Part 32
James POV
Kiedy Helen wyszła, byłem gotowy zabić tę sukę, która powstała z grobu, ale babka przywołała mnie do porządku, twierdząc, że musimy się dowiedzieć, co miała na myśli mówiąc o Silje i Lucienie. Joel za to podzielił się nowym patentem wzmacniania magii piętnami ze wszystkimi swoimi ludźmi.
Alessia mogła mieć wartość dodaną i podzielić się z nami informacjami. Problem polegał na tym, że to wszystko będzie miało swoją cenę, którą prawdopodobnie stanowię ja i moja rzekoma miłość. Nie było takiej opcji. Babka za to upierała się, że jesteśmy w stanie wydobyć informacje za sprawą magii. Wszyscy zgodnie stwierdziliśmy, że odnalezienie Luciena i Silje jest priorytetem.
Pokłóciłem się z Genevievre o to, co zrobić z Alessi. Jak dla mnie lochy i łańcuchy w bunkrze były idealne. Joel na te słowa podrapał się po brwi, a Gary zagryzł policzek, usiłując się nie roześmiać. Marie wtrącała swoje trzy grosze, stając po stronie Helen, a Gene wynajdywała w głowie tony wymówek i usprawiedliwień dla Alessi: że przecież też była ofiarą, że ją wykorzystano, że to nieludzkie, że to druga szansa, że przecież kiedyś coś nas łączyło, więc przez wzgląd na to powinienem się „ogarnąć". Tak, kurwa, jakby swoim pojawieniem się, wprowadziła jeszcze za mało zamieszania! Sama zainteresowana patrzyła na mnie ze spokojem, a w końcu stanęła, wyciągając złączone nadgarstki ze słowami:
– Może być łańcuch i loch, jeśli to sprawi, że poczujesz się lepiej.
– Mowy nie ma! – zaprotestowała Genevievre.
– Gene on ma prawo, mieć wątpliwości.
Ta poddańcza uległość doprowadzała mnie do furii. Nie było gorszej skazy w kobiecie niż takie zachowanie. Panowanie nad wściekłością powoli zaczynało mnie przerastać.
– Czy ty potrzebujesz otrzeźwienia Genevievre – zapytał Joel zwodniczo spokojnym głosem. – Chętnie je dostarczę, bo chyba zapominasz, gdzie leży twoja lojalność. Chyba że bardzo chcesz dołączyć do niej pod kluczem.
– Ale Joel...
– To nie są, kurwa, negocjacje! – ryknął na nią.
Dwóch jego ludzi wyprowadziło Alessi a Gary musiał siłą powstrzymywać Gene, żeby nie pobiegła za nimi.
– Jezu, James, to nasza szansa na odkupienie win!
– Na co? – spytał Joel z niedowierzaniem.
– Ona była tylko marionetką w czyichś rękach! – przekonywała gorączkowo. – Możecie naprawić to co was łączyło...
Joel był ode mnie szybszy. Złapał ją za nadgarstek i uśpił jednym zaklęciem, nim zdążyła mrugnąć okiem lub pomyśleć o przeciwstawieniu się. Przytrzymał jej nieprzytomne ciało, dopóki jeden z jego podwładnych nie zabrał jej na górę z wyraźnym poleceniem trzymania pod kluczem.
– To nie jest naturalne – oznajmił, patrząc na babkę.
– Zgadzam się. Wysłałam już ogary po kogoś.
– Dziękuję, lady Sitwell. – skłonił się Gary.
– Mój drogi, od tego mamy tę rodzinę, czyż nie? – odparła, machając lekceważąco ręką.
– Myślisz, że liczyła, że dotknę jej pierwszy? – spytałem, patrząc na babkę.
– Ależ oczywiście – zgodziła się ochoczo. – To było niemal do przewidzenia, ponieważ to ciebie usiłowała zabić. Niestety Gene i jej wylewność, oraz wciąż targające nią poczucie winy, wygrało z rozsądkiem.
– Postawię na nich paru ludzi – zapewnił Joel. – Moich najlepszych ludzi.
– Zacznij od Gawaina – zasugerowałem syna strażnika, którego Alessia ugodziła śmiertelnie w tamtej szarpaninie, zanim zadała mi cios. – Marcus go zastąpi.
– Będziesz potrzebował bransoletek – podsunął Gary.
– Nie widzę innego sposobu – zgodził się Joel.
Wszyscy spojrzeliśmy na babkę. Ona jedyna miała władzę, żeby obie kobiety otrzymały bransoletki, które uniemożliwiały egzekwowanie magii. Było to dość ekstremalne rozwiązanie, bo magia dla czarownicy stanowiła drugą naturę i jeden ze zmysłów, odczuwalny jako węch czy słuch. Założenie tego jubilerskiego cudeńka pokrytego runami, to uczynienie z nich zwykłych śmiertelniczek.
– Zgadzam się. Wszystkie trzy. – Chciałem zaprotestować, ale uniosła dłoń do góry. – Musimy mieć pewność James.
– Babciu dotykałaś Helen, to ona wskazała nam Amelie.
– Właśnie dokładnie dlatego.
– Ponieważ wydaje się być niewinna?
– Nie chcę być oskarżona o stawanie po niczyjej stronie. Trzy bransolety – powtórzyła rozkazująco. – Dostarczę ci je przed świtem – obiecała Joelowi.
Marie siedziała do tej pory cichutko na sofie, uświadomiłem sobie, że nadal tam jest, kiedy Gary powiedział cicho.
– Chodź, maleństwo, dość wrażeń na dziś – zgarnął ją w ramiona i wyniósł.
Doszedł nas drżący głos.
– Ale najpierw sprawdzimy co u Helen.
My nie musieliśmy, fale ciężkiej, emocjonalnej rozpaczy dosięgały nas wszystkich intensywniej, zanim dotarł do nas krzyk „Zostawcie mnie wszyscy w spokoju". Usłyszeliśmy go, jakby stała tuż obok. Babka drgnęła i zwróciła na mnie spojrzenie.
– Nie wiedziałem, że Alessi została zamknięta w kręgu – Zacisnąłem dłoń w pięść.
– Chronimy to, co dla nas najcenniejsze – odparła babka. – Zdradziła cię, a ty nie mogłeś w to uwierzyć. Kochałeś ją.
Usiadłem ciężko na fotelu obok niej, doskonale znając powód, dla którego mogła zostać tam zamknięta. Dzielenie się tą wiedzą z kimkolwiek było niemożliwe. Nawet z Helen. Właśnie siadałem do bankietu konsekwencji własnych czynów.
– Nie czułem do niej nawet ułamka tego, co czuję do Helen.
– Wszyscy popełniamy błędy.
Znów usiłowałem zajrzeć do głowy Helen. Pustka. Jakby zamknęła się przede mną. W bezsilności przeczesałem włosy.
– Zamknęła swój umysł – przyznałem zrezygnowany.
– Najwspanialsze rzeczy w życiu nie wywieszają białej flagi, trzeba je brać szturmem – poradziła łagodnie.
– Widziałaś ją babciu – odparłem ze zniechęceniem i frustracją.
Zwróciła na mnie swoje zielone oczy.
– A co ty byś zrobił, gdyby na progu pojawił się jej były? Przystojny jak sam diabeł, seksowny, opanowany, znający ją na wylot, kiedy wy dopiero zaczynacie na nowo odkrywać swoje umysły? – Zalał mnie natychmiastowy gniew. Zacisnąłem pięści. – Czemu zatem nie potrafisz zrozumieć jej rozpaczy? Ona się boi, że cię straciła. Alessi jest piękna. Fizycznie onieśmiela kobiety i mężczyzn.
– Cokolwiek czułem do Alessi, umarło dawno temu – wycedziłem – kiedy ocknąłem się po miesiącach choroby. Gdyby tylko Helen mogła zobaczyć, co jest we mnie.
Babka zmarszczyła brwi.
– A czemu nie może? Krąg wiąże obie osoby na zawsze.
– Jak w takim razie Alessi się w nim znalazła? Czy gdyby naprawdę pojawiła się tu jako pierwsza...
– Natychmiast przestań! – rozkazała twardo babka. – O kim śniłeś każdej nocy? Kogo przyzywałeś? Kogo pragnąłeś mieć jeszcze raz w ramionach? Kiedy Gene zabiła Alessi, obwiniałeś siebie i zastanawiałeś się, co mogłeś zrobić inaczej. Oto twoja szansa, by zrobić coś inaczej. Helen jest dumna i rozpacza. Jeśli nie odzyskasz jej umysłu, odejdzie i nigdy więcej już nie zwiąże się z nikim – ostrzegła gorzko. – Czy Alessi kiedykolwiek widziała Silje i Luciena?
– Nie.
– Masz swoją odpowiedź dziecko. A teraz idź ukoić to cudowne małe serduszko.
Pochyliłem się nad babką i pocałowałem ją w czoło. Poklepała mnie serdecznie po policzku.
Helen POV
Nie mogłam spać, ponieważ w głowie wciąż odtwarzały się wydarzenia tak wieczoru jak i całego dnia. Może ja miałam jakieś złe geny, albo powinnam się leczyć psychiatrycznie? Dlaczego nikt nie chce kochać mnie dla mnie samej? Dlaczego zawsze jestem tą drugą? Nawet dla własnej matki zawsze byłam druga: po ojcu, po religii, teraz po Davie. A teraz dla Jamesa.
Wpadałam z jednej drzemki w drugą, okupując czas pomiędzy selekcją najbardziej bolesnych wspomnień z całego życia, sponsorowanych przez wysoki poziom kortyzolu. Po kolejnym przebudzeniu wiedziałam, że jest w moim pokoju. Nie wiem, jak się tu dostał, ale poczułam, jak kładzie się za mną na łóżku, a potem obejmuje mnie ramionami. Jak każdej nocy. Jakby nic się nie stało.
– Wiem, że nie śpisz.
Nie zamierzałam się odzywać, ale w środku dusiłam się palącą wściekłością.
– Nie wiem, co bym zrobił, gdyby którykolwiek z twoich byłych pojawił się na naszym progu. Zapewne wściekłbym się jak cholera i uciekał się do przemocy.
– Nie martw się, nikt nie będzie mnie chciał z powrotem – wyszeptałam, bo pomysł był absurdalny. Wtedy też zrozumiałam dokładnie, co powiedziałam i zrobiło mi się jeszcze bardziej przykro.
– Ich strata, mój zysk – przycisnął mnie do siebie mocniej. – Nie wiedzieli, co posiadają w swoich rękach.
Nie zrobiło mi się od tego stwierdzenia lepiej. Moja głowa wypełniła się żalem i urazą, a kolory znikły, zapadły się pod naporem czarnych myśli.
– Możesz czytać w mojej głowie, wiesz, jak było.
– Nie mogę czytać w twoich myślach. – pocałował mnie w kark – odkąd opuściłaś salon, nie jestem w stanie, dostać się do twoich myśli.
– I dobrze – mruknęłam zjadliwie.
Byłam niemal pewna, że się uśmiechnął.
– Czuję za to, rozchodzące się fale twojej rozpaczy i sprawia mi to fizyczny ból.
– I dobrze ci tak.
– Cała rana, którą mi zadała płonie ogniem – przyznał z udręką.
Chciałam się odsunąć, ale nie pozwolił.
– To idź do niej, po co tu przyszedłeś?
Ponowiłam próbę oswobodzenia się, ale zamiast się uwolnić. Znalazłam się na plecach pod nim. Oparł się na łóżku na przedramionach, żeby mnie nie przygnieść.
– Idź – powtórzyłam, odwracając głowę.
Zmusił mnie, żebym na niego spojrzała.
– Ona nie jest tobą. Nie była i nie będzie. Jakimś przypadkiem uwięziłem ją w kręgu. Byłem młody i głupi
– Już to słyszałam. Ależ to wygodnie – sarknęłam, nie mogąc się opanować. Jad mi się ulewał, chcąc go zranić tak samo mocno, jak on mnie na dole. – Byłem młody i głupi – przedrzeźniałam, naśladując jego głos. – Daruj sobie, nie jestem aż tak durna! Bujać to my, ale nie nas!
– Helen – mruknął gniewnie. Serio? On się wkurzał? Niby za co? – Zrozum, że ona nigdy nie widziała wspomnień Sijle i Luciena. Nie była w stanie, odczytać dziennika. Jej uwięzienie, to czysty przypadek niż jakiekolwiek celowe działanie. Kogo szukałem w snach? Komu usiłowałem przywrócić wspomnienia? Czy ty w ogóle pamiętasz nasze spotkanie w galerii handlowej w Warszawie?
– Przestań – poprosiłam głosem pełnym bólu.
– Komu podłożyłem piekielnego ogara!
– Przestań – zażądałam bardziej stanowczo.
– Nie przestanę! – odparł takim samym tonem. – Nie sądzisz, że gdybym wiedział, że tam jest i chciał ją mieć z powrotem, zamknąłbym krąg wcześniej?
– Silje twierdziła, że to nie mogła być byle jaka krew, że czekała trzysta lat! – fuknęłam. – Może najpierw poświęciłeś ją, a potem jak się nie udało, chciałeś próbować dalej?! – zarzuciłam mu. – Ile kobiet poświęciliście na stosie tego pieprzonego kręgu?
– Helen, do diabła! Przestań fantazjować. – Warknął. – Nakręcasz się, absolutnie, totalnie, niepotrzebnie.
– Ja już nic nie wiem – wyszeptałam, zamykając oczy.
– Spójrz na mnie!
– Nie rozkazuj mi! – prychnęłam, otwierając oczy.
Szare tęczówki, teraz płonęły złotem.
– Jesteś moja – oznajmił z mocą. – Jesteśmy związani. Na zawsze.
– Twój własny prywatny harem – sarknęłam.
– Nie, jedyna kobieta, z którą chcę spędzić życie leży teraz pode mną – zapewnił tonem, z którym nie było pola do dyskusji. – Spójrz mi w oczy i zajrzyj do umysłu. Wiesz jak.
Nie wiedziałam jak. Naprawdę. Chciałabym wiedzieć, ale...
– Co by się stało jeśli dotarłaby tu pierwsza? – odwróciłam wzrok.
To pytanie dręczyło moją głowę najbardziej. Takie okrutne, co b było gdyby?
– Kogo szukałem w snach? Ciebie. Ciebie pragnąłem mieć znów obok siebie. Nasza pierwsza, wspólna noc wyryła mi się w pamięci, tak samo głęboko, jak triskelion nas chroni.
James POV
Pozwoliłem emocjom płynąć swobodnie, żeby Helen nie miała problemu z ich odczytaniem i przede wszystkim odebraniem. Pewne wydarzenia schowałem głęboko w głowie, żeby nigdy do nich nie wracać a teraz potrzebowałem, otworzyć skarbiec traumatycznego wstydu przed kobietą, którą kochałem. Odsłoniłem karty dotyczące Alessi, bo do wygrania była o wiele większa stawka niż moja duma, uraza, wściekłość czy to, że wyszedłem wtedy na głupca. Nagrodą była Helen i jej uczucia do mnie. A na to postawię bez wahania wszystkie pieniądze.
Zacząłem z grubej rury, pokazując obrazy po ataku Alessi. Jak zdezorientowany byłem po przebudzeniu w szpitalu i rozpaczałem nad własną głupotą. Cała wdzięczność dla Genevievre za uratowanie mi życia oraz jej rozpacz przelewana na mnie, po zabiciu najbliższej przyjaciółki z dzieciństwa. Wściekłość, że dałem się podejść. Wsparcie ojca, matki i babki. Gary nieodstępujący mnie na krok. Poczucie obowiązku wobec rodziny, a potem krwawa łaźnia zgotowana łowcom, kiedy odzyskałem w pełni siły. Przemoc, uczucie satysfakcji z zabicia i pomszczenia własnej krzywdy, nie, życia Alessi, ale mojej i Gene krzywdy.
Wspomnienia związku z Alessi zostawiłem na koniec. Pewnie ją to zaboli, a może nawet się wścieknie, ale ona też była w związkach wcześniej, więc wie, jak to jest, kiedy idziecie na spacer, razem spędzacie wakacje, czytacie książki, chodzicie na przyjęcia. Zwyczajne chwile i moje rozszalała wściekłość, że to wszystko okazało się perfidnie przygotowywaną latami iluzją, grą.
– Nie, nie chcę – wyszeptała.
Słyszałem łzy w jej głosie, ale nie chciałem przestać. Nie mogłem, pragnąłem, żeby zrozumiała. Uczucie rozczarowania i zaskoczenia, jakie pojawiły się na mojej twarzy, kiedy Alessia zwróciła mój własny miecz przeciwko mnie. Pokazałem jej dokładnie, jak to się stało, jaką czułem nadzieję, kiedy powiedziałem jej prawdę o moim pochodzeniu. Wyraz zdezorientowania, kiedy Gene użyła mojego miecza, aby ją zabić. Ciemność. Ból... wszechogarniający ból, który odbierał mi zdolność myślenia, a wzrok sprowadził do czarnych plam wirujących przed oczami.
Moje własne łzy i rozpacz, kiedy uświadomiłem sobie, że przemoc i rozlana z zemsty krew, nie dały mi oczekiwanej satysfakcji. Gary, który zawsze tkwił przy moim boku, nawet jeśli jedyne czego potrzebowałem to rozlew własnej krwi w pojedynku na miecze czy gołe pięści. Zobaczyła też ślubowanie we krwi, że żadna kobieta nie znajdzie się u mego boku.
Podniecenie i oczekiwanie jakie mnie wypełniło, widząc ją po raz pierwszy. Przedstawiłem jej kolorowy obraz siebie samej. Zainteresowanie, które w sobie tłumiłem przed pożarem, po dostrzeżeniu Helen na parkingu. Tego dnia wiatr zwiewał długie włosy na twarz, więc odgarnęła je niecierpliwie i związała w coś, co miało imitować koński ogon. Czerwona kurtka, której niedopięte poły, szarpały powiewy, wprawiając w taniec również apaszkę w kwiaty. Uroczo wypięte pośladki w dżinsach, gdy wyciągała coś z tylnej kanapy samochodu. Ale to, co zapamiętałem najbardziej z tamtego dnia to zapach. Helen pachniała jaśminem, pachniała domem.
Rezerwa, jaką usiłowałem wobec niej trzymać po pożarze, ale przepadłem z kretesem. Związane w koński ogon ciemnoblond włosy, kołyszące się z każdym gniewnym krokiem, gdy przemierzała bibliotekę, po tym jak Amelie zmusiła ją do przeprosin. Błyszczące buntem oczy, które rozświetlały się entuzjazmem, ilekroć nawiązywała do pamiętnika. Ujęła mnie swoją bezpośredniością, bezwzględnie ciętym dowcipem i umysłem, pełnym pomysłów. Nie udawała, nie grała – była sobą. Podekscytowanie, kiedy przyznała, że czytała dziennik. Odkrywane wspólnie sekrety i emocje, jakie nam towarzyszyły.
Zaprezentowałem strach, kiedy upadła postrzelona na podłogę. Determinację, z jaką zatrzymałem wtedy czas. Śmierć nie jest w stanie nas rozdzielić, gdy jedno życie jest zrodzone z drugiego. (Death cannot separate us, for one life is born from the other.). Jedność, kiedy krew opadła na krąg. Przerażenie, kiedy zniknęła z kręgu, zostawiając mnie samego. Pustkę i poczucie beznadziejności, jakie towarzyszyło mi przez tygodnie po domknięciu kręgu. Rozczarowanie po wizycie w Warszawie.
Pierwszy sen z ogarem u mojego boku. Iskierka nadziei, którą bałem się mieć, że ją jeszcze kiedyś zobaczę, dotknę. Ledwo dające się opanować podniecenie, kiedy przysiadła na ławce Silje. Duma z tego, jaka jest piękna. Rozpierająca mnie nadzieja, że wróciły jej wspomnienia. Moje imię, wyszeptane wtedy, było jak najcudowniejsza muzyka. Jak spełnienie marzeń. Ulga i szczęście, kiedy pozwoliła się pocałować, kiedy znów mogłem czuć więź z jej umysłem.
Usłyszałem drżący oddech. Łzy płynęły z oczu Helen niemal ciurkiem.
– Jeszcze nie dobrnęliśmy do końca! – oznajmiłem, wracając pamięcią do dzisiejszego wieczoru.
Niepokój o Helen, kiedy usłyszałem głos Alessi. Mimo szoku i niedowierzania natychmiast wydane polecenie, aby Gary bronił tego, co dla mnie najważniejsze, kiedy ja zajmę się rozpraszaniem niechcianego gościa i chronieniem babki. Czy zdążę ją zabić, zanim zrobi krzywdę Helen? Niepewność, czy powinienem ustanawiać połączenie z umysłem Alessi. Zimno i pustka, jakie w niej wyczułem. Niechęć i obrzydzenie, że muszę dotknąć obcej kobiety. Wszystko by tylko odciągnąć uwagę od ukochanej. Zaskoczenie gniewem i rozczarowaniem, które czuła, jakbym nie potrafił dostrzec, co jest w życiu najważniejsze. Obręcz strachu, że ją znów straciłem, zaciskająca się na moim sercu, kiedy wyszła.
Cała rozmowa z babką.
– Przestań, James, już wystarczy – zaszlochała rozdzierająco.
Przekręciłem nas tak, że teraz leżała na mnie.
– Nie pozbędziesz się mnie – wyszeptałem wprost do jej ucha, niskim, aksamitnym głosem. – Jesteś moja, a ja nie dzielę się tym, co moje. Nigdy. Z nikim. Nie ma i nie było miejsca na was obie.
Kiedy nie przestała płakać, wysłałem w jej stronę uspokajającą falę.
Jesteś bezpieczna. Jesteś ze mną. Już wszystko dobrze. Nigdy cię nie opuszczę!
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro