Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

-3-

Czymże byłoby życie, bez odrobiny tajemniczości, zagadek czy nawet szczypty utrudnień? Zapewne dalej ciągiem wydarzeń, który niczym domino ciągnie za sobą upadki czy zwycięstwa. Cokolwiek byśmy nie robili, jak dobrze by nam w życiu nie szło, nigdy nie należy przeceniać swoich możliwości. Los czasami bywa bardzo kapryśny, a gra z nim w pokera może skończyć się tragicznie. Podobnie było i w tym przypadku. Jedno złe rozdanie i wysłannik, który miał rozprzestrzeniać moje nauki i słowo boże, ginie w okrutny sposób.
Gdyby tylko wszyscy znali całą sytuację tak dobrze, jak ja, na pewno lepiej zrozumieliby emocje oraz motyw zabójcy. Tymczasem Chloe Decker sama musiała do niego dotrzeć. No, może nie całkiem sama, bo do pomocy ma mojego ukochanego syna, Lucyfera, ale zapewne będzie on zbyt zajęty zupełnie innymi problemami. Ma już ich bez liku, ale i tak największe dwa doszły mu dopiero teraz. Pierwszym jest oczywiście fakt pojawienia się mojej skromnej osoby w jego mieście, drugą natomiast istnienie Camilli, bo przecież Amenadiel nic nie wspominał o istnieniu drugiej panny Decker.

Na początek będzie czuł się oszukany, potem mnie zmiesza z błotem, a następnie załamie się i dopiero na samym końcu zrozumie, że to wszystko było z myślą o nim i jego szczęściu...

Camilla

Siedziałam w gabinecie. Fakt, że jeden z moich pacjentów nie przyszedł na umówione spotkanie, był mi dzisiaj bardzo na rękę. Jak zwykle zawalona byłam stertą papierów do analizy, których zamiast ubywać, przybywało czasem nawet dwukrotnie. Kochałam swoją pracę, dlatego zabierałam ją bardzo często do domu, bo co miałam niby robić sama całymi wieczorami? Moja rodzina dla mnie prawie nie istniała. Wyjątkiem była córka mojej siostry – Trixe.

Mała pocieszna istotka, dzięki której jeden tydzień w ciągu trwania całego roku stawał się wyjątkowy.

Dlaczego?

Tego właściwie sama nie wiedziałam. Zazwyczaj końcem lipca lub początkiem sierpnia zjawiała się wraz z wiecznie zapracowanym ojcem u progu mojego domu. Jak zwykle stała tam z dokładnie spakowaną, dużą, limonową walizką, uśmiechem na ustach i pytaniem:

"Gdzie w tym roku się wybieramy?"

Czasami brakowało mi w życiu takich momentów, ale to tylko dlatego, że za bardzo wkładałam serce w ten szpital... Może wszystko wyglądałoby zupełnie inaczej, gdyby te dziesięć lat temu moja siostra nie zachowała się jak zwykła suka i trochę mniej dobitnie oznajmiła mi swoje plany.

Na chwilę uniosłam wzrok znad pliku dokumentów i ręką sięgnęłam do mojej torby położonej na podłodze. Przez przypadek spojrzałam na wiszący na drzwiach telewizor, gdzie wyświetlał się zapis z monitoringu. Dalej bacznie obserwując poczynania ludzi wchodzących i wychodzących ze szpitala, wyciągnęłam z torby pojemnik z sałatką owocową. Postawiłam go na stole, otworzyłam, a po chwili ponowie spojrzałam na ekran.
Do szpitala wszedł właśnie na oko trzydziestopięcioletni mężczyzna, który wyglądem bardzo przypomniał mojego wcześniejszego pacjenta. Różniło ich tylko jedno, tamten nie miał na sobie idealnie uszytego garnituru, który podkreślał dokładnie to, na co kobiety zwracają uwagę. Wszystko wydawałoby się normalne, gdyby nie fakt, że zaraz za nim szybkim, stanowczym krokiem kroczyła Chloe Decker, moja najukochańsza starsza siostra. Nie wiedziałam, kim był ten mężczyzna oraz jakie relacje go z nią łączyły, ale mimo wszystko Decker nie zasługiwała na żadnego faceta.

Po co jej chłopak, skoro rozstała się nawet z tym, który pracował razem z nią? Albo kolejne dziecko, którego i tak nie będzie miała czasu wychować? Owszem, przyznaje bez żadnych większych przymusów, że byłam totalnym pracoholikiem, ale wiedziałam, kiedy powiedzieć dość i znaleźć czas na coś innego. Bałam się kilku rzeczy, ale raz w tygodniu, najczęściej w sobotę po pracy oraz przez całą niedzielę, robiłam sobie wolne od wszystkiego. Zazwyczaj czas ten spędzałam sama, ale coraz częściej przychodzili do mnie wówczas moi przyjaciele, zastępujący mi każdego członka rodziny. W całym tym systemie bolało mnie tylko jeden fakt. Zawsze, pomimo naszych relacji rodzinnych na święta wysyłałam obu paniom kartki świąteczne. Nigdy nie dostałam nawet jednej odpowiedzi zwrotnej, a odkąd przestałam studiować, zapraszałam je na Wigilię, efekt był podobny. W tym roku nie myślało mi się nawet próbować wyciągać ręki ku żadnej z nich, ani nawet oglądać ich uroczych twarzyczek na własne oczy, ale jak widać, fortuna kołem się toczy, a nie każdemu dane jest osiągnąć zamierzony cel.

Tajemniczy brunet podszedł do sekretarki, która wskazała mu odpowiedni kierunek. Bez zbędnych ceregieli szybkim krokiem zmierzył w stronę mojego gabinetu, a zaraz za nim Chloe. Podbiegła do niego, a następnie przyszpiliła do ściany.

Prychnęłam pod nosem i wyciągnęłam z szuflady biurka widelec. Odłożyłam dokumenty na bok, aby w trakcie jedzenia ich nie pobrudzić. Myślałam, że idą do kogoś innego, a mi będzie dane w spokoju zjeść posiłek, ale jak się okazało, ktoś na górze bardzo mnie nie lubił.

Dalej patrzyłam w ekran, niczym w najlepszą produkcję filmową i oczekiwałam na rozwój akcji. Decker wyszeptała coś na ucho mężczyźnie, który przytaknął głową i niezdarnie chwycił ją za dłoń. Wyglądali jak tandetna para z tych wszystkich romansideł, jakie dane było mi w ciągu całego swojego życia oglądać. Chłopak uśmiechnął się w specyficzny sposób i pojechał do kamery, jak gdyby wiedział, że go bacznie obserwuję. Decker natomiast oparła lekko głowę o jego ramię i tak kroczyli szpitalnym korytarzem, szukając odpowiedniego numeru.

– Błagam, zaraz zwymiotuje od nadmiaru tej słodyczy – rzekłam, nabijając kolejne winogrono i wkładając je do ust. Dzisiaj nie umawiałam nikogo więcej na wizyty, bo chciałam wreszcie wypełnić zaległe papiery i trochę zwyczajnie odpocząć. Było kilka minut po ósmej, czyli koniec dzisiejszej pracy z pacjentami, ale jak się za chwilę okazało, wcale nie była to prawda.

Klamka od drzwi zaczęła się delikatnie poruszać, a następnie ustąpiła pod naporem jakiegoś ciężaru. Chwilę później drzwi otworzyły się, a we framudze stanął nie kto inny jak tajemniczy brunet w akompaniamencie mojej ukochanej siostry. Trzymali się za ręce i uśmiechali od ucha, do ucha.

– Dzień dobry, pani Camillo. – Mężczyzna wkroczył do pomieszczenia pierwszy, aby chwilę potem móc zająć miejsce naprzeciwko mnie. Zaraz za nim, dalej trzymając go za rękę do pomieszczenia weszła Decker, wcześniej zamykając za sobą drzwi i usiadła na wolnym krześle znajdującym się obok. Założyła nogę na nogę, a następnie położyła ręce na kolanie.

– Chloe Decker, nie wyobrażasz sobie, jak źle się czuje z faktem spożywania posiłku w twojej obecności. Czyżbyś się stęskniła za ckliwymi spotkaniami? Och, a może masz dość partnerstwa, bo jeśli tak, to źle trafiłaś! Psycholog jest w dwieście dwadzieścia siedem, a nie dwieście siedem. Chyba że twój pseudo kolega ma problemy. Chociaż nie... On nie może mieć problemów, skoro przyprowadziłaś go właśnie do mnie. Przecież mi tłumaczyłaś tyle lat, że to ty jesteś ta lepsza i nigdy do mnie nie przyjdziesz z problemem, bo ty umiesz je sama rozwiązywać.

– Ciebie też miło widzieć Camillo. Może lepiej przejdźmy do konkretów, bo jak widzę, chyba przeżywasz menopauzę i jesteś trochę rozkojarzona.

Głośne prychnięcie wydobyło się z moich ust. Gardziłam wystarczająco tą osobą, a ona w tym momencie miała jeszcze czelność rozpowiadać tak głupie stwierdzenia.

– A nie widziałaś kartki? Pracuje dzisiaj tylko do ósmej. Mamy już ósmą dwanaście. Nie mam zamiaru gadać z tobą po wyczerpującej nocy. Wybacz Decker, ale twoja praca ogranicza się do wystawiania mandacików oraz wyjaśniania zagadeczek, a o ile jest mi wiadome, nie jest to praca na kilka etatów, tak samo, jak nie masz konieczności zabierania jej do domu czy nawet spędzania z nią nocy. Wybacz, ja nie spałam od czterdziestu czterech godzin i jedyne, o czym teraz myślę to moje ciepłe łóżko, z dala od ciebie, twojego partnera i czegokolwiek innego. Nie wiem, czego chcesz, ale jeśli nie jest to nic związane z kimkolwiek innym niż Espenoza, to proszę wyjść w tej chwili. Aha, no i chyba nie będziesz nawet próbować wmówić mi, że jesteś w związku.

Sama nie wiem, dlaczego wypowiedziałam ostatnie zdanie. Jakaś część mnie miała ogromną ochotę wyrzucić z siebie całą gorycz skierowaną w kierunku kobiety, ale ostatecznie w małym stopniu znalazła ujście tylko w ten sposób. Czułam się, jak wtedy gdy po przeziębieniu w końcu możesz oddychać pełną piersią.

– Uspokój się. Mnie też przyjemności nie sprawia fakt przebywania z tobą w jednym pomieszczeniu, ale niestety moja głupia praca zmusza mnie do podjęcia takich kroków. Jesteś podejrzana o morderstwo, a ja, jako stróż prawa, muszę niestety rozwikłać i tę zagadkę. Słucham więc co łączyło cię z Adamem Wojcicem?

Kobieta założyła ręce na piersiach i wpatrywała się we mnie swoimi zielonymi oczami.

– Przepraszam bardzo, o co mnie oskarżasz!? – Wstałam szybko i oparłam się rękami o biurko. – Jak śmiesz mówić coś takiego? Myślisz, że byłabym w stanie zabić człowieka!? Tobie już całkiem się popsuło w tej twojej pustej głowie! Chyba lepiej było, jak bawiłaś się w ten swój aktorski syf i pokazywanie cycków.
Popatrzyłam na mężczyznę, który przypatrywał się uważnie naszej wymianie zdań. Jak można było wywnioskować z wyrazu jego twarzy, okropnie bawiła go cała zaistniała sytuacja.

– Ten fragment był akurat okay – rzekł siedzący obok Chloe brunet.

– Nie wiem, gdzie zapodziałaś resztki swojej godności, Decker, ale radzę ci wrócić tam, skąd przyszłaś i nigdy więcej nie wracać. Jak wielki trzeba mieć tupet, aby oskarżać kogoś bez dowodów!? Poza tym, jeśli myślisz, że byłabym w stanie zabić kogokolwiek, to bardzo się zmieniłaś. Już się nie dziwię ciągłemu narzekaniu Trixe na twoją osobę podczas tegorocznych wakacji. Może powinnaś pogadać z kolegą i umówić się na jakąś randkę w łóżku, bo całkiem ci odpierdala. A teraz wyjdź!

– Chloe poczekaj. Ja to załatwię. Powiedz mi, Camillo co jest twoim największym pragnieniem.

Przygryzłam wargę, spuściłam wzrok na podłogę i zaczęłam się głośno śmiać.

– Nie znam twojego imienia farciarzu, ale jeśli faktycznie z nią chodzisz, w co niestety na wasze nieszczęście wątpię, to pod względem tupetu macie wielkie szanse na zostanie parą!

Uniosłam zwycięsko wzrok i obdarzyłam nim Decker. Wstała, chcąc pomóc partnerowi w dalszej konwersacji. Brunet stał zszokowany i wpatrywał się we mnie intensywnie swoimi brązowymi oczami.

– Panienka wybaczy. Lucyfer Morningstar – odbąknął szybko, po czym ujął moją dłoń i delikatnie ucałował jej czubek. Szybko wyrwałam rękę z popatrzyłam na Morningstara.

– Ma pan brata bliźniaka?

Idiotko, to chyba oczywiste.

– T... tak. Skąd pani o tym wie? – zapytał intensywnie, patrząc mi w oczy.

– Musi mi pan wybaczyć panie Morningstar, ale obowiązuje mnie tajemnica lekarska. A teraz przepraszam, ale moje obowiązki również są ważne. Przyjdź, jak znajdziesz dowody, Decker.

– Nastąpi to szybciej, niż myślisz, Camillo. – Kobieta podeszła do Lucyfera i złapała go za rękę.

– Przestań udawać, że jesteście razem. Widziałam, jak się umawialiście na korytarzu, a poza tym, gdybyś go tak bardzo kochała, to nie nosiłabyś tego pierścionka. Dalej jesteś samotną panną z dzieckiem na głowie, które powoli zaczyna mieć cię dość. A teraz proszę wyjść.

Hejka skarby!

Trochę mnie tu nie było, ale większość czasu zajmuje mi ostatnio szkoła. Dacie wiarę, że od początku roku mam już dziesięć ocen, zaliczone trzy kartkówki oraz dwa projekty bo trzeci dopiero się robi? Do tego cały wrzesień to imprezy rodzinne, więc mam naprawdę mało wolnego czasu. Skrobię ile mogę, ale ostatnimi czasy wieczorami siadałam z laptopem i Netflixem zamiast Wattpada, albo po prostu z mapą konturową Europy i strukturami budującymi nasz organizm, aby w następnej części przejść do renesansu i Jana Kochanowskiego, a teraz zacząć romantyzm. Przebiegłam przez kolonializm, cywilizację Inków, Majów i Azteków a teraz szykuje mi się powtórka z Renesansu. Biegnę szybko i czasami nie mam po prostu czasu obejrzeć się za siebie. A no i do tego wszystkiego doszedł jeszcze rysunek.

Oto orginał.

Moja interpretacja👆

A to Jakuba 🤣🤣.

Śmieszna historia wiąże się z tym obrazkiem ale to może nie teraz.

Mam nadzieję, że jesteście zdrowi.

Jak zwykle wielkie brawa i podziękowania dla wolfagata_.

A, czasami w historii będą pojawiać śię rozwidlenia i to od was będzie zależeć co zrobi bohater/bohaterka.

I co tu więcej pisać... Wbiło mi niedawno całe 200 obserwujących za co serdecznie dziękuję z całego serduszka! Jesteście cudowni!

Data:15.09.2020

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro