Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

▲▼ ROZDZIAŁ 2 ▼▲

Zasada się nie zmieniła i dialogi toczące się w głowie April pisane są kursywą.

°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°°

△▽ APRIL ▽△

Poczułam jak czyjeś ręce oplatają się wokół mojej talii. Uśmiechnęłam się lekko.

-Dzień dobry - powiedziałam. Mruknął coś niewyraźnie pod nosem, kładąc głowę w zagłębieniu w mojej szyi. - Chory jesteś?

-Nie - odparł przeciągle. - Wracaj do łóżka.

-Nie mogę. Idę do pracy.

-Ale to nie była prośba. - Zaśmiałam się cicho w odpowiedzi. - Zresztą powinnaś zostać dziś w domu.

-Ponieważ?

-W nocy zachowywałaś się trochę dziwnie. Jakbyś miała koszmary, albo borykała się z jakąś przewlekłą chorobą.

-Oo... Ty się o mnie martwisz. Jak miło - odwróciłam się do niego i mocno przytuliłam.

-Pff. Wcale nie. - Mimo wszystko objął mnie i mocniej przyciągnął do siebie.

Ma problemy z okazywaniem uczuć. Raz jest wredny i zachowuje się tak, jakby mnie nienawidził, a raz potrafi być opiekuńczy i troskliwy. Nie mogę go za to winić, jest w końcu demonem, który nigdy wcześniej prawdopodobnie nikogo nie kochał.

-Dobrze, puść mnie już - uśmiechnęłam się. - Do zobaczenia później - cmoknęłam go w policzek i wyszłam z domu, zostawiając go samego.

Zachowywałam się dziwnie? - Myślałam. Dziwnie to ja się ostatnio czuję. Jakaś taka ciągle niewyspana, wyczerpana, mam mdłości, zawroty głowy, często widzę podwójnie, czuję jak moje ciało wręcz płonie i odmawia mi posłuszeństwa. To są tylko chwilowe objawy i nie pojawiają się za często, ale jednak trochę mnie martwią.

Mimo to dzielnie je ignoruję i nie zrezygnowałam ze swoich zajęć. Z myślą, że "to w końcu minie" ruszyłam do pracy.

△▽ BILL ▽△

Nienawidzę gdy to robi. Tak po prostu wychodzi sobie z uśmiechem na ustach, zostawiając mnie samego. Czułem narastający gniew.

Co ona ze mną zrobiła? - Myślałem. Stałem się taki jakiś... Ludzki. - Pomyślałem z odrazą. Choć teraz przynajmniej rozumiem, dlaczego te marne kukiełki tak bardzo cenią swoje życie. Powiedzmy, że ludzkie przyjemności są wręcz doskonałe.

Jednak dzisiaj mam jakieś takie silne przeczucie, że stanie się coś złego. I tym razem nie z mojego powodu.

Postanowiłem - tak na wszelki wypadek - dotrzymać April towarzystwa.

△▽ APRIL ▽△

-No hej - usłyszałam w swojej głowie.

-Bill! Ty głupku! Co ty w ogóle robisz? - Byłam poirytowana. Przeszkadza mi.

-Dotrzymuję ci towarzystwa - jego głos był jak zwykle nadmiernie wesoły.

-Przeszkadzasz mi.

-Ah tak? Chcesz żebym sobie poszedł?

Westchnęłam ciężko.

-Proszę pani czy coś się stało? - Spojrzałam w stronę chłopca, który zadał mi to pytanie. Dopiero teraz zorientowałam się, że po prostu stoję na środku klasy dyskutując z pewnym narwańcem znajdującym się aktualnie w mojej głowie, a oni nie mają o tym pojęcia.

-Nie nic - uśmiechnęłam się. - Wracajcie do zadań. A ty mi nie przeszkadzaj.

-Pff. Niemiła jesteś.

-Ja jestem w pracy. Nie możesz mi dokuczać jak już wrócę do domu?

-Ale mnie się tak potwornie nudzi samemu no - marudził.

-Nic na to nie poradzę.

-Zawsze możesz rzucić to idiotyczne zajęcie i siedzieć ze mną. To będzie dużo lepsze.

-Zależy dla kogo - zaśmiałam się. - Zresztą lubię to, a ty o tym doskonale wiesz.

-Ale ja nie lubię, gdy nie ma cię w domu.

-Ojej... Biedaczek. Tak bardzo nie jesteś w stanie beze mnie wytrzymać?

-Martwię się. To coś złego? Ty się wiecznie o coś martwisz.

-Wybacz. Ciężko się przyzwyczaić do tego, że jesteś w stanie martwić się o kogoś poza tobą.

-Kocham cię April. To twoja wina.

-Wcale nie - zaśmiałam się. - Nikt ci nie kazał się ze mną spoufalać.

-A może ja chciałem co?

-Żałujesz?

-Nie.

-Ja też nie - uśmiechnęłam się do siebie. - A teraz z łaski swojej bądź cicho i mi nie przeszkadzaj. Jak zacznę gadać sama do siebie to wezmą mnie za wariatkę.

-Wiesz, zawsze można się ich pozbyć - zasugerował.

-Bill! - Usłyszałam tylko jego donośny śmiech.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro