Part 44
James
Moje kroki na kamiennych schodach odbijały się echem od ścian. Mając dłonie w kieszeniach, zmierzałem coraz głębiej w czeluście piwnicy, niedostępnej zwykłym śmiertelnikom. Na samym dole w kręgu światła, zapalonego w taki sposób, że nie było możliwości rozpoznawania twarzy przebywających poza nim, siedziała największa niespodzianka mojego życia.
René Olivieri.
To powinien być niezapomniany dzień a kobieta, którą kochałem, powinna wypowiedzieć sakramentalne „tak", w obliczu Boga i świadków, a potem tańczyć do upadłego, trzymając ją w ramionach. Tymczasem jednak tuż po przysiędze małżeńskiej, Rada zebrała się na improwizowanej sesji, by zdecydować, co zrobić z ujętym zdrajcą. Jako przyszły następca tronu musiałem porzucić żonę i dziecko, stawiając się do dyspozycji Czarnego Pałacu. Podobnie ojciec.
Czyli zrobić dokładnie to, czego obawiała się Helen – postawić ją znów na drugim miejscu. Matka spojrzała na nas obu z pretensją, trzymając w ramionach wnuka. To wesele zgromadziło głowy wszystkich rodzin. W końcu przyszły dziedzic anielskiego tronu stawiał u swego boku towarzyszkę. Nienawidziłem tego określenia, bo sprowadzało Helen i matkę do roli klaczy rozpłodowych, a to przecież one były gwiazdami na firmamencie anielskiej rodziny.
Rozróżniałem kroki na schodach bezbłędnie. Gary szedł tuż za mną, za nim ojciec, babka, dwóch członków rady, dwóch członków królewskiej straży ojca oraz ochrona Rady, a pochód zamykał Joel.
– To jest dzień pierwszych urodzin twojego syna i wybrałeś go, jako dzień swojego ślubu. Jakiż szczęśliwy zbieg okoliczności! – dobiegł mnie charczący głos René.
Tak, byłem niezwykle świadomy tego, co się może stać o północy. A jednak gdzieś w zakamarkach umysłu, żywiłem nadzieję, że będzie mi dane pozostać z żoną, zwłaszcza że jest w ciąży.
– I jak tylko skończymy z tobą, wrócę do świętowania – zapewniłem.
– Jakże niefortunne, że te wydarzenia zawsze będzie się kładły cieniem na tej dacie – odparł z satysfakcją. – Jak nisko upadliście, że kobieta przewodzi ziemskiej rodzinie – rzucił z pogardą, patrząc w stronę babki.
– Mój tytuł to Lady of the Circle – poprawiła go. – A zgodnie z nim pytam: ile dusz anielskich musiało zginąć, żebyś ty nadal chodził po ziemi?
– To dlatego, że z biegiem czasu znalezienie kompetentnych ludzi, stawało się niezwykle trudne i szybciej było załatwić coś samemu niż wysłać ich.
– Chciałeś powiedzieć – odezwał się Joel – że z biegiem czasu ludzie nie nabierali się na to gówno, które im wmawiałeś?
– Wy się nabieraliście bez problemu – odparł z parsknięciem.
Tak, niestety miał rację.
– Zakujcie go w kajdany i rozbierzcie – rozkazałem.
– Tak przy damie? – zadrwił. – I poza tym – zwrócił głowę w moją stronę – czy tobie ktoś pozwolił rozkazywać?
Ojciec zmierzył go chłodnym spojrzeniem.
– Jako przyszły władca...
– Nie! – przerwał brutalnie ojcu – Sęk w tym, że pojawienie się Luciena zaburza to, co chcesz powiedzieć. Twój syn nigdy nie zasiądzie na tronie, bo jego przodek jest... jakby to powiedziała polska żona twojego syna: bliżej koryta. A nic tak nie dzieli rodziny, jak dobra walka o władzę. Pomyśl, jak się będzie czuł biedny James, obserwując jak Lucien rządzi w pałacu.
– Więc setki lat knucia były tylko po to, żeby zdestabilizować rodzinę królewską? – prychnął Joel. – Trochę słaby ten master plan.
– Kropla drąży skałę – pouczył go René.
– Nie kupuję tego – skwitował Gary pewnie, ze swojego miejsca pod ścianą.
– Jeden inteligentny, może zrobią cię królem, jak przeżyjesz.
– Wróćmy do meritum – rozkazała babka, przypatrując się ciału Rene. Zapewne spodziewała się widzieć niezliczoną ilość run czy piętna wzmacniające magię, ale niczego takiego nie widzieliśmy.
– Musiałabyś mnie dotknąć – zachęcił rubasznie René.
– Właściwie to nie – oczy babki przybrały złoty kolor. – Naprawdę się postarałeś, ale – uniosła palec do góry – ja pobierałam nauki od najlepszej.
Pstryknęła palcami i centymetr po centymetrze, zaczynając od serca, iluzja zaczynała się rozwiewać, ukazując nam prawdziwe ciało René. Pełne blizn w kształcie run, szram, znaków i piętn. Obeszła go dookoła, marszcząc brwi. Nie wyglądała na usatysfakcjonowaną. Ponownie kliknęła palcami, mamrocząc jakieś zaklęcia pod nosem i wtedy wszyscy to zobaczyliśmy. Jego skóra była całkowicie pokryta tatuażami.
– Imponujące? – zaśmiał się więzień.
– Właściwie to obrzydliwe – odparła, cofając się i stając między ojcem a członkiem rady – ale rozumiem już teraz, czemu ogary cię nie rozpoznały oraz czemu nikt nie wyczuł twojej śmiertelnie czarnej aury, promieniującej złem.
– Gdybyście mi pozwoli zmienić formę, to w naturalnej wygląda to jeszcze lepiej. – Nie ukrywał satysfakcji z naszego zaskoczenia. – Miałem tysiące lat, żeby się przygotować! Było warto! Traktowanie mnie jako człowieka, było niezwykle zabawne.
Babka nabrała powietrza, żeby ostro odpowiedzieć, ale stojący obok członek rady, położył dłoń na jej ramieniu. Zerknęła na niego przelotnie i wróciła do przesłuchania.
– Kto przerwał krąg?
– To już powinniście wiedzieć sami.
– Amelie miała dostęp do domu, wypalone piętno oraz miała z tobą romans – przypomniałem z niesmakiem. – Biorąc pod uwagę twój wiek to pedofilia.
– A czy twoja żona wie, ile naprawdę masz lat? – spytał niezrażony.
– To nie jest odpowiedź na pytanie – wtrącił się babka. – Czy muszę zaangażować ogary, żeby uzyskać odpowiedzi? – Klasnęła w dłonie, a dwa ogary zbliżyły się, warcząc. – Nie? To świetnie. Kto przerwał krąg?
– Amelie.
– Skąd wiedziałeś, gdzie jest krąg?
Zaśmiał się opuchniętymi ustami.
– Nie mamy całej nocy René – ponaglił ojciec. – Mam w planach parę tańców z żoną.
– Kiedy zadzwoniłaś do mnie, że zgadzacie się przystąpić do negocjacji, zaprosiliście nas do siebie. Pozwoliło mi to zobaczyć dom od środka i zbadać go w towarzystwie wielu... uzdolnionych osób, które zatrudniam, a które są całkowicie nieświadoma tego, jaki mają wpływ na otoczenie.
– Można to dostrzec, dopiero kiedy używa daru – podsunął Joel pozostałym. – Jak u Amelie.
– Podobnie Helen, kiedy na nią patrzysz, nie widzisz w jej aurze, że jest medium. Ja zauważyłem to dopiero, gdy czytała starożytny tekst zapisany na ludzkiej skórze, wtedy... zapaliła się jak pochodnia – w jego głosie była satysfakcja.
– Czy po to napadłeś na Helen? – spytałem mrocznie.
– Musiałem ci ją jakoś wepchnąć w ramiona skoro, nie wykazałeś należytego zainteresowania po pożarze. Wolałbym, żeby to była Amelie, ale ona cię zupełnie nie interesowała. Helen okazała się lepsza w uwodzeniu, Amelie natomiast stanęła w środku anielskiego kręgu w bibliotece i wtedy go dostrzegłem.
– Ta praca była idealna do łowienia talentów – podsumowałem, zwieszając na chwilę głowę. – Więc co poszło nie tak?
– Kobiety! – wypluł z siebie z niesmakiem. – To poszło nie tak! Od zarania, kurwa, dziejów! Od pierdolonej Ewy! Amelie okazała się zazdrosną, małostkową istotą z niewielkim talentem, której przebłyski świadomości trzeba było „naprostować" piętnem, zwłaszcza gdy zorientowała się, że Helen potrafi odczytać pamiętnik. Uzurpowała sobie prawo do bycia przyszłą panią Sitwell i była zdeterminowana, by postawić na swoim.
– Więc wepchnąłeś mi w ramiona Helen? – uniosłem brew.
– Babka ci powie, że bez względu na to, kto ci ją podał na tacy, jesteście sobie pisani – zarechotał. – Ten anioł, którego jej dałeś do ochrony, był bezużyteczny w starciu z moją magią.
– Wiedziałeś, że Silje i Lucien są zamknięci w kręgu? – spytałem, ignorując słowa na temat Amelie i Helen.
– Jeszcze wtedy nie, ale wiedziałem, że Helen cię zafascynuje! Problem z Amelie polegał na tym, że ona widziała krąg na ścianie a ja na podłodze.
– Przerwała zły krąg – Gary pokręcił głową z wątłym uśmiechem na ustach.
– Wypadek przy pracy – usiłował bagatelizować.
– Lub jej celowe, podświadome działanie – ośmielił się nie zgodzić Joel, a René tego nie skomentował.
– Dlaczego Helen? – drążyłem.
– Dlaczego nie zapytasz, po co go przerwałem? – odparował.
– To akurat jest oczywiste – rozłożyła ręce babka. – Krąg chroni posiadłość, a twoi łowcy nie byli w stanie przekroczyć jej bram przez trzysta lat. Dlaczego Helen?
Westchnął.
– Jak prześledzisz jej rodowód, to się dowiesz.
– Nie jest czarownicą – zaprzeczyłem.
– Nie czujesz magii w jej krwi? Tego ulotnego zapachu, jaki wokół siebie roztacza? – spojrzał na mnie z niesmakiem. – Żadne z was nie chodzi po ziemi wystarczająco długo, żeby wiedzieć, jak tysiące lat temu umacniano krew! Jesteście wszyscy za młodzi i zbyt niedoświadczeni, by wiedzieć, jak smakuje magia. Jakie to uczucie, gdy ciepła krew serca wyrwanego z piersi czarownicy spływa ci po ręku, zatapiasz zęby w gorącym mięsie, a moc uderza ci falą do głowy. – Skrzywiłem się odruchowo, wizualizując taką scenę, a on widząc moją minę, roześmiał się zlizując krew z wargi. – I ktoś taki rządzi frakcjami! Hańba! – wrzasnął na całe gardło. – O to czym jesteście!
Dreszcz przebiegł mi po kręgosłupie.
– Nasze rodziny nie podążyły za Lucyferem z powodu chorych ambicji – odezwał się jeden z członków rady. – I nie czyniliśmy z siebie bogów po zejściu na ziemię!
– Nie na początku Sam! – zaprzeczył. – A może powinienem cię nazwać pełnym imieniem Samaelu? Perspektywa zmieniła ci się chyba, dopiero po pierwszych paru tysiącach lat.
– Ale dostrzegłem w porę to, co było złe – padły spokojne słowa.
– Zanurzyłeś w niej kutasa, zamiast wyrwać tej małej dziwce serce i posiąść jej moce – warknął René.
– Interes życia – spokojnie odparł Samael. – Nigdy nie żałowałem tej decyzji i powiem ci coś jeszcze: pomyliłeś się! Gdybyś wtedy zrozumiał to, co ja, dzisiaj mógłbyś być prawie bogiem. Nie ma żadnej silniejszej magii niż więź, połączenie dusz i umysłów. I zdolności. Z tego powodu Joel czyta aury, Genevievre jest uzdrowicielką, Alina ma dar magii, moja pra–wnuczka czyta z przedmiotów, a wnuczka w dwunastym pokoleniu widzi przyszłość. Nie musiałem nikogo okaleczyć ani zabić, żeby to osiągnąć.
– Wystarczy! – zastopowała babka, zanim dodał cokolwiek innego. – Alessia!
– Moje kolejne prawie doskonałe dzieło. Byłem tak blisko! – Odchylił głowę do tyłu, patrząc w sufit. – Gdyby nie cholerna przyjaźń z Genevievre, twój syn Davidzie, już dawno by nie żył.
– Ale okazało się, że nosi moje dziecko i nie mogła mnie zabić. – Skrzyżowałem ramiona na piersi. – A ja jej z tego samego powodu. Czy wiedziałeś, że Alessia została zamknięta w kręgu?
– Nie. Ale jej zniknięcie było znaczące.
– Równie dobrze mogła skończyć w rozdrabniarce do drewna – zakwestionował Joel.
– Ona jest moją wnuczką w trzydziestym pokoleniu, więc okaż mi trochę szacunku – warknął nieprzyjemnie – kiedy mówię, że wiem, że moja krew żyje, ale nie chodzi po świecie. Mylę się Samaelu?
– Nie – potwierdził zapytany – czuję, kiedy moja krew odchodzi z tego świata.
– Alessia była gdzieś a wasze teorie dotyczące kręgu i tego, że są tam zamknięci, były niezwykle pomocne – zauważył z drwiną. – Postanowiłem zgłębić temat, a potem przyśpieszyć nieco działania, bo wyglądało na to, że nie zamierzasz poświęcić „ukochanej" dla bezpieczeństwa rodziny, James. Potrzebowałeś... motywacji.
– Wysłałeś na pewną śmierć trzydziestu ludzi – starałem się, żeby mój głos nie zawierał w sobie żadnych emocji, ale wewnętrznie byłe wściekły, że Helen mogła zginąć przez ten pojebany plan!
– Taka jest cena wojny – odparł. – Opłacało się, bo widzisz, zbudowałem identyczny krąg i ku mojemu absolutnemu zdziwieniu pojawili się w nim wszyscy. Twoja ograbiona ze wspomnień kochanka, moja wnuczka i dwójka zamknięta w pamiętniku.
– Musiałbyś zamknąć swój krąg w tym samym momencie – babka zmarszczyła czoło.
– To nie było trudne, w końcu dla bezpieczeństwa macie wszędzie kamery.
Włosy zjeżyły mi się na karku na to oświadczenie. Ojciec uspokajał mnie w głowie, żebym nie reagował, bo nie powinienem mieć sobie nic do zarzucenia. Jak skończymy, poproszę, by Mike Olsen zabezpieczył nas w tym zakresie bez względu na koszty.
– Kto domknął krąg po twojej stronie? Ty i...?
– Amelie – prychnął. – W końcu na coś się przydała! A że straciła pamięć – nonszalancko wzruszył ramionami. – To jak dodatkowy bonus.
– Mogę sobie wyobrazić – skwitował ironicznie Joel.
Okrucieństwo tego faceta była przerażające tak samo ilość wykorzystanych ludzi. Z ogromnej organizacji zrobił sobie prywatny folwark, który miał mu pomóc osiągnąć jakiś cel. Bo celem nie było wyciągnięcie Alessi, ani nawet zabicie mnie. To wszystko to środki do celu.
– Pozbyłem się Helen, nie była mi do niczego potrzebna, wszyscy wiemy, jaka jest cena domknięcia kręgu. Luciena unieszkodliwiliśmy od razu, to nie było trudne, biorąc pod uwagę, że był wyczerpany podtrzymywanie tylu istot w kręgu. Chętnie pozwoliłby umrzeć mojej wnuczce, ale nie mogłem na to pozwolić – spojrzał na mnie znacząco – skoro już zdecydował się na to, by uratować twojego bękarta! Alessia zaczęła rodzić, tak samo jak Silje.
– Wypaliłeś mojemu synowi piętno – przypomniałem mrocznie.
– I każdemu z nich! – dodał ze złośliwym uśmiechem. – To było konieczne – wyjaśnił, jakbym był idiotą – sam rozumiesz, że było idealną kartą przetargową. Zamierzałem wychować go na idealnego łowcę, który pozbyłby się całego waszego rodu! W końcu krew z krwi, więc wytropienie was nawet wewnątrz kręgów ochronnych byłoby dziecinnie proste. Plan nieco się zmienił, bo chwilę nam zajęło ustabilizowanie Alessi, bo bachor wyciągnął z niej wszelkie siły witalne.
– Ja bym to podsumował jako stare próchno – sarknął Gary. – Nie jestem nawet pewny czy nie rozpadła się na kawałki w drodze do piekła.
René spojrzał na niego spod przymrużonych powiek.
– Zabiliście ją?
– Nie, Karma ją dopadła – oznajmił poważnie Joel, rozkładając ręce w bezradnym geście. Pozostałe osoby spojrzały na niego podejrzliwie. – Serio! Helen nazwała tak jednego z piekielnych ogarów. Karma i Cerber zatargały tyłek zdrajczyni wprost to piekła, ale nie łudziłbym się, że potem nie rozsypała się na pył.
– Helen potrafi rozkazywać ogarom? – nasz więzień nie dowierzał.
– Ona nie musi im rozkazywać – wyjaśniłem, uśmiechając się pod nosem. – Bo widzisz, kiedy straciła pamięć, byłem zdesperowany, żeby ją odzyskać. Ustanowiłem więź z parą ogarów a one z nią. Nadała im imiona, dbałą o nie, a one odpowiednio traktowane są na jej usługi, nie trzeba im rozkazywać, ponieważ z chęcią spełniają jej zachcianki i oczekiwania. Jestem pewny, że z radością pozbędą się też ciebie. Demon i Furia chętnie odeskortują cię w zaświaty ku wiecznemu zapomnieniu.
– A kto przeprowadzi ciebie o północy? – odpysknął.
– Sam dobrowolnie pójdę i mamy jeszcze dwanaście pozostałych. Alessia twierdziła, że była torturowana w kręgu.
Więzień cmoknął nieelegancko.
– Za to możesz podziękować swojemu synowi James.
– Naprawdę? – zakwestionowałem. – On nie byłby w stanie...
– Po tym jak Lucien podtrzymywał ciążę? – Zaśmiał się niewesoło. – Twoje dziecko generalnie dorastało w zwłokach.
– Więc Alessia po wyjściu z kręgu była tylko marionetką... – zawiesiłem głos.
– I taka od początku byłą jej rola! Słuchać co się do niej mówi i wypełniać plan! Do tego są potrzebne wszystkie kobiety – rzucił nienawistne spojrzenie Samaelowi. – Do niczego więcej! Ale te cholerne kobiety w waszej rodzinie wiecznie stawały mi na drodze!
– Wystarczy! – przerwała babka. – Ostatnie pytanie. Dlaczego? Musiałeś mieć jakąś motywację. To wszystko, co wymieniłeś to jedynie skutki lub środki do celu.
Olivieri usiłował się zmienić, ale okowy nie pozwalałby mu na transformację. Z nienawiścią spojrzał na Samaela, gdyby teraz był wolny, to z pewnością by zaatakował.
– Zemsta – wycedził złowieszczo.
– Naprawdę? Wszystko to bo Moira wolała mnie? – spytał z niedowierzaniem. – Tysiące lat knucia, żeby nas wszystkich pozabijać za pośrednictwem Alessi, ponieważ zostałeś odrzucony?
– Uwiodłeś ją! Wiedziałeś, że woli mnie i perfidnie ją uwiodłeś! – warknął z furią.
– Chciałeś ją wykorzystać i zabić, kiedy będzie dochodziła, żeby posiąść dar magii, który płynął w jej żyłach! – Samael podniósł głos. – Nie mogłem do tego dopuścić! To najpotężniejsza czarownica, jaka kiedykolwiek chodziła po ziemi, widząca przyszłość. Dzieło doskonałego stworzenia! Nie potrafiłeś patrzeć dalej niż twoja własna chora ambicja! Zabiłeś dwie, mało ci było?!
– Były moje, wszystkie trzy!
Samael westchnął przeciągle.
– Nigdy nie potrafiłeś docenić kobiet. To, że tu siedzisz to dzieło kobiet! – Spomiędzy jego łopatek wystrzeliły ogromne czarne skrzydła. – Piekielne ogary, które cię tu przytargały, są posłuszne kobiecie. – Kolor skrzydeł zmienił się z czarnego na złoty. – Zacząłeś to wszystko z powodu kobiety! – zagrzmiał swoim anielskim głosem. – I kobiety również to zakończą. Lady of the Circle zostawiam to w twoich rękach.
Samael miał rację, na szachownicy królowa zawsze chroni króla. Aż do samego końca!
Szach–mat.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro