-21-
Powolnym krokiem przeszłam przez balkon i położyłam ręce na czarnej poręczy. Westchnęłam głośno i przetarłam dłonią zmęczone oczy.
— Powinnaś chyba trochę odpocząć — powiedział cicho męski głos.
Szybkim ruchem odwróciłam się i spojrzałam za siebie. Stał tam Michał w całej swojej okazałości.
— Myślałam, że zamiast dobrych rad, dasz mi jakąś reprymendę — mruknęłam i spokojnie odwróciłam się do niego plecami.
Moskwa nocą to cudowne miasto, pełne magii i — o dziwo — ogromnego spokoju. To właśnie tego brakuje mi w Ameryce, gdy zostaję na nocnym dyżurze w szpitalu. Tutaj cała niespokojna młodzież zbiera się w klubach, a nie tak jak u nas rozsiewa się po ogródkach, stadionach i innych podobnych obiektach. Nasze miasta nigdy nie śpią, dlatego to przy nich wydaje się jedną wielką ostoją.
— Miałem ogromną ochotę to zrobić, aniołku, ale nie mógłbym tak z tobą postąpić. Przecież ty chciałaś dobrze — wyszeptał mi do ucha, delikatnie obejmując rękami w pasie.
— Wiesz, ostatnimi czasy dużo myślałam o tym, co mnie otacza i kiedykolwiek otaczało. Mój mózg przeskanował chyba absolutnie wszystko, począwszy od wczesnych dziecięcych lat, przez młodość, studia, moje małżeństwo... Przypomniałeś mi się i ty: umięśniony, przystojny brunet z cudownym uśmiechem, który zawsze potrafił mnie wyprowadzić nawet z największego dołka. To wszystko, co dla mnie robiłeś, zostawiło gdzieś wewnątrz bardzo duży ślad. Ślad, o którego pochodzeniu absolutnie nie zdawałam sobie sprawy.
Na moje usta wpełzł smutny uśmiech. Moje cholerne szczęście zawsze sprawiało, że przypominałam sobie o czymś niezwykle ważnym właśnie na balkonach. Zresztą połowa najważniejszych momentów z mojego życia odgrywała się właśnie tu.
— Myślałem, że nie pamiętasz o tym, słońce... — odparł ze stoickim spokojem.
Zabrał ręce z mojego ciała, stanął obok i — podobnie jak ja — oparł się o poręcz.
Sięgnęłam do kieszeni czarnych bojówek i wyciągnęłam z nich paczkę papierosów. Otworzyłam ją i skierowałam w stronę anioła. Ten powoli sięgnął do pudełka i wyciągnął jednego niszczyciela ludzkich płuc. Uśmiechnęłam się lekko, sama wyjęłam sobie papierosa i zapaliłam go, zaciągając się przyjemnym, tytoniowym dymem. Podałam zapalniczkę Michałowi, który powielił mój ruch.
— Bo był taki czas, że faktycznie nie pamiętałam. Przełom nastąpił dopiero niedawno, a właściwie to dzisiaj... Gdy tak powspominam sobie wszystkie te rozmowy w domu na drzewie, potem spotkania w naszym lesie i na końcu każdą naszą kłótnię, po której to zawsze ty pierwszy wyciągałeś rękę. To były piękne czasy... Okropnie żałuję, że coś przerwało całą tę naszą znajomość i sprawiło, że o tobie zapomniałam — mruknęłam posępnie, zaciągając się tytoniem.
— Aniołku, tak się cieszę! Wiesz, czasami jedna zła decyzja czy czyn pociągają za sobą tysiące innych, również niewłaściwych. Nie jestem w tym wszystkim bez winy, jednak najbardziej odpowiedzialny za to wszystko jest jeden z moich braci. — Anioł spokojnym ruchem pogładził moje plecy, uśmiechnął się lekko, chcąc okazać mi swoją radość, jednak jego oczy zdradzały, że targa nim ogromny smutek, dokładnie taki, jak gdy naruszy się najdelikatniejszą strunę.
— Chyba domyślam się który. No cóż, być może kiedyś i to mi się przypomni. Obawiam się tylko, że twoja radość jest mocno przedwczesna... — powiedziałam spokojnie i utkwiłam swój wzrok w jednej z wież cerkwi znajdującej się na Kremlu.
— Co masz na myśli, kwiatuszku? — dopytał anioł nieco zdziwiony.
— Kocham cię i zawsze pozostaniesz w moim sercu, ale niestety jako mężczyzna numer dwa... — mruknęłam cicho, z wyraźnym poczuciem winy w głosie. Nie miałam odwagi spojrzeć w jego brązowe tęczówki i powiedzieć mu tego prosto w twarz.
Mężczyzna mocniej oparł się o poręcz, pomilczał chwilę, chcąc uporządkować swoje myśli, i delikatnie przygryzł sobie wargę.
— Kto w takim razie jest numerem jeden? — zapytał ze stoickim spokojem, starając się skupić swój wzrok na czymś bezsensownym, co pomogłoby mu odciążyć zmartwioną głowę.
Uśmiechnęłam się gorzko i spojrzałam na niego.
— Mój syn. Leo to naprawdę cudowne dziecko, które zasługuje na wszystko, co najlepsze. Nie jestem w stanie mu odebrać czegoś, co dałam mu już dawno temu.
Anioł uśmiechnął się smutno i pokiwał głową, dając mi znak, że zrozumiał.
— Czego dokładnie?
— Nadziei na pełną rodzinę. Nie chcę, żebyś był dla mnie jak tajemniczy kochanek! Kocham cię i kochałam cię przez cały czas, nieprzerwanie od tylu lat, ale to uczucie było zwyczajnie uśpione... Nie jestem w stanie sama sobie wytłumaczyć dlaczego... Chcę, żebyś wiedział, że cokolwiek by się nie działo, zawsze jestem po twojej stronie, ale dzisiaj nie mogę cię wybrać. Zawsze dotrzymuję danego słowa, a przyrzekłam Leo, że ja i jego ojciec będziemy szczęśliwą rodziną. Uwierz, robię to tylko dla niego. Tom i ja jesteśmy dobrymi przyjaciółmi, ale nikim więcej. Ostatnio wyjątkowo się od siebie oddaliliśmy... — mruknęłam, spoglądając w tęczówki mężczyzny.
Widać było, że okropnie go tym poruszyłam. Nie chciał dać po sobie tego poznać, ale to oczy są zwierciadłem duszy, a jego w tamtym momencie były wyjątkowo załzawione.
— Nie obwiniam cię za twoje decyzje. Obyś tylko była szczęśliwa... — powiedział, wzdychając ciężko.
— Czymże jest szczęście rozumiane w pojęciu jednostki? Skoro dzięki temu, że ja poświęcę się dla swojego dziecka teraz, w przyszłości on poświęci się dla swojej rodziny i tym sposobem uszczęśliwi kilkanaście innych żyć, to jestem gotowa na takie poświęcenie.
— Chyba muszę już iść — odparł, spoglądając w moją stronę. Odsunął się od poręczy i przełknął głośno ślinę.
Szybkim ruchem odwróciłam się w jego stronę i momentalnie poczułam wielką gulę w gardle. Moje oczy znacząco wypełniły się łzami, które powoli zaczęły skraplać się po policzkach.
— Przepraszam...
— Wiesz, gdy popatrzę na to z innej strony, to właściwie nie masz za co. Macie wolną wolę, bo tak was stworzył ojciec, więc nie widzę żadnych przeciwwskazań. Bądź szczęśliwa, aniołku...
Gdy tak stał, odwrócony tyłem do mnie z rozłożonymi skrzydłami, zrozumiałam, że ta decyzja nie tylko okropnie zaboli jego, ale również mnie. Podeszłam do niego szybko i położyłam mu rękę na ramieniu.
— To okropnie zabrzmi, ale ja nie chcę cię wyrzucać z mojego życia... Błagam, zostań.
— Mam zostać i spoglądać na to, jak kobieta, za którą skoczyłbym w ogień, chodzi z innym? — zapytał, patrząc na mnie swoimi załzawionymi oczami.
— Masz rację... Być może faktycznie będzie lepiej, jeśli o sobie zapomnimy i wrócimy do naszych normalnych obowiązków i żyć, które wiedliśmy przed miesiącem. Zapomnijmy o sobie, tak będzie najlepiej... — Zabrałam rękę z jego ramienia, odwróciłam się na pięcie i skierowałam swoje kroki ku wejściu do pokoju.
Nagle do moich uszu doszedł dźwięk skrzydeł, a przy mnie pojawił się Michał, bez swojego anielskiego atrybutu. Pochylił się lekko i wyszeptał mi do ucha fragment jednego z moich ulubionych wierszy.
— Precz z moich oczu!... posłucham od razu. Precz z mego serca!... i serce posłucha. Precz z mej pamięci!... nie tego rozkazu moja i twoja pamięć nie posłucha.
Uśmiechnęłam się gorzko i w dalszym ciągu stojąc tyłem do mężczyzny, zapytałam:
— Dlaczego ty tak dobrze mnie znasz i wiesz czym mnie podejść?
Michał położył rękę na moim ramieniu i uśmiechnął się lekko.
— Bo tak naprawdę nie zmieniłaś się wcale. W głębi dalej jesteś tą małą, cudowną dziewczynką, skrzywdzoną przez los, wrażliwą na ludzką krzywdę i pragnącą dobra dla innych. Oj, Camilla, Camilla, ludzie ot tak się nie zmieniają. Potrzeba silnych bodźców ze strony otoczenia, aby wpoić coś nowego w nasze zachowanie. Ty jesteś na to wszystko odporna. Wybudowałaś sobie mur, który blokuje tę małą dziewczynę gdzieś głęboko i nie powala jej opuścić swojego tyciutkiego więzienia. Inni wokół tego muru nasadzili pełno bluszczy i obsypali go ziemią, tak że całość wydaje się jedną wielką górą, a nie pomieszczeniem mieszkalnym dziecka. Być może sama już zapomniałaś, co robisz...
Anioł zabrał swoją dłoń i cofnął się lekko. Do moich oczu napłynęły łzy, których nie byłam już w stanie kontrolować. Szybkim ruchem odwróciłam się na pięcie i przyparłam do torsu mężczyzny, mocząc jego białą koszulkę swoimi łzami. Michał uśmiechnął się lekko i objął mnie ramieniem, przyciągając zarazem mocniej do siebie.
Po chwili, gdy już trochę ochłonęłam, spojrzałam mu w oczy. To dziwne, ale dopiero teraz dostrzegłam, że — tak jak u mnie — na jego twarzy rozciąga się blizna.
— To wszystko powoli mnie wykańcza. Przyjmowanie kilkunastu masek jest po tym czasie okropnie proste, ale z każdą następną przybraną twarzą staje się też coraz bardziej bolesne...
— Nawet nie wiesz, jak dobrze znam ten ból — mruknął, głęboko się nad czymś zastanawiając.
— Dlaczego obydwoje mamy na twarzy takie same... Jasna cholera, co ci się dzieje z ręką? — zapytałam wystraszona, pokazując na kończynę anioła, która zaczynała się rozmywać i stopniowo zanikać.
— Jestem tu zbyt długo. Spotkajmy się w Duran Barze, na ulicy Rochdelskaya. Będę tam na ciebie czekał i wszystko ci wyjaśnię — odparł i szybko się ode mnie odsunął. Uśmiechnął się lekko, spoglądając w moją stronę i po chwili całkowicie zniknął.
— Michał! Jasna cholera!
Obudziłam się cała zalana potem. Dyszałam głośno, próbując uspokoić oddech. Nerwowym ruchem dotknęłam zegarka, na którym wyświetliła się godzina osiemnasta.
— Camilla, wszystko w porządku? Dyszysz, jakby śnił ci się jakiś okropny koszmar. Miałaś poszukać rozwiązania problemu, a nie zatracać się w jakieś złe sny — powiedział zaniepokojony przyjaciel, który, chcąc dodać mi otuchy, usiadł obok i wręcz po ojcowsku objął mnie swoim ramieniem.
Szybkim ruchem włożyłam sobie palce we włosy i lekko pochyliłam głowę. Westchnęłam głośno i spojrzałam bezradnym wzrokiem na przyjaciela. Pierwszy raz naprawdę nie wiedziałam co robić. Harry siedział obok mnie i próbował wyczytać cokolwiek z mojej twarzy, ale gdy tylko dostrzegł, że wkrada się na nią nieporadność, szybko mnie do siebie przytulił i oparł brodę o moją głowę.
— Nie wiem, o co tu chodzi, Harry, ale to wszystko zaczyna mi się coraz mniej podobać. Najpierw ta szrama na twarzy, potem morderstwo Flory, a teraz miałam okropnie realistyczny sen, który odbywał się na naszym hotelowym balkonie! Mam już tego wszystkiego serdecznie dość! Prędzej czy później musiało wyjść na jaw, że sobie nie daje rady!
Pojedyncze łzy zaczęły skraplać się na białe prześcieradło. Harry westchnął cicho, przytulił mnie do siebie mocniej i zaczął pokrzepiająco szeptać mi do ucha wierszyki dla małych dzieci. Gdy zobaczył, że jestem w troszkę lepszym stanie, uśmiechnął się i pogładził mnie po głowie.
— Uspokój się. Oddychaj głęboko i opowiadaj.
Idąc za jego radą, wykonałam kilka głębokich wdechów. Przymknęłam lekko oczy i policzyłam w myślach do dziesięciu, a gdy skończyłam, popatrzyłam smutno na mężczyznę.
— To nie było nic strasznego, ale na Boga, czuję się okropnie ogłupiona! Śnił mi się Michał. Stałam na balkonie i oglądałam miasto nocą, aż nagle zjawił się on i nawiązaliśmy rozmowę. Na końcu rozpłynął się w powietrzu, zostawiając mi jedynie informację o tym, że mam się zjawić w Duran Barze, na ulicy Rochdelskaya. Najgorszy jednak jest fakt, że on tak samo ma bliznę na pół twarzy! — Ostatnie zdanie powiedziałam na jednym oddechu z ogromnym zdenerwowaniem.
Harry spokojnie analizował wszystkie dotychczas zgromadzone informacje, a gdy skończył, uśmiechnął się lekko i spojrzał w moją stronę.
— Fajny klub, chłopak wie co dobre.
— Harry, do cholery!
— No cóż, myślę, że zarówno tobie jak i mnie przyda się chwila odprężenia i zapomnienia. Wybierzemy się tam, najwyżej od dzisiaj będę miał większe uprzedzenia co do twoich snów. Co do blizny, to być może jest to spowodowane waszym połączeniem dusz. Jedno cierpi, odbiera to dwoje, czy jak to tam było w tych romansidłach.
Harry wstał i przeniósł się na swój fotel, w którym rozsiadł się wygodnie, i spokojnym wzrokiem spojrzał w moją stronę, oczekując na moją decyzję.
— Masz rację. W takim wypadku szykuj sobie kreację, ruszamy na podbój Moskwy — mruknęłam i powolnym ruchem zeszłam z łóżka.
— Skąd u ciebie taka nagła zmiana? — dopytał nieco zdziwiony przyjaciel, spoglądając w moją stronę. Sama podeszłam już do walizki i zaczęłam przerzucać znajdujące się w niej ubrania w poszukiwaniu czegoś odpowiedniego do włożenia.
— Bo już wiem, że szkoda czasu na tracenie życia. Jeśli ktoś chce mnie zabić to i tak to zrobi, a na razie carpe diem!
Lekarz wywrócił oczami i pokiwał zrezygnowanie głową. Wstał z fotela i — podobnie jak ja — zaczął szukać czegoś w swojej walizce.
— Camilla, jest jeszcze jedna sprawa — zaczął, nawet nie spoglądając w moją stronę. Był za bardzo zajęty przyglądaniem się swojej koszuli, czy aby na pewno pozbawiona jest wszelakich plam i zagnieceń.
— Jaka? — zapytałam, spoglądając w jego stronę.
— Lucyfer próbował się z tobą skontaktować za pomocą zegarka.
— To trzeba było odbierać. Moja siostra i tak wie, że jesteśmy w Rosji, jeśli nie od Lucyfera, to dowiedziała się tego od naszego pilota albo od rosyjskiej policji — odparłam i spojrzałam na niego zdenerwowanym wzrokiem, jednak on dalej, jak gdyby nigdy nic, przyglądał się ubraniu.
— Oddzwoń do niego, być może chodzi o coś innego. Przeczuwam jakieś kłopoty.
— Wątpię, ale skoro tak uważasz, to chociaż raz uczynię zadość twojemu instynktowi i zadzwonię do tego... tego...
— Do tego szubrawca? — dopytał, odrywając wzrok od koszuli.
— Nie, to złe określenie. On nie jest nieuczciwy i podły, a przynajmniej na pewno nie mogę powiedzieć o nim tego pierwszego — mruknęłam, wstając z podłogi. Podeszłam do stolika, na którym leżał mój zegarek. Wzięłam urządzenie do ręki.
— W takim wypadku, niech zostanie aniołem bez aureoli — skwitował Harry, uśmiechając się głupio.
— A skąd wiesz, że rogi mu jej nie podtrzymują?
— Nie wiem, ale myślę, że jak się go spytam, to mi odpowie.
— Dla twojej wiadomości, on wcale nie ma rogów — odparłam, klikając na ikonkę ze zdjęciem diabła.
— Dziwny z niego diabeł — mruknął Harry, spokojnie zakładając czarne, obcisłe spodnie, które w międzyczasie wygrzebał ze swojej walizki.
Po trzech długich sygnałach z zegarka wydobył się cichy, męski głos:
— Halo?
— Nareszcie. Lucyferze, czy coś się stało?
— Musimy pilnie porozmawiać.
— Czy tego właśnie nie robimy?
— Masz mój numer telefonu?
— A jak myślisz?
— Myślę, że twój cholerny wywiad doskonale zebrał moje dane osobowe, więc jesteś w jego posiadaniu. Źle mi się gada do tego cholernego zegarka, więc bądź tak miła i zadzwoń na mój numer telefonu.
Westchnęłam cicho i zakończyłam połączenie prowadzone przez zegarek. Wzięłam telefon, wyszukałam odpowiedni numer i zadzwoniłam, uważnie wsłuchując się w każdy mijający sygnał.
— Czy teraz możesz mi powiedzieć, o co ci chodzi?
— Chodzi o twoją siostrę.
— No co z nią? Dostała okresu i zniszczyła ci barek?
— Mało śmieszne. Nie do końca wiem, co się z nią dzieje. To nie jest ta sama Chloe, którą znam. Dodatkowo, prócz jej zachowania zmienił się jej styl ubioru i sposób podchodzenia do innych. Nie podoba mi się to, że nawet detektyw menda jest przez nią traktowany gorzej niż przeze mnie!
— To faktycznie niecodzienne i niespodziewane zachowanie. Rozmawiałeś z kimś na ten temat?
— Daniel uważa, że chodzi o waszą relację i to, co zrobiłaś. Ella natomiast sądzi, że Chloe przechodzi jakiś kryzys.
— Przepraszam, ale czy on mi coś sugeruje? Co znowu do cholery jej zrobiłam!?
— Porwałaś mnie w kilkudniową podróż, o której dowiedziała się stosunkowo bardzo późno?
— Po pierwsze, chcę podkreślić, że zrobiłeś to dobrowolnie, a dodatkowo sama udzieliła ci na to zgody. Po drugie, dałam jej obietnicę, że cię nie dotknę, a ja zawsze dotrzymuje obietnic, więc do cholery nie wiem, jaka znowu niedola się jej dzieje!
— Jest bardzo nakręcona na ukaranie i oddanie cię w ręce sprawiedliwości. Ciągle gada o tym, że najchętniej oglądałaby cię w więzieniu.
— Chloe jest okropną suką, ale bez przesady. Wiem, że lubi dramatyzować, ale to jak postępuje z Danielem i fakt, że tak bardzo chce mnie wsadzić do paki, napawają raczej mało optymistycznymi emocjami. Posłuchaj, mamy zarezerwowane bilety na samolot na jutro, dopiero na godzinę dwudziestą czasu Moskiewskiego.
— To znaczy, że wyruszycie dopiero o szóstej na nasz czas. Ile czasu trwa lot?
— Najkrótszy, czyli ten, którym lecimy, trwa siedemnaście godzin.
— Cholera, będziecie na dwudziestą trzecią.
— Nie możemy podjąć żadnych wcześniejszych kroków. Ty nie wiesz, ale mamy rosyjską policję na karku, więc nic, co mogłoby wzbudzić ich podejrzenia, absolutnie nie wchodzi w grę.
— W takim wypadku co polecasz robić?
— Obserwuj ją. Udawaj, że nie dostrzegasz żadnych różnic i zachowuj się normalnie. Ta sprawa ma drugie dno, a ja już mam pewne przypuszczenia. Gdy tylko wylądujemy, wpadnę do Lux i o wszystkim ci opowiem.
— Bądźmy w kontakcie.
— Oczywiście, w razie czego informuj — powiedziałam szybko, zanim diabeł zakończył połączenie.
— Czego chciał diabełek? — dopytał w pełni elegancko ubrany Harry.
— To wszystko jest tak skomplikowane, że nie wiem, czy będę w stanie ci dobrze to powtórzyć — mruknęłam, odkładając telefon na stolik.
— Spróbuj — zachęcił Harry.
— Coś się dzieje z Chloe. Mimo wszystko wiem, że nie byłaby w stanie wsadzić mnie do więzienia, ale dużo bardziej niepokojącym faktem jest to, że zaczęła okropnie traktować swojego byłego męża. To jest ewidentnie nie w jej stylu. Jeżeli mam rację, to ta tania podróbka wraz ze swoim szefostwem albo szpiegowała i wie tylko to, co nagadywałam na Chloe, albo zwyczajnie jest tak okropnie tandetnym podstawnikiem, że nie jest w stanie dobrze odwzorować swojej roli — powiedziałam, biorąc w ręce czarną sukienkę.
— Obstawiałbym raczej to drugie... Jak sądzę, masz już obmyślony plan.
— Teraz idziemy do klubu, a gdy już będziemy w Los Angeles, wyjaśnię ci, co zrobimy dalej. Nie martw się na zapas przyjacielu. — Puściłam mu oczko i zniknęłam w drzwiach prowadzących do łazienki, gdzie zaczęłam się szybko przebierać.
— Jestem bardzo ciekawy reakcji ludzi na twoją szramę, kochana — mruknął zza drzwi mężczyzna.
Przez chwilę zastanawiałam się, co miał na myśli przyjaciel, a gdy już zrozumiałam, doznałam nagłego olśnienia.
— Mówiłam ci już, że jesteś genialny!? Właśnie w mojej głowie urodził się nowy plan, dotyczący rozwiązania zagadki Chloe! Harry, zasługujesz na jakąś premię — powiedziałam z entuzjazmem, wychodząc z łazienki.
— Nie zdarza ci się zbyt często tego mówić. Dziękuję bardzo za taki komplement — przyjaciel uśmiechnął się lekko i podał mi białe szpilki, które trzymał w ręce.
Zabrałam buty od mężczyzny i szybko założyłam je na nogi. Spakowałam do białej torebki najważniejsze rzeczy, a gdy już skończyłam, rozejrzałam się po pokoju. Harry stał przy drzwiach wyjściowych i delikatnie wystawił swoje ramię w moją stronę. Uśmiechnęłam się lekko, podeszłam do niego i przyjęłam gest.
— Co teraz, Camilla?
— Jak to co? Zabawę w kotka i myszkę czas zacząć!
Dobry wieczór!
Wiem, że ostatnio nie było mnie tu dosyć długo, za co serdecznie przepraszam, ale jakoś nie miałam ani głowy, ani czasu do pisania. Zostawiam was dzisiaj z dość krótkim liczącym ok. 3 tysięcy słów (Wattpad 3014, LibreOffice 2880, PowerPoint 3001) rozdziałem. Mam nadzieję, że już nie długo zobaczymy się tu znowu. A teraz ciut ogłoszeń parafialnych:
Dwudziestego trzeciego sierpnia mija rok od opublikowania pierwszego rozdziału książki! Planuję na tę okazję coś, ale czy wyjdzie, to już w dużej mierze będzie zależne od ilości mojego wolnego czasu.
Dziękuję wam za już ponad cztery i pół tysiąca wyświetleń i trzysta gwiazdek. Nawet nie wiecie jak to czasami motywuje!
Powoli zbliżamy się do końca opowieści. Planuje jeszcze opublikować od dziesięciu do piętnastu rozdziałów, razem z epilogiem. Chciałabym zakończyć opowieść przed świętami i w Nowy rok, rozpocząć pisanie drugiej części, ale może się okazać, że uda mi się dokonać tego wszystkiego znacznie wcześniej.
Mam nadzieję, że wasze wakacje upływają spokojnie i w dobrych nastrojach. Trzymajcie się ciepło i dajcie znać czy faktycznie są udane!
Dziękuję wolfagata_
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro