Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

-5.1-

Małe dzieci, podobno nie sprawiają zbyt dużo kłopotów i z reguły są posłuszne swoim rodzicom. Ile bym w tym momencie dał, aby moje dzieciaki były wzorowe i pilne. Nie mówię oczywiście tutaj teraz o wszystkich moich pociechach, ale chyba łatwo się domyślić, o kogo chodzi. Pora powoli rozwinąć akcję i odrobinę uspokoić zapał jednego bliźniaka, a drugiego trochę lepiej uzbroić w informacje.

Dzieci to ogromny skarb, ale czasami po prostu zapominają trochę o swoim wieku i zachowują się jak pięciolatki...

Może byłoby to normalne, gdyby nie fakt, że moje są aniołami i mają już po kilkanaście bilionów lat.
Czasami jestem bez żadnych szans, kiedy są obok mnie i muszę iść na ugodę, ale są to sytuację ekstremalne, które nie zdarzają się nader często.

Niekiedy te małe istotki sprawiają, że człowiek ugina się pod każdym ich słodkim spojrzeniem, miłym słowem czy napełnioną szczerością odpowiedzią, a nawet pełną błagania prośbą.

Kiedyś zrozumiecie, że to właśnie one czasami są kluczem do możliwości poznania samych siebie.

Camilla

Kochałam jesień. Szczególnie tutaj, w Ameryce, ta pora roku objawiała się pięknymi widokami, cudownymi kolorami liści i przede wszystkim tym, co najważniejsze, rodzinnym świętowaniem. My, Amerykanie mieliśmy to do siebie, że byliśmy po prostu zakochani w ciągłym obchodzeniu czegoś nowego wraz z rodziną czy przyjaciółmi. Święto dziękczynienia, Halloween, Dzień Kolumba, Dzień Weterana... Mieliśmy wiele dziwnych świąt, których nikt prócz nas samych nie był w stanie pojąć.
Dlaczego jednak tak się z tego cieszyłam, skoro ostatnimi czasy tylko narzekałam na własną rodzinę?
Właściwie to termin "moja rodzina" był trochę specyficzny. Byłam śmiertelnie skłócona z matką i podobnie z siostrą, ale to tylko dlatego, że to one rozpoczęły całą tę wojnę.

Co robili Polacy, gdy pierwszego września niemiecki okręt zaczął ostrzeliwać ich bazę wojskową na Westerplatte?

Bronili się. Taką samą taktykę zastosowałam i ja, ale niestety w wyniku braku wystarczającej ilości amunicji w postaci poparcia rodziny musiałam kapitulować.
Trudno czasami przełknąć gorycz porażki, ale czy zwycięstwo po niej nie smakowało bardziej słodko?
Przekonałam się o tym dzisiaj, dokładnie dwudziestego siódmego października, trzy dni przed tak hucznie obchodzonym Halloween. Przytłaczała mnie ta data. Świadomość tego, że gdzieś na świecie dzień później obchodziło się dzień zmarłych, ściskała mi serce. Co prawda, my Amerykanie obchodziliśmy go dopiero w maju, ale mieszkając w Polsce i Chicago, trochę przyzwyczaiłam się do obu tradycji. Każdy, kto tam mieszkał, po jakimś czasie musiał się stać trochę Polakiem, no, chyba że było z nim coś nie tak. Pamiętałam cały czas, jak wtedy, kiedy wróciłam z tego dziwnego kraju, odwiedzała mnie moja pobliska sąsiadka, Polka.

Żyłyśmy ze sobą, w bardzo dobrych relacjach. Można powiedzieć, że czasami była dla mnie jak matka, dużo lepsza od tej prawdziwej. W mojej pamięci zapadła szczególnie jedna historia, która cały czas wydawało mi się, jakby była opowiadana dopiero wczoraj.

- Co pijesz, kochanie? - zapytała, kiedy po miłym powitaniu w ogrodzie przestąpiłam przez próg jej domu.

- Herbatę, jeśli to nie problem - odrzekłam, zdejmując swoje buty w przedpokoju i odwieszając płaszcz na wieszak. Zima w Stanach zdecydowanie nie należała do tych najprzyjemniejszych.

- Oczywiście, że nie! - krzyknęła z kuchni. Rozejrzałam się po pomieszczeniu. Nie zmieniła się praktycznie wcale, odkąd byłam tutaj ostatni raz, prawie siedem lat temu. Uśmiechnęłam się lekko, wchodząc w głąb domu.

- Chodź do salonu. - Pani Zofia wyszła z pomieszczenia znajdującego się za ścianą z tacką, na której stały dwie herbaty. Podeszła bliżej i postawiła ją na stole, a następnie usiadła na swoim ulubionym czarnym skórzanym fotelu. -I jak ci się spodobało w tym dziwacznym kraju? - zapytała, zakładając nogę na nogę i uważnie mi się przypatrując.

- Szczerze powiedziawszy, było super. Nie przypuszczałam, że to może być tak piękny kraj. Szczególnie Kraków! To miasto, w którym zdecydowanie się zakochałam! Ma w sobie jakąś niepowtarzalną magię, która wręcz przyciąga, można powiedzieć, że na stałe. Już teraz wiem, co mówiła pani o tej atmosferze. Spotkałam tam wielu wspaniałych ludzi i przez te sześć lat poznałam to miasto jak własną kieszeń. Tam wszystko wydaje się trochę inne niż u nas. - Mój rozmarzony głos zdradzał wszystko, ale to dlatego, że poczułam się w tamtym momencie, jakbym znowu tam była. Ponownie spacerowała Floriańską z torebką i moim najlepszym przyjacielem, którego poznałam dokładnie podczas jednej z takich przechadzek.

- Widzisz? Mówiłam ci przecież, że się zakochasz. Ah, kiedyś i ja muszę się tam wybrać... No, ale opowiadaj! Poznałaś kogoś, kto ci wpadł w oko? - Kobieta wzięła kubek z herbatą i upiła z niego spory łyk napoju.

- Oh, było kilku takich, ale jak zwykle nie wyszło. Z jednym chodziłam przez pół roku, ale najwidoczniej to nie było to. Chyba skazana jestem na bycie wieczną singielką - rzekłam, idąc w ślad starszej i biorąc kubek.

- Wiesz, ja też tak postrzegałam świat. Uwierzysz, że musiałam przyjechać aż tutaj, aby poznać tego jedynego? Może to okaże się dziwne, ale stało się to zupełnie przez przypadek, ale nie będę cię męczyć jakimiś starodawnymi historiami.

- Ale ja chcę! Proszę, niech pani opowie! - odparłam, upijając spory łyk herbaty. Gorąca ciecz przyjemnie rozchodziła się po moim gardle, zostawiając po sobie malinowy posmak.

- Oh, to wszystko miało miejsce pięćdziesiąt lat temu. Właśnie wtedy moja stopa po raz pierwszy stanęła na tym kontynencie. Początkowo sama doskonale wiesz, jak bardzo człowiek jest zagubiony. Umiałam język, bo mój ojciec postarał się, abym uczyła się potajemnie u jego znajomego, Anglika. Tydzień po moim przybyciu do drzwi mojego domu zapukał tajemniczy mężczyzna z pytaniem, czy nie widziałam jego kota. Znałam go z widzenia, bo codziennie przechodził przez ulicę biegnącą obok mojego lokum, ale nigdy nie zamieniłam z nim słowa. Odpowiedziałam mu, że nie, ale jeśli chce, mogę pomóc mu go poszukać. Wierz lub nie, ale w tamtym czasie ludzie nie byli tak podejrzliwi, jak teraz, a gwałcicieli i porywaczy nie było na każdym kroku. Chłopak uśmiechnął się tylko serdecznie i ukazał swoje dołeczki w policzkach. Może to głupie, ale zakochałam się w nim właśnie wtedy, gdy po raz pierwszy się uśmiechnął. Zaczęliśmy dużo rozmawiać, ostatecznie znaleźliśmy zgubę, ale nie przerwało to naszej konwersacji. Następnego dnia przyszedł do szpitala, w którym pracowałam jako pielęgniarka ze złamaną ręką. Potem zaczęliśmy się razem spotykać, chodzić na spacery... I tym sposobem pewnego dnia spytał, czy zostanę jego dziewczyną. Zgodziłam się, naturalnie, a potem wszystko już poleciało jak z górki.

- To naprawdę fascynujące. - Popatrzyłam na kobietę. Ogniki w jej oczach ponowie odżyły, ale chwilę później znowu dostrzegłam w nich pustkę.

- Czasami przypadek albo, jeśli ktoś woli, zrządzenie losu popycha nas do różnych czynów. Być może i ciebie kiedyś spotka podobna sytuacja. Zapamiętaj kochanie, że miłość przychodzi dokładnie wtedy, kiedy jej się najmniej spodziewamy, ale najbardziej potrzebujemy. Jesteś jeszcze młoda, nie masz się czym martwić. Zresztą, jak to się mówi w Polsce, każda potwora znajdzie swojego amatora. Głowa do góry! - powiedziała ze spokojem w głosie i dużym uśmiechem na ustach.

Pędziłam właśnie autem do domu na umówione spotkanie z byłym mężem mojej siostry. Właściwie to dalej nie mogłam znaleźć sensownego powodu, dlaczego zgodzili się być razem, skoro i tak się rozwiedli. Wielka miłość, jaka miała między nimi być jeszcze kilka lat temu, stukała w malutki dzwonek, ale to nie wystarczyło. Właściwie to najbardziej żal było mi ich małej córeczki, mojej ukochanej siostrzenicy, Trixe.

To bolało, że za błędy rodziców muszą często płacić dzieci.

Wymijałam właśnie kolejne auto, a dokładniej czarnego Chevroleta Corvette, za którego kierownicą siedział jakiś brunet. Wydawało mi się, że kiedyś, gdzieś już go widziałam, jednak nie chciałam się nad tym dłużej zastanawiać. Do domu zostało mi jeszcze pięć minut drogi, które miały minąć w spokojnej atmosferze.

Niestety się przeliczyłam.

Kierowca Corvetty najwidoczniej był typem człowieka, którego bolało ego po tym, jak zrobiło się coś wbrew jego przemyśleniom, dlatego chwilę później znów skazana byłam na oglądanie jego tylnej rejestracji.

- Mam nadzieję, że jesteś z siebie zadowolony, dupku - rzekłam pod nosem, nabierając prędkości. Gdy na liczniku było już ponad sto osiemdziesiąt kilometrów na godzinę, wykonałam sprawny manewr wymijania, a następnie pognałam do przodu.

Nie chciałam, aby po raz kolejny jakiś zadufany w sobie facet miał zakodowane, że kobiety, a w szczególności blondynki, nie potrafią pokazać, na co je stać.

Nie mówię w tym momencie o wszystkich przedstawicielach płci męskiej, ale o tych, którzy mają ten stereotyp zakodowany głęboko w korze mózgowej, a tamten gościu zdecydowane na takiego wyglądał.
Chwilę później parkowałam już auto w garażu. Wygasiłam silnik i wysiadłam z auta. Powolnym krokiem opuściłam budynek, a następnie przyciskiem na kluczyku uruchomiłam automatyczne drzwi. O dziwo, Corvetta, którą niedawno wymijałam, zatrzymała się na moim wjeździe.

- Jesteś pewna, że to tutaj? - zapytał kogoś brunet.

- Oczywiście! Znam tę drogę na pamięć. To właśnie tutaj mieszka ciotka Camilla! - odparł dziewczęcy głos. Poznałam go praktycznie od razu. To nie był nikt inny jak Trixe.

Jak mogłam wcześniej jej nie zauważyć?!
Trochę zaniepokojona podeszłam do bramy. Wtedy wszystko stało się jasne.

- Camilla! - z gardła dziecka wyrwał się pisk pomieszany z krzykiem radości. Gdy tylko otworzyłam furtkę, stęsknione dziecko od razu rzuciło się w moje ramiona.

- Nieźle piłujesz to auto - powiedział z przekąsem partner zawodowy mojej siostry.

- Za to pan jeździ jak stereotypowa blondynka. Trixe, a gdzie jest twój tata? - Obdarzyłam mężczyznę znudzonym wzrokiem, a następnie przykucłam przed dziewczynką i popatrzyłam na jej twarz w oczekiwaniu na odpowiedź.

Bałam się, że coś się stało.

- Czuje się urażony. Zwróć uwagę, paniusiu, na wiek mojego pojazdu - rzekł pod nosem ze słyszalną goryczą w głosie.

- Tata musiał zostać w pracy, ale poprosił Lucyfera, żeby mnie tutaj przywiózł, a on się zgodził! Koniecznie muszę was poznać! Obydwoje jesteście świetnymi opiekunami! - Ta wiadomość zmroziła mi krew w żyłach. Byłam pewna, że Daniel zawsze wiedział, co mógł udostępnić mojej siostrze, ale nie przypuszczałam, że bez żadnego uprzedzenia wprowadzi mi jej faceta do domu.

- Trixie... - Westchnęłam głośno i ciągle kucając przed istotką, starałam się jej wyperswadować ten pomysł z głowy.

- Zobaczysz! Lucyfer podobno zarywał do mamy! Rozumiesz?!

- Trixie...

- I jest świetny w opowiadaniu historii! - nie dawało za wygraną dziecko.

- Trixie, myślę, że nie będzie takiej konieczności. Ja i pan Lucyfer już się znamy. - Wstałam powoli i popatrzyłam na bruneta. Stał oparty o drzwi swojego samochodu i uważnie badał każdy mój ruch.

- Naprawdę? Ale na pewno nie w takim stopniu! Camilla, nie daj się prosić!

- Czy to jest jakaś kolejna chora manipulacja twojej matki? Zamknęła twojego ojca w piwnicy, bo dowiedziała się, że tutaj przyjedziesz? Dała mu podsłuch, a może zamontowała mu kamerę w postaci jakiegoś zegarka czy sygnetu?

- Nie. Ona nawet nie wie, że tu jestem. A Lucyferowi można zaufać.

- Jak chcesz, to możesz mnie przeszukać. Najlepiej od razu w sypialni - mruknął Lucyfer, podchodząc bliżej i ruszając znacząco brwiami.

Wywróciłam oczami i zwyczajnie go zignorowałam.

- Czyżbyś się zaczynała buntować? - popatrzyłam na dziewczynkę z uśmiechem na twarzy.

Trixie badawczo zerknęła na moją twarz, a gdy zobaczyła na niej uśmiech, odwzajemniła go i wyszczerzyła zęby.

- Tak.

- I dobrze. Twoja matka ostatnimi czasy udaje, że jest święta, ale chyba nie dostrzega, że słabo jej to wychodzi. Ostatnio obiecała ci poświęcać więcej czasu i co?

Dziewczynka nagle posmutniała i lekko spuściła głowę. Chyba trafiłam w czuły punkt.

- Nic. Dalej jest dokładnie tak samo. - powiedziała dalej, tępo patrząc w podłogę.

W tamtym momencie obiecałam sobie jedno, jeśli tylko w moje ręce wpadnie Chloe, to nie zostawię na niej suchej nitki.

- Chcesz o tym pogadać? Wiesz, że ja zawsze ci pomogę.

Trixe uniosła głowę, popatrzyła na mnie i powiedziała cicho:

- A Lucyfer może iść z nami?

Popatrzyłam na mężczyznę, jego twarz wyrażała lekkie zakłopotanie, a usta lekko drgały.

- To zależy, jak bardzo jest w stanie dochować tajemnicy i jak bardzo uwielbia twoją matkę.
Dalej nie spuszczałam głowy z bruneta.

- Zaręczam, że nigdy nie kłamię, więc podobnie będzie teraz. Można mi zaufać i będę całkowicie dyskretny w stosunku do was. - Pewny, męski głos wdarł się głęboko do mojego mózgu.

Byłby świetnym wokalistą.

- W takim wypadku zapraszam do domu. Trixie, odprowadź pana do drzwi. Ja pójdę po klucze do torebki.

Pobiegłam do garażu po torebkę. Szybko ją odnalazłam i wyciągnęłam z niej pęk kluczy, który zaczęłam szybko przeglądać. Gdy wreszcie znalazłam właściwy klucz, podeszłam do drzwi i sprawie je odkluczyłam. Gestem ręki zaprosiłam gości do środka.

- Camilla?

- Tak, słońce? - zapytałam, zdejmując buty w przedpokoju.

- Pogramy w pytania? Proszę! Tak dawno tego nie robiłyśmy, a jak nie z tobą, to z kim?

- Jasne, ale może wpierw wyjaśnisz mi, o jaką sprawę chodziło Danielowi?

- No bo jest taka akcja, że mamy zaprosić w poniedziałek do szkoły osoby z naszej rodziny, które naszym zdaniem zasługują na docenienie wkładu ich pracy i chciałyby o niej trochę porozmawiać.

- I?

- I miałam nadzieję, że może tą osobą chciałabyś być ty. Tata nie może, bo wtedy go nie ma w mieście, mama jak zwykle nie ma nawet chwili wolnego czasu, więc jesteś moją jedyną nadzieją. Nie chcę ściągać tu babci, bo, znając życie, zatrzyma się na cały tydzień, a ja odpadam przy niej po kilku godzinach.

- No nie przesadzaj. Przecież babunia jest cudowną osobistością - odparłam z sarkazmem.

- Zgodzę się z panią. Stwierdziła ostatnio, że dobrze gotuję. Naprawdę wspaniała kobieta.

- To co, Camilla? Przyjdziesz? - Trixie zamknęła oczy, złożyła ręce jak do modlitwy i zaczęła cicho powtarzać pod nosem słowo „proszę".

- Kiedy to jest i o której godzinie? - Popatrzyłam na wystraszone dziecko. Powinna domyślić się, jaka będzie odpowiedź.

- W poniedziałek o dziesiątej dwadzieścia.

- Przyjdę. Obiecuję.

- Dziękuję! Kocham cię!

- No już. W takim wypadku zapraszam do salonu.

- A teraz możemy pograć?

- Jasne. Ale może wpierw zapytam, czy chcecie coś do picia?

- Wodę.

- Herbatkę z sokiem.

- Dobrze. - mruknęłam i szybko weszłam do kuchni. Zrobiłam napoje i postawiłam je na kuchennym blacie. Gwizdnęłam na dziecko, a ona szybko podbiegła i zabrała obie ciecze.

- Trixie zaprowadzisz pana Morningstara do salonu? Ja muszę iść się przebrać, dobrze?

- Jasne. Chodź za mną, Lucyfer!

Dziewczynka wyruszyła do przodu, ale Morningstar dalej stał w miejscu i patrzył na mnie z wyraźną ciekawością.

- Może pora przejść na ty? - zapytał, jednak przez fakt, że byłam dość daleko, udałam, że nie usłyszałam jego pytania.

Jak rakieta wpadłam do pokoju, otworzyłam szafę i wyciągnęłam z niej pierwsze lepsze ubrania. Padło na czarną bluzkę z obrazkiem małej syrenki oraz białe bojówki. Rozpuściłam włosy, a następnie zbiegłam na dół, wcześniej zahaczając o łazienkę w celu zgarnięcia szczotki do włosów.

Liczyłam na spokojny weekend, gdzie wreszcie bym się wyspała.

- O jesteś już! Możemy zaczynać?

- Jasne. Ale może wyjaśnij zasady Panu...

-Powtarzam. Proponuje przejście na ty. Jestem Lucyfer Morningstar. - Wyciągnął do mnie rękę.

- Camilla Decker. - Powoli powieliłam jego gest, a gdy tylko nasze ręce się zetknęły, poczułam jakieś dziwne wyładowania elektryczne. Sprawnym ruchem mężczyzna ujął moją dłoń, a następnie pocałował w jej wierzch.

- Widzisz!? Mówiłam, że jest super!
Dziecko podskoczyło z radości. Najwidoczniej faktycznie kochała tego człowieka.

- I cudownie. Więc, Trixie, zapoznasz mnie z zasadami?

- To bardzo prosta gra...

Hejka!

Dawno mnie tu nie było. Wiem, że trochę was zaniedbałam, ale całe to nauczanie online, scenariusze, sprawdziany, projekty, olimpiady...

To wszystko sprawiło, że nie miałam czasu na nic.

Poprzednie głosowanie wygrała Camilla ( liczyłam również dwa głosy z messengera, bo był remis). Teraz stawiam was przed wyborem

A) Trixe

B) Chloe

Dziękuję wolfagata_ !

Data: 20.10.2020

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro