CH: 7
~~ Pov. Conner ~~
Po kilku chwilach Timmy zatrzasnął laptopa, spojrzał na Batman'a i zakomunikował:
- Wysłane, chodźmy do domu.
- W porządku, Agent A robi dziś obiad i wszyscy będą. - odparł Bruce, usypiając systemy.
Instynktownie się odsunąłem, nie chcąc przeszkadzać w najwyraźniej rodzinnej chwili. Ile ja bym dał, aby Lex, albo Clark kiedykolwiek zaprosili mnie na obiad.
No, ale Lex nigdy nie jadł obiadów z nikim, żył cateringiem. Cóż to było do zaakceptowania.
Jednak w przypadku Clark'a było nieco inaczej. On po prostu mnie tam nie chciał. Dobrze wiem, że średnio co tydzień zabiera Louis i Jon'a na farmę Kent'ów by zjeść tam rodzinny obiad.
To czasem boli, zwłaszcza gdy nie dowiaduję się o tym przez przypadek, czy chwilę nieuwagi. Nie, Superman dokładnie pilnuje, abym o tym nie wiedział.
Tylko, że Clark nie mógł przewidzieć jednej rzeczy. W piątki Jon kończy lekcje dwie godziny wcześniej niż Damian. No, a oni zawsze włóczą się gdzieś razem, więc Jon musi gdzieś zaczekać na swojego, najwyraźniej, chłopaka. Nie lubi szkoły, więc często przychodzi do mnie, wtedy gramy w gry, a Jon opowiada jak spędził ostatni tydzień.
Właśnie stąd doskonale wiem co tata robi w każdą niedzielę. Gdy pierwszy raz o tym usłyszałem to było mi tak smutno, że Jon spędził następne pół godziny przytulając mnie i przepraszając.
Zapewniłam go, że to nie jego wina, a Jonathan odparł, że nie rozumie czemu tata mnie nie zaprasza. "Przecież starszy brat jest super fajnie". Słowa Jon'a do tej pory wywołują uśmiech na mojej twarzy.
- Kon? - nagle zostałam wyrwany z rozmyśleń, przez ciepłą dłoń Tim'a na policzku.
- Hm? Tak? - mruknąłem, szybką mrugając, aby odpędzić przytłaczający smutek.
- Pytałem czy chcesz przyjść na obiad. - mruknął Batman, robiąc krok w naszą stronę.
- Ja? - mruknąłem zszokowany, rozglądając się na boki.
- Tak ty głuptasie. - mruknął Tim z uśmiechem, miętoląc flanelowy kołnierzyk mojej koszuli w kratę. - Chyba, że nie chcesz. - dłonie chłopaka zacisnęły się na moich ramionach.
- Chcę tak, bardzo dziękuję za zaproszenie. - powiedziałam, spoglądając w stronę Batman'a, ten skinął głową i odwrócił się do Zetatube.
Rozpoznano Batman 02.
Po znajomym głosie błysnęło ciepły światło i Mroczny Rycerz Gotham zniknął.
- Wow stary, coś ty zrobił, że sam Batman zaprosił cię na obiad rodzinny! - podekscytowany pisk Tim'a był na tyle głośny, że reszta zespołu to usłyszała.
- Nie wiem Red, ale to miłe z jego strony. - odparłem, ignorując mordercze spojrzenie, posyłane w moje plecy.
- Chwila, chwila. Chcecie mi powiedzieć, że Superboy, wieczny podrywacz i flirciarz. Największa papla jaką w życiu spotkałam zna cholerną tożsamość Reda i najwyraźniej Batmana też?! - Wondergirl była wyraźnie oburzona i podleciała do nas, unosząc się nade mną.
- Nie jestem flirciarzem. -wymamrotałem przez zęby, patrząc na dziewczynę ze złością.
- Dlaczego, odpowiedz mi dlaczego to wiesz? - syknęła blondynka.
Zmrużyłem oczy i rozejrzałam się dookoła, co ja mam jej powiedzieć? W pomieszczeniu już prawie nikogo nie było, Bart, Jamie i Gar zniknęli, a Star leżała na kanapie.
- Zostaw go. - poczekam nagle Tim, stając przede mną. - Wie, bo mu ufam. Jakiś problem? - wojowniczy ton chłopaka krzyczał:
W przeciwieństwie do ciebie.
- To nie fair! - krzyknęła wzburzona blondynka, jednak w połowie jej krzyku rozległ się głos z Zetatube.
Rozpoznano Red Arrow B-02.
Wondergirl zamarła w pół słowa, gdy naszym oczom ukazał się wysoki, rudy, umięśniony mężczyzna. Był ubrany w obcisły czerwono-czarne ubrania, które odsłaniały jego wytatuowane ramiona.
Na głowie miał czerwoną czapkę z daszkiem, które gryzła się z jego włosami. No, a na twarzy była maska domino, bardzo podobna do tej Tim'a.
- Co jest nie fair? - mruknął Roy, podchodząc do nas.
Timmy głośno westchnął, gdy łucznik potargał jego aksamitne włosy na powitanie.
- Batman właśnie zaprosił SB na obiad do domu. - syknęła nadal wściekła WG.
- O kurwa, serio?! - głos Roy'a wypełnił się podekscytowaniem, a to raczej nigdy nie oznacza nic dobrego.
- Tak. - westchnął Tim, kopiąc rudego po kostkach aby ten go puścił.
- Ha! Wiedziałam, Hood wisi mi 50 dolarów. W zakochane ptaszki macie typ. - zachichotał Roy. - Albo rudy, albo kryptończyk.
Tim gwałtownie wciągnął powietrze, a ja zachichotałem, próbując niezdarnie to ukryć.
- Hood, ten dupek. Wygadał się, co? - warknął wyraźnie zły Timmy.
- Oh tylko mi, zdrowy związek polecam spróbować. - odparł Roy, puszczając oczko.
Insynuacje Roy'a o tym, że jesteśmy razem jakoś kompletnie mi nie przeszkadzały. Taka koncepcja jest wręcz zachęcająca.
- Dobrze. - Timmy uśmiechnął się mrocznie. - Zemsta będzie słodka... - po tym stwierdzeniu chłopak zaczął klikać w swoim telefonie.
Chwilę później wyciągnął ekran w naszą stronę, razem z Roy'em zamarliśmy w pół ruchu.
Zdjęcie przedstawiało Jason'a bez maski w luźnym dresie, jednak to co najbardziej szokowało, to jego włosy. Nie były czarne jak zawsze, tylko ognistorude, prócz jednego śnieżnobiałego kosmyka w grzywce.
- Pewnie nie wiedziałeś, że farbuje włosy odkąd stał się Robin'em. - mruknął rozbawiony Tim.
- Cholera. - westchnął Roy - On jest gorący. Czemu mi nie powiedział? Chcę to zdjęcie dzieciaku.
Timmy westchnął, posłusznie śmigając palcami po ekranie i wysyłając fotografię.
- On nie lubi swoich włosów, wiesz jakim jest idiotą. - burknął chłopak, patrząc sugestywnie na Roy'a.
Rysy RA nagle spoważniały. Chłopak warknął coś co brzmiało bardzo podobnie do "cholerny Jay", po czym przejechał dłonią po twarzy.
- Wybaczcie muszę się zwijać i z kimś porozmawiać. - westchnął Roy, odwracając się Zetatube.
- Jasne, spoko wszytko ładnie pięknie, tylko jedna sprawa, ja nie chcę umierać Roy. Ta rodzina mogłaby nie znieść kolejnej afery w tym stylu. - zachichotał Tim, mrużąc swoje błękitne oczy.
- Jasne ptaszku, dopilnuję tego, mam u ciebie dług. - odpadł zadowolony chłopak - W takim razie do zobaczenia na obiedzie. - machnął do nas Roy i zniknął.
Rozpoznano Red Arrow B-02.
Cała ta rozmowa odtrąciła WG, a po jej zakończeniu dziewczyna była w stanie takiego szoku, że nie powiedziała już ani słowa więcej.
Nie żebym na to narzekał.
- Cóż, chodźmy. - mruknął Tim z uśmiechem na ustach, łapiąc mnie za rękę.
:>
Mam nadzieję, że kolejny rozdział się podobał.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro