiech.
— Cieszę się, Ron, naprawdę. I - cóż - gratulacje w wygraniu z zerwaniem.
Zaśmiał się i pokręcił głową.
— Nie jestem pewny do bycia upoważnionym, by wygrać patrząc na to, że dostałem kosza.
— Ron, wiesz, że to nie-
— Żartuję, Hermiono. Naprawdę, jest okej. — Uśmiechnął się do niej, gdy kiwnęła głową. Naprawdę cieszyła się jego szczęściem, nawet jeśli jej pierwszym wyborem nie byłaby Parvati. Może Padma, jeśli naprawdę chciał jedną z sióstr Patil. Zawsze była bardziej rozsądna niż jej bliźniaczka. Jednak było to życie Rona i jeśli chciał umawiać się z Parvati, kim ona była, by stanąć mu na drodze? — Uważam jednak, że miałaś rację — dodał. — Lepszą opcją dla nas jest się przyjaźnić. I jeśli czekalibyśmy zbyt długo, sądzę, że nasze zerwanie byłoby jeszcze cięższe. — Oparła się o niego i ucieszyła się, gdy przyciągnął ją do swojego boku. Mimo wszystko dalej było dość niezręcznie między nimi. Była jednak pewna, że z czasem powrócą do bycia bliskimi przyjaciółmi. — Więc, uh, spotykasz się z kimś? — zapytał ostrożnie, spoglądając w dół na nią, by ocenić jej reakcję.
— Oh, nie.
Wydawał się czuć ulgę.
— Możesz mi coś obiecać?
— Um, jasne.
— Obiecaj, że nie zaczniesz spotykać się z Malfoyem.
— Malfoyem? Dlaczego sądzisz, że umówiłabym się z nim? — Odsunęła się od jego uścisku. Myśl umawiania się z Draco wydawała się absurdalna. Mogła przyznać, że był przystojny (zwłaszcza, że przestał się na nią krzywić) i mądry, okazjonalnie nawet zabawny. Ale nigdy nie brałaby go pod uwagę romantycznie. Cała ta dyskusja i tak nie miała sensu, bo nie była w jego typie. Wydawał się być zainteresowany tylko Czystokrwistymi.
— Hanna mówiła, że widziała waszą dwójkę ponownie u Fortescue, dzisiaj.
— Oh, to. — Machnęła na niego ręką. — Wiesz, że pomagam mu z poszukiwaniem informacji i gdy dowiedział się, że mam dzisiaj urodziny, nalegał, byśmy zrobili przerwę i poszli na lody. Jesteśmy przyjaciółmi. To wszystko.
Ron obserwował ją przez moment, by po chwili pokręcić głową.
— Nie ufam mu.
— Wiem, ale zmienił się.
Przekrzywił głowę.
— I nadal nie zamierzasz mi powiedzieć, po co są te sekretne poszukiwania?
Pokręciła głową.
— To nic mrocznego czy grzesznego, ale nie mogę zdradzić ci szczegółów. Obiecałam mu, że nikomu nie powiem.
— Ahh. — powiedział Ron pod nosem. — Więc to mogłaś obiecać.
Odszedł, by dołączyć do rozmowy Harry'ego, zostawiając Hermionę, by zastanowiła się na jego słowami. Wtedy zdała sobie sprawę, do czego pił. Obiecaj mi, że nie zaczniesz umawiać się z Malfoyem.
Nie przystała na to, prawda? Dlaczego? W przeszłości złożyłaby tę obietnicę w mgnieniu oka.
══════════════════════
Czas teraźniejszy: Październik 2001 / Czas Draco: teraźniejszy
══════════════════════
Draco Malfoy
Matka Draco przeszła samą siebie w tym roku. Dwór był wystrojony bardziej starannie niż sobie wyobrażał, że to możliwe. Pod sufitem wisiały błyszczące pajęczyny. Niezliczona ilość małych, latających dyni pokrywała ściany, a jego matka zaprosiła zastęp duchów. Zazwyczaj ich nie znosiła, ale wychodziło na to, że ugięła się tym razem, wiedząc, jaki pozytywny efekt na atmosferę Halloweenowego Balu będzie obecność zjaw unoszących się wokół.
Daphne podeszła do niego z drugiego końca pokoju, ubrana w przepiękną, zieloną sukienkę. Złożyła delikatny pocałunek na jego policzku, gdy do niego dotarła.
— Wyglądasz oszałamiająco, Draco.
— Ty również, Daphne — powiedział szczerze.
Kiwnęła głową, tak jakby to nie było dla niej nic nowego i od razu zaczęła rozglądać się po pokoju. Draco zorientował się, że szukała Blaise'a. Oboje zauważyli go w tym samym czasie, flirtującego z czarownicą około dziesięć lat starszą od niego. Daphne westchnęła i oparła swój łokieć na jego ramieniu zanim zgarbiła się nieelegancko.
— Czy wszystko nie byłoby prostsze gdybyśmy byli w sobie zakochani?
Draco kiwnął głową i pociągnął ją na parkiet.
— Absolutnie. Ale serce wie czego pragnie, tak myślę.
Posłała mu mały uśmiech i złączyła dłonie na jego karku.
— Czego pragnie twoje serce, Draco?
Pokręcił głową i zaczął poruszać nimi po sali balowej. To było obciążające pytanie, na które nie miał dokładnej odpowiedzi. Myślał, że chce umawiać się z Hermioną, ale to byłaby katastrofa. Nigdy nie mógłby wziąć jej na coś takiego.
— Dziękuję, że ze mną przyszłaś — powiedział w końcu. — W innym wypadku, moja mama wybrałaby dla mnie randkę i jestem pewien, że byłaby nie do zniesienia.
Astoria stała na drugim końcu pokoju, rozmawiając z grupą starszych Ślizgonów. Poznał kilku byłych członków jego drużyny Quidditcha. Patrzył jak pochyliła się i złożyła pocałunek na policzku ciemnowłosego czarodzieja, którego nie znał. Draco cieszył się, że ruszyła dalej. Zasługiwała na bycie z kimś, kto by ją kochał, a on nie był tą osobą.
Ale kochasz Hermionę? Nie sądził. Zawsze zakładał, że jeśli kogoś pokocha, będzie to oczywiste. Ale podobała mu się, po prostu nie wiedział, co z tym zrobić. Powinien wykonać jakiś ruch? Czy przyszła wersja niego wróciłaby i ruszyła rzeczy do przodu za niego, tak jak z tym pijanym pocałunkiem?
Gdy Draco tylko myślał o próbie zrobienia czegoś w tych czasach, ogarniał go intensywny strach przed odrzuceniem. Nie miał zielonego pojęcia czy Hermiona lubiła go w ten sposób. Wydawała się otwarta te kilka razy, które testował ocierając nogę o jej czy łapiąc ją za dłoń, by zwrócić jej uwagę. Jednakże, była taka z każdym swoim przyjacielem. Bycie ckliwym to cecha Gryfonów.
— Napijmy się — powiedział po kilku tańcach. Potrzebował się zrelaksować i nie przeszkadzałoby uczucie pustki, które oferowało kilka shotów whiskey. — Na co masz ochotę?
— Na szampana. — Daphne odpowiedziała zanim dołączyła do Theo na końcu pokoju. Draco poszedł w drugą stronę do barku, gdzie znalazła go jego matka.
— Daphne jest naprawdę urocza, ale wiem, że nie jesteś nią zainteresowany romantycznie. Dlaczego nie pozwoliłeś mi cię z kimś umówić? — Draco przewrócił oczami i odwrócił wzrok, by nie zauważyła jego bezczelności. — Nie chciałeś tego, bo już jesteś kimś zainteresowany — naciskała. — I mogę tylko podejrzewać, skoro nie przyprowadziłeś jej dzisiaj, że się jej wstydzisz. Proszę nie mów mi, że było ziarno prawdy w żarcie twojego ojca o Grange-
— Z nikim nie jestem, mamo — wybuchł. Te słowa miały gorzki smak na jego języku. Odwrócił się, by wziąć swoje drinki zanim wymusił uśmiech na twarzy. — Przeszłaś samą siebie w tym roku. A teraz wybacz mi, powinienem wrócić do mojej partnerki.
══════════════════════
Czas teraźniejszy: Luty 2000 / Czas Draco: Listopad 2001
══════════════════════
Draco Malfoy
Następny skok w czasie zaprowadził Draco do przeszłości. Był sam w swoim mieszkaniu w środku nocy. Był zszokowany, gdy sprawdził datę: 13 lutego 2000. Sądził, że jego pierwsza podróż w przeszłość nie wydarzy się aż do marca.
Jeśli teoria Hermiony na temat jego dotarcia do środka - zdał sobie sprawę, że musieli zmienić jej nazwę, bo technicznie rzecz biorąc nie był pośrodku pętli czasu - była prawdziwa, to jego następne skoki będa dziać się w przeszłość i będzie wiedział, kiedy nadejdą.
Ten skok był jego drugim, jaki wtedy miał, myląc go z dziwnym snem. Nie wiedział wtedy, by sprawdzić przyszłą datę, ale spisywał te z innych skoków.
Nawet jeśli nie znaleźliby dodatkowego kawałka zmieniacza czasu i nie użyliby Eliksiru Wydobywającego, by wyciągnąć części z jego krwi, dałby sobie z tym radę. Nie miał wiele skoków, które musiałby odbyć.
Gdy rozważał ostatni punkt, jego klatka zacisnęła się. To oznaczało, że jego wizyty u przyszłej Hermiony zakończyły się. Nie był gotowy, by dać jej odejść. Draco zaczął chodzić gniewnie po pokoju, przeklinając kawałki zmieniacza pływające w jego krwiobiegu za odcięcie go od tego niespodziewanego źródła szczęścia.
══════════════════════
Czas teraźniejszy: Listopad 2001 / Czas Draco: teraźniejszy
══════════════════════
Draco Malfoy
Następnego dnia, Draco został obudzony przez głośne pukanie do drzwi. Pospieszył, by sprawdzić tożsamość gościa i jego oddech zamarł, gdy zobaczył ojca po drugiej stronie. Otworzył drzwi i wskazał, by dołączył do niego w salonie.
— Mogę ci coś zaproponować, ojcze? Wodę? Herbatę?
— Nie. — Lucjusz machnął na niego ręką i zaczął chodzić po małym pokoju. — Gdzieś ty był? — Zatrzymał się, by spojrzeć na Draco z góry na dół i znów zaczął chodzić.
— Co? — Wysilił mózg, próbując sobie przypomnieć, co ominął. Zdał sobie sprawę w tym samym momencie, w którym jego ojciec wypowiedział następne słowa.
— Meldunek Aurorom. Przegapienie moich spotkań to jedno, ale na pewno rozumiesz wagę tych wizyt.
— Cholera. — Draco przeklął pod nosem.
— Język, Draco.
Teraz była jego kolej, by zacząć chodzić po pokoju. Wrócił myślami wstecz do małych strzępków informacji, jakie pamiętał z ostatniego skoku z perspektywy przeszłego siebie. Został wysłany w przeszłość w środku nocy, znalazł się w swoim mieszkaniu w ciągu dnia, więc zasłonił okna i wrócił do łóżka. Pamiętał, że otrzymał sowę. Poszedł do innego pokoju i zobaczył list na stole. Po rozdarciu go przeczytał notatkę od swojego ojca, poganiając go do szybkiego pojawienia się we Dworze.
— Widzę, że dostałeś mój list. — Jego ojciec stwierdził z drzwi. — Co było tak ważne, że zatrzymało cię od pojawienia się na tak kluczowym spotkaniu?
Draco westchnął i spuścił głowę.
— Zapomniałem.
Starszy mężczyzna wszedł do pokoju i czekał, aż jego syn spojrzy na niego zanim rzekł.
— Czy masz problem z kontrolowaniem swojego czasu?
Draco zamknął oczy, wziął głęboki oddech i w końcu przyznał.
— Tak.
— Wiem, Draco. — Głos jego ojca był zaskakująco miękki. Draco złapał oparcie krzesła i patrzył jak jego kostki stają się białe. — Draco, musimy to zakończyć. Z pewnością już wiesz, co stanie się w przyszłości. — Jego twarz wykrzywiła się w obrzydzeniu i Draco odwrócił wzrok, zawstydzony. Więc wiedział o Hermionie. — Nie mogę tego znieść. Nie zgadzam się, by tak się to rozegrało. Nie, jeśli mogę coś z tym zrobić. — Lucjusz splunął. Był bardziej wzburzony niż Draco kiedykolwiek widział. Wiedział, że jego ojcu nie spodoba się sprawa z Hermioną, ale ta reakcja była bardziej ekstremalna niż się spodziewał.
Draco zastanawiał się jak się dowiedział. Przyszły on musiał mu powiedzieć, ale w jakich okolicznościach? Czy wyznał swoją lekkomyślność z własnej woli, czy może jego ojciec wymusił z niego to wyznanie? Nie wykluczał opcji, że jego ojciec podsunąłby mu Veritaserum* jeśli uważałby, że ktoś podszywa się pod Draco.
— Nie mogę tego zakończyć — powiedział cicho, trzymając wzrok nisko.
— Dlaczego nie? Wiem jak to zatrzymać. Muismy tylko uważyć prosty Eliksir Wydobywający. Mam część zepsutego zmieniacza czasu w sejfie.
Draco miał rację. To Lucjusz miał pozostałą część zmieniacza. Wziął głęboki oddech zanim znów spojrzał na ojca i powiedział buntowniczo.
— Chcę więcej czasu.
Reakcja jego ojca była niespodziewana. Jego oczy stały się smutne i pełne miłości. Kiwnął głową zanim odpowiedział.
— Okej. Jedyną rzeczą jaką jeszcze mamy, to czas.
Draco przekrzywił głowę zdezorientowany. Czy jego ojciec zamierzał mu pozwolić zrealizować związek z Hermioną? Czy naprawdę byłby w stanie przedłożyć szczęście Draco nad swoją obsesję utrzymania czystej linii krwi?
— Ale w końcu zakończysz to — dodał ostro Lucjusz. Draco kiwnął głową posłusznie. Teraz miało to sens. Jego ojciec pozwoliłby mu mieć swój czas z Hermioną, ale pasowało mu to tylko, jeśli Draco w końcu podejmie kroki, by to wszystko odwrócić. Nigdy nie zaakceptowałby małżeństwa jego syna z Mugolaczką. — Musisz dzisiaj udać się do biura Aurorów — kontynuował. — Powinieneś być przed drzwiami, gdy tylko się otworzą. — Draco kiwnął głową, zadowolony ze zmiany tematu.
— Kim był ten Auror? — spytał.
— Dawlish.
Draco ponownie przeklął, ale tym razem jego ojciec nie protestował. Obaj wiedzieli, jak bardzo Dawlish ich nienawidził.
— Przepraszam, ojcze. Zajmę się tym.
══════════════════════
Czas teraźniejszy: Wrzesień 2004 / Czas Draco: Grudzień 2001
══════════════════════
Draco Malfoy
Draco właśnie się ubierał, szykując się na wycieczkę do Ministerstwa na wywiad z Dawlishem, gdy znów skoczył w czasie. Był tak zszokowany nagłą podróżą w czasie, że zajęło mu kilka chwil, aby odzyskać orientację. Sprawdził datę różdżką: 12 września 2004.
— Kurwa mać — wymamrotał pod nosem. Podskoczył z łóżka, na którym siedział i zaczął chodzić po pokoju. Z opóźnieniem zorientował się, że był w pokoju gościnnym w domu, który dzielił z przyszłą Hermioną. Ale przecież nie miał już skakać w przyszłość. To znaczyło, że teoria Hermiony była błędna. Myślała, że gdy tylko zacznie cofać się w czasie, wszystkie jego przyszłe skoki również będą w przeszłość.
Cofnął się ostatnim razem, a teraz był w przyszłości i za kilka miesięcy znów skoczy do przeszłości. To wszystko było jakimś pomieszaniem z poplątaniem. On i Hermiona byli naiwni myśląc, że nadali tej zjebanej linii czasowej jakąś logikę. Już teraz trudno było za tym nadążyć, a podróżował tylko w jedną stronę. Teraz miał radzić sobie z dwiema?
Westchnął. I na domiar złego, przegapił spotkanie z Dawlishem. Zastanawiał się czy przyszły on będzie pamiętał o tej wizycie. Powinien był nabazgrać notatkę, gdy tylko poczuł zawroty głowy, ale był tak zszokowany, że zmroziło go w miejscu. Jeśli przegapi to spotkanie, będzie miał przejebane. Prawdopodobnie wszczęliby śledztwo w sprawie jego miejsca pobytu i gdyby dowiedzieli się o skokach...
Draco wziął głęboki, uspokajający oddech i ponownie ocenił swoje otoczenie. Przyszła Hermiona powinna tu być. Rzucił Hominem Revelio i wypuścił oddech pełen ulgi, gdy zobaczył, że ktoś jeszcze był w domu. W połowie drogi do korytarza, coś do niego dotarło. Pojawił się w pokoju gościnnym. I jasnym było, że tam spał. To nie był dobry znak.
Delikatnie zapukał do drzwi jej sypialni. Po usłyszeniu jej głosu po drugiej stronie, otworzył je. Siedziała na łóżku i od razu wkurzył się na przyszłego Draco za cokolwiek, co zrobił, by sprawić, że wyglądała na tak smutną.
Spojrzała znad swojej książki i ledwo zarejestrowała jego obecność zanim wróciła wzrokiem do strony.
— Z którego roku jesteś? — zapytała znudzonym tonem.
— Grudzień 2001. To skok, podczas którego zdałem sobie sprawę, że twoja teoria dotycząca dotarcia do środka była niewypałem.
— Tak, pamiętam, że średnio radziłeś sobie z tą świadomością. — Jej głos był zimny, brakowało w nim pocieszenia, którego się tam spodziewał.
— Więc...tym razem się kłócimy?
Kiwnęła głową i w końcu na niego spojrzała.
— Tak w sumie to nie rozmawiamy. Więc, jeśli nie miałbyś nic przeciwko... — Pomachała w stronę drzwi. — Z tobą również za bardzo nie chcę rozmawiać.
Odwrócił się, ale zatrzymał się w drzwiach, mocno łapiąc za framugę.
— Powiedz mi jedno, Hermiono. — Jej ciszę wziął za pozwolenie do kontynuowania. — Mogę teraz to wszystko zakończyć. Mój ojciec ma kawałek zepsutego zmieniacza czasu i zaoferował mi pomoc kilka tygodni temu. Czy jest to coś co chcesz, bym zrobił?
Hermiona milczała przez długi czas. Patrzyła na swoje dłonie i wydawało mu się, że zobaczył łzę spadającą na narzutę, ale nie miał pewności.
— To nie jest decyzja, którą mogę za ciebie podjąć — powiedziała delikatnie. — To twoje życie.
W końcu zostawił ją samą. Miała rację. To było jego życie, jego decyzja. Gdyby teraz zatrzymał skoki w czasie, mógłby zakończyć ten problem z biurem Aurorów. Prawdopodobnie nie przyjaźniłby się już z Hermioną, co oznaczałoby, że się nie pobiorą. Ale z plusów, jego ojciec nigdy by się na nim nie zawiódł. I czy nie byłoby miło w końcu doznać ulgi od tego potoku emocji, który go osaczał za każdym razem, gdy o niej myślał?
Troszczenie się o Hermionę było ciężkie. Czasami przyszłość z nią wydawała się zbawieniem, ale były też poważne kłótnie, jak ta, którą miał teraz przyszły on. I były te momenty, gdy znajdował ją płaczącą. Oczywiście, było między nimi wiele miłości, ale także ogrom cierpienia.
Usiadł na łóżku i podciągnął kolana pod brodę, by oprzeć o nie czoło.
— Chyba się w tobie zakochuję, Hermiono. — Pozwolił tym słowom wisieć w powietrzu, badając je, próbując zdecydować jak wiele było w nich prawdy. Wydawały się właściwe, nawet jeśli powodowały ucisk w jego klatce. — Ale chyba będę musiał dać ci odejść — dodał. I gdy zastanawiał się nad tymi słowami, ucisk zmienił się w ból, jak gdyby ktoś dźgnął go nożem. To było niewłaściwe. Nawet z tymi wszystkimi powodami, które miał, by zakończyć skoki w czasie, nie mógł tego zrobić. Nie mógł dać Hermionie odejść. Jeszcze nie.
══════════════════════
Czas teraźniejszy: Styczeń 2002 / Czas Draco: teraźniejszy
══════════════════════
Hermiona Granger
Draco przegapił trzy sesje z rzędu i nie odpowiadał na sowy Hermiony. Dlatego teraz stała przed jego mieszkaniem, pukając w drzwi. Gdy pojawił się w korytarzu, nie wydawał się zaskoczony jej widokiem, zostawiając drzwi otwarte.
Wzięła głęboki oddech zanim podążyła za nim do jego mieszkania. Chodził po głównym pokoju, a ona obserwowała go przez chwilę, próbując ocenić czy jest z tych czasów.
— Gdzie byłeś?
Westchnął i przestał chodzić.
— Dużo się działo.
— Tak dużo, że nie mogłeś poświęcić dwóch minut, by odpowiedzieć na sowę?
— Usiądź — westchnął, wskazując na kanapę. Poczekał aż zajmie miejsce zanim do niej dołączył, unikając cały czas jej wzroku. To było dziwne. Draco rzadko unikał kontaktu wzrokowego. — Przepraszam, powinienem był wysłać sowę. Ja, uh, znalazłem kawałek zmieniacza czasu, więc mogę zrobić Eliksir Wydobywający jeśli chcę. — Klatka Hermiony ścisnęła się na myśl, że użyłby go. — Chyba — kontynuował. — Nie widzę sensu, byśmy dalej szukali informacji na temat podróży w czasie. Ale. — Spojrzał na nią z poczuciem winy. — Nie wiedziałem jak ci powiedzieć. Mam nadzieję, że nie robiłaś tego beze mnie. Myślałem, że przestaniesz, jeśli się nie pojawię.
Kiwnęła głową i spojrzała na swoje kolana, nie chcąc się przyznać, że przychodziła w marnej nadziei, że on również ponownie się pojawi.
— Więc... chcesz zatrzymać skoki? Za kilka miesięcy każdy powinien dziać się do przeszłości i nie ma ich tak wiele do wykonania przez następne kilka lat, więc-
— Ta teoria jest błędna.
— Co?
— Była naprawdę dobra — powiedział życzliwie, a potem dodał trochę ostrzejszym tonem. — Ale okazała się niewypałem.
— Skąd możesz to wiedzieć?
— Cofnąłem się w czasie na początku listopada. Kilka tygodni później, znów skoczyłem do przyszłości. Myślę, że im dalej dojdę w linii czasu, moje skoki będą dziać się w dwie strony. Będzie ciężej za tym wszystkim nadążyć.
Hermiona już rozumiała, dlaczego wydawał się taki przygnębiony. Polegał na przewidywalności skoków. Mówił, że niedługo będzie do prawie do zniesienia, ale teraz na to nie wyglądało.
Zdała sobie wtedy sprawę, że nie chciała, by Draco zażył tego eliksiru. Lubiła go mieć jako przyjaciela. Tęskniła za nim przez te kilka tygodni. Był interesujący i fajnie się z nim rozmawiało. Gdyby zatrzymał teraz te skoki, zniknąłby z jej życia i nawet by o tym nie wiedziała. Wróciłaby do myśleniu o nim jako o nieznośnym palancie i nie miałaby pojęcia o przyjaźni, którą by przegapiła.
— Ale z czasem stanie się to łatwiejsze — kłóciła się. — Będziesz bardziej zaznajomiony z wydarzeniami w trakcie pętli i powinno być prościej nadążać za wszystkim. — Położyła pocieszająco dłoń na jego ręce.
Spojrzał na jej dłoń i kiwnął głową, ale milczał.
— Zrobisz to? Już zdecydowałeś?
Jego oczy były ciemne, gdy spotkały te jej. Ujrzała w nich burzę emocji. Wydawał się rozdarty między decyzjami, a ona pozwoliła sobie mieć nadzieję. Kto by pomyślał, że będzie tak zaangażowana w tę dziwną przyjaźń.
— Mogę zostać zmuszony, by to zakończyć.
— Co? Dlaczego?
— Biuro Aurorów wszęczło oficjalne śledztwo w sprawie mojego miejsca pobytu. Zaczęło się, gdy przegapiłem meldowanie się podczas skoku w czasie. Miałem pójść i wszystko wyjaśnić, ale znów skoczyłem w czasie i to również przegapiłem. Jeśli zaczną się domyślać co się dzieje... — zamilkł. Nie musiał tego Hermionie tłumaczyć. Zmusiliby go do wzięcia eliksiru. Nie mogli sobie pozwolić na podróżującego w czasie Śmierciożercę. Nawet jeśli Draco próbowałby wytłumaczyć, że jego skoki nie sięgają wcześniej niż roku 2000, nie ryzykowaliby.
— Rozumiem — powiedziała w końcu. Wstała na nogi, gdy przyszedł jej do głowy pewien pomysł. — Jeśli nie miałbyś tego problemu z Aurorami, zrobiłbyś to? Wiesz, gdzie jest kawałek zmieniacza czasu, a eliksir jest prosty do uwarzenia. Miałbyś to wszystko z głowy w przeciągu tygodnia.
Obserwował ją przez dłuższy czas.
— Nie, nie chcę tego zatrzymywać. Jeszcze nie.
— Dobrze więc. Daj mi szansę naprawić kwestię z Aurorami zanim cokolwiek zrobisz. Samo to nie jest wystarczającym powodem, by to zakończyć.
Patrzył na nią jakby nie wierzył, że jej się uda. Ale ona tylko posłała mu uśmieszek. Najwidoczniej nie zdawał sobie sprawy jak wpływowy w tym biurze był Harry.
ᔓᔕ ᔓᔕ ᔓᔕ ᔓᔕ ᔓᔕ ᔓᔕ ᔓᔕ
Harry Potter
Harry miał zły dzień. Ich biuro było w tyle przez święta i wszyscy mieli stertę raportów, przez którą musieli przebrnąć do końca miesiąca. Nienawidził pisać raportów, tak jak większość Aurorów, z racji tego, że ta praca przyciągała ludzi, którzy woleli działać zamiast przedzierać się przez papierkową robotę za biurkiem.
On i Ginny znów się kłócili, ale tym razem nie uważał, że to jego wina. Była na granicy z powodu czegoś, ale była niechętna do wyznania mu, czym to jest. Harry próbował być tak cierpliwy jak tylko mógł, by nie pogorszyć tego, przez co przechodziła, ale napięcie zaczynało go drażnić.
Podskoczył, gdy usłyszał pukanie do drzwi jego biura i pospieszył, by otworzyć, zadowolony z odwrócenia uwagi. Uśmiechnął się, gdy zobaczył po drugiej stronie Hermionę.
— Hej, o co chodzi?
Uśmiechnęła się i opadła na krzesło, wzdychając cicho.
— Potrzebuję, byś mi z czymś pomógł i raczej ci się to nie spodoba.
Harry zdecydował, że zrobi cokolwiek by potrzebowała, gdy tylko to powiedziała. Dalej czuł, że miał w stosunku do niej ogromny dług za jej niezachwiane wsparcie podczas wojny. Ale rzadko miał okazję jej się odwdzięczyć, bo Hermiona nigdy go o nic nie prosiła. Usiadł za biurkiem i nachylił się do niej.
— Cokolwiek potrzebujesz, Hermiono. O co chodzi?
Westchnęła i pokręciła głową.
— Możesz zechcieć mnie wysłuchać zanim zgodzisz się pomóc.
Teraz Harry był zaintrygowany. Czego mogłaby potrzebować?
Wzięła kolejny głęboki oddech i zaczęła mówić szybko.
— Chodzi o Dra- uh- Malfoya. Wiem, że jest w jego sprawie prowadzone śledztwo w biurze Aurorów za to, że pominął kilka potrzebnych meldunków, ale mogę potwierdzić jego miejsce pobytu. Nie robił nic nieprawego, obiecuję. Musisz mi po prostu zaufać. I - uh - umorzyć to śledztwo?
Harry przeklął pod nosem i odsunął się od biurka, obserwując Hermionę. Wyglądała na poważną i zrozpaczoną. Pieprzony Malfoy. Dlaczego musiał mieszać ją w jakiekolwiek brudne interesy, w które był zamieszany? I co, jeśli tylko ją zwodził? Była niesamowita, ale miała też słaby punkt w ludziach potrzebujących pomocy. Ale po jej minie mógł stwierdzić, że było to dla niej ważne.
— Czy rozumiesz o co prosisz, Hermiono? Będę musiał iść od Dawlisha, prosto do Robardsa i prosić go, by mi z tym zaufał bez żadnego powodu, by to zrobił.
— Wiem, Harry. Proszę o dużo. Ale oboje wiemy, że masz polityczny kapitał, by złożyć taką niejasną prośbę.
— To zniszczy moją relację z Dawlishem.
— Wiem, ale zawsze mówisz jak bardzo go nie lubisz, bo zbyt mocno trzyma się przeszłości.
Miała rację. Dawlish nie umiał odpuścić wydarzeniom z wojny. To był jeden z powodów, dla których tak uwziął się na Malfoyów. Lucjusz kierował najazdem na czarodziejskie miasteczko, w którym dorastał Dawlish i prawdopodobnie był personalnie odpowiedzialny za ilość śmierci tamtej nocy, w tym również kilku jego bliskich przyjaciół.
Nie obchodziło go, że Lucjusz został osądzony za swoje zbrodnie i wypuszczony. Nie obchodziło go również to, że był widocznie skruszony i próbował naprawić swoje błędy, które popełnił podczas wojny. Dawlish nigdy nie wybaczyłby mu za tamtą noc, a Harry nie mógł go winić. Część niego nigdy nie wybaczy mu jego udziału w śmierci Syriusza. Ale wiele razy, vendetta** Dawlisha zasłaniała jego zdrowy rozsądek i niesprawiedliwie się wyżywał.
Harry słyszał o śledztwie w sprawie Draco i nie zgadzał się z nim od początku. Rozpoczynanie formalnego dochodzenia, z powodu kilku przegapionych spotkań, w sprawie Śmierciożercy, którego nie mieli powodu podejrzewać o żadne kryminalne działania, wydawało się zbyt ekstremalne.
— Pomożesz? — naciskała Hermiona.
Zdjął okulary i uszczypnął nasadę nosa.
— Tak. Ale tylko jeśli powiesz mi, o co chodzi. Obiecuję dochować jego tajemnicy, cokolwiek to jest, ale muszę wiedzieć, co wasza dwójka zamierza, zanim pójdę i to zakończę.
Założył z powrotem okulary i zobaczył jak przygryzła wargę, rozważając jego prośbę.
— Okej, spodziewałam się, że to powiesz. Nie mogę ci powiedzieć, ale myślę, że mogę przekonać go, by on to zrobił. Czy masz teraz czas?
Harry spojrzał na stertę raportów na jego biurku i kiwnął głową, wstając i zakładając płaszcz. Chciał odkryć, czym były te sekretne poszukiwania, które Hermiona robiła z Malfoyem. Nawet na sekundę nie uwierzył w jej historię o jakimś urazie po zaklęciu z wojny.
Dziesięć minut później byli w korytarzu eleganckiego apartamentowca, gdy Hermiona zapukała do drzwi mieszkania, które Harry podejrzewał, że należało do Malfoya. Ten otworzył dość szybko, mrużąc oczy na widok Harry'ego.
— Ja pierdolę, Hermiona. Naprawdę? Czy Potter jest twoim rozwiązaniem na każdy problem?
Minęła go spiesznie i ruszyła do jego mieszkania. Harry'ego zaskoczyło to, że wydawała się wiedzieć, gdzie idzie. Jak często tu bywa?
— Nie, Draco, nie na każdy. — Harry usłyszał jak mówiła z sąsiedniego pokoju zanim ruszył za nią do środka. Malfoy stał przy drzwiach i patrzył na niego, ale nie zatrzymał go przed wejściem. — Tylko na te z biurem Aurorów — kontynuowała. — Harry jest Aurorem, tak jak pewnie pamiętasz.
Stała po środku eleganckiego salonu i zdjęła płaszcz, wieszając go na krześle. Harry zostawił swój założony i stał przy ognisku.
Malfoy westchnął i zaczął masować skronie, zanim pokręcił głową i usiadł na kanapie. Hermiona dołączyła do niego, odwracając się tak, by być z nim twarzą w twarz.
— Wiem, że nie chcesz mu mówić, ale on może sprawić, że to wszystko się skończy. I naprawdę, jest jedyną osobą z biura Aurorów, która cię wysłucha.
— Obiecałaś, że zachowasz to dla siebie — powiedział niskim głosem.
— Wiem, dlatego go tu przyprowadziłam, byś ty mu to powiedział. — Malfoy patrzył na nią. Hermiona położyła pocieszająco dłoń na jego nogę. Harry spiął się. Co do cholery? — Możesz ufać Harry'emu. Już ci wcześniej pomógł.
Malfoy zdawał się przypomnieć sobie, że również był w pokoju i spojrzał na niego. Brunet skrzyżował ręce na piersi, odwzajemniając spojrzenie. Zastanawiał się czy blondyn wiedział, jakie miał szczęście mieć Hermionę po swojej stronie. Gdyby nie ona, wróciłby do Ministerstwa. Każdego dnia wybrałby pisanie nudnych raportów zamiast użerania się z Malfoyem.
— Nie wiem czy mogę mu ufać — powiedział w końcu, powodując u Harry'ego westchnienie pełne frustracji.
— Możesz — wtrąciła się Hermiona. — Wie przez co przechodzisz. Ja i Harry już podróżowaliśmy w czasie.
— Hermiono — upomniał ją Harry. Jak mogła wyznać ten sekret Malfoyowi ze wszystkich ludzi?
— Co? Nie wspomniałaś, że Potter też tam był. — Blondyn odezwał się w tym samym czasie.
Hermiona wstała i potraktowała każdego z nich surowym spojrzeniem.
— Po jednym zdenerwowanym czarodzieju na raz. — Spojrzała znów na Malfoya. — Teraz znasz sekret Harry'ego. Czy powiesz mu w końcu swój?
Malfoy znów się na nią nadąsał i skrzyżował ręce na piersi.
— Nie.
Przewróciła oczami.
— Okej, cóż, a czy chociaż pozwolisz mi mu powiedzieć?
Spojrzał na Harry'ego, potem znów na nią zanim kiwnął krótko głową.
Hermiona zaczęła skomplikowaną opowieść o tym, że rzekomo Malfoy zamienił się w ludzki zmieniacz czasu. Wyjaśniła jak przyszły on ją odwiedzał i podczas tego, obecny on wymieniał tamtego w przyszłości.
Podczas jej wyjaśnień, Malfoy obserwował ogień. Gdy Hermiona w końcu skończyła, potraktował Harry'ego intensywnym spojrzeniem. Spotkał jego wzrok i traktował czarodzieja przed nim własnym. Brzmiało to okropnie, naprawdę. Być zmuszonym skakać w czasie. Jedna wycieczka Harry'ego do przeszłości była ogromnie dezorientująca i nie mógł wyobrazić sobie robić to co miesiąc.
— Pomożesz? — zapytała.
Harry trzymał oczy na Malfoyu, gdy odpowiedział.
— Tak. Ale tylko ze względu na Hermionę.
Malfoy zacisnął szczękę i kiwnął raz głową zanim spuścił wzrok. Hermiona przytuliła przyjaciela. Harry nie przegapił jednak zaborczego wzroku blondyna i późniejszej ulgi, gdy w końcu go puściła.
Harry cieszył się, że Hermiona go w to wtajemniczyła. Coś się tutaj działo i był zdeterminowany, by trzymać ją z dala od zbliżenia się do Malfoya. Mógł nie być zły, ale dalej był ponury, niemiły i podstępny. Im szybciej Hermiona zakończy te poszukiwania, tym lepiej.
ᔓᔕ ᔓᔕ ᔓᔕ ᔓᔕ ᔓᔕ ᔓᔕ ᔓᔕ
*Veritaserum — eliksir prawdy.
**Vendetta — użytkownicy języka angielskiego zapożyczyli słowo vendetta, w pisowni i wszystkim, z języka włoskiego, w którym oznacza ono „zemstę". Ostatecznie wywodzi się ono z łacińskiego czasownika vindicta o tym samym znaczeniu.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro