time has killed us
słów: 2600
17.10.2017
Taehyung uwielbiał dźwięk palącego się drewna i kubek parującej herbaty w dłoni, kiedy z Szekspirem w ręce i kocykiem na nogach mógł podziwiać piękno ognia. Uwielbiał gdy dźwięk dochodzący z kominka komponował się z cichymi uderzeniami kropel zimnego deszczu o szyby, a złote liście tańczyły na wietrze, tym samym denerwując długowłose nastolatki, które dopiero co starannie układały blond kosmyki.
Taehyung zamoczył zaróżowione wargi w ciepłej cieczy, delektując się słodkim smakiem różanej herbaty. Poczuł się spokojny i zrelaksowany, jednak mimo gorącego napoju, rozpalonego kominka i puchowego kocu, dalej czuł się tak, jakby było mu zimno. Brakowało mu jeszcze jednej, bardzo istotnej rzeczy, która rozgrzałaby go do granic możliwości i uszczęśliwiła jeszcze mocniej.
Jungkook.
Blondyn przeniósł swój wzrok z pięknego ognia na tysiące ramek, które w perfekcyjnym ułożeniu przyozdabiały beżowe ściany. Zatopił oczy w zdjęciu, które przedstawiało go i Jungkooka na Jeju podczas wakacji, gdzie sierpniowe niebo mieniło się najpiękniejszymi barwami kolorów, a morze stawało się paletą barw. Pamiętał, jak Jungkook składał słodkie pocałunki na jego ustach, otwierając białe wino. Pamiętał też to ciepło, które towarzyszyło mu wtedy, gdy wtulił się w Jungkooka, a ten mówił mu w najpiękniejszej gamie słów, jak bardzo go kocha.
Posiadali naprawdę dużo zdjęć. Jedne przedstawiały ich głupie miny, drugie słodkie lub namiętne pocałunki, a jeszcze inne ich wyprawy na drugi koniec świata. Taehyung uwielbiał wspominać, jak Jungkook złamał nogę podczas jazdy na nartach, kiedy chciał zaimponować Kimowi i popisać się umiejętnością jazdy po stokach, której (jak się okazało) nie posiadał. Pamiętał też, jak wiosenne wody Oceanu Spokojnego, otaczającego archipelag Polinezji Francuskiej, muskały jego delikatną skórę, gdy wraz z Jungkookiem postanowili ponurkować, aby później spędzić namiętną noc w hotelu z widokiem na zachodzące słońce. Kochał przypominać sobie to uczucie, gdy w puchowych kurtkach spacerowali, obserwując jak płatki śniegu powoli spadały na ich czapki, a zimno malowało czerwone plamy na ich policzkach i czubku nosa. Wtedy Jungkook kupował ciepłą czekoladę w małej budce z ciepłymi napojami, za każdym razem słysząc od starej sprzedawczyni, że ma wielkie szczęście, mając przy sobie kogoś tak pięknego i uroczego jak Taehyung.
Ale Jungkook doskonale to wiedział.
Ta miłość była zdecydowanie najpiękniejszą, na jaką było ich tylko stać. Zasypiali i budzili się w swoich objęciach, a szczery uśmiech nie schodził z ich twarzy, gdy tylko na siebie spoglądali. Przeżyli najlepsze, młode lata swego życia w swoim towarzystwie, przysięgając sobie wierność i miłość do końca życia, do końca ich dni.
I mimo, że Taehyung z każdą porą roku miał cudowne wspomnienia z Jungkookiem, i tak kochał najbardziej jesień.
- Skarbie, wróciłem! - melodyjny głos rozniósł się po domu, jednocześnie przyprawiając Taehyunga o palpitacje serca. Uśmiechnął się delikatnie, kiedy zobaczył sylwetkę swojego chłopaka ubranego w czarny golf, kiedy wchodził do salonu.
- Cześć.
- Tęskniłeś? - zapytał, od razu podchodząc do Taehyunga i siadając na wielkiej kanapie, zaraz obok niego. Ucałował delikatnie jego ciepły, zaróżowiony policzek, uśmiechając się pod nosem.
- Tak, czemu nie wróciłeś na czas? Chciałem żebyśmy się dzisiaj przeszli na spacer. Długo nie piliśmy razem herbaty w parku.
- Mamy małe problemy w firmie i musiałem zostać dłużej - westchnął, chwytając dłoń Taehyunga w swoją i oparł głowę na kanapie. - Ale już jestem, a ty jak się czujesz?
- Jest dobrze, Jungkook. Już od kilku dni zmniejszam dawki leków - westchnął, opierając swoją głowę na ramieniu bruneta i delikatnie zaciągnął się jego przyjemnym zapachem. - Lekarze też mówią, że jest lepiej. Nie musisz się tak zamartwiać.
- Po prostu za mocno Cię kocham, głuptasie. Nie potrafię się nie martwić - powiedział, obejmując talię Taehyunga i przyciągając go bliżej. Ucałował jego włosy, przez dłuższą chwilę zaciskając oczy i wąchając jego zapach brzoskwiniowego szamponu do włosów. Nie chciał, żeby Kim widział, jak bardzo się martwi i przejmuje jego chorobą, bo doskonale wiedział, że blondyn tego nienawidzi. Ale nie mógł nic poradzić na to, że okropnie bał się każdego, kolejnego dnia. - Co ty na to, żebym wziął sobie kilkutygodniowy urlop? Nie wracałabym tak późno.
- Nie rób tego, Jungkook - szepnął, przymykając powieki. - Nie dość, że masz takiego inwalidę na głowie, to jeszcze stracisz pracę przez jakieś urlopy. I co wtedy?
- Nie mów tak, Taehyung - warknął, czując jak irytacja i smutek mieszają się w jego sercu. Naprawdę chciałby, abyTaehyung zamiast czuć się jak piąte koło u wozu, wiedział, że serce Jungkooka bije tylko i wyłącznie dla niego, a każda jedna sekunda jego życia jest właśnie dedykowana dla Taehyunga.
- Możemy już o tym nie rozmawiać? O tych wszystkich problemach? Mam już tego dość, zapomnijmy na chwilę o tym.
- Masz rację.
- Ale jest coś, co mógłbyś dla mnie zrobić - powiedział, podnosząc głowę, by spojrzeć prosto w oczy Jungkooka, przepełnione miłością i troską. Chciał znów poczuć to uczucie, jakie towarzyszyło mu podczas ich podróży, gdy nie widzieli poza sobą świata. - To pomoże nam obydwu.
- Co takiego mam dla Ciebie zrobić?
- Kochaj mnie tej jesieni, Jungkook.
-
- Jesteś taki piękny - szepnął, kiedy patrzał z góry na bladą twarz Taehyunga. Był taki delikatny i kruchy, wręcz czarował swoją delikatnością i pięknem, powodując szybsze bicie serca bruneta. Uwielbiał na niego patrzeć, kochał sposób w jaki usta Taehyunga wykrzywiały się w szczerym uśmiechu, a policzki robiły się czerwone. Kochał sposób w jaki jego wargi poruszały się, kiedy mówił a oczy się znacznie powiększały, gdy podziwiał krople deszczu lub palące się drewno.
- Jungkook - szepnął, odchylając głowę do tyłu. Oddał się całkowicie gorącym pocałunkom bruneta, który leniwie jeździł swoimi ustami po bladej szyi Kima, zaraz potem zjeżdżając na jego nagą klatkę piersiową. Blondyn wplątał swoje słabe palce we włosy Jungkooka, mocno się na nich zaciskając. Przymknął powieki, kiedy poczuł jak gorące dłonie bruneta błądzą po jego talii.
- Jesteś tego pewien, Taehyung? - zapytał, na chwilę podnosząc wzrok na twarz Taehyunga.
- Nie pytaj mnie już o to, Jungkook tylko mnie kochaj - szepnął. - Kochaj mnie tak, jakby był to nasz ostatni raz, dobrze? Jakbym zaraz miał zniknąć, jakbym jutro miał się nie obudzić - powiedział, chwytając w dłonie twarz Jungkooka, któremu bardzo nie spodobały się jego słowa. Jednak nie zdołał już nic powiedzieć, bo już po sekundzie poczuł drżące usta Taehyunga na swoich wargach. Otumaniony przyjemnością ust Kima, pogłębił delikatnie jego pocałunek, łapiąc jego kruche dłonie i usadowił je tuż nad głową Taehyunga.
Kilka cichych sapnięć i kilkadziesiąt pocałunków pełnych miłości później, byli zupełnie nadzy. Ciągle łączyli swe opuchnięte usta ze sobą, delektując się tą chwilą. Wszystko było dla nich jak sen, wszystko działo się powoli, a jednocześnie tak szybko. Chcieli by te chwile były bardziej realne, namacalne i trwałe. Nie dopuszczali do siebie myśli, że kiedyś jedno z nich zginie, lub odejdzie i nie wróci. Potrzebowali siebie nawzajem - swoich słów, gestów, miłości.
Byli po prostu szalenie zakochani. Zakochani do tego stopnia, że byli w stanie oddać za siebie swoje życie.
- Kocham Cię najbardziej na świecie, Taehyung - powiedział, jednocześnie wyciągając swoje palce z wnętrza Kima.
Wszystko było wręcz idealne - Taehyung, Jungkook, palący się kominek, padający na zewnątrz deszcz, ich nagie ciała, gorące pocałunki i przede wszystkim pełno miłości, którą siebie nawzajem darzyli.
- Ja również Cię kocham, Jungkook.
I po tych słowach, oddali się zupełnie przyjemności i swej bliskości, która wręcz rozrywała ich serca. Każdy jeden pocałunek był kolejnym dowodem potrzeby, a ciche westchnięcia tylko potęgowały ich podniecenie. Jungkook skanował dokładnie ambrozyjską sylwetkę Taehyunga, jego idealne uda i pośladki, a także mleczną skórę, pokrytą milionami malinek.
Jego zapach przypominał mu pachnące pola lawendy w Gangwon, kiedy jako mały chłopiec odwiedzał swoją babcię, barwa jego tęczówek przypominała mu tajemniczą głębię, jaką obejmował spojrzeniem podczas oglądania jesiennego nieba, a jego piękne usta smakowały jak całe życie Jungkooka, począwszy od posmaku mleka matki, kończąc na ostatnio zjedzonym Tiramisu w jednej z przytulnych kawiarni.
Chwycił swojego członka w rękę, nakierowując go na wejście Taehyunga. Obydwoje czuli już ogromne podniecenie i przyjemność, która zawładnęła nad ich umysłami.
Jednak ta przyjemność nie mogła równać się z tą, która rozchodziła się po całym ciele obydwojga, kiedy członek bruneta wkradał się powoli do wnętrza Taehyunga. Głośny jęk znów przebił się przez panującą dookoła ciszę, zmieszaną z odgłosem palącego się drewna, a drobne ręce Taehyunga zacisnęły się na miękkim kocu.
- O mój boże - wysapał blondyn, odchylając do tyłu głowę. Czuł ogromną przyjemność, która pogłębiała się z każdym kolejnym, powolnym pchnięciem. Jungkook umieścił swoje dłonie po obydwóch stronach głowy Taehyunga, delikatnie się nad nim pochylając.
- Jesteś tak bardzo piękny - szepnął, wykonując zmysłowe ruchy miednicą. Złączył swe wargi z ustami blondyna, czując jak jego ciało od razu się relaksuje, a on sam oczyszcza swój umysł od wszystkich problemów związanych z pracą.
Całowali się namiętnie i powoli, powodując tym samym, że wszystkie ich komórki znajdowały się w strefie błogiej ekstazy, a umysł upojony był przyjemnym doznaniem. Jungkook przyspieszył delikatnie, dalej wykonując erotyczny i żywiołowy ruch miednicą.
Żadne z nich nie myślało o tym, aby choć na chwilę odłączyć swoje usta, nawet w momencie, w którym brakowało już im tlenu. Bali się, że to wszystko minie zbyt szybko, że nie zdążą nacieszyć się swoją bliskością i miłością, a czas ich rozdzieli, nie oglądając się za siebie.
Po prostu pragnęli siebie zatrzymać jak najdłużej, chcąc uchronić wszystkie swoje cegły, jakie wybudowali razem, przez cały ten czas.
Taehyung zacisnął powieki, czując jak niewyobrażalne ciepło rozchodzi się po całym jego ciele, a w szczególności w podbrzuszu. Jęknął cicho, gdy usta Jungkooka przeniosły się z jego warg na szyję, zaczynając tworzyć najpiękniejsze malinki, na jakie było go stać. Blondyn przewiesił swoje drobne dłonie przez jego kark, odchylając głowę do tyłu.
- Kocham Cię, Jungkook - sapnął, czując, że koniec jest bliski. Wygiął swoje ciało w łuk, wydobywając z siebie kolejny jęk, świadczący o tym, jak bardzo dobrze mu było.
- Ja Cię też kocham, Taehyung - powiedział, podnosząc głowę znad szyi chłopaka. Spojrzał mu głęboko w oczy, uśmiechając się delikatnie. Przyspieszył odrobinę ruch miednicą, jednocześnie łapiąc w swoje ręce dłonie Taehyunga. Wplótł swoje palce między te jego, mocno się na nich zaciskając. - Najbardziej na świecie. I do końca życia.
I to wszystko wystarczyło, aby Taehyung doszedł z jękiem na ustach, tryskając białą mazią. Jungkook obserwował, jak twarz jego chłopaka emanuje przyjemnością, gdy blondyn mocno zagryzł swą zaróżowioną wargę i przymknął powieki, dając się porwać temu uczuciu. Dlatego już po chwili obydwoje czuli się spełnieniu, wyrównując swoje oddechy.
- Dziękuję - szepnął Taehyung, dotykając dłonią policzek Jungkooka. Spojrzał prosto w jego oczy, uśmiechając się szczerze.
- Zaniosę Cię do sypialni - oświadczył w odpowiedzi, również się uśmiechając.
- Nie, zostańmy tutaj. Tu bardziej czuję jesień - powiedział, zatrzymując za ramię bruneta. On jedynie w odpowiedzi parsknął śmiechem, jednak już po chwili obydwoje leżeli pod puchowym kocem. Jungkook objął szczelnie Taehyunga, który wtulił swoją twarz w zagłębienie jego szyi. Obydwoje czuli niesamowity spokój, szczególnie wtedy, gdy mogli beztrosko leżeć w swoich objęciach. - Jungkook?
- Hm?
- Będziesz ze mną już zawsze, prawda? - zapytał, mocniej przytulając do siebie ciało bruneta, jakby bojąc się, że zaraz wyparuje.
- Oczywiście, że tak, Taeś. Co to w ogóle za pytanie? - zmarszczył brwi, kreśląc kciukiem relaksujące kółka na plecach blondyna.
- I nigdy mnie nie opuścisz?
- Kocham Cię nad życie, Taehyung - powiedział, podnosząc głowę chłopaka za podbródek, tak, aby na niego spojrzał. - Nie wyobrażam sobie, żeby Cię opuścić. Za bardzo Cię kocham, głuptasie. Nigdy Cię nie zostawię, przysięgam.
- Jungkook, a jak to ja Ciebie opuszczę? - powiedział, starając się zahamować napływające do oczu łzy. Czuł jak poczucie winy i smutek wypalają w nim dziurę, a on sam jest zupełnie bezradny. Czuł, jak pętla na jego gardle z każdą sekundą się zaciska, a czas szatańsko śmieje się mu do ucha, drwiąc z niego w najgorszy sposób. Miał do siebie okropny żal, że nie powiedział nic wcześniej Jungkookowi. Po prostu nie chciał go zamartwiać, nie zdając sobie sprawy, że czas będzie tak bardzo bezlitosny.
Taehyung już wiedział, że to koniec.
Jungkook nie miał pojęcia jak zareagować na słowa swojego chłopaka, szczególnie wtedy, gdy słone łzy spływały po różowych policzkach blondyna. Doskonale wiedział, że Taehyung wszystko bardzo przeżywa, jednak robił wszystko co w jego mocy, aby spędzali ze sobą jak najwięcej czasu i jak najwięcej szczęśliwych chwil. Dlatego jedynie złączył ich wargi ze sobą, łapiąc w dłonie mokrą od łez twarz Kima. Zaczął delikatnie muskać go swoimi ustami, a czując jak bardzo delikatny i kruchy jest Taehyung, miał ochotę również płakać.
Dlatego, że nie potrafił słowami podziękować Bogu, za to, że dał mu Taehyunga. Czuł jak to wszystko go unosi, jakby dryfowali przez całe życie razem w niebie, unosząc się swoją miłością.
Dlatego, że nienawidził Boga za to, że czas zabiera mu Taehyunga. Czuł, że jest zupełnie bezradny, bo nie ważne jak bardzo by go kochał, prędzej czy później czas ich rozdzieli, rozpruwając na pół ich serca.
Zanim się obejrzeli, Jungkook ściskał mocno w swoich objęciach Taehyunga, a ich twarze były całe mokre od łez, które lały się z ich zmęczonych oczu.
- Przecież mnie nie opuścisz, głuptasku. Będziemy żyli razem jeszcze bardzo długo, a nawet śmierć nie zdoła nas rozdzielić - powiedział, patrząc prosto w oczy jego miłości, wypełnione łzami. - Za bardzo się kochamy, aby ktoś zdołał nas rozdzielić, wiesz? Czas nas nie zabije, Taehyung.
- Kocham Cię, Jungkook.
- Ja również Cię kocham, Taehyung - wyszeptał, mocno przytulając ciało Kima do swojego torsu, jednocześnie składając na jego włosach słodki pocałunek. - Najbardziej na świecie.
17.11.2017
Żadne z nas nie było na to gotowe, prawda? Nie przypuszczałem, że czas będzie tak bardzo bezlitosny.
Nawet nie myślałem o tym, jak strasznie będzie widzieć Cię leżącego w trumnie, lub nieść twoje wiotkie ciało do szpitala, z dudniącym sercem i łzami na całej twarzy. Nie spodziewałem się, że stracę Cię tak szybko. Czuję się taki bezradny i pusty, Taehyung. Pożera mnie nicość, zupełnie tak, jakbym tkwił w czarnej dziurze i oglądał z góry szczęśliwe życie wszystkich zakochanych par na całym świecie. Byłeś moim życiem, Taehyung. Moim powietrzem, sensem, intrygą, szczęściem, moją pierwszą i jedyną miłością. Tak bardzo cieszę się, że mogłem mieć Cię przy sobie, przytulając twoje ciało i całując Cię namiętnie podczas naszych upojnych nocy. Pamiętasz, jak piliśmy białe wino na Jeju? Lub jak złamałem nogę na stoku narciarskim? Tak pięknie się wtedy uśmiechałeś...
Czy jak zejdę z tego świata, to znów Cię zobaczę? Brakuje mi Ciebie. Chcę być przy tobie. Zgubiłem swój sens, nie rozumiem mówiących do mnie ludzi, obraz stracił na wyrazistości a moje serca z każdą sekundą bije coraz wolniej. Czy ja umieram z miłości, Taehyung?
Pamiętasz, jak było Ci smutno, gdy jesień odchodziła, jak ciepła herbata stygła za szybko lub jak drewno w kominku zupełnie się spalało? Czas zabijał nas już od zawsze, jakby dając nam codziennie znak, że to już powoli koniec. Został tylko żar.
Dlatego siedzę teraz obok twojej trumny, ściskając w dłoni tabletki. Jeżeli czas nie pozwolił mi zatrzymać Cię przy sobie dłużej, ja nie pozwolę aby czas mnie zupełnie zniszczył, zabijając każdego dnia cząstkę mnie.
Kocham Cię całym sercem, Taehyung. Nie potrafię tego nawet opisać.
Ale cóż, powiem Ci to w niebie.
End.
__
cześć Wam wszystkim, mam ogromną nadzieję, że spodobało się Wam to, co przeczytaliście.
chciałabym Wam tylko powiedzieć, żebyście nie marnowali życia, tylko korzystali z niego jak najpiękniej potraficie, to ważne. czas nas wreszcie zabije, możliwe, że zrobi to za kilka dni, lub nawet minut, jednak miejmy nadzieję, że dopiero za parę lat.
drewno płonie wolniej niż samotna zapałka, dlatego nie zamykajcie się na ludzi. mimo wszystko - potrzebujemy przy sobie kogoś. nigdy nie jest za późno, jeżeli uważacie, że zupełnie zgaśliście, wierzę w to, że wkrótce znajdziecie swoją rozpałkę.
dziękuję za wszystko.
see you, bby!
ps. kochajcie jesień, proszę.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro