Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

-2-

— Witam wszystkich zgromadzonych! Bardzo miło widzieć mi nowe twarze, które, mam nadzieję, bardzo szybko zadomowią się w ich nowym lokum. Od dziś wkraczacie w kolejny etap swojego życia, stajecie się członkami naszej społeczności, przed wami wiele przygód, dużo nauki, ale również przyjemności. Niech ten nowy etap będzie dla was szansą na lepsze życie. Uczcie się pilnie, a jestem przekonana, że osiągniecie wszystko to, o czym marzycie. Pamiętajcie, że wszelkie przewinienia są tu surowo karane, a to, że nie ma mnie codziennie w szkole, nie znaczy, że nie dowiem się o waszych wybrykach i w przyszłości nie wyciągnę z nich konsekwencji — powiedziałam spokojnie, uważnie patrząc na wszystkich zgromadzonych.

— Chciałbym tylko przypomnieć, że nagrodą za najlepsze wyniki jest, jak co roku, praca przy nas w gmachu głównym. Pamiętajcie, że tylko jedna osoba na rok ma szansę dostać się w nasze szeregi bez jakichkolwiek problemów. Ze swojej strony życzę powodzenia na ten rok i podkreślam, że jeśli którekolwiek z was, bez względu na swój status społeczny, dopuści się jakiegokolwiek przewinienia, będzie karane dokładnie w ten sam sposób, w zależności od powagi sprawy — dopowiedział Amy, mierząc chłodnym wzrokiem nowych uczniów.

Popatrzyłam na niego i lekko uniosłam brew. Demon natychmiastowo zrozumiał, o co mi chodzi i szybko przyjął neutralną pozę.

— Rok szkolny uważam za otwarty. Przekazuję głos waszemu nauczycielowi historii, Marchosjaniusowi — rzekłam, spoglądając na stojącego obok nas demona.

Mężczyzna skinął głową w ramach podziękowania i natychmiastowo zabrał się do ogłaszania najważniejszych rzeczy.

Ja natomiast stanęłam na uboczu, rozłożyłam skrzydła i wzbiłam się w powietrze, zostawiając za sobą pełne zachwytu westchnienia.

***

— Bardzo ci dziękuję za zapewnienie mi porannego fitnessu — powiedział zmęczony Amy, wchodząc do mojego gabinetu.

— Musisz się troszkę ruszać, bo wyrośnie ci stoliczek na okruszki — zaśmiałam się cicho, zerkając na mężczyznę znad sterty papierów.

— Ja ci dam stoliczek na okruszki. Ciekawe, kiedy ja mam sobie taki stoliczek wypracować, skoro ciągle muszę za tobą biegać — mruknął pod nosem, siadając na skraju biurka. Definitywnie było to jego ulubione miejsce.

— Powinieneś być mi wdzięczny, a nie jeszcze mieć pretensje — rzekłam, poprawiając zawieszone na nosie okulary.

— Wdzięczny za ból nóg? Dziękuję serdecznie, kochana. To było mi okropnie potrzebne — odpowiedział urażony demon, pokazując mi swoje plecy.

Wywróciłam oczami i opadłam na oparcie tronu, pilnie przypatrując się sylwetce demona.

— A jak ci przywiozę nowy garnitur, to się od obrazisz? — zapytałam, zdejmując z nosa okulary.

— Jakiego koloru?

— Hm... — zaczęłam, wstając z miejsca. Powolnym krokiem obeszłam biurko i stanęłam przed demonem, spoglądając mu prosto w oczy. — Może pasujący do twojej czupryny, biały?

— Biały, powiadasz... — zaciekawił się brunet.

— Mhm, taki biały garnitur, podkreślający twoje czerwone oczęta i czarną czuprynę.

— Masz mnie — zaśmiał się demon, patrząc na mnie roześmianym wzrokiem.

— Pogodzeni?

— A to my byliśmy pogniewani? — zapytał z niewinnym uśmiechem.

— O, ty wredny...

— Obiecaj mi coś, dobra?

— Co dokładnie?

— Uważaj na siebie, dobrze?

— Amy, jestem nieśmiertelna...

— Uriel też był nieśmiertelny. Wiem, że żyłaś już na Ziemi, ale skoro już raz cię zabili, to kto wie, czy ktoś nie będzie chciał zrobić tego ponownie, a z tego, co wiem, dwa piekielne ostrza pałętają się po powierzchni.

— Amy, to urocze, że się tak o mnie martwisz, ale piekielne ostrze...

— Wiem, co robi piekielne ostrze! Cholera jasna, mimo wszystko chcę, żebyś wróciła tutaj w jednym kawałku, ze skrzydłami i innymi kończynami.

— Będę ostrożna, Amy, obiecuję.

Demon przytulił mnie do siebie mocno i delikatnie oparł swój podbródek o moją głowę.

— Jestem demonem i do cholery nie powinienem się tak zachowywać, ale przy tobie nie umiem inaczej.

— Amy, ja wiem, że to wszystko jest dla ciebie bardzo trudne, ale dopóki nie dowiem się, że cała ta sytuacja z Morningstarem jest wyjaśniona, niestety nie mogę ci dać na nic nadziei.

Demon westchnął ciężko i mocniej mnie do siebie przytulił.

— Poczekam tyle, ile będzie trzeba.

— A co, jeśli się okaże, że dalej go kocham i szansa na akceptację miłości od ciebie jest niemożliwa? — zapytałam, odsuwając się kawałek, aby móc mu spojrzeć w oczy.

— Dopóki nie opuścisz piekła, będę musiał trwać w miłości nieodwzajemnionej...

— A co, jeśli Michał zabierze mnie ze sobą do nieba?

— No cóż... Trzeba będzie się z tym pogodzić...

— Dlaczego mam wrażenie, że tylko tak mówisz?

— Boję się, że się zmienię, Camilla.

— Amy...

— Sama doskonale wiesz, jakim byłem gburem na początku. Nic mi nie pasowało, a ciebie samą traktowałem dość oschle. Nie pamiętasz naszego pierwszego spotkania?

Mimowolnie odszukałam w pamięci ten moment.

Kroczyłam śmiało przez piekielne korytarze, starając się nie pokazywać mojego zdenerwowania. Znajdowałam się przecież w piekle, miejscu, gdzie największe koszmary znajdują swoje odzwierciedlenie.

Demon zaprowadził mnie pod wielkie krzesło zlokalizowane tak, aby optycznie wydawało się, że stoi w samym środku piekła. Najprawdopodobniej był to tron samego Lucyfera Morningstara. Tuż pod nim zgromadziły się już cztery inne demony, patrząc złośliwie w moim kierunku.

— Więc to ty jesteś tą osobą zapowiedzianą przez Boga? Szczerze powiedziawszy, spodziewałem się kogoś bardziej... męskiego.

— Nie dajmy się zwodzić pozorom, Amy. Może ta kobieta ma w sobie potencjał. Zresztą, kobiety są na ogół podatne na wpływy...

— Kobiety są okropnymi strategami i za grosz brak im zdolności przywódczych! Chyba piekło ma całkowicie zejść na psy. Nie zamierzam podporządkować się tej istotce — powiedział ostro Amy.

— Pozwolisz, że się wtrącę, gburze. Myślę, że twoje cudowne stereotypy rodem ze średniowiecza nie są na miejscu. Uważasz się za alfę i omegę, jak widzę, ale pragnę cię uświadomić, że twoja wiedza ma duże braki, a ty sam powinieneś się raczej wyciszyć, a nie popisywać się swoją głupotą. Chcę ci tylko powiedzieć, że skoro mam całkowicie zatracić piekło, to pierwszą osobą, jaka pójdzie na dno, nie będę ja, ale właśnie ty. Jak to się mówi? Kapitan zawsze idzie na dno ze swoim statkiem? Radzę ci uważać, bo już nie z takimi jak ty dawałam sobie radę — rzuciłam oschle w kierunku mężczyzny.

Rozwinęłam skrzydła i wzleciałam na wysokość tronu, na którym chwilę później usiadłam, z triumfalnym uśmiechem patrząc na demona, który spoglądał na mnie z jawną nienawiścią w oczach.

— Pamiętam, ale to już należy do przeszłości. Najważniejsze jest to, jaki jesteś teraz.

— Jak sobie teraz przypomnę nasze początki...

— Amy, powiedziałam coś przed chwilą. Widzę, że skoro zbiera ci się na nostalgię, to brakuje ci zajęcia. Bierz krzesełko, ja zaraz daję ci długopis i robisz zestawienie osób, które przybyły w tym roku.

— Kobiety... — powiedział demon, równocześnie przewracając oczami.

— Do roboty, księciuniu. Do roboty!

***

Los Angeles, Klub Lux

Powolnym krokiem przechadzałam się po korytarzu klubu Lucyfera, szukając w nim pana piekła. Nie bałam się dekonspiracji, bo szereg zmian, jakie przeszłam, gdy trafiłam do piekła, pozwolił mi na ziemi sprawiać pozory, że jestem kimś zupełnie innym.

Poprawiłam swoje długie, rozpuszczone włosy ręką i przystanęłam przed wejściem do windy. Westchnęłam ciężko i nacisnęłam guzik przywołujący urządzenie. Gdy już znalazłam się w środku, kliknęłam klawisz prowadzący do mieszkania Morningstara.

Popatrzyłam na swoje odbicie w lustrze windy i szybko wyjęłam z torebki eyeliner. Sprawnym ruchem poprawiłam kreskę i schowałam kosmetyk z powrotem.

Nagle drzwi otworzyły się, a dzwoneczek zasygnalizował, że znalazłam się na wybranym przez siebie piętrze.

Powoli wyszłam z windy, roznosząc po pomieszczeniu charakterystyczny stukot szpilek.

— Lucyfer Morningstar! Jak miło cię znów zobaczyć — mruknęłam, spoglądając na zaskoczonego diabła.

Obok niego stała Chloe, równie zdumiona jak Lucyfer. Uśmiechnęłam się lekko i podeszłam do półki z alkoholami, przypatrując się uważnie każdemu trunkowi.

— Kim jesteś? — zapytał spokojnie mężczyzna, przypatrując mi się pilnie.

Zaśmiałam się cicho, wybierając sobie szkockie whisky.

— No nie mów, że mnie nie pamiętasz, mój drogi — powiedziałam, nalewając sobie trunku do szklanki. Odstawiłam butelkę na stolik, wzięłam szklankę i odwróciłam się twarzą do diabła.

— Lucyfer? — zapytała cicho Chloe, patrząc na skupioną twarz swojego wybranka.

Popatrzyłam na nią i wolną ręką poprawiłam naszyjnik, który dostałam od Stworzyciela, gdy stałam się panią piekła.

— Musisz mi wybaczyć, moja droga, ale niestety nie pamiętam, kim mogłabyś być. Kim jesteś i po co tu przyszłaś? — zaczął Lucyfer, podchodząc do mnie bliżej.

— To, kim jestem, jest mało istotne, skoro masz już dziewczynę — mruknęłam zerkając porozumiewawczo na Chloe dobywającą broni. — Pani władzo, proszę dać spokój. Nie zamierzam nikomu nic robić. Chcę tylko wiedzieć, gdzie mogę znaleźć Michała Morningstara — powiedziałam, podnosząc obie ręce na wysokość twarzy. Uśmiechnęłam się chytrze i pociągnęłam spory łyk z naczynia.

— Nie wiem, kim pani jest i dlaczego szuka akurat mojego durnego brata, a nie mnie, ale niestety nie jestem w stanie udzielić pani takiej informacji — rzekł zdenerwowany Lucyfer.

— Daj spokój, wiem już, że oszukał twoją kochanicę, podszywając się pod ciebie, kiedy siedziałeś sobie spokojnie na piekielnym tronie.

Diabeł zastygł w bezruchu, aby za chwilę zadać mi pytanie wyjątkowo dziwnym głosem, będącym mieszanką strachu i zdenerwowania.

— Kim jesteś, do cholery!?

— Bez nerwów, Lucek, bo ci żyłka pęknie. Powiedz mi tylko, gdzie jest twój brat.

— Lucyferze, spokojnie... — powiedziała Chloe i położyła mężczyźnie swoją rękę na ramieniu.

— Masz rację, Chloe. — Diabeł delikatnie strącił rękę kobiety i podszedł do mnie szybko. Stanął naprzeciw mnie i przypatrzył mi się uważnie. — Dobrze, powiedz mi, co jest twoim największym pragnieniem?

Kolor tęczówek mężczyzny zmienił się, a on sam intensywnie się we mnie wpatrywał.

— Bawimy się w „kto pierwszy mrugnie"? Nie ma problemu! — zaśmiałam się, wbijając wzrok w krwiste oczy bruneta.

Zdumiony diabeł odsunął się szybko i poparzył na swoją partnerkę, która podobnie jak on nie kryła zdziwienia.

— To co, bawimy się dalej, czy pozwolicie mi uzyskać informację, po którą tu przyszłam? — zapytałam, przeglądając się w oknie.

Nagle do moich uszu dotarł dźwięk windy, a chwilę później moim oczom ukazał się nie kto inny jak Michał Morningstar.

Data:13.02.2022

Dziękuję wolfagata_

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro