Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

3. słodka idiotka

Rankiem obudziły ją promienie słońca, całujące jej policzki. Spojrzała przez okno. Gdyby nie okoliczności, byłaby pewnie zachwycona podróżą. Nigdy nie opuściła Ósemki, w sumie jak wszyscy mieszkańcy jej Dystryktu, pomijając zwycięzców. Mijała lasy, pola, obserwowała jak zmienia się krajobraz.

— Dzisiaj czeka nas wielki dzień! — Krzyk Gai był pierwszym, co usłyszała po wyjściu z pokoju. Miała na sobie różowy, gorsetowy top i długą spódnicę, a na jej nogach znowu gościły wysokie obcasy (chociaż nawet w nich była niższa od Lacy). Dziewczyna pomyślała, że w sumie kreacje jej eskorty wcale nie są takie złe. Przyzwyczaiła się do obrazu mieszkańców Kapitolu, który widziała w telewizji - przypominało jej to papugarnie, natomiast Gaia była w swoim stylu wyjątkowo estetyczna i nieprzesadzona, chociaż to po prostu mogło być jej wrażenie. W końcu jej matka kochała tworzyć ekstrawaganckie projekty, a ona często służyła jej jako modelka.

— Nie piszcz tak — usłyszała, a obok nich przeszedł Levi, ubrany w luźną koszulę i eleganckie spodnie, chociaż na jego stopach nadal widniały puchowe kapcie. Skierował się do wagonu jadalnianego, w czym mu zawtórowały.

— Musisz ubrać coś ładnego, zbliżamy się do Kapitolu, a tam pierwsze wrażenie jest najważniejsze — powiedziała jej Gaia, gdy usiedli przy stole. — A teraz jedz, musisz przybrać na masie, taka z ciebie chudzinka!

Lacy puściła tę uwagę mimo uszu i spojrzała na stół wypełniony potrawami. Faktycznie, kobieta miała rację. Musiała mieć siłę, by przetrwać na arenie. Kto wie, ile będzie musiała wytrzymać bez jedzenia? Do rozpoczęcia igrzysk powinna jeść więcej. Nałożyła sobie więc sporą porcję puchatych placuszków, które oblała sosem czekoladowym i udekorowała owocami.

Niedługo potem do wagonu wszedł Pleat, przecierając oczy. Miał jeszcze mokre, zaczesane do tyłu włosy i luźną koszulkę na sobie. Na jego widok Lacy poczuła, jak na jej policzki wkrada się rumieniec. Wspomnienie ostatniej nocy było dla niej bardzo wstydliwe - nigdy nie spodziewała się po sobie takiej reakcji.

Ale w sumie czym to było w obliczu tego, że będzie musiała zabić człowieka, jeśli sama nie chce umrzeć. Już i tak odarto ją z niewinności, każąc jej brać udział w całym tym przedsięwzięciu. Powinna była mieć coś z życia, zanim wyślą ją na arenę. W innych okolicznościach pewnie by na siebie nie spojrzeli z Pleatem, ale to był z ich strony akt desperacji i chęć posiadania osoby, która będzie dzielić ten los, która zrozumie.

— Okej, w czym jesteście dobrzy? Przydatna wiedza, zdolności, fizyczne predyspozycje? — odezwał się Levi, nalewając sobie do kubka gorącej, czarnej kawy.

— W fabryce pracuje przy farbowaniu materiału. Chemikalia już na mnie nie robią wrażenia, przyzwyczaiłem się do dźwigania, ale to raczej na nic na arenie. Oprócz tego w szkole trenowałem koszykówkę, ale piłki mi raczej nie dadzą, żebym mógł komuś rzucić w nos. — Pleat się zirytował. Był wyraźnie wybuchowy, co mogło być jego zgubą na arenie.

— Czyli na pewno masz dobrą kondycję i parę w rękach. To dobrze, bo nie widać po tobie, będzie bezpieczniej. Może nie będziesz mieć szans w walce wręcz ze stukilowym zawodowcem, ale poradzisz sobie. Wybierzesz sobie broń, trochę się podszkolisz i może coś z ciebie będzie. — Levi był zimnym, oschłym mężczyzną, ale jak mogła mu się dziwić? Nie dość, że sam przeżył igrzyska, to musiał potem oglądać rok po roku umierające dzieciaki, którym nie był w stanie pomóc. Dodatkowo nie miał nikogo bliskiego, a przynajmniej tak jej się wydawało. — A ty? — spojrzał na Lacy, a ona poczuła, jak jej ciało przechodzi dreszcz.

— W sumie to nic — odpowiedziała zgodnie z prawdą.

— Bzdura. Twój ojciec jest lekarzem. Jak go znam, to na pewno musiał ci przekazać jakąś wiedzę. Nie pomagałaś nigdy matce w zakładzie? Nawet głupie machanie nożyczkami jest tutaj na wagę złota. — Lacy czuła, jakby ją oskarżał.

— No, w zasadzie to tak. Wiem trochę o medycynie, mam dobrą pamięć, chyba nawet szybko biegam. W szkole nikt mnie nigdy nie przegonił, ale nie mogę ciągle uciekać.

— Dodatkowo masz ładną buźkę, w Kapitolu się tobą zajmą, jak dobrze się zaprezentujesz, to sponsorów masz w garści. W tym roku nie jest tak źle, jeśli chodzi o konkurencję. Zawodowcy będą trzymać się razem, połowa odleci w rzezi na początku. Macie się trzymać razem, współpracować i ładnie prezentować. Na arenie będzie wam towarzyszyć adrenalina i instynkt przetrwania, to często pomaga w posługiwaniu się bronią, ale na treningu musicie znaleźć coś, w czym będziecie szczególnie utalentowani. Karierowicze są zagrożeniem, ale to koniec końców ofiary propagandy, które często same siebie zapędzają w pułapkę. Na razie skupcie się na tym, żeby jakoś wypaść przed publicznością i organizatorami, resztę omówimy potem. — Wstał od stołu i poszedł do swojego pokoju, zostawiając ich w szoku.

— No, więc skoro mamy ten monolog za sobą, to idźcie się przebrać, ale już! — Odezwała się Gaia.

Kapitol powitał ich krzykami podekscytowanych mieszkańców na ich widok, hałasem pędzących aut, jaskrawymi, wręcz nienaturalnymi kolorami i ekstrawaganckimi kształtami. Wraz z Pleatem zostali odstawieni do Centrum Odnowy, gdzie kolorowe papugi wzięły ją ze sobą i zaciągnęły do ogromnej wanny. Lacy wstydziła się nagości, próbowała się zakrywać i protestować, ale w końcu się poddała i pozwoliła szorować swoją bladą skórę.

— Jesteś całkiem zadbana. W zeszłym roku mieliśmy do czynienia z totalną dzikuską, której trzeba było wydłubywać brud spod paznokci! — Pisnęła jedna z kobiet, robiąc jej manicure. To było całkiem przyjemne. Lubiła być zadbana. Matka nauczyła ją, że kobieta powinna się prezentować, dlatego regularnie dbała o swój wygląd. Spojrzała na idealnie namalowanego frencha na paznokciach, podczas gdy młody mężczyzna o fioletowej skórze maszynką usuwał owłosienie na jej nogach.

— Szkoda, że nie są dłuższe. Wtedy możnaby je usunąć woskiem, a tak to na drugi dzień już będzie widać odrost — powiedział, jakby to była jej wina, że kiedykolwiek wcześniej miała styczność z maszynką do golenia.

Skończywszy swoją robotę, ekipa wybiegła z pokoju, pozwalając Lacy na chwilę wytchnienia. Sterylna biel ścian sprawiała, że czuła się trochę jak w szpitalu. Nagle poczuła, jak tęskni za ojcem. Ojcem, który zawsze był niedostępny. Ojcem, który zawsze wybierał pracę nad rodziną. Ojcem, który nauczył jej jedynej przydatnej na arenie umiejętności, jaką posiadała. Miała ochotę się rozpłakać, jednak powstrzymał ją fakt, że drzwi otworzyły się szeroko, a do pokoju wparował jej stylista. Zmierzyła to wzrokiem. Z jakiegoś powodu czuła wrogość do niego - jak i z resztą całego Kapitolu. No, może oprócz Gai. Ona akurat była dosyć pocieszna.

— Lysander — rzucił tylko i kazał jej wstać. Krążył wokół niej jak sęp nad swoją ofiarą, marszcząc brwi. Lacy nie widziała jego oczu - były ukryte za ciemnymi okularami. Miał postawione włosy w kolorze szkarłatu, ale jego ubiór był raczej klasyczny. Nastolatka stała tam, milcząc.

— Patrząc na ciebie, chyba lepiej będzie podkreślić twoją niewinność niż robić z ciebie seksbombę — odezwał się w końcu i zdjął okulary, a Lacy aż westchnęła z wrażenia. Miał złote oczy z pionowymi źrenicami, które przywodziły na myśl węża. To w sumie wyjaśniało jego tatuaż - węża na boku twarzy.

— No, raczej nie jestem specjalnie zmysłowa — odezwała się w końcu, próbując rozładować atmosferę.

— Za to masz wyjątkową urodę. Bardzo szlachetną. Blada skóra, oczy na pierwszym planie. Gdybym tak wyglądał, nigdy bym nie robił nic ze swoim wyglądem.

Lacy nigdy nie słyszała takich słów. Zawsze myślała, że jest raczej zwyczajna. Nie była konwencjonalną pięknością, jakie widywała w programach oglądanych przez matkę. Tam dziewczyny miały bujne kształty, symetryczne twarze, gęste włosy. Ona natomiast posiadała szeroko rozstawione oczy, wąskie usta i tyczkowate kończyny. Miło jej się zrobiło, słysząc takie słowa.

— Myślę, że można to podkreślić w twoim stroju. Stworzę dekonstrukcję balowej stylizacji, rodem ze złotych wieków przed rebelią. Wyglądasz już, jakbyś była damą na balach, dlatego sprawimy, żeby Kapitol też cię tak poznał.

Przed ceremonią została jej wręczona jej kreacja. Nałożyła na siebie delikatną spódnicę i gorset, po czym Lysander pomógł jej włożyć ozdobną krynolinę, do której zostały przyczepione koronka, kokardki i sztuczne kwiaty. Wyglądało to maksymalistycznie i przesadzenie, ale faktycznie jasna stylizacja sprawiała, że Lacy lśniła.

Pleat dla dopełnienia był ubrany w elegancki surdut, miał w ręku laskę, a na głowie cylinder. Faktycznie, ich obraz jako pary przywodził na myśl kunszt krawiectwa i projektowania. Szkoda tylko, że to zostało ukradzione przez Kapitol. Może kiedyś Dystrykt Ósmy miał znaczenie, jeśli chodziło o haute couture, jednak teraz przeważały tam fabryki. Wytwarzano mundury, wiele kapitolińskich sieciówek miało swoje zakłady w Ósemce. Może dlatego jej matce było tak do tego tęskno. W najlepszym przypadku udawało jej się zaprojektować skromne suknie ślubne - takie, na które mieszkańcy mogli sobie pozwolić.

— Głowy do góry, pokażcie ząbki. To wasza chwila, musicie im zapaść w pamięć! — Gaia skakała wokół ich rydwanu, podczas gdy Levi głaskał tarantowatego konia. Tylko gdy rozległą się muzyką inauguracyjna, rzucił im suche "powodzenia".

Lacy najpierw zmrużyła oczy, oślepiona ostrymi lampami, które w nich wycelowane. Dopiero po chwili zobaczyła tłum, który ich otaczał i wiwatował. Otworzyła z wrażenia usta, oglądając się na około. Zrobiła obrót, próbując pomachać do wszystkich obywateli Kapitolu. W tym momencie jednak straciła równowagę i tylko szybka reakcja Pleata uratowała ją przed upadkiem. Poczuła, jak się rumieni, ale roześmiała się uroczo, ustała prosto i posłała całusa w stronę publiczności. Pleat złapał jedną z róż, które rzucono w ich stronę i przekazał ją towarzyszce. Tłum oszalał, widząc ten gest.

Cała parada kończyła się na Rynku, gdzie miało się odbyć oficjalne otwarcie Igrzysk. Ich rydwan ustawił się w rzędzie obok innych, gdzie czekali na przemówienie prezydenta. Gdy trybuci Dwunastki dotarli, rozbrzmiał hymn. Lacy starała się wyglądać na szczerze wzruszoną, śpiewała głośno i wyraźnie. Gdy rydwany zniknęły w Ośrodku Szkoleniowym, gdzie mieli spędzić czas do dnia rozpoczęcia igrzysk, od razu podbiegła do nich ekipa przygotowawcza.

— Chyba minęłaś się z powołaniem — stwierdził Levi, podchodząc do Lacy, by pomóc jej zejść. — Powinnaś była zostać aktorką.

Lacy nie grała. Jadąc rydwanem, miała wrażenie jakby była w jakimś dziwnym amoku.

— Wypadłaś rewelacyjnie. Głupiutka trzpiotka, która jest zafascynowana ogromną uroczystością i nieświadoma tego, jaki ma impakt na publikę. — Lysander pogładził ją po głowie. — A ten pomysł z różą? Genialny. Chyba nie mogło wam się udać lepiej.

Pleat też nie zrobił tego pod publikę. Był to dla niego odruch. Miał wrażenie, że realne zagrożenie śmiercią sprawiło, że chwycił się dziewczyny jak tonący brzytwy. Nie potrafił jej wyrzucić z głowy, ciągle czuł zapach jej nagiej skóry, chciał ją ochronić. Przestało mu zależeć na własnej wygranej. To Lacy miała zwyciężyć.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro