Part 19
Helen POV
Usiłowałam przebrnąć przez kolejne kartki pamiętnika, ale zupełnie mi nie szło. Słowa nie chciały się pokazywać na kartach. Nic nie miało sensu. Zamiast tekstu widziałam jakieś maczki i nierozpoznawalne znaczki. Z westchnieniem odłożyłam go na bok, poddając się.
– Opowiedz mi o łowcach – poprosiłam Genevievre.
– Czyżby Silje znów ci się śniła?
– Może – przyznałam, łamiąc się pod spojrzeniem jej niebieskich oczu.
– Wiesz, że to James byłby najlepszą osobą, żeby o nich porozmawiać?
– To opowiedz mi o kobiecie, która go zdradziła.
Gene skrzywiła się, wzdychając przeciągle z pretensją. Chyba jednak wolała mi powiedzieć o łowcach i pułapkach niż o tej tajemniczej kobiecie. Alessi.
– Ja się nie wygadam, jeśli ty nie puścisz farby – zachęciłam, mając nadzieję, że jednak się złamie i opowie o swojej przyjaciółce. Z drugiej strony chyba nie chciała wracać do traumatycznych wspomnień. W końcu zabiła ją. Nadal była to dla mnie abstrakcja, ale przecież trzymałam w dłoni miecz i widziałam szramę na boku Jamesa.
– No to... co chcesz wiedzieć o łowcach.
Ech, zawsze coś!
Niechętnie przyznałam, że wolałabym ją namówić na zwierzenia o eks Jamesa, ale cóż wezmę, co daje. Przymknęłam oczy, przypominając sobie sen.
***
Silje mocno ściskała rękę Luciena. Jeśli to wszystko się nie uda, Aiden zostanie zrzucony na dno piekieł i uwięziony. Pułapka zastawiona przez łowców na Luciena, uwięziła dowódcę jego gwardii przybocznej. Jedynym sposobem było przejście rytuału oczyszczenia. Jeśli jednak wybiorą złą kobietę... wszystko źle się skończy dla nich obojga.
Nie raz widziała, jakimi spojrzeniami Sara obrzucała Aidena. Ten jednak nigdy nie skorzystał z zaproszenia. Dziewczyna była młoda i bardzo atrakcyjna. Sama zresztą zapewniała, że nigdy nie uległa żadnemu mężczyźnie. Nie o to jednak w tym chodziło. Kobieta w rytuale musiała się całkowicie oddać swemu panu i władcy bez względu na to, co zrobi i w jakiej postaci się jej ukarze. Liczyły się czyste intencje, oddanie, ustanowienie więzi. Aiden sam z siebie obiecał nie zmieniać postaci, a przynajmniej zrobi wszystko by nie ukazać się jako anioł. Dręczyło ją czy zduszenie pierwotnego instynktu naprawdę było możliwe? Cóż, wiadomo było, że są nadzwyczaj hojnie wyposażeni przez naturę jako mężczyźni, a jako anioły... Nie chciała kończyć tej myśli. Chciała i pragnęła wierzyć, by Sara była tą jedyną kobietą, która jest przeznaczona Aidenowi.
– Masz wątpliwości?
Cichy głos Luciena rozległ się w jej głowie. Nauczyła się już odróżniać kiedy naprawdę do niej mówi, a kiedy tylko przesyła fale swoich myśli. Jego głos był wtedy bardziej miękki, zmysłowy i sprawiał, że włoski na karku podnosiły się, jakby jej fizycznie dotykał.
Poza nimi dwojgiem w stodole znajdowała się tylko Irja, dziewczyna, którą Sara wybrała sobie do pomocy przy kąpieli i ubieraniu. Oczywiście Silje nie brała pod uwagę pozostałych aniołów, bo w sumie była tu już spora grupka. Czterech z nich zajęło pozycje blisko kręgu, pilnując swego dowódcy. Każdy z nich stał w lekkim rozkroku, w postaci anielskiej, z dłońmi opartymi o swoje miecze.
Sara znajdowała się tuż na linii kręgu. Była piękna, zmysłowa. Nie było mężczyzny, który nie obejrzałby się za jej krągłymi biodrami, pełnymi ustami, błękitnymi jak niebo oczami, czy też płowymi lokami. Uosobienie marzeń każdego mężczyzny.
– Nie każdego. – Dotarła do niej kolejna fala uspokajającego kokonu myśli Luciena.
Powietrze zaiskrzyło, kiedy Sara przekroczyła linię pułapki. Dla niej znaki na podłodze nie miały żadnej siły oddziaływania. Absolutnie nic. Może nawet ich nie widziała. Aiden przyciągnął ją do siebie i ujął jej twarz w dłonie, po czym delikatnie pocałował dziewczynę. Kolejne iskry pojawiły się w powietrzu na skraju kręgu. Dreszcz niepokoju przebiegł Silje po plecach, ponieważ krąg musiał zapłonąć żywym ogniem, by rytuał się rozpoczął. Straż natychmiast rozpostarła skrzydła, aby chronić prywatność obu osób.
Silje odebrała w umyśle falę rozpaczy tak silnej, że aż odczuwanej jako fizyczny ból. Zacisnęła dłoń na palcach Luciena, po czym puściła jego dłoń. Odwróciła się do służącej. Irja stała kilka kroków od nich, zaciskając dłonie na mokrym ręczniku. Jej usta drżały leciutko.
– Irjo? – wyszeptała Silje.
Kiedy dziewczyna się do niej odwróciła, w oczach miała przerażenie. Kolejna fala bólu popłynęła do Silje, kiedy krąg zaczął się leciutko tlić. Kiedy dotknęła dłoni dziewczyny, zrozumiała, że to nie od Sary nadchodziły wszystkie sygnały, ale od Irji jej rodzonej siostry, której natura poskąpiła tego piękna.
– Zaczekajcie! – krzyknęła.
Z oczu Irji popłynęły łzy, a ona sama wydawała się przerażona.
– Silje? – pytanie myśli wdarło się do głowy.
– Ja myślę, że popełniamy błąd – powiedziała głośno.
– Sama wybrałaś Sarę – przypomniał.
Irja była już niemal w panice, gotowa do ucieczki. Nie chciała, by ktokolwiek odgadł uczucia, jakimi darzyła tego przystojnego, wspaniałego mężczyznę. Doskonale wiedziała, że on nigdy nie spojrzy w tę stronę z zainteresowaniem. Wszystkie uczucia kłębiące się w duszy Irji były niczym. Pamiętała każdą pomoc, jaką dla niej wyświadczył. A teraz, kiedy znalazł się w potrzasku, niemal czuła jego ból. A w rozpacz wprawiało ją, że siostra będzie odtąd... nie chciała kończyć tej myśli, nie chciała podsycać swojego udręczenia.
– Myliłam się. – Rozszerzyła oczy, czując płynące fale emocji Irji. – I to jak się myliłam!
Lucien spojrzał na Aidena i niemal nagą kobietę w jego ramionach. O ile wszystko byłoby łatwiejsze, gdyby rzeczywiście Sara była odpowiednią kobietą. Rytuał na zawsze wiązał obie osoby, biorące w nim udział. Płowa piękność pasowała do jego ciemnego podwładnego. A jednak, jak widać, los chciał inaczej. Jego dowódca skinął nieznacznie głową. Był gotowy na wszystko, aby tylko wydostać się z tej próżni.
– Jesteś pewna? – oczy Luciena przeniosły się na wybrankę.
– Irjo, nie pozwól by strach, pokonał w tobie to uczucie.
– Pani... ja jestem tylko służącą.
Oczy Silje były spokojne, ponieważ znała doskonale te wątpliwości.
– Sara też. Ja też. A jednak, jak sama widzisz, pozycja nie ma tutaj znaczenia.
– Moja siostra jest piękna.
Silje doskonale wiedziała, o czym mówi dziewczyna. Sama też nigdy nie sądziła, że Lucien kiedykolwiek zwróci na nią uwagę.
– Czy ma też tak piękne serce jak ty i darzy tak silnym uczuciem Aidena? – szepnęła do niej.
Z oczu Irji popłynęły kolejne łzy.
– Pani...
– Musisz to zrobić Irjo. Inaczej nigdy więcej go nie zobaczysz, a twoje serce nigdy już nie będzie takie samo.
Dziewczyna już niemal szlochała z przerażenia.
– Przecież on mnie nie zechce – załkała.
– On zrobi wszystko, żeby się uwolnić a bez ciebie nie będzie to możliwe.
– Moja siostra... – szepnęła.
– Zajmą się nią.
– Nie rozumiesz pani – pokręciła głową.
Silje wysłała Lucienowi krótki sygnał, nakazując mu jak najszybciej pozbyć się Sary. Miał przy tym nawet nie zbliżać się do kręgu. Cała sprawa miała być w rękach Aidena, który powinien sobie doskonale poradzić, w końcu był mistrzem manipulacji umysłami.
Lucien natychmiast wysłał polecenia do umysłu swego dowódcy. Sara musiała sama opuścić krąg, gdyż nikt z obecnych nie mógł do niego wejść i nie zostać uwięzionym. Co więcej, nie mogli też dotknąć Sary, nie zostając wciągniętym w pułapkę. Musieli więc skorzystać z siły umysłu.
Sara wyszła z kręgu sama, po czym osunęła się na jednego z czterech pilnujących go aniołów. Lucien sprawił, że zapadła w głęboki sen. Inny ze strażników zabrał ze sobą dziewczynę i natychmiast znikł. Machając potężnymi skrzydłami, skierował się w stronę domu, trzymając nieprzytomną w ramionach. Kiedy powróci jej przytomność umysłu, nie będzie pamiętała niczego z tego, co się wydarzyło w stodole.
Silje podprowadziła Irję do kręgu. Aiden stał w samym jego środku na rozstawionych nogach. Ręce trzymał splecione za plecami. Ta postawa nie sprawiała, że Irja czuła się pewniej. Silje przesłała mu znaczące spojrzenie spod rzęs. Dwa kroki od linii obie się zatrzymały. Dziewczyna płakała. Łzy bezgłośnie popłynęły po zaczerwienionych już teraz policzkach.
Aidenowi zrobiło się nieswojo. Irja nie była typem kobiety, na który zwróciłby uwagę. Była zbyt pulchna, miała proste włosy i zniszczone przez wodę ręce. Zapłakana, jak teraz, wyglądała jeszcze mniej atrakcyjnie niż zazwyczaj. A jednak Silje uważała, że może go uwolnić. Niech więc zatem tak będzie. W końcu może użyć siły swojego umysłu. Zmienił swoją pozycję i wyciągnął w jej stronę rękę, uśmiechając się nieznacznie. Niemal natychmiast łzy przestały płynąć.
Popchnięta do przodu Irja, przekroczyła krąg i ujęła dłoń Aidena. Gdy znalazła się w środku, rozbłysnął on natychmiast, strzelając w górę niebieskim ogniem.
Dłoń Aidena była ciepła, niemal gorąca i sprawiała, że wbrew całej sytuacji poczuła się bezpieczna. Nawet już ten spokojny dotyk sprawił, że zaczęła szybciej oddychać. Z niepokojem spojrzała na rosnące do góry płomienie, czując niespokojny dreszcz biegnący po plecach.
Sam był tym zaskoczony, ale dotykanie Irji było przyjemne. Bał się, że nie będzie potrafił wykrzesać w sobie ani odrobiny namiętności. Jednak kiedy przyciągnął ją do siebie i poczuł drobne dłonie na swojej, niemal nagiej piersi, zapłonął żądzą. Pierwotnym instynktem. Zniżył głowę i pocałował drżące usta dziewczyny. Wszystko stało się łatwiejsze, niż początkowo zakładał.
Niebieski płomień z sykiem zabarwił się na czerwono i poszybował w górę, sięgając im niemal do pasa. Aiden wydał w myślach komendę i anioły rozpostarły skrzydła, chroniąc przed widokiem postronnych parę w kręgu.
– Nie zawsze to, co sobie wyobrażamy, jest tym, czym chcemy – powiedział dziadek, patrząc na zaskoczonego wnuka.
Silje z uśmiechem popatrzyła na Luciena, który w odpowiedzi przygarnął ją do siebie ramieniem i pocałował w czoło.
***
– Po prostu usiłuję zrozumieć, czym są pułapki. Silje powiedziała: strącony na dno piekieł.
– No cóż... – Gene odłożyła tablet na kolana. – Naprawdę chcesz, żebym ci mieszała w głowie jeszcze bardziej?
– A da się? – spytałam, usadawiając się wygodniej. – Już teraz czuję się jak Alicja w Krainie Czarów w króliczej norze.
– Da. – Ptwierdziła z kwaśną miną.
– A jak powiem, że obejrzałam wszystkie sezony serialu Supernatural? – zażartowałam.
– To ucieszy mnie, że nie muszę ci wszystkiego wykładać od początku – odparła całkiem poważnie.
– Serio? – nie dowierzałam.
– Serio. Istoty nieziemskie, są wrażliwe na magię. Istnieją runy, które w pewnej sekwencji pozwolą ci, zatrzymać je w pułapce. Jedyną niezgodną rzeczą, jest to, że uwolnienie nie jest takie proste, a krąg można złamać. Zanim pułapka się zamknie, wystarczy usunąć jeden znak. Po zamknięciu wymaga to jednak...
– Aby kobieta w rytuale całkowicie oddała się swemu panu i władcy, bez względu na to, co zrobi i w jakiej postaci się jej ukarze. Liczyły się czyste intencje, oddanie, ustanowienie więzi, ponieważ rytuał na zawsze wiązał obie osoby, biorące w nim udział.
Spojrzała na mnie ze zmarszczonym czołem.
– Cytat z Sijle – wyjaśniłam, rozkładając ręce.
– Seks wiąże ludzi – zażartowała mrocznie. – I to w pierwotnym znaczeniu tego słowa. Nie mów, że nie czytałaś Kodu Da Vinci? Seks to oddawanie czci bogom! Powiedzmy, że dwa tysiące lat temu kobiety czczono, a uciechy cielesne zbliżały do Boga, w zależności, w co tam sobie każdy wierzył. Natura była świętością.
– A potem nastąpiły mroczne dni Malleus Maleficarum, Młot na czarownice. Czyli debile uważający, że kobiety są bardziej podatne, ponieważ mają mniejszą wiarę – prychnęłam. – Jak to czytałam za pierwszym razem, miałam ogromny face palm. Jak można uznać łacińskie Femina, za zlepek fe, skrót od fides, czyli wiara i mina, czyli minus, mniej. A wszystko by uzasadnić, że facet to jednak lepsze stworzenie, bo w końcu Jezus też był jednym! – Niemal wyplułam z siebie te słowa. – Dzięki tym dwóm pajacom, w ciągu trzystu lat polowań na czarownice spalono na stosach tysiące kobiet – dodałam. – Zwłaszcza takich, które miały odmienne zdanie od mężczyzn, niż naprawdę były czarownicami.
– Czarownice zawsze miały pod górkę – skrzywiła się. – Czy to biorąc pod uwagę Salem, czy protestanckie Niemcy, czy palenie heretyków. Czy po prostu kobiety, które śmiały odmówić mężczyznom swojego ciała.
– Trudno byłoby iść do łóżka z oblechem. Ja bym się zgodziła z książkowym stwierdzeniem, że odpowiedni facet zrujnuje cię dla innych mężczyzn, a seks już nigdy nie będzie miał tego samego smaku.
Odłamałam sobie kawałek ciasteczka z kawałkami białej czekolady.
– Zdecydowanie lepiej brzmi – zgodziła się ze mną.
Przypomniałam sobie wcześniejsze słowa Jamesa o symbolach na ścianie.
– Skoro istnieją kręgi pułapki, to krąg na dole w bibliotece jest... ochronny? Triquetra, Triskalion, emblematy żywiołów, brzmi jak potężna magia ochronna.
– O której opowiedzieć może ci Joel, specjalista od wszelkich znaków, pieczęci i tym podobnych. Ja mam jakieś podstawowe informacje, ale o kręgu takim jak na dole, nigdy w życiu nie słyszałam – przyznała szczerze. – Nawet nie chcę sobie wyobrażać, co trzeba poświęcić, żeby go domknąć – dodała z namysłem, wpatrując się w okno. – Ale to by też wyjaśniało, dlaczego oboje zniknęli. Może bezpieczeństwo przyszłych pokoleń tego wymagało.
Zastygłam w pół ruchu z kolejnym kawałkiem ciastka w drodze do ust.
– Poświęcić? Znaczy...
Gene milczała, więc wykonałam zachęcający gest ręką, delektując się słodkim ciastkiem rozpływającym na języku.
– Każdy krąg może zostać zamknięty tylko najwyższym poświęceniem.
Upiłam kawy, spłukując ciastko, żeby się nie zakrztusić, zanim spytałam.
– Masz na myśli śmierć?
Spojrzała na mnie swoimi przejmująco niebieskimi oczami.
– Są gorsze rzeczy od śmierci.
Nie, według mnie.
Podeszłam bliżej okna. Zapatrzyłam się w prawie niewidoczną z tej strony budynku ławeczkę.
– Co dokładnie masz na myśli?
– Nie jestem pewna, czy chcę ci powiedzieć – odparła z namysłem.
Milczałam chwilę, zastanawiając się jak ją przekonać.
– Skończyłam pamiętnik. Wiem, co zrobiła i jak, ale nie wiem, co się stało później.
Ciekawe czy to kłamstwo ją przekona. Gene odłożyła tablet na stolik i zmieniła pozycję na szezlongu.
– Rytuał zakończony sukcesem wymazuje pamięć.
Zatkało mnie. Literalnie.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro