Rakel
No i kolejny rozdział :*
Tym razem lepszy :D O wiele łatwiej mi się go pisało. W sumie skończyłam go w jeden dzień i nie mogę doczekać się Waszej reakcji, więc publikuję wcześniej o trochę późnej porze, ale właśnie dopiero co skończyłam pisać.
Miłego czytania :*
*********************
Arnar
Dziś rano otrzymuję list od rodziców, którzy jakimś cudem dowiedzieli się, gdzie przebywam. Zazwyczaj nie wiedzą albo nie chcą wiedzieć i tylko czekają aż wrócę, by wygarnąć mi to jakim będę nieodpowiedzialnym królem.
Jednak teraz czuję, że mają dla mnie ważniejszą wiadomość od monologu na temat mojego wychowania. Widzę to w oczach zdyszanego posłańca.
Odchodzę w ustronne miejsce, gdyż zdaję sobie sprawę, że nie jest to list, który powinienem czytać w obecności kogokolwiek. Otwieram go zniecierpliwiony.
Drogi synu,
Gdyby ta wiadomość nie byłaby tak pilna, wyczekiwalibyśmy tylko na twój powrót. Ale teraz nie możemy czekać aż łaskawie zjawisz się po pół roku.
Czuję się jakby mnie oskarżali... Tylko, że najgorsze jest to, że dopiero po wielu miesiącach moich tułaczek. Zwykle się nie odzywali ani słowem.
Nie mogę jednak wypominać ci wszystkiego w tym liście, gdyż to nie pora na to. Porozmawiamy w cztery oczy jak już wrócisz.
Twoja siostra, Rakel, uciekła z domu.
Nie pożegnała się. Zostawiła tylko list i uciekła nocą.
Wracaj do domu. Trzeba wszcząć poszukiwania. Ty jak niejeden znasz się najlepiej na tych terenach i... może byś nam pomógł... My nie dajemy już rady.
Czekamy na ciebie synu.
Królowa Północnego Księstwa Ameryki,
Twoja matka
Z roztargnieniem składam nieporządnie list.
Nie rozumiem, dlaczego moja siostra to zrobiła. Po co uciekać i stwarzać nam tyle zmartwień? Ma dopiero szesnaście lat! Może nie jest oczkiem w głowie moich rodziców tak jak jej młodsza siostra, ale nadal wszyscy się o nią niepokoją. Jest jeszcze młoda, a na zewnątrz czyha wiele niebezpieczeństw – wiem o czym mówię, dużo już widziałem.
Musiała mieć jakiś powód. Przecież ot tak tego nie zrobiła. Wszystko musiała mieć zaplanowane skoro uciekła niepostrzeżenie, przemykając obok strażników.
Mam tylko nadzieję, że nikt jej nie skrzywdził. Że jest cała i zdrowa.
Czuję się winny jej ucieczki. W końcu to ja jestem jej ulubionym członkiem rodziny. To ze mną mogła rozmawiać o wszystkim, zwierzać się i oczekiwać ode mnie rady.
Tylko, że ja ją opuściłem.
***
Nie chcę zostawiać Jasmin. Dopiero co udało nam się odnaleźć siebie nawzajem i zaczęliśmy wspólne życie. Wiem jak bardzo przeżyła rozłąkę i nawet nie myślałabym o tym, by po raz kolejny zostawić ją samą.
Mam nadzieję, że nie będzie to trwać długo i nawet jeśli rodzice będą mnie zatrzymywać, wrócę do niej jak najszybciej.
Jeszcze tego samego dnia Jasmin bez żadnych wątpliwości pozwala mi na natychmiastowy wyjazd. Obiecuję, że wrócę mimo, że jest tego świadoma. Serce mi się kraja, kiedy widzę, że patrzy za mną ze smutkiem, który stara się ukryć. Potrzebuje mnie i ciężko jej jest mnie puścić, gdyż zawsze staram się być dla niej oparciem i pocieszać w ciężkich chwilach.
Nie zabieram ze sobą nikogo. Ani obstawy złożonej ze strażników, których oferowała mi Jasmin ani Jacka, który jeszcze powoli dochodzi do siebie po postrzale. Rana jest już zagojona, jednak nie może nadwyrężać mięśni.
Poza tym sam dotrę do domu szybciej. Wiem jakie mam możliwości i jak długo potrafię wytrzymać bez postoju czy bez jedzenia. Kiedy wyruszałem jakiś czas temu na długie podróże wstawałem o świcie i odpoczywałem dopiero nocą. Jadałem dwa razy dziennie.
Teraz jednak wiem, że wypadłem z formy, ale mimo wszystko jestem dość wytrzymały.
Wydaje mi się, że w jedną dobę powinienem dotrzeć do granicy, a potem czeka mnie cały dzień podróży bez postoju. Nie mogę tracić czasu na odpoczynek. Rakel nie będzie tak długo czekać.
Bogowie, chrońcie ją póki jej nie znajdę. Jest dla mnie ważna. Już jej nie zawiodę. Zmieniłem się. Będę o nią dbać. Tylko dajcie mi te kilka dni... Nie mogę jej stracić...
***
Pod bramą pałacu zjawiam się późnym wieczorem. Od razu mój koń zostaje odprowadzony do stajni, a sam udaję się do środka. Przed wejściem zdejmuję płaszcz i podaję go służącemu, który chyli się niemal do ziemi. Ściągam z dłoni skórzane rękawiczki i pcham drzwi wejściowe ramieniem.
Moja matka wychodzi z pokoju po lewej stronie i od razu podchodzi do mnie. Ściska mnie mocno. Widzę, że jest roztrzęsiona i ledwo się trzyma.
– Dziękuję, że tak szybko przyjechałeś – mówi cicho, wciąż trzymając mnie w uścisku.
– To moja siostra. Musiałem.
– Dziękuję – szepcze to słowo kilka razy.
– Przejdźmy może do salonu i wszystko mi opowiesz.
Biorę matkę pod ramię, bo boję się, że nie utrzyma się na nogach. Jej twarz napuchnięta jest od płaczu, ale nadal stara się zachowywać jak królowa – nieważne, że jej córka gdzieś się szwenda po świecie, bez jej wiedzy czy kontroli.
Siadam obok niej na sofie i odwracam się tak, by widzieć jej twarz.
– Jak to się stało? – pytam.
– Dowiedzieliśmy się rano pięć dni temu. Jej pokojówki zastały puste łóżko, a potem razem z jej dwórkami przeszukały cały pałac. Później poinformowały nas o jej nieobecności. W jej pokoju znaleźliśmy list. – Przerywa i wyciera policzki.– Mówiła w nim, że się zakochała. Że nigdy nie pozwolimy jej za niego wyjść... Był żołnierzem... Nie jest to najlepsza partia, ale gdybyśmy tylko widzieli, że jest z nim szczęśliwa oczywiście, że byśmy się zgodzili. – Wpatruje się w swoje dłonie. – Prosiła, żeby jej nie szukać... Ale jak ja mam jej nie szukać! Martwię się! Nie wiem, kim naprawdę jest ten człowiek. Co jeśli ją skrzywdzi...? A jeśli ją do tego wszystkiego zmusił...? – Zanosi się szlochem. – Najgorsze jest to, że nawet niczego nie zauważyłam. Nie widziałam, że jest zakochana. A ona mi się nie zwierzała... Może gdybyś tu był... otworzyłaby się przed tobą – mówiąc to unosi na mnie spojrzenie, a ja momentalnie czuję wzbierającą we mnie winę.
Od razu wiem, że muszę coś z tym zrobić... sprowadzić ją... poprosić ją o rozmowę z matką... nie wiem, cokolwiek. Inaczej wina spadnie na mnie, a ja sobie nie wybaczę.
– Znajdę ją. Obiecuję ci to, a słowa zawsze dotrzymuję.
***
Jeszcze o świcie zbieram ludzi, siodłamy konie i ruszamy na poszukiwania.
Znam kilka miejsc, w które udawała się siostra, kiedy szukała spokoju, ale są one zbyt blisko pałacu, więc na pewno się tam nie ukrywa. Mężczyzna zabrał ją w bardziej ustronne miejsce, w którym mogliby się schować niepostrzeżenie przed poszukującymi ich żołnierzami.
Ale przede mną się nie ukryją. Za bardzo zależy mi na siostrze, żeby to od tak puścić im płazem i pozwolić odejść. Nie odpuszczę póki ona sama mi nie wyjawi, dlaczego uciekła. Gówno mnie obchodzi to, że wyrwał ją jakiś facet i zawrócił jej w głowie – muszę od niej usłyszeć, że szczerze go kocha.
Staram się przypomnieć sobie mapę państwa i znaleźć miejsca, w których mogli się skryć. Mężczyzna nie jest głupi. Skoro do teraz żadna gwardia ich nie znalazła to na pewno opuścili największe miasta. Żołnierz wie, że Rakel będzie rozpoznawana w miejscach, w których bywała. Na jego miejscu znalazłbym wioskę, w której ludzie nawet nie wiedzą, że takowa księżniczka istnieje lub jeśli wiedzą to nigdy nie widzieli jej na oczy.
Takich wiosek jest mnóstwo, więc zajmie nam to sporo czasu, nawet jeśli się rozdzielimy.
Razem z dwójką młodych gwardzistów wyruszamy na zachód, reszta rozprasza się na południe, północ i wschód.
Po odwiedzeniu kilku wiosek i pytaniu ludzi o nową szesnastoletnią dziewczynę w okolicy – wszyscy odwracali wzrok i mówili, że nic nie wiedzą – już mamy ochotę się poddać i odpocząć w jakiejś pobliskiej karczmie. Do tego zbiera się na deszcz – ciężkie granatowe chmury suną szybko w naszą stronę; zrywa się silny wiatr, uginający stare, mocne drzewa jak patyki.
– Myślę, że czas na postój – zwracam się do dwójki mężczyzn. – Zanosi się na burzę, a odpoczynek nam się przyda. Ruszymy jutro o świecie.
Poganiamy nasze konie. Suniemy przez rozległe pola aż w końcu docieramy do trochę większej wioski od pozostałych. Ludzie schodzą nam z drogi zlęknieni, matki zaganiają dzieci do domu i zamykają okiennice. Mam wrażenie, że siejemy postrach, choć nie jest to naszym zamiarem.
Zwalniamy do stępa, a ja przyglądam się twarzom mijanych osób. Nigdzie jej nie widzę. Ani jej złotych pukli, ani jej drogiej, delikatnej sukni...
Karcę się w myślach, że pewnie włosy dawno schowała pod brudnym czepkiem, a eleganckie szaty zmieniła na ciężką, podartą suknię... A przynajmniej ja bym tak zrobił, gdybym się przed kimś ukrywał.
Ostatecznie już mam się poddać i zawitać do karczmy, ale jedna postać przykuwa moją uwagę. Ubrana jest w czarną pelerynę z kapturem zarzuconym na głowę. Nie dam sobie spokoju, póki nie sprawdzę, kto się kryje za ubraniem.
Szybko schodzę z konia i uspokajam go, dotykając przy nozdrzach. Wolnym krokiem podchodzę do postaci, by się przypadkiem nie zlękła. W końcu odważam się dotknąć ręką barku. Postać od razu się odwraca. Kaptur spada z głowy, a wiatr rozwiewa złote pukle.
– Zbiję cię, siostrzyczko – mówiąc to przytulam ją mocno do siebie.
Na jej twarzy maluje się zszokowanie i radość zarazem. Po chwili ona też mnie obejmuje.
– Arnar – wzdycha z ulgą i uczepia się mojego płaszcza jak deski ratunkowej.
– Nawet nie wiesz jakiego mi stracha napędziłaś – wyznaję nadal na nią wściekły, ale jednocześnie zadowolony, że ją odnalazłem. – Będziesz mi się musiała długo tłumaczyć, bo przebyłam do ciebie bardzo długą drogę. Rzuciłem wszystko i od razu przyjechałem...
Rakel odsuwa się ode mnie na długość ramienia.
– Tak?
– Oczywiście.
Dziewczyna spuszcza wzrok. Zaczyna się bawić palcami i nie chce nic więcej powiedzieć.
– Dobra, siostra, mamy sobie dużo do wyjaśnienia i nadrobienia.
Nie jest zbyt chętna do rozmowy. Mam nawet wrażenie, że się wstydzi. Jej oczy są smutne i zmęczone.
– Co się dzieje? – pytam od razu, nie czekając na jej jakąkolwiek odpowiedź.– Porozmawiaj ze mną.
– Po co? – pyta, wbijając we mnie morderczy wzrok. – I tak nic o mnie nie wiesz. Nie było cię.
Czuję jakby wbiła mi nóż w plecy.
– Nie było mnie, ale teraz jestem i chcę nadrobić nasz wspólny czas.
Rakel prycha zdenerwowana.
– Porozmawiamy, i co dalej? Znów wrócisz do robienia... czegokolwiek, co robisz od tylu miesięcy. Znów cię nie będzie. To tylko strata czasu. Wracaj do swoich spraw i zostaw mnie w spokoju.
Odwraca się, ale nie daję jej tak łatwo odejść. W końcu obiecałem sobie, że ją odstawię do domu.
Łapię ją za rękę i odwracam do siebie.
– Nie wyglądasz dobrze. Skrzywdził cię?
– Nie! – wykrzykuje i wyszarpuje rękę. – Co ci strzeliło do głowy?!
– W takim razie źle traktuje. Nie zasługuje na ciebie.
– Co...?
– Nie okłamuj mnie, siostrzyczko. Znam cię na tyle dobrze, by wiedzieć, że coś jest nie tak. Może długo mnie nie było, ale nadal jesteś moją siostrą i się o ciebie martwię. – Widzę, że Rakel zaczyna się łamać. Mój wzrok łagodnieje. – Nie tak to sobie wyobrażałaś, prawda?
W jej oczach stają łzy. Dziewczyna zawsze była dumna i nie dawała sobie nigdy wygarnąć swojego błędu, ale teraz chyba wszystko ją przerosło, bo rzuca się mi w ramiona ze szlochem.
– Przepraszam – wychlipuje. – Nie chciałam was denerwować... Miałam wszystko zaplanowane, nawet swoją przyszłość... Ale fantazje pozostaną fantazjami... Nie sądziłam, że to będzie tak trudne...
– Czy on cię do tego zmusił?
– Nie! – Energicznie kręci głową.
– Czy do czegokolwiek cię zmusił?
– Nie. Robiłam wszystko ze swojej woli – odpowiada drżącym głosem.
Odsuwam ją od siebie i patrzę w zapłakaną twarz.
– Co oznacza wszystko?
Na jej policzkach pojawia się coraz więcej łez.
– Nie każ mi o tym mówić...
Nie musi. Wiem, o czym mowa.
Jestem wściekły. Z chęcią zabiłbym tego drania za to, że tak perfidnie wykorzystał moją niewinną siostrę. Że wykorzystał jej młodzieńczą naiwność i ufność. Podekscytowanie czymś nowym – miłością... nie, nawet nie miłością; po prostu zauroczeniem.
– Siostrzyczko, coś ty narobiła? Zrobiłaś coś, o czym nawet nie jesteś gotowa mówić! – Mam ochotę nią potrząsnąć, ale kiedy widzę, że popada w coraz większą rozpacz przygarniam ją do siebie. – I co my teraz z tobą zrobimy? – szepczę w jej włosy.
– Myślałam, że go kochałam... Że on mnie kochał... Nie zrobiłabym nic, gdybym nie była pewna...
– Nigdy nie możesz być pewna. Dopiero gdy związek przetrwa przez największe wzloty i upadki, a nawet niemal zawiśnie na włosku, a wy mimo wszystko go uratujecie... Wtedy jest to bezgraniczna miłość.
Rakel patrzy na mnie osłupiała.
– A ty skąd to wiesz? Przecież nigdy nie byłeś zakochany.
– Wiele się zmieniło przez te kilka miesięcy. – Uśmiecham się. – Mówiłem, że mamy dużo do nadrobienia.
*****************************
Dziękuję za (prawie) 38 tysięcy wyświetleń, 6 tysięcy gwiazdek i tyle komentarzy pod ostatnim rozdziałem, z którym miałam wiele problemów.
Mam nadzieję, że akcja nadal trzyma w napięciu i dla wszystkich fanów Arnara był to wyczekiwany rozdział :D
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro