Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

▲▼ ROZDZIAŁ 13 ▲▼

Usłyszałam ciche pukanie do drzwi; nie zareagowałam, jednak po chwili ktoś wszedł do pokoju.

- Jak się czujesz? - Chłopak usiadł na łóżku obok mnie.

- Źle - mruknęłam, starając się nie rozpłakać.

- Chodź do mnie - rozłożył ręce, a ja załamana wtuliłam się w niego i znów zaczęłam płakać. - Już dobrze April, nie płacz - szeptał mi do ucha.

- Dlaczego? Obiecał, że mnie nie zostawi. Obiecał mi to.

- Wiem.

- Chcę żeby wrócił. Tęsknię za nim.

- Kiedyś wróci. A jeśli nie, to masz przecież mnie.

- Dziękuję Dipper - mocniej się w niego wtuliłam.

Pamiętam, że zasnęłam w jego ramionach. W tamtym momencie zrobiło mi się odrobinę lepiej.

△▽

- Nie mam pojęcia jak jej pomóc - zatrzymałam się przed wejściem do kuchni, by móc posłuchać o czym mówi. - Cały czas chodzi taka przygnębiona i smutna.

- Spróbuj ją jakoś pocieszyć.

- A myślisz, że nie próbowałem? Jest ślepo zapatrzona w tego cholernego demona.

- Ale cię lubi - stwierdziła Mabel. - Nie martw się tym, w końcu jakoś się z tego wygrzebie.

- Mam nadzieję.

Przylgnęłam płasko do ściany, przygryzając wargę. Oni się o mnie martwią - myślałam. - Nie chcę żeby tak było, ale co ja mogę zrobić? - Spojrzałam na drzwi. - Muszę się przewietrzyć.

Przemknęłam na zewnątrz niezauważona - mam nadzieję - i odetchnęłam głęboko. Zimne powietrze spowiło moje ciało, ale nie było aż tak źle. Ruszyłam przed siebie w głąb lasu.

Nie chciałam tam iść, ale nogi po prostu same zaprowadziły mnie w tamto miejsce.

Kucnęłam na przeciw kamiennej formy Billa; to chyba jedyna rzecz, która mi po nim pozostała. Po moich policzkach znów zaczęły spływać łzy; jego odejście jest dla mnie zbyt bolesne.

Kiedy już choć trochę się uspokoiłam wróciłam do Chaty i zamknęłam się w pokoju. Jedyne czego chciałam, to poleżeć w samotności.

A potem naszła mnie pewna myśl: nie mogę dawać im ciągle powodów do zmartwień, już i tak mają sporo na głowie, zresztą pozwolili mi tu mieszkać - niechętnie podniosłam się z łóżka i udałam się do kuchni.

- Hej - powiedziałam, delikatnie się uśmiechając.

- Hej, jak się masz? - Spytała Mabel; tym razem nawet jej uśmiech nie był w stanie mnie pocieszyć.

- Tak jak od kilku dni - powiedziałam, zajmując miejsce przy stole.

- Chcesz herbaty?

Kiwnęłam głową na tak. Po chwili chłopak postawił przede mną biały kubek i zajął miejsce obok mnie.

- To ci poprawi humor - uśmiechnął się.

- Mam nadzieję - przyznałam, a ten prawie natychmiastowo objął mnie i przytulił do siebie. Miałam wrażenie, że podobna sytuacja już kiedyś miała miejsce. Tylko, że wtedy był Bill, a nie Dipper. Z całych sił starałam się nie rozpłakać, mocno ściskając koszulkę chłopaka.

- Dzisiaj chcemy wziąć się z Mabel za odbudowę pracowni wujka Forda, przyłączysz się?

Znów tylko pokiwałam głową. Może w ten sposób choć na chwilę zapomnę o Billu.

△▽

Siedzieliśmy z Dipperem do późna; Mabel poszła spać, ale on stwierdził, że chce jeszcze chwilę posiedzieć. Postanowiłam więc zostać z nim.

- To już ostatnie - powiedziałam, podając mu pudło.

- Dziękuję - uśmiechnął się. - Już cię nie będę męczyć.

- Nie męczyłeś - uśmiechnęłam się ciepło. - Przynajmniej na chwilę zapomniałam o tym wszystkim.

- To dobrze.

- Dipper... - Spuściłam głowę. - Czy mogłbyś zostać ze mną na noc? - Czułam, że potrzebuję jego obecności.

- Jasne - odparł.

- Dziękuję.

△▽

Siedziałam na łóżku owinięta kocem, czekając na chłopaka, który miał przynieść nam coś słodkiego.

- Znalazłem tylko czekoladę - usiadł obok mnie.

- Może być - uśmiechnęłam się.

Zajadaliśmy słodką czekoladę, która automatycznie poprawiła mi humor. A może to obecność Dippera sprawiła, że poczułam się lepiej?

- Dobrze widzieć cię uśmiechniętą - stwierdził, przyglądając mi się. Delikatnie się zarumieniłam, zakładając kosmyk włosów za ucho. Chłopak ujął moją twarz w dłonie, po czym delikatnie przyciągnął do siebie i pocałował; lekko zszokowana odwzajemniłam gest, kładąc ręce na jego klatce piersiowej. - Przepraszam - mruknął, gdy już oderwaliśmy się od siebie.

- Nie. Nic się nie stało.

- Lepiej już pójdę.

- Nie - złapałam go za rękę. - Zostań - przytuliłam się do niego.

- Dobrze - położył się, tuląc mnie do siebie.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro