-6-
— Li, co ty znowu kombinujesz? — zapytał Amy, łapiąc mnie od tyłu za rękę.
— Amy, to w tym momencie mało ważne. Powinnam chyba porozmawiać z Michałem i to natychmiast, bo może się zdarzyć coś cholernie złego — mruknęłam, odwracając się do niego przodem i wyrywając rękę z jego uścisku.
Ponownie odwróciłam się tyłem i szybkim krokiem ruszyłam przed siebie.
— Dlaczego akurat z nim? Moja droga, chyba zdajesz sobie sprawę, że on nie wie, kim jesteś i niedawno sama mi mówiłaś, że chcesz to na razie zachować w tajemnicy — powiedział demon, próbując mnie dogonić.
Westchnęłam ciężko, zatrzymując się w połowie kroku. Demon miał rację.
— Cholernie ci się spieszy i to bardzo widać, bo nie myślisz racjonalnie. Zwolnij kobieto, weź głęboki oddech i jeszcze raz, ale teraz logicznie, przemyśl to, co chcesz i możesz zrobić — rzekł zdyszany mężczyzna, stając przede mną,
— Rozmawiałam przed chwilą z Danielem...
— Z tym mężczyzną, uwięzionym w pętli?
— Tak, dokładnie z nim... Widzisz, gdy jeszcze żyłam na Ziemi i miałam normalne, ludzkie życie, a moja siostra nawet w najskrytszych marzeniach nie myślała o tym, że pewnego dnia zabójczo przystojny mężczyzna pojawi się w jej życiu i wywróci je całkowicie do góry nogami, w naszym życiu pojawił się właśnie on — Daniel Espenoza. Oczywiście jasne jest to, że wybrał moją siostrę, bo tak zawsze robił każdy facet, który poznał obie z nas. Nie mam pojęcia, co ona ma w sobie takiego, że działa na płeć przeciwną jak magnes, ale ustatkowała się dopiero wtedy gdy poznała właśnie jego. Wzięli ślub, mają razem uroczą córeczkę Trixe, która równocześnie jest moją chrześnicą, a ja jakoś nie do końca mogłam się pogodzić z tym, że Dan wybrał właśnie Chloe, dlatego zostaliśmy przyjaciółmi... a raczej najlepszymi przyjaciółmi. Nawet po ich rozwodzie, pozostawałam z nim w bardzo bliskich koniunktywach, ale już nigdy nie próbowałam zdobyć jego serca. Amy, ten człowiek w całym swoim życiu, zrobił dla mnie tyle dobrego, że teraz nie mogę go samego zostawić.
— Li, ale skoro trafił tutaj, do piekła, to znaczy, że... — zaczął ostrożnie demon.
Wiedziałam, co chce mi powiedzieć, dlatego nie dając mu dokończyć, wyraziłam szybko swoje zapatrywanie na sprawę.
— Nie trafił tutaj dlatego, że był zły Amy! Jego po prostu morduje poczucie winy! Zresztą, to akurat historia na inny czas.
— Dobrze, rozumiem, że chcesz pomóc przyjacielowi, ale myślę, że powinnaś omówić tę sprawę nie z Michałem, a z Bogiem. Dlaczego więc tak bardzo ci się spieszyło do tego pierwszego?
— Bo Daniel opowiedział mi trochę o tym, co się z nim działo, gdy już umarłam — mruknęłam, patrząc hardo na demona.
— A co jeśli on tak naprawdę tylko gra tak przed publiką? Co jeśli faktycznie domyśla się, co się mogło z tobą stać i chce zagrać na nosie bratu, zabierając mu jego niekochane dziecko? Pamiętaj, że nawet jeśli czegoś nienawidzimy, ale ktoś nagle chce nam to odebrać i wykorzystać przeciwko nam potrafimy walczyć jak lwy. Nawet niekochane dziecko, to wciąż dziecko.
Westchnęłam ciężko i powoli starałam się przyswoić słowa mężczyzny. Rozum podpowiadał mi, że to wszystko może być prawdą, ale serce nie chciało go słuchać.
— Być może masz rację Amy...
— Li... — zaczął ostrożnie demon, starając się mnie jakoś pocieszyć.
— Nie Amy, chce teraz zostać sama. Jeśli pozwolisz, udam się do nieba i porozmawiam z Bogiem... — powiedziałam ostro, patrząc na zdziwionego zastępcę.
Mężczyzna westchnął smuto i ukłonił się lekko.
— Oczywiście, pani.
Szybko odwróciłam się na pięcie i pewnym krokiem ruszyłam przed siebie, zostawiając za sobą zawiedzionego księcia piekła. Nie chciałam przyjmować do wiadomości tego, że demon faktycznie może mieć rację, ale niestety odkąd mi przedstawił swój punkt widzenia, nie mogłam pozbyć się przenikliwego uczucia, że to wszystko prawda. Mimowolnie przez całą tę zadumę zwolniłam kroku i gdyby nie dźwięk, jaki zostawiały za sobą moje szpilki, nie byłabym w stanie tego odczuć. Nagle, właściwie sama nie wiem czemu, zatrzymałam się przed czerwonym domem. W środku paliło się światło, a przez otwarte okno słychać było wesoły śmiech dzieci. Uśmiechnęłam się lekko i założyłam ręce na piersi, wciąż wpatrując się w otwarte okno. W tym momencie uświadomiłam sobie, jak wielką wartością jest rodzina. Westchnęłam głośno, rozłożyłam skrzydła i jednym machnięciem wzbiłam się w powietrze.
Droga z piekła do nieba nie była bardzo długa, ale mimo to niemożliwa do pokonania dla demonów. Między tymi dwoma światami istniał pas, który przez ludzi nazwany został czyśćcem. To właśnie tutaj anioły i demony były w stanie się spotykać na lekcjach i pobierać nauki w szkole. Ponad tym pasem istniała niewidzialna bariera, która blokowała przejście każdej istocie nieposiadającej niebiańskich skrzydeł. To właśnie tam, zaczynało się królestwo niebieskie.
Wylądowałam na złotym chodniku i rozejrzałam się wokół. Jak zwykle panował tu nienaganny porządek. Wokół mnie rosło wiele wymyślnych roślin, a każda z nich, została starannie podcięta i uformowana tak, aby sprawiała wrażenie idealnej. Prócz roślin, wzdłuż chodnika znajdowało się również wiele pomników, przedstawiających najbardziej zasłużone dla nieba istoty. Nietrudno było się domyślić, że każdy z nich przedstawiał postać jakiegoś anioła.
Uśmiechnęłam się smutno, przyglądając się najbliższemu pomnikowi. Pech chciał, że figura, która znajdowała się na moje wyciągnięcie ręki, była wiernym odwzorowaniem Michała. Westchnęłam ciężko, czując łzy wzbierające w kącikach oczu. W mojej głowie nagromadziło się zbyt wiele myśli, które nijak nie mogły z niej wyjść. Potrzebowałam pilnie szczerej rozmowy z kimś, kto potrafiłby mnie wysłuchać i nie oceniając, powiedzieć, co mogę zrobić.
— Witaj Lisunti, miło cię tu widzieć — powiedział, męski głos.
Szybko odwróciłam się twarzą do osoby, która rozpoczęła konwersację i uśmiechnęłam się miło. Zachariel stał spokojnie i przyglądał mi się z uwagą, śledząc każdy mój ruch.
— Witaj Zacharielu, ciebie również miło widzieć — odparłam cicho, przecierając oczy.
— Wszystko w porządku? Co cię tu sprowadza? Czyżby coś się działo w piekle? — zapytał troskliwie blondwłosy mężczyzna.
— Z piekłem wszystko w porządku. Nie musisz się tym martwić — mruknęłam, wpatrując się w figurę jednego z bliźniaków.
— Skoro piekło nie jest powodem twojej wizyty tutaj, to co się dzieje? — dopytał, patrząc na mnie badawczym wzrokiem.
— Muszę pomówić z Bogiem...
— Z tatą? To chyba trochę niemożliwe — skwitował anioł, przypatrując się uważnie jednemu z rosnących tu drzewek.
— Dlaczego?
— Tata właśnie udał się na Ziemię. Stwierdził, że nie chce już dłużej być najwyższym i zamierza oddać pałeczkę któremuś z nas.
— Jak to nie chce!? Zacharielu, o co tu chodzi!? — zapytałam zaskoczona. Liczyłam, że anioł żartuje i zaraz zacznie się z tego śmiać, jednak nic takiego nie nastąpiło, a on dalej stał przede mną z grobową powagą.
— Tata czasami ma takie momenty w swoim życiu, ale nie martw się. Jeśli to znowu jeden z tych jego nieśmiesznych żartów, to wróci szybciej, niż wszyscy się spodziewamy.
— A co jeśli jednak tym razem nie żartuje?
— To czekają nas wybory nowego Boga.
— Jak ty możesz to mówić z takim spokojem? Wybory nowego Boga!? Jak ty to sobie wyobrażasz!? To nawet głupio brzmi!
— Daj spokój, wszyscy dobrze wiemy, że kandydat jest tylko jeden i jest nim nasz brat, Amenadiel.
— A co jeśli on nie będzie chciał? Z tego co wiem, niedawno urodził mu się syn. Może będzie chciał być ojcem lepszym niż jego własny i poświęcić mu wystarczająco dużo swojego czasu.
Anioł westchnął głośno i skinieniem głowy zaprosił mnie na przechadzkę. Powolnym krokiem ruszyliśmy przed siebie, a kiedy znaleźliśmy się przy kolejnym pomniku, przedstawiającym tym razem Gabriela, anioł odezwał się cicho.
— Wtedy musimy wybrać między nami, archaniołami. Dla przypomnienia ty również jesteś jedną z nas, dlatego masz w tej sprawie prawo głosu.
Skinęłam ze zrozumieniem, starając się, uporządkować sobie to wszystko w głowie. Po chwili jednak narodziła się tam dziwna myśl, którą chciałam się podzielić ze swoim rozmówcą.
— Co, jednak jeśli diabeł będzie chciał zostać Bogiem?
— Lucyfer? O nie, to absolutnie wykluczone. W życiu nie otrzyma mojego poparcia w tej kwestii, podobnie zresztą jak reszty z nas.
— Dlaczego?
— Naprawdę muszę ci jeszcze podawać dowody Lisunti? Zabił naszego brata, wszczął bunt w niebie, jest upadłym aniołem...
— Jest też ulubionym synem waszego ojca. Nikt, prócz niego nie dostał od Boga prezentu w postaci kobiety, która może dać mu uczucie. Która może otoczyć go bezgraniczną miłością... — mruknęłam smutno, kopiąc leżący przede mną kamień.
— Mówisz o tym z takim smutkiem, jakbyś chciała być na miejscu swojej siostry.
— Bo chciałabym. Och, Zacharielu nawet nie wiesz, jak bardzo chciałabym się z nią zamienić.
Anioł nie krył swojego zdziwienia.
— A to niby czemu? Michał jest o wiele lepszą partią niż Lucyfer.
Parsknęłam śmiechem.
— Mój drogi, chciałabym się z nią zamienić, bo w tym momencie to ona wiedzie spokojne i szczęśliwe życie z ukochanym u swego boku. Na Ziemi nie ograniczają ich żadne zasady, podobnie jak mnie i Michała kiedyś... Teraz jestem władczynią piekła, a on archaniołem. Jak ty sobie to wyobrażasz? Jeden z najważniejszych dla całego chrześcijaństwa aniołów zstępuje do piekieł, aby wieść szczęśliwe życie z diablicą, czy tam diabłem... Sama nawet nie wiem, kim tam jestem...
— Dlaczego mam wrażenie, że nie tylko wasz status jest tu problemem?
— Bo prócz tego cholernego statusu, jest jeszcze zakochany we mnie książę piekła — Amy i fakt, że sama już nie wiem, czy te wszystkie uczucia, które żywi do mnie Michał są prawdą.
— Czy możesz rozwinąć ten drugi wątek? O co właściwie chodzi?
— Zwrócił mi na to uwagę dzisiaj właśnie Amy i jakkolwiek źle to brzmi, zaczęłam nad tym sporo myśleć. Lucyfer i Michał nie pałają do siebie wzajemną miłością. Co jeśli Michał wie, co się ze mną stało po śmierci i chciałby to wykorzystać, żeby zagrać Lucyferowi na nosie? Nie ukrywajmy, piekło to pałeczka Lucyfera, takie jego niekochane dziecko...
— Sugerujesz, że Michał chciałby zabrać mu wszystko to, na co kiedyś pracował?
— Mniej więcej o to mi chodzi. Zacharielu, sam doskonale wiesz, że wszyscy obecnie stacjonujący w niebie aniołowie wiedzą, kto w tym momencie sprawuje władzę w piekle. Co jeśli ktoś powiedział o tym Michałowi?
— Czasami lepiej nie martwić się na zapas Li. Powinnaś chyba porozmawiać z ojcem i dopiero wtedy dochodzić do takich wniosków — powiedział mój rozmówca, gdy zatrzymaliśmy się niedaleko niebiańskiej bramy.
— Jasne, gdzie mogę go spotkać? Albo jeśli to nie możliwe, to kiedy się tu znowu pojawi?
Anioł zaśmiał się cicho, ukazując swoje perliście białe zęby.
— Moja droga, chyba powinnaś już przyzwyczaić się do tego, że tata na Ziemi ukochał sobie wyjątkowo jedno miasto, a dodatkowo stacjonuje w nim teraz dokładnie trójka jego dzieci.
Jęknęłam żałośnie i popatrzyłam zawiedzionym wzorkiem na anioła, który tylko zaśmiał się cichutko, widząc, jak bardzo nie chce się tam wybierać.
— Czy on zawsze musi być tam, gdzie ja akurat nie chce być?
— Taki już jego urok moja droga. Pakuj manatki i ruszaj do miasta upadłych aniołów.
— Nie wiem, czy takich upadłych, skoro dwoje z trzech są aniołami na najwyższych pozycjach. Dzięki za rozmowę Zacharielu. Mam nadzieję, że niedługo wszystko się ułoży i spotkamy się ponownie na dużo przyjemniejszej rozmowie.
— Nie ma za co Lisunti. Też mam taką nadzieję. Szerokiej drogi!
Uśmiechnęłam się lekko i ruszyłam do złotej bramy, stanowiącej wyjście z nieba.
Witajcie!
Nie było mnie tu bardzo długo i właściwie nie mam na to jednego stosownego usprawiedliwienia, bo prawdę mówiąc, musiałabym tu napisać kolejne tysiąc słów, aby w pełni oddać ducha tego, co ostatnimi czasy odciągało mnie od pisania...
Wakacje się już prawie kończą i coś czuje, że szybciej wyjdzie kolejne 365 dni, niż ja zaskoczę was nowym rozdziałem hah. Jak się nad tym tak człowiek zastanowi, to strasznie to dołujące haha.
W tym roku czeka mnie klasa maturalna, a na egzaminie planuje zdawać minimum pięć rozszerzeń, dlatego bardzo prawdopodobne, że zbyt często to się tu widywać nie będziemy.
Jakbyśmy już to robili.
W każdym razie, życzę miłej końcówki tych jakże pięknych wakacji, udanego powrotu do szkoły i wszystkiego najlepszego w nadchodzącym nowym roku szkolnym, jeśli już się nie zobaczymy!
Trzymajcie się ciepło!
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro