Przyjedź
Z okazji zajęcia 2 miejsca na liście fantasy, dodaję rozdział :***
No po prostu Was rozpieszczam :D
Jest trochę krótszy od poprzednich, ale nic więcej nie potrafiłam stworzyć w tak krótkim czasie, chociaż to moja wina, bo rzuciłam siebie na głęboką wodę :'D No, ale chciałam Wam podziękować za to piękne miejsce :*
*******************
Arnar
Staram się unikać rodziców jak ognia. Każde ich spojrzenie, wzbudza we mnie złość. Nie mam ochoty na kolejną kłótnię i kolejne bolesne słowa, które są odległe od prawdy.
Poza tym nie wróciłem do domu dla rodziców tylko dla Rakel i to z nią staram się spędzać jak najwięcej czasu. Widzę, że dzielnie zwalcza ból i powoli składa serce w jeden kawałek. Coraz częściej się uśmiecha, choć na początku robiła to z trudem. Nadal jednak nie chce wyjawić imienia chłopaka czy też szczegółów ich romansu jak na przykład to, jak się poznali. Najwyraźniej chwilowo stara się zapomnieć o nim i rozczarowaniu po nieudanym związku.
Staram się omijać ten temat, wychodząc z założenia, że Rakel sama się przede mną otworzy, kiedy będzie gotowa.
– Rozmawiałeś z rodzicami? – pyta mnie siostra, podczas naszego krótkiego spaceru.
– Nie. Nie mam ochoty wysłuchiwać tych bezpodstawnych oskarżeń.
Dziewczyna kiwa głową.
– Ja też nie rozmawiałam. I nie chcę. Znów będą mnie oceniać...
Zerkam na nią.
– To nie rozmawiaj. Ja tak robię od wielu miesięcy. Gdyby nie ty, nie miałbym nawet ochoty tutaj przyjeżdżać.
Posyła mi smutne spojrzenie.
– Na twoim miejscu chyba zrobiłabym to samo. Teraz nie mogę cię winić za to, że wyjechałeś.
– Ale chociaż powinienem do ciebie napisać – wyznaję. – Nie będę się usprawiedliwiać brakiem czasu, bo na pewno bym go znalazł, gdybym się bardziej postarał. Od teraz będę lepszym bratem.
Rakel uśmiecha się delikatnie.
– Dziękuję. Jednak rozmowa to co innego niż listy. – Wzdycha. – Mam nadzieję, że jeszcze tu kiedyś przyjedziesz. Nie chcę, żeby stosunki pomiędzy rodzicami wkradły się pomiędzy nas i rozdzieliły na zawsze.
– Nie pozwolę na to – obiecuję. – Pragnę pokazać rodzicom jak bardzo się pomylili w stosunku do Jasmin i zobaczyli jaką osobą tak naprawdę jest. Przyjedziemy tu, żeby zobaczyli jak mocno ją kocham.
Rakel mi się przypatruje, kiedy wypowiadam ostatnie słowa. W jej oczach jest zarówno radość jak i smutek.
– Rodzicom ciężko będzie to zrozumieć. Tak naprawdę nigdy nie byli w sobie zakochani. Ich ślub to była karta przetargowa, a wszystko było zaplanowane, co do ostatniego szczegółu. Nawet nie zamienili ze sobą słowa przed ślubem – staram się podkreślić absurdalność ich związku. – Pomiędzy nimi mogła pojawić się jedynie przyjaźń.
– Mam nadzieję, że ze mną nigdy tak nie będzie. Dzięki twoim opowieściom zdałam sobie sprawę, że chciałabym przeżyć taką samą piękną miłość jak ty.
***
Mijają cztery dni odkąd wysłałem list do Jasmin. Moje stosunki z rodzicami nie uległy zmianie. Niemal się cieszę, że za trzy dni wracam do domu. Tak, do domu. Prawdziwego domu.
Rakel dochodzi do siebie, więc nie będę czuł się aż tak winny, zostawiając ją samą.
Podczas gdy przygotowuję się do porannych ćwiczeń podbiega do mnie posłaniec, którego wysłałem do Jasmin parę dni wcześniej. Oblatuje mnie strach, że coś się stało. Że wiadomość nie została dostarczona, a dziewczyna odchodzi od zmysłów nie wiedząc, dlaczego tak długo nie wracam.
Obawiam się najgorszego. Nawet tego, że coś się dzieje na granicach albo w państwie Jasmin, przez co posłaniec nie mógł wykonać zadania.
– Co się, do cholery, stało? Dlaczego wróciłeś?!
Mam ochotę wziąć go za fraki i nim potrząsnąć.
– Panie, przepraszam za moją śmiałość, ale... Zamknij się! Pędziłem przez cztery dni, katując siebie i konia. W dwa dni dotarłem do królowej Jasmin, a ta przekazała mi wiadomość do ciebie i kazała ją dostarczyć w czterdzieści osiem godzin. Prawie nie spałem, a koń jest tak wykończony, że ledwo stoi na nogach. – Przerywa, wręczając mi złożoną kartkę. – A teraz proszę wybaczyć, ale biorę tygodniowy urlop.
To powiedziawszy oddala się.
Przez chwilę patrzę za nim oniemiały. Potem zdaję sobie, że trzymam w dłoni pilną wiadomość. Szybko rozprostowuję kartkę, na której są trzy słowa:
"Przyjedź z siostrą."
***
Wpadam do pokoju Rakel. Nie zwraca na mnie uwagi, siedząc przed lustrem i czesząc włosy.
– Twoje prośby zostały wysłuchane. Pakuj manatki. Masz zaproszenie od Jasmin.
Szczotka w jej dłoniach zamiera, a jej odbicie patrzy na mnie.
– Jeśli sobie teraz ze mnie żartujesz to rzucę się na ciebie z pazurami. Na serio.
– Nie żartuję. Mam to na papierze.
Pokazuję jej wiadomość, a jej zmrużone wcześniej oczy otwierają się szerzej.
– Nie żartujesz...
Nagle wstaje z miejsca i rzuca mi się na szyję.
– Nie wiem, jak to zrobiłeś, ale dziękuję.
Jej szczupłe ręce zaciskają się na mojej szyi coraz ciaśniej.
– Za chwilę mnie udusisz.
Odsuwam ją od siebie. Rakel cała promienieje. Takiego szerokiego uśmiechu nie widziałem od dawna.
– Przekonam się jaki masz gust – mówi, uśmiechając się złośliwie.
Kręcę głową z rozdrażnieniem.
– Nie taki zły, siostro. Nie taki zły.
***
Rodziców zastaję w salonie. Oboje siedzą na sofie i czytają listy prawdopodobnie od innych rodzin królewskich, z którymi zawsze są w bliskim kontakcie. Najsmutniejsze jest to jak siedzą na tej sofie.
Matka po jednej stronie, ojciec po drugiej. Nawet się nie dotykają.
Od razu porównuję ich do mnie i Jasmin. My nigdy byśmy na to nie pozwolili. Zawsze któreś z nas przytulałoby drugie albo chociaż się opierało na nim. Na pewno nie czytalibyśmy w ciszy – dokuczalibyśmy sobie nawzajem, śmialibyśmy się i cieszylibyśmy się swoim towarzystwem. Od razu uśmiecham się na taki obraz pojawiający się w mojej głowie.
– Matko. Ojcze. – Oboje odwracają głowy w moją stronę. – Zabieram Rakel ze sobą na kilka miesięcy. Dobrze jej zrobi zmiana otoczenia.
– Dokąd jedziecie? – pyta ojciec, a w jego głosie słychać napięcie.
– Jasmin pragnie ją ugościć u siebie.
Matka wstaje oburzona.
– Ale jak to? Przecież dopiero co zaczęłam przygotowywać przyjęcie na twój powrót. Mają się zjawić wszystkie rodziny królewskie! Nie wypada teraz wszystkiego odmawiać!
– W takim razie nie odmówisz. Przesuniesz tylko o kilka miesięcy. Skoro wszystkie rodziny królewskie są zaproszone to z chęcią się zjawimy.
– Co?! – ryczy ojciec.
– Razem z Jasmin przyjmujemy zaproszenie – mówiąc to oddalam się do wyjścia.
***
Na miejsce docieramy w przeciągu trzech dni. Jestem pełen podziwu, że Rakel dała sobie radę. Była na tyle zdeterminowana, by jak najszybciej poznać Jasmin, że nie ważyła się nawet zaprotestować, kiedy ją poganiałem lub nie pozwalałem odpocząć tyle, ile chciała.
Jakimś cudem udało nam się zapakować wszystkie manatki siostry na dwa konie, które teraz ledwo idą. Dziewczyna zabrała ze sobą tyle rzeczy jakby się wyprowadzała z domu. Zawsze uwielbiała wystawne suknie i błyskotki.
Wjeżdżamy na dziedziniec, a jeden ze służących biegnie poinformować Jasmin, że ma gości. Schodzę z konia i pomagam zejść Rakel. Ma na sobie rozłożystą złoto-kremową suknię i niemal ginę pod tymi wszystkimi materiałami. Chwytam ją w talii i podnoszę. Jest leciutka i mam wrażenie, że sama suknia waży więcej od niej. Stawiam ją na nogach i wtedy zauważam Jasmin, idącą w naszą stronę.
Ubrana jest w białą, lnianą koszulę i skórzane spodnie. Włosy związane ma w kucyk, który wypuszcza kilka kosmyków. Na dłoniach ma skórzane rękawiczki bez palców, a w prawej ręce dzierży miecz. Jest trochę spocona, a na policzkach widnieją czerwone rumieńce. Przed chwilą musiała ćwiczyć.
Uwielbiam, kiedy tak wygląda.
Wbija miecz w ziemię, a rękawiczki podaje służącemu. Podchodzi do nas, mówiąc:
– Przepraszam za mój wygląd, ale nie sądziłam, że zjawicie się tak szybko.
– Ktoś bardzo chciał cię poznać – mówię, unosząc kącik ust.
Rakel posyła mi mordercze spojrzenie i odpowiada:
– Ktoś bardzo się stęsknił.
Jasmin przenosi wzrok na mnie i widzę, że ma ochotę rzucić mi się w ramiona i przytulić, ale nie może, gdyż powinna najpierw powitać gości.
– Cóż... – Jasmin przenosi wzrok na Rakel. – Witam w Środkowym Królestwie Ameryki. Bardzo się cieszę, że mogę cię gościć.
Rakel chyba nie jest przygotowana na to, co się teraz dzieje. Jasmin przytula ją jak dobrą przyjaciółkę. Przez chwilę mam wrażenie, że Rakel wyrwie się z jej ramion, ale ostatecznie odwzajemnia uścisk. Normalnie każdy podaje sobie ręce, ale Jasmin w większości przypadków ma gdzieś etykietę.
– Jestem Jasmin – przedstawia się, kiedy wypuszcza ją z ramion.
– Wiem – odpowiada z uśmiechem. Na usta Jasmin wkrada się nieśmiały uśmiech. – A ja Rakel.
– Wiem.
Obie wybuchają krótkim śmiechem.
– Kazałam przygotować ci komnatę z widokiem na ogród. Służący zaniosą ci wszystkie bagaże, a Mel, moja pokojówka, odprowadzi cię do pokoju.
Mel zjawia się u jej boku z szczerym uśmiechem.
Jasmin uśmiecha się do niej z wdzięcznością i tak samo zachowuje się w stosunku do służących, którzy odpowiadają jej skinieniem. Od razu widać, że traktuje ich jak równych sobie.
Rakel chyba zdaje sobie sprawę, że tutaj jest inaczej niż we wszystkich innych królestwach. Ze zdumieniem przygląda się wszystkiemu, ale ostatecznie mówi:
– Dziękuję.
Kieruje tą wypowiedź nie tylko do Jasmin, ale też do Mel i służących. Jestem z niej dumny.
– Jeśli panienka pozwoli – Mel łapie ją pod ramię i ciągnie w stronę pałacu – odprowadzę cię do pokoju.
Widzę, że chce zostawić mnie i Jasmin samych.
Kiedy wreszcie moja siostra robi parę kroków i odwraca od nas głowę, Jasmin podchodzi do mnie. Złącza swoje dłonie z moimi, staje na palcach i pochyla się, by mnie pocałować. Jest to szybki pocałunek, który jest dla mnie niewystarczający. Dziewczyna powstrzymuje się tylko dlatego, że moja siostra dyskretnie nam się przypatruje.
Przewracam oczami i porywam Jasmin w ramiona. Na jej ustach pojawia się szeroki uśmiech i zaczyna się cicho śmiać. Ostatecznie oplata moje biodra nogami i przytula mnie mocno do siebie.
– Twoja siostra nas podgląda – zauważa.
– Wiem – odpowiadam z uśmiechem. – Tylko po to tu przyjechała.
***************************************
Dziękuję za 39 tysięcy wyświetleń, 6 tysięcy gwiazdeczek i wszystkie komentarze :*
Dobra, myślicie, że już czas na zaręczyny?! ^^
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro