Part 8
Obiecany - miłego piątku :)
James POV
– Gdzie jest pożar? – mruknąłem, przy okazji, zdejmując z niej ten sam, niepotrzebny, kawałek garderoby. Chwyciła mnie za rękę, wkładając w spodnie dresowe, które jeszcze miała na sobie i pod bieliznę.
– Tutaj – jęknęła.
O kurwa! Kobieta, która wie, czego chce i nie boi się tego pokazać.
Jaka ona była mokra! Czułem pod palcami nikłe pulsowanie, kiedy moje przyrodzenie wręcz nadawało rytm sercu. Środkowym zagłębiłem się pomiędzy gorące fałdki, obserwując reakcje na twarzy Helen, testując jaki dotyk będzie sprawiał rozkosz. Kółeczka na łechtaczce, powolne ślizganie się, uderzanie w ten napięty groszek od dołu.
– Jezu, tak! – Zacisnęła dłonie na moich przedramionach, opierając się o ścianę i rozstawiając szerzej nogi. Odchyliła głowę do góry, jęcząc nieskładnie. – Szybciej.
Przyśpieszyłem ruchy, chcąc zobaczyć, jak ogarnia ją ekstaza i porywa w swoje objęcia. Zastygła w bezruchu, wbijając paznokcie w moją skórę. Syknąłem, zagarniając wargi Helen do kolejnego pocałunku i zduszając przeciągły kobiecy jęk rozkoszy. Wpatrywała się we mnie błyszczącymi oczyma, w których można było rozpoznać zaspokojenie. Od razu niecierpliwie sięgnęła do paska spodni, rozpinając rozporek i śmiało wyjmując przyrodzenie z bokserek. Dłońmi poznawała kształt, doprowadzając mnie do białej gorączki wyrażonej w gorącej, słonej kropli na samym czubku.
– Zdejmuj wszystko! – rozkazałem.
Z kusicielskim uśmiechem zdecydowanie zahaczyła kciukami o pasek spodni od dresu i pozwoliła materiałowi opaść, wychodząc z niego i nogą odrzucając na bok. Uwolniła piersi ze stanika i rozpuściła włosy.
– Teraz ty! – rozkazała stanowczo.
Przykleiła się oczami do moich dłoni, wpatrując pożądliwie, w każdy odkrywany skrawek skóry. Ściągnąłem buty ze skarpetkami, uświadamiając sobie, że nie mam ze sobą prezerwatywy.
– Zmieniłeś zdanie?
– Absolutnie nie – sięgnąłem do przyzywających mnie, czerwonych, naprężonych sutków, a Helen nagrodziła mnie dźwiękiem gwałtownie wciąganego powietrza. – Uświadomiłem sobie, że nie mam ani jednej prezerwatywy.
– Dobrze, że chociaż ja jestem przygotowaną harcerką – odparła z uśmiechem, sięgając do małej szuflady stolika. – A sklep jest dwie przecznice dalej.
– Kobieta, która wie, czego chce – zamruczałem, biorąc do ręki opakowanie i rozrywając je.
– Sypialnia jest tam – wskazała do tyłu.
– W końcu tam dojdziemy – wessałem do ust naprężony sutek, uciszając skutecznie jakiekolwiek protesty. Sprawnie nałożyłem prezerwatywę i przeniosłem dłonie na krągłe pośladki.
– James – szepnęła niepewnie, kiedy uniosłem ją do góry.
– Obejmij mnie tak, jakbyśmy mieli stopić się w jedno, to jedyne co musisz zrobić.
Zassałem skórę na szyi w miejscu, gdzie szalał puls. Nakierowałem dłonią przyrodzenie, przyciskając Helen do ściany. Była tak podniecona, że nie miałem żadnego problemu, żeby wsunąć się do środka. Wąskie, ścisłe wnętrze otuliło mnie mocno. Szaleństwo ogarnęło głowę, odcinając jakiekolwiek racjonalne myślenie. Zacząłem się wbijać raz za razem w miękkie ciało.
– O tak! – jęknęła przeciągle, dając mi znać, że sprawiam jej przyjemność. – Mocniej!
Och, kwiatuszku, nie masz pojęcia, co jeszcze ci dzisiaj zrobię i jak bardzo jutro będą ci drżały mięśnie.
Otrzymała swoje „mocniej", które w połączeniu z pulsującą u podstawy kręgosłupa potrzebą, wybuchło w palącym orgazmie, porywającym nas oboje. Helen w ekstazie, nie kontrolując swojego ciała, wbijała się paznokciami w moje plecy. Dyszeliśmy jak po długim biegu. Wciąż tkwiłem, w połowie twardy w tym słodkim kobiecym wnętrzu.
– Do diabła! – szepnęła ledwo słyszalnie.
– Czułem dokładnie, jak się na mnie zaciskasz, gdy doszłaś, więc rozczarowanie raczej nie dotyczy tego co robiliśmy.
Spojrzała mi w oczy z rozbawieniem, całując w usta.
– Chodzi o to, że nie mamy już prezerwatyw, a ja zdecydowanie chcę więcej! A do sklepu tak daleko...
– A co powiesz na szybką wycieczkę do sklepu, powtórkę albo kilka, kolację i kolejne powtórki?
– Mmmm. – Possała płatek mojego ucha.
– Ale zanim wyjdę, muszę cię spróbować – na te słowa gorące wnętrze zacisnęło się, posyłając po kręgosłupie przyjemny dreszcz.
– Czegokolwiek sobie życzysz, mistrzu Yoda, czegokolwiek sobie życzysz.
– Prowadź do sypialni.
– Jak tylko mnie postawisz.
– A źle ci? – pocałunkami znaczyłem szyję, zmieniając nieco układ rąk. Jedną zostawiając pod pośladkami, a drugą obejmując Helen w talii.
– Nie chcę, żebyś dostał zadyszki, można tę energię wykorzystać inaczej.
– Jak będę zmęczony, to ci powiem.
Zaniosłem ją do sypialni. Klęknąłem na materacu, układając ją na środku. Co za widok! Same krągłości okraszone, uwodzicielskim uśmiechem i błyskiem radości w oczach. Znów mi stawał, a dopiero co doszedłem. Ta kobieta działa na moje zmysły z siłą nieprzewidywalnego cyklonu, oferując w samym jego środku: rozkosz. Chętnie się w nim zanurzę, sprawiając nam obu przyjemność.
Absolutnie nie miałem serca zostawiać jej samej, ale ograniczyłem wyprawę do minimum. W dziesięć minut byłem z powrotem, błogosławiąc po drodze kasy samoobsługowe. Po ostatnim razie przytuliłem ją do siebie, głaszcząc po plecach.
– Czy myślisz, że jestem łatwa? – ten zaprawiony strachem szept, złapał mnie w połowie drogi do krainy snu.
– Skąd takie pytanie? – Rozpocząłem powolną wędrówkę palców po krągłym udzie.
– Odpowiedź pytaniem na pytanie. Mhm, rozumiem, czyli że tak.
Ująłem jej podbródek i uniosłem do góry.
– Skąd takie pytanie?
Rzęsy zakryły oczy, kładąc się cieniem na policzkach.
– Znamy się tydzień.
– Helen! – Poczekałem, aż na mnie spojrzy, pieszcząc wolną dłonią łuk talii. – Oboje tego chcieliśmy, pragnęliśmy. Ile razy w życiu zdarzyło ci się tylko popatrzeć na faceta i być podnieconą?
– Skąd wiesz...?
– Kiedy jesteś podniecona, krew krąży szybciej, robi ci się gorąco, a perfumy pachną intensywniej. Pocierasz wtedy kciukiem o poduszeczki palca wskazującego i środkowego, jakbyś fizycznie czuła przeskakujące pomiędzy nimi iskry.
Otworzyła usta i je zamknęła, ale wiedziałem, co sobie pomyślała, jakby wypowiedziała te słowa na głos: „dokładnie tak się czuję". Mój telefon przerwał nasze rozważania. Odnalazłem go w stercie ubrań, ale przestał już dzwonić, natomiast zaczął dzwonić ten należący do Helen.
– Cześć... – usłyszałem nieco spłoszony głos, więc wróciłem do sypialni. – Tak, jest tutaj... Już ci go daję. – Uklękła na łóżku i mimo zmęczenia, ciało zareagowało na ciężkie piersi z naprężonymi sutkami, pulsując między nogami. Przytknąłem telefon do ucha i sięgnąłem do jednego ze szczytów.
– Gary?
– Była próba włamania do domu, mam drania.
Wyprostowałem się, patrząc w przestrzeń, analizując sytuację i to, czego mi potencjalnie nie mówił.
– Czekasz na policję?
Oczy Helen rozszerzyły się w zdziwieniu, ale nie przestałem pieścić piersi.
– Nie tym razem, jeśli to zrobię, Helen zostanie główną podejrzaną i współwinną włącznie. Facet twierdzi, że dostał kartę od niej.
Ująłem jej podbródek i zajrzałem w oczy. Przypomniałem sobie rozmowę z Amelie w bibliotece i to, że karta leżała na biurku obok książek, gdy wychodziliśmy. Mógł ją zabrać każdy.
– Nie ma takiej opcji. Będę w dwadzieścia minut.
Oddałem Helen telefon.
– James? Co się stało?
– Do domu było włamanie, ktoś użył twojej karty – wypaliłem, czekając na reakcję.
Gwałtownie wciągnęła powietrze, niemal wybałuszając na mnie oczy. Przyłożyła dłoń do gardła, a potem zerwała się z łóżka, zaplątała stopą w kołdrze i niemal wywinęła orła. Złapałem ją i pomogłem utrzymać równowagę. Uwolniła się i wybiegła z sypialni. W głowie wciąż rozbrzmiewało mi, powtarzane w kółko słowo: nie.
– Moja karta jest w torebce! Zawsze ją tam chowam.
Chwyciła torebkę, uklękła na dywanie i wysypała zawartość na podłogę, przebierając dłońmi w poszukiwaniu prostokąta białego plastiku w obramowaniu zieleni etui i krótkiej smyczy na szyję. Na chuj kobiety noszą tyle niepotrzebnych rzeczy? Tampony, podpaski, trzy szminki, perfumy, chusteczki, portfel, jakieś cukierki i parę innych rzeczy. A facet tylko portfel, klucze i telefon – i jakoś żyliśmy.
– Przecież musi tu być! – rzuciła z paniką. – Jezu, James, ja nic nie zrobiłam! – Z zatrwożonych oczu popłynęły gorące łzy. Podniosłem ją, zanim zdążyła się nakręcić.
– Helen, oddychaj! – poprosiłem spokojnie, przytulając ją do siebie. – O nic cię nie oskarżam, ani tak nie pomyślałem. Kartę mógł zabrać każdy.
Wpatrywała się we mnie z niedowierzaniem.
– Ale to tak źle wygląda... pożar, napaść i teraz włamanie. – Kolejne łzy spłynęły w dół. – I ja w środku tego wszystkiego i... i uwiodłam cię, żeby cię nie było w domu. O, Boże! – Wtuliła twarz w moją pierś.
– Oj, kobieto, doskonale wiem, że nie masz z tym nic wspólnego – zapewniłem. – Ubieraj się. Musimy tam pojechać. Spakuj sobie torbę z kosmetykami i ubraniami na parę dni.
– Ale po co?
– Masz rację, wszystko kręci się wokół ciebie! – przyznałem. – Muszę być pewny, że jesteś bezpieczna i nie chcę, żebyś zostawała sama.
Wypuściłem ją z objęć, zbierając swoje ubrania.
– Chcesz mieć zbrodniarza w zasięgu ręki? – powątpiewała.
– Helen, jeśli uznam, że to twoja wina, powiem ci o tym.
Nałożyłem bokserki i wciągnąłem spodnie, rozglądając się za skarpetkami. Skrzyżowała ramiona pod piersiami, patrząc na mnie gniewnie, błyszczącymi oczyma.
– Skąd wiesz, że nie?!
Czy ona zdawała sobie sprawę, jak uwodzicielsko wyglądała, tupiąc gniewnie tą swoją stopą z pomalowanymi na czerwono paznokciami? Nie sposób było odwrócić oczu od tych przepięknych piersi, które jeszcze pół godziny temu pieściłem.
Ja pierdolę! Nigdy stąd nie wyjdziemy! A nawet jeśli, to zrobię nam krzywdę, prowadząc samochód w tym stanie.
– Wiem! I powiem ci dlaczego, ale teraz ubieraj się, bo inaczej... – Zrobiłem krok w przód a ona jeden w tył. Wiedziałem, że moje oczy pociemniały od żądzy. Wybrzuszenie w spodniach, też było ewidentnym dowodem, co chętniej bym robił, niż wracał do domu z powodu włamania.
– Och!
Skierowałem ją do sypialni, ponaglając klapsem. Ten bujający się krągły tyłek, aż prosił się, żeby go dotknąć, objąć dłońmi i ścisnąć. Polizać, ugryźć i zostawić odcisk dłoni na skórze. Znów byłem podniecony, a męskość ocierała się o suwak spodni, potęgując pożądanie.
Ubrałem się do końca, wysyłają SMS–a Gary'emu, że możemy się spóźnić. Odpowiedział niemal natychmiast „Nie śpiesz się". Helen pojawiła się w korytarzu, obciągając koszulkę na piersiach.
– Jezus, jak ty kusisz!
– Czym? – Poprawiła ramiączka stanika, a piersi zakołysały się lekko. Chwyciłem ją za dłoń i przycisnąłem do twardej męskości, unosząc w wyzwaniu brew. – Och! – Spiekła raka.
– Nie, nie wezmę cię pod ścianą! – wycedziłem, usiłując się opanować, bo kusicielka przebierała paluszkami po przyrodzeniu. – Spakowałaś się?
– Nie – wydusiła z siebie.
– No to już.
Zabrała gumkę do włosów i związała je w koński ogon, idąc do sypialni.
Pół godziny później zaparkowałem przed wejściem do domu. Mój kuzyn, Joel, ostentacyjnie popatrzył na zegarek.
– Straciłeś poczucie czasu? – zerknął za mnie i uśmiechnął się mrocznie. – Ach, już rozumiem – dodał, widząc wysiadającą z miejsca pasażera Helen.
– Joel, to jest Helen. Helen, poznaj mojego kuzyna, Joela – przedstawiłem ich sobie.
– Miło mi – szepnęła, przyciskając się do mojego boku.
Joel był żywym obrazem jednego z naszych przodków: czarne włosy, ciemnoszare oczy i blizna na łuku brwiowym, po naszych dziecięcych wyczynach. W kobietach wzbudzał raczej niezdrową fascynację „niegrzecznego chłopca" niż zaufanie, aczkolwiek w tym samym czasie, czuły przemożoną potrzebę sprawdzenia, czy będą w stanie zawrócić niebezpiecznego mężczyznę na drogę światła, prawości i kościelnych spotkań co niedziela. Życzyłem im powodzenia za każdym razem. Jego ponad sto dziewięćdziesiąt centymetrów wzrostu i wysportowane ciało wzbudzało zainteresowanie płci przeciwnej. A może to ta jego pieprzona aura? Albo wszystko razem? Czułem, jak uruchomił swój talent i zaczął sondować Helen.
– Joel – ostrzegłem, prowadząc ją do domu. – Chcesz iść spać? – spytałem Helen.
– Chcę zobaczyć tego gnoja i dowiedzieć się czemu mnie wrabia! – odparła z ogniem.
Złapałem ją za rękę i ignorując protesty Joela w swojej głowie, a wręcz każąc mu się odpierdolić, poprowadziłem ją do naszej prowizorycznej sali przesłuchań w kuchni, gdzie czekał już na nas Gary.
– Trochę ci zeszło. – Ostentacyjnie zerknął na zegarek, a potem zlustrował Helen wzrokiem. – Ale rozumiem, dlaczego, i nie mam za złe.
Żadnemu z nich nie umknęły niechlujnie związane włosy, opuchnięte wargi, zaczerwienione policzki z popękanymi naczynkami po orgazmie, a już z pewnością nie zapach seksu i rozgrzanego ciała. Żadne z nas nie wzięło prysznica, a woń zbliżenia osiadła nam na skórze, tworząc wyborną mieszankę.
– Powiedział coś? – spytałem, patrząc na Joela.
– Poza zwyczajowymi bzdurami to raczej nie – odparł.
Stanąłem naprzeciwko faceta, przysiadając na krawędzi stołu. Nie wyglądał na miejscowego, znaliśmy się tutaj wszyscy w okolicy, ani nawet na profesjonalistę. Bardziej pasował mi na drobnego złodziejaszka: mały, chudy i wszędzie się wciśnie, gdybym oczywiście był tak naiwny, by się sugerować tymi drobiazgami. Dałem znak Gary'emu, żeby zdjął mu knebel. Helen stała niepewnie z boku przygryzając paznokieć kciuka.
– Daruję sobie pytanie, kto cię nasłał – rzuciłem lekko, patrząc na Valknut, symbol węzła poległych na jego szyi. – Najpierw coś ci zaprezentuję.
Zdjąłem kurtkę, pokazując wnętrze nadgarstka, zacisnąłem pięść i symbol Hełmu Grozy (Helm of Awe) pojawił się uwieczniony czarnym tuszem a reprezentowany przez osiem scalonych ze sobą ramion, z których wychodzą trójzęby. Każde ramię było trzykrotnie przekreślone, schodziły się w jeden punkt otoczony kołem. Joel zasłonił Helen widok, a tatuaż zalśnił na złoto i zbladł. Zupełnie jak nasz związany gość. Teraz już doskonale wiedział, kim jestem. Dziedzicem, szefem wszystkich szefów, najważniejszą osobą w tej rodzinie.
– Kto dał ci tę kartę?
– Ta laska, która jest na karcie.
Helen wysunęła się zza Joela i stanęła między nim a mną. Miała tyle rozsądku, by nie ujawniać swojej tożsamości.
– Helen Miller? – spytałem, przyciągając ją do swojego boku. Facet zmierzył ją nieprzyjemnym spojrzeniem, ale za cholerę nie wiedział, na kogo patrzy. Wypalił tylko:
– To twoja nowa dziwka?
Helen sapnęła na słowa mężczyzny, a Gary uderzył go w potylicę.
– Licz się ze słowami, kmiocie!
– Wezwij Phila, nic tu po nas – poprosiłem Gary'ego. – Chodź, skarbie, czas do łóżka.
– Ale...
Przerzuciłem ją sobie przez ramię, a ona pisnęła uroczo. Odprowadzała nas totalna cisza, postawiłem ją dopiero na pierwszym schodku, przez co nie musiała zadzierać głowy.
– James, ten człowiek twierdzi, że ja dałam mu kartę – wyszeptała. – Ale ja go w życiu nie widziałam.
– Kiedy wychodziliśmy, twoja karta leżała na biurku w bibliotece. – Zmarszczyła brwi, szykując się do wybuchu. Piąstka wystrzeliła do góry, uderzając mnie z zadziwiającą siłą w ramię.
– Nie mogłeś tego powiedzieć wcześniej? I skąd wiedziałeś, że to moja?
– Miała twoje nazwisko? – zakpiłem, obejmując ramieniem jej talię i ruszając do góry.
– Moja walizka jest w aucie.
– Potrzebujesz z niej coś?
– Wszystko?
– Przyniosę – doszedł nas głos Joela z podestu schodów.
– Dzięki! – zawołała w dół. – Czy musimy czekać na policjanta? – Joel skinął, wychodząc.
– Znam całkiem fajny sposób na czekanie – odpowiedziałem.
Helm of awe
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro