Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

▲▼ ROZDZIAŁ 1 ▼▲

△▽ APRIL ▽△

Odkąd odzyskałam Billa minęło już kilka lat. Wiele się zmieniło, na przykład: nie wróciliśmy do Phoenix i zostaliśmy w Gravity Falls. W dodatku między mną, a nim zrodziło się pewne bardzo silne uczucie. Pokochałam demona, a on pokochał mnie. To piękne. I dziwne, ale bardziej piękne.

Co jeszcze się zmieniło? Zaczęłam pracę jako nauczycielka w miejscowej szkole. Lubię to zajęcie, nie jest ciężkie ale też nie lekkie. Zwyczajne. Zaczęłam doceniać proste rzeczy po tym wszystkim co wydarzyło się dawniej.

Aktualnie w mieście nie dzieje się nic dziwnego. Wszystko jest w normie, a ludzie puścili w niepamięć to, co się działo. I dobrze, bo im więcej o tym się myśli, tym bardziej ma się wrażenie, że ten chwilowy spokój niedługo zostanie zachwiany. Mówię tu głównie o sobie; od pewnego czasu nie mogę spać i błądzę myślami w przeszłości. Jedynie Bill potrafi ściągnąć mnie na ziemię.

-Wróciłam - oznajmiłam otwierając drzwi i wchodząc do środka. Nikt mi nie odpowiedział. Czyżby go nie było? - Spytałam się w myślach.

Po kilku chwilach przekonałam się, że dom rzeczywiście jest pusty. Wzruszyłam więc ramionami i postanowiłam coś zjeść. Ten wariat może być teraz wszędzie.

△▽ BILL ▽△

Stałem nad nagrobkiem, na którym ozdobnym, złotym pismem napisne było Stanford Filbrick Pines. Westchnąłem ciężko po czym lekko usmiechnąłem się do siebie.

-Wiesz co? - Zacząłem. - Chyba muszę ci podziękować. Gdyby nie ty szóstak, prawdopodobnie by mnie tu dziś nie było. Nie spotkałbym April... - Przez chwilę milczałem. - Więc dzięki staruszku. Naprawdę dzięki.

Trochę mi go szkoda. Pod wieloma względami fajny był z niego typ. Stety niestety życia mu nie zwrócę.

-Do zobaczenia kiedyś, może - rzuciłem i ruszyłem do domu.

Moje myśli znów zaczęły krążyć wokół April. Mojej kochanej April. To zabawne jak bardzo udało jej się na mnie wpłynąć, zmienić mnie.  Ale jakoś nie mam jej tego za złe.

Zatrzymałem się i spojrzałem w górę. Jest takie błękitne - myślałem. Pomyśleć, że kiedyś chciałem zniszczyć to miasto. Teraz po tym wszystkim, gdy mam ją, chyba nie mógłbym tego zrobić. Chociaż... Kto wie - ruszyłem dalej.

-Chyba zbytnio to ci się do mnie nie śpieszyło - zaśmiała się, gdy wszedłem do domu. Lubię uczucie, które mi towarzyszy za każdym razem, gdy ją widzę.

-A co, tęskniłaś?

-Może.

-Nie kłam. Wiem, że tęskniłaś.

-Wręcz umierałam z tęsknoty - zaszydziła.

-Okres masz, że taka niemiła?

-O czym ty mówisz, ja zawsze jestem miła - stwierdziła.

-Aha, tak jak ja - przyciągnąłem ją do siebie.

-Ty jesteś wredny i złośliwy.

-I kto to mówi?

-Uczę się od najlepszych - puściła mi oczko.

Pod wpływem chwili, namiętnie wpiłem się w jej słodkie usta. Dlaczego sprawia mi to aż tyle radości?

-Tego mi właśnie było trzeba - mruknąłem.

-Ooo... Biedactwo moje potrzebuje miłości? - Zaśmiała się.

-Okrutna jesteś.

-Oj przestań już. Tak się z tobą droczę.

-Kiedyś tego pożałujesz - usmiechnąłem się.

-Ah tak? A co mi niby zrobisz?

-Coś wymyślę. A wtedy przestanę być już potulnym demonem.

-Głupek.

-Dzięki.

-Kocham cię.

-Wiem o tym - uśmiechnąłem się.

△▽ TIME SKIP ▽△

Mocno przytuliłem ją do siebie. Lubię mieć April blisko siebie, bo wiem, że wtedy nic jej się nie stanie. Bo gdyby coś jej się stało... Chyba bym tego nie wytrzymał.

Czułem jak drży mimo iż jest ciepło. Spojrzałem na nią, skulona leżała z grymasem bólu na twarzy. Ma koszmary? - Wszedłem do jej snu, lecz nie on był powodem dziwnego zachowania.

Odgarnąłem kosmyk włosów z jej twarzy. Powoli się uspokajała pod wpływem mojego dotyku.

-Już dobrze, jestem tu - szeptałem. Przestaję poznawać samego siebie, od kiedy ja martwię się o kogoś innego? Odkąd ona namieszała mi w głowie - odpowiedziałem.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro