Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Dawne przyjaźnie

Trochę krótszy, ale to wszystko przez remont ;)

Miłego czytanka życzę (nic dodać, nic ująć)

***************

Arnar

W trakcie balu

Ona jest taka piękna, myślę spoglądając na nią kątem oka. Jak mogłem na nią zasłużyć? Po wszystkim co zrobiłem, los oferuje mi kogoś tak... idealnego. Kogoś, kogo mogę kochać. Dzięki komu staję się inną osobą.

Jestem tak wdzięczny, że Jasmin pojawiła się w moim życiu...

- Czemu się tak do mnie uśmiechasz? - pyta mnie z zaciekawieniem.

- Jestem szczęśliwy. Cieszę się, że jesteś tutaj ze mną.

Na jej policzkach pojawiają się rumieńce i uśmiech.

- Ja też się cieszę - odpowiada, ściskając moją dłoń.

Pozwala się przyciągnąć do siebie i pocałować.

- Czy to truskawki? - pytam, oblizując wargi.

Dziewczyna chichocze cicho i mnie opuszcza, witając się z kolejnymi gośćmi.

Bogowie, dlaczego nie zesłaliście mi jej wcześniej? Teraz byłbym zupełnie innym człowiekiem.

Pozwalam się Jasmin oddalić i patrzę jak samemu sobie radzi z rozmowami typowo politycznymi, ale także luźnymi uwagami na temat balu i wystroju sali. Dziewczyna kwitnie mi w oczach. Z normalnej, niepewnej nastolatki do potężnej kobiety, która staje się królową, potrzebną jej ludowi. Może to dzięki niej powstanie sojusz wszystkich państw i wreszcie zapanuje pokój...

Podchodzi do mnie Hassun.

Przyzwyczaiłem się do jego obecności. Choć denerwuje mnie tym, że ciągle kręci się przy Jasmin. Coś do niej mówi, śmieją się razem i szepczą po kątach.

Chyba zżera mnie zazdrość.

- Masz szczęście - zaczyna. - Ona jest idealna. Nie zepsuj tego.

- Nie musisz mi tego mówić. Wiem, że nie mogę jej stracić.

- Wasz sojusz będzie najmocniejszy ze wszystkich. Połączycie dwa królestwa.

Unoszę brwi zdziwiony.

- Trochę wcześnie by o tym mówić...

- Ona odpowiedziała dokładnie to samo - mówi, śmiejąc się.

Nie wiem, czy się cieszyć z takiej odpowiedzi... ale jednak z drugiej strony dobrze, że myślimy tak samo. Przecież nawet rok nie minął odkąd się poznaliśmy.

- Ale za jakiś czas o tym pomyślimy - odpowiadam.

Wyobrażenie sobie wspólnej przyszłości nie jest takie trudne. Ślub, życie pod jednym dachem, wspólne panowanie, dzieci. Uśmiecham się na wspomnienie o dzieciach.

- To może zostawię cię samego. Widać, że się zamyśliłeś - mówiąc to Hassun śmieje się życzliwie. Rusza w stronę Jasmin.

Chwilowo staram się zachować spokój... Przecież nic takiego nie robią.

Nagle w tłumie miga mi znajoma twarz. Fałdy lawendowej sukni obijają się o nogi mężczyzn.

Mógłbym przysiąc, że ją skądś znam...

Ruszam za znikającym materiałem. Przedzieram się przez tańczące pary. już prawie do niej dotarłem, kiedy ona gwałtownie skręca i wymija zwinnie kilka osób. Jeszcze bardziej zdesperowany, odpycham ludzi na boki.

Z daleka zauważam, że dziewczyna znika za drzwiami sali balowej. Dopadam ją dopiero na korytarzu. Łapię za ramię i obracam w swoją stronę.

- Czy nie wyraziłem się zbyt jasno mówiąc, żebyś zostawiła mnie w spokoju? - pytam zdenerwowany.

Dziewczyna spogląda na mnie przenikliwie. Jednak widzę, że jest również zdenerwowana.

- Tylko mi nie mów, że ona jest lepsza ode mnie.

Dziewczyna mruży oczy i niemal tupie nóżką jak mała dziewczynka.

- Różni się od ciebie pod każdym względem - odpowiadam. - Dzięki temu jest lepsza od ciebie. - Moje słowa są ostre, ale prawdziwe. - Kolejną rzeczą wartą podkreślenia jest to, że ją kocham. Czy powiedziałem kiedykolwiek to samo tobie?

Jestem okrutny, ale zasłużyła na takie słowa. I tylko na takie.

Mam wrażenie, że dziewczyna za chwilę wybuchnie ze złości. Robi się czerwona na twarzy z upokorzenia.

- Jak możesz być tak okrutny?

- Jak mogłaś być taka nikczemna?

Zaciska zęby i pięści. Widać, że nad sobą nie panuje.

- W ogóle się nie zmieniłeś - mówi gniewnie.

- I tu się mylisz - odpowiadam, wrzucając słowa z mocą armaty. - Zmieniłem się. I to dzięki niej! To przez ciebie gniłem i stawałem się jeszcze gorszy.

- Nie przesadzaj! - krzyczy. - To, że mi uległeś nie jest moją winą.

- Czy ty sobie ze mnie żartujesz w tej chwili? - pytam nie wierząc, że usłyszałem od niej te słowa.

- To nie moja wina, że mam taką moc i, że ty jej jeszcze nie odkryłeś - odpowiada, co jest dość żałosną argumentacją.

- To, że masz taką moc nie upoważnia cię do stosowania jej na innych - mówię, popierając się pod boki tym samym odchylając marynarkę. - A zwłaszcza na swoich przyjaciołach - kończę szeptem.

- Powtarzałam ci, że nie potrafię tego kontrolować.

- A mimo wszystko kręciłaś się cały czas przy mnie i nawet nie starałaś się oddalić, by moc na mnie nie wpłynęła. Z daleka widać było, że robisz to specjalnie dla własnych korzyści.

- Jakich znowu korzyści? - pyta, udając głupią.

- Przyznaj. Kochałaś mnie, a ja nie odwzajemniałem uczuć. Musiałaś to inaczej załatwić.

Zapada cisza. Dziewczyna bije się z własnymi myślami. Zastanawia się, co odpowiedzieć.

- Byliśmy przyjaciółmi. Nie rozumiem czego chcieć więcej - mówię cicho.

- Pragnęłam czyjejś miłości. Czy to tak trudno zrozumieć?

- Traktowałem cię przecież jak siostrę! Kochałem jak własne rodzeństwo!

- Nie chciałam takiej miłości...

Zaciskam zęby, by nie posunąć się za daleko i nie zranić jej dogłębnie swoimi słowami.

- Dokładnie to samo ustaliliśmy dwa lata temu - oznajmiam, wzdychając. - Co się zmieniło? Po co wróciłaś?

Patrzy w ziemię. Palcami bawi się kawałkiem materiału sukni. Wygląda żałośnie, jednak nie daję się nabrać. Już wiele razy mnie nabierała i brała na współczucie. Tym razem jestem ostrożniejszy.

– Okiełznałam swoją moc. Panuję nad nią prawie pod każdym względem...

– I sądziłaś, że jak wrócisz i mi to powiesz wszystko będzie jak dawniej? – pytam, unosząc brew.

– Nie. Jednak myślałam, że znów możemy spróbować być przyjaciółmi.

– Wydaje mi się, że to nie jest teraz dobry pomysł – odpowiadam poważnie.

Na twarzy dziewczyny pojawia się grymas gniewu.

– Dlaczego? Przez tą dziewczynę?

Prycham.

– Nie, Jasmin pewnie nie miałaby nic przeciwko, gdybyś to nie ty miała zostać tą przyjaciółką. – Przerywam. – Twoje słowa nic dla mnie nie znaczą, a twoje czyny sprawiają wszystkim ból.

– A więc tak stawiasz karty? – pyta rozgniewana do granic możliwości. – Pożałujesz tego.

Czuję jak roztacza wokół siebie aurę. Czuję jakbym siedział w zaparowanym pomieszczeniu, gdzie ciężko się oddycha. Do tego pojawia się przyprawiający o ból głowy zapach róż.

Wiem co się dzieje i nie mogę w żaden sposób temu zaradzić.

– Nie waż się...

– Pożałujesz tego za każdym razem, kiedy mi się sprzeciwisz – mówi, a ja czuję, że ma nade mną władzę.

– I to ty chciałaś być moją przyjaciółką...

***********************

Dziękuję za 17 tysięcy wyświetleń, ponad 2,5 tysiąca gwiazdek i wszystkie komentarze :****

Jak myślicie kim jest ta tajemnicza dziewczyna? I co to są za moce?

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro