Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

▲▼ ROZDZIAŁ 4 ▼▲

△▽ BILL ▽△

April nie było już od kilku godzin. Nie martwiłem się, bo doskonale wiedziałem gdzie jest.

Jednak w pewnym momencie poczułem się jakoś tak nie swojo. Jakby ktoś odebrał mi cząstkę mocy, którą posiadam. Coś jest nie tak - myślałem. W tym momencie zadzwonił telefon.

-Bill? - Usłyszałem przerażony i zarazem zmartwiony głos Gwiazdeczki.

-Co się stało?

-April jest w szpitalu. - Ta wiadomość była dla mnie jak potwornie bolesne zderzenie z rzeczywistością. - Potrzebuje cię, pośpiesz się.

Natychmiastowo się rozłączyłem i przeteleportowałem do szpitala.

-Co z nią? Gdzie ona jest?  - Spytałem mojego brata.

-Uspokój się. Jest na sali, ale nie możesz tam narazie wejść.

-Jak to nie mogę? - Czułem nagły przypływ gniewu.

-Robią jej jakieś badania, nie wiem. Mnie i Mabel też tam nie wypuścili.

-A gdzie jest Mabel?

-Chyba rozmawia z lekarzem.

Co to za dziwne uczucie? Jakby coś mi zagrażało. Już wiem co to, martwię się o nią. Bardzo.

-O jesteś. To dobrze - Gwiazdeczka stanęła między nami.

-Co z nią?

-Śpi, nic jej nie jest. To zwykłe osłabienie. Musiała się przeziębić - słysząc to, jakoś mi tak jakby ulżyło. Olewając protesty brata i Mabel, wszedłem do sali.

Leżała na łóżku przykryta zielonym kocem. Podobna sytuacja już kiedyś miała miejsce, ale wtedy nie wiedziałem, że ją kocham. Dziwnie się czuję widząc ją ponownie w tym stanie.

Mógłbym spróbować jej pomóc, ale z drugiej strony, jeśli to zrobię, znów pójdzie do tej cholernej pracy, a tak, będę mieć ją w domu.

Usiadłem na brzegu łóżka, przyglądając się jej uważnie. Jestem na siebie wściekły za to, że stałem się taki wrażliwy.

-To wszystko twoja wina - szepnąłem.

△▽ TIME SKIP ▽△

Razem z Willem i Mabel od dłuższego czasu siedzimy przy niej, czekając aż się obudzi.

-Bill...? - Usłyszałem. Siedziała na łóżku, a jej oczy lśniły zielonym blaskiem, tak naprawdę lśniły.

-Dobrze się czujesz? - Spytałem. Lekko zaniepokoił mnie fakt jak wygląda.

-Tak... Tak. Nawet bardzo dobrze - uśmiechnęła się.

-Co jej jest? - Spytała Mabel uważnie jej się przyglądając.

-Dobre pytanie - odparłem.

-O co wam chodzi?

-Oczy ci się świecą April - wypalił mój brat. - Tak na zielono.

-Co? Dlaczego? - Słyszałem przerażenie w jej głosie.

-Spokojnie - przytuliłem ją do siebie. - Zabiorę cię do domu i tam się nad tym zastanowimy.

-Nie możesz jej od tak zabrać - zaprotestowała.

-Bo?

-Bo to nielegalne. Lekarze muszą ją wypisać inaczej posądzą cię o porwanie.

-Pff. Mogą mi naskoczyć.

-Bill, Mabel ma rację - patrzyła na mnie, a blask w jej oczach powoli znikał. - To nie zajmie długo - uśmiechnęła się.

-Mam nadzieję. - Odparłem. Chcę by jak najszybciej wróciła do domu.

Cholera jasna. Ogarnij się. Jesteś demonem. Nie zależy ci na nikim. - Myślałem. Na nikim oprócz niej.

Po jakimś czasie łaskawie pozwolili mi ją zabrać. Myślałem, że rozniosę ten cholerny szpital.

-Nareszcie w domu - powiedziała.

-Dokładnie - przytuliłem się do niej. - Nawet nie wiesz jak ci ludzie działają mi na nerwy.

-Wiem Bill, wiem - zaśmiała się. - Ale już jesteśmy w domu.

-Na szczęście.

Uśmiechnęła się i pocałowała mnie.

-Dobrze, że jesteś.

-Wiem przecież - zaśmiałem się. Jednak coś nadal nie dawało mi spokoju. Z April jest coś nie tak, a ja muszę się dowiedzieć co. Nie chcę jej przecież stracić.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro