Hate 5
- Przepraszam, nie wiecie może gdzie znajdę Ali? – zapytałam.
- Sprząta teraz łazienkę panicza – poinformował mnie jeden ze skrzatów.
- Dziękuję... Yyy... jak masz na imię?
- Steve – odparł skrzat.
- Dziękuję Ci Steve, do zobaczenia – pożegnałam się i udałam na poszukiwania łazienki Malfoy'a. Nie wiem czemu, ale wszystkie skrzaty zwracały się do niego "paniczu". Według mnie było to zbyt oficjalne. Ale co ja tam wiem. Po piętnastu minutach w końcu znalazłam łazienkę mojego "porywacza". Była ogromna. Podłoga w kolorze morelowym, a kafelki na ścianach w moim ulubionym kolorze – lazurowym. Wanna, umywalka i toaleta były zrobione z marmuru. Wielkie lustro, które wisiało nad umywalką było obramowane karmazynową, drewnianą ramą. Na środku łazienki siedziała Ali i myła podłogę.
- Och, dzień dobry panienko – przywitała mnie. – Czy mogę w czymś pomóc?
- To ja chciałam cię o to zapytać Ali.
- Jak to?
- Chciałam wiedzieć, czy mogę ci w czymś pomóc – wyjaśniłam.
- Ale panienko... - zaczęła skrzatka.
- Posłuchaj Ali. Nudzę się i chciałabym się do czegoś przydać.
- Dobrze. W takim razie może mi panienka pomóc zmyć tutaj podłogę – postanowiła w końcu.
Zaczęłam zmywać podłogę, gawędząc przy tym z Ali. Dowiedziałam się, że odkąd Lucjusz został wtrącony do Azkabanu, Narcyza i Draco żyją spokojnie w Malfoy Manor. Są dużo uprzejmiejsi dla skrzatów i milsi dla ludzi. Zdziwiło mnie to bardzo, ale Ali zaczęła już opowiadać mi o swoim zwykłym dniu w tym domu. Po godzinie pomieszczenie lśniło czystością. Razem z Ali zeszłam do kuchni przygotować obiad dla pani Malfoy i Draco.
- Co mamy przygotować? – zapytałam, gdy już byłyśmy w kuchni.
- Dzisiaj na obiad będzie zupa wiśniowa, a na drugie danie indyk nadziewany, puree ziemniaczane i sałatka owocowa.
- Czym mam się zająć?
- Obierz, umyj i pokrój owoce, a ja w tym czasie przygotuję indyka – zarządziła skrzatka i zabrałyśmy się do pracy. Przez tą godzinę znajomości przekonałam ją, aby mówiła do mnie po imieniu, a nie per panienko.
Czując zapach pieczonego indyka i gotującej się zupy wiśniowej uświadomiłam sobie, że od wczoraj nie jadłam nic oprócz śniadania w domu. Zaburczało mi w brzuchu.
- Jesteś głodna – powiedziała Ali.
- Nie – odparłam.
- To nie było pytanie, tylko stwierdzenie – oznajmiła skrzatka. – Kiedy ostatnio coś jadłaś?
- Wczoraj o ósmej jadłam śniadanie – odpowiedziałam zgodnie z prawdą.
- Na razie zrobię ci kanapkę, a później zjesz obiad z paniczem i panią Malfoy.
- Dziękuję, wystarczy mi kanapka – oznajmiłam biorąc kanapkę od Ali.
- Hermiono musisz coś jeść. Zjesz dzisiaj kolację z panią Narcyzą i paniczem Draco, to jest rozkaz.
- No dobrze – ustąpiłam w końcu, pałaszując jednocześnie kanapkę.
Kończyłyśmy przygotowywać obiad, kiedy do kuchni wszedł Draco.
- Witam paniczu – rzuciła Ali i szybko wyszła z pomieszczenia.
- Cześć Ali – odparł miło Malfoy. – Hej Hermiono. – Pocałował mnie w policzek na przywitanie i zajrzał do garnka. – Co robisz w kuchni?
- Pomagam przygotować obiad.
- Czy ja przypadkiem nie zamknąłem twojego pokoju na zaklęcie?
- Zamknąłeś. I co z tego?
- To, że ty zostawiłaś swoją różdżkę w Hogwarcie – poinformował mnie. Nagle zrobił zdziwioną minę. – Nie mogłaś użyć tego zaklęcia! To niemożliwe. Malfoy Manor jest chronione wieloma zaklęciami.
Teraz to ja się zdziwiłam. – Jak to? Przecież udało mi się ją przywołać już za drugim razem.
- Dziwne... Będę musiał to sprawdzić. A teraz powiedz co na obiad.
- Zupa wiśniowa, indyk, puree ziemniaczane i sałatka owocowa – odparłam.
- Mniam... Ach! Zapomniałbym. Jesz dziś z nami – powiedział Ślizgon. – Kupiłem ci mały prezent. Załóż go na kolację.
Ruszyłam w stronę pokoju. Po chwili namysłu wróciłam jednak do kuchni i pociągnęłam Malfoy'a za rękę. Mimo protestów Draco udaliśmy się razem do mojego pokoju.
- Dlaczego mnie ze sobą ciągniesz Hermiono?
- Ponieważ zjesz cały obiad zanim go podadzą! – Zaśmiałam się. Był to mój pierwszy śmiech w Malfoy Manor. I co najważniejsze, nie był on wymuszony, tylko szczery. Weszliśmy do pokoju. Na moim łóżku leżała wielka paczka opakowana w kolorowy karton i przewiązana wstążką.
- Z jakiej to okazji? – zapytałam podbiegając do pakunku.
- Czy nie mogę dać ci czegoś ładnego bez okazji? – odpowiedział pytaniem na pytanie. Widząc moje spojrzenie dodał – No dobrze. To prezent przeprosinowy za te wszystkie lata kłótni. Chociaż większość z nich była twoją winą – powiedział do siebie, myśląc, że nie słyszę. Po chwili na jego twarzy wylądowała jedna ze złotych, satynowych poduszek.
- Słyszałam – oznajmiłam. Otworzyłam pudełko i na sekundę odebrało mi mowę. – Malfoy, to jest przepiękne! – wykrzyknęłam. Podbiegłam do niego i pocałowałam go w policzek. – Dziękuję.
- Nie ma za co. – Przytulił mnie i dodał – Idź przygotować się do kolacji. Masz tylko półtorej godziny. – po czym wyszedł z pokoju, zostawiając mnie samą na środku pomieszczenia. Przez chwilę nie docierały do mnie jego słowa. Spojrzałam na zegar na ścianie. Była 16:30. O osiemnastej miałam stawić się na kolacji.
- Tylko półtorej godziny! – wykrzyknęłam i ruszyłam w stronę łazienki. Umyłam ciało i włosy. Po godzinnej kąpieli wyszłam z wanny, owinęłam się ręcznikiem i podeszłam do łóżka. Ubrałam stój, który dał mi Draco jako "prezent przeprosinowy". Była to różowa, zwiewna sukienka przed kolano, związana w talii srebrzystym paseczkiem. W komplecie były malinowe buty na wysokim obcasie, złote kolczyki-różyczki, złota bransoletka z malinowymi serduszkami i malinowy lakier do paznokci. Usiadłam przed toaletką, rozczesałam i spięłam włosy. Następnie wpięłam w nie malinową kokardkę od Malfoy'a. Nałożyłam lekki makijaż i pomalowałam paznokcie. O 17:55 do pokoju wszedł Draco. Był ubrany w białą koszulę i ciemne jeansy. Do tego założył eleganckie ciemne buty i krawat w kolorze mojej kokardki. Wyglądał powalająco. Nie, żeby to robiło na mnie wrażenie...
- Widzę, że jesteś gotowa.
- Tak jak i ty.
- W takim razie, pozwolisz? – powiedział i wyciągnął rękę w moją stronę.
- Jasne – odparłam i położyłam swoją rękę na jego. Ruszyliśmy po schodach do jadalni. U szczytu stołu siedziała Narcyza. Była ubrana w piękną, delikatną, jasną sukienkę i złocistą biżuterię.
- Witajcie – przywitała się, gdy nas zobaczyła. – Siadajcie, skrzaty zaraz podadzą do stołu.
- Pójdę im pomóc – oznajmiłam.
- Hermiono, skrzaty dadzą sobie radę – powstrzymał mnie Draco.
- Draco, proszę. Chcę im pomóc. W końcu ja też robiłam ten obiad – powiedziałam.
- No dobrze, ale postaraj się nie ubrudzić tej sukienki – zgodził się.
Weszłam do kuchni w samą porę by zobaczyć jak indyk ląduje na podłodze, a półmisek, na którym leżał rozbija się na kawałeczki. Machnęłam różdżką i indyk był z powrotem na półmisku.
- Hej Ali. Przyszłam wam pomóc – poinformowałam ją.
- Nie musiałaś Hermiono – odparła skrzatka.
- Proszę mów mi Miona.
- W takim razie Miona, nie musiałaś tu przychodzić. Damy sobie radę.
- Widziałam właśnie – zaśmiałam się serdecznie. – Pozwól mi pomóc.
- No dobrze, ale nie ubrudź tej pięknej sukienki. Tak w ogóle skąd ją masz?
- Dostałam od Draco. Jako prezent przeprosinowy.
- A co on Ci takiego zrobił?
- To dość długa historia, a my musimy wreszcie podać obiad.
- Opowiesz mi kiedyś – zażądała Ali.
- Oczywiście – odparłam. Wzięłam półmisek z indykiem, Ali wazę z zupą wiśniową, Steve salaterkę z sałatką owocową, a skrzat imieniem Dinn półmisek z puree ziemniaczanym. Postawiliśmy wszystko na stole, po czym podziękowałam skrzatom i zajęłam swoje miejsce. Przez cały wieczór miło spędziłam czas z Draco i jego mamą. Rozmawialiśmy, śmialiśmy się i poznawaliśmy siebie nawzajem. Około 23:30 skończyliśmy "kolację" i rozeszliśmy się do pokoi. Zdążyłam jeszcze wysłać Ginn i Harry'emu wiadomości, że żyję i mam się dobrze, po czym zasnęłam.
***********************************************************************
Spędziłam w Malfoy Manor kilka miesięcy. Robiłam różne rzeczy. Czytałam książki, pomagałam skrzatom, rozmawiałam z Draco i Narcyzą. Dużo lepiej poznałam tą rodzinę, jej historię i tradycje. Okazało się, że Draco jest naprawdę miłym chłopakiem, którego spotkało w życiu mnóstwo złych rzeczy. Zaczęłam dostrzegać jego podobieństwo do Harry'ego. Ślizgon dawał mi prezenty, zabierał mnie na spacery i kolacje w restauracjach, bardzo o mnie dbał. Chyba się w nim zakochałam. Wiem, to niemożliwe! Jednak tak właśnie się stało. Co dwa dni wysyłałam listy do Ginn i Harry'ego. W dzień moich osiemnastych urodzin obudziłam się bardzo podekscytowana. Draco obiecał mi niespodziankę. Miałam nadzieję, że będę mogła spotkać się z przyjaciółmi. Po zwleczeniu się z łóżka wzięłam kąpiel i ubrałam czarne legginsy i jasno zieloną, luźną bluzkę. Na nogi wsunęłam bordowe vansy, a uszy ozdobiłam małymi złocistymi kolczykami. Spięłam włosy w luźnego koka, a na rękę założyłam kilka złocistych bransoletek. Wyszłam z pokoju i udałam się na śniadanie. Po posiłku pomagałam trochę skrzatom, a później poszłam do pokoju trochę poczytać. Ok 15:00 do mojego pokoju zajrzał Draco. Cmoknął mnie w policzek i uśmiechnął się.
- Masz na dzisiaj jakieś plany? – zapytał tajemniczo.
- No wiesz... Najpierw miałam jeszcze poczytać, później zjeść obiad, posprzątać, ponudzić się, zjeść kolację, napisać list do Ginn, wziąć kąpiel i iść spać. A co masz dla mnie jakąś propozycję?
- Tak, i to taką nie do odrzucenia. – Spojrzałam na niego pytająco. – Pójdziesz ze mną dzisiaj na kolację?
- Ja... jasne – zająknęłam się. – To randka?
- Hmm. A może być?
- Tak – ucieszyłam się. Jeden z najprzystojniejszych chłopaków w szkole zaprasza mnie na randkę. Zauważyłam, że Draco jest przystojny i inteligentny już w piątej klasie, ale nasz związek był wtedy niemożliwy, a do tego on wciąż mnie obrażał, a teraz proszę!
- Wpadnę po ciebie o wpół do szóstej – poinformował mnie, po czym już miał wyjść z pokoju, ale odwrócił się i powiedział. – Ach, zapomniałbym. Załóż ten komplet. – Rzucił na łóżko paczkę owiniętą w kolorowy papier. Odpakowałam ją, co chwila zerkając na przyglądającego mi się Ślizgona. W pudełku znajdowała się niebieska sukienka, ściśnięta w talii czarnym paskiem. Obok niej leżały jeszcze trzy inne pudełka. W pierwszym z nich były niebieskie szpilki pasujące do sukienki, a w drugim czarna marynarka i mała kokarda. W ostatnim pudełku znalazłam złote kolczyki-pióra i bransoletkę w tym samym kolorze.
- Przepiękne – wyszeptałam. Wstałam i podeszłam do Malfoy'a. – Dziękuję Draco. – Przysunęłam swoją twarz do jego. – Jest przepiękny!
- Nie ma za co, Hermiono – odparł i złączył nasze usta. W moim brzuchu zawitało nagle całe stado motyli, smyrających wnętrze mojego brzucha delikatnymi skrzydełkami. Był to tylko krótki, czuły pocałunek, ale od razu znalazł się na liście moich najlepszych pocałunków. Jego usta były twarde i zimne, a moje ciepłe i miękkie. O dziwo, idealnie do siebie pasowały. – Bądź gotowa o wpół do szóstej. – Pocałował mnie szybko i wyszedł z pokoju. Ruszyłam w stronę łazienki. Musiałam się przecież przygotować. Siedziałam w wannie przez blisko dwie godziny. Wyszłam z wanny owinięta puszystym, błękitnym ręcznikiem i podeszłam do lustra. Przyjrzałam się sobie. Duże, czekoladowe oczy, mały nos, pełne, brzoskwiniowe usta. Twarz okolona burzą kasztanowych loków. Co on we mnie widział? Ubrałam sukienkę i buty. Usiadłam przy toaletce i zaczęłam rozczesywać włosy. Spięłam je, włożyłam kolczyki i pomalowałam paznokcie. Spojrzałam na zegarek – 17:10. Zostało dwadzieścia minut! Kiedy paznokcie wyschły założyłam bransoletkę, na ramiona zarzuciłam marynarkę i usiadłam na kanapie przed kominkiem. Punktualnie o 17:30 w drzwiach mojego pokoju stanął Draco. Ubrany był w ciemne jeansy, błękitną koszulę i czarny krawat. Na lewym nadgarstku miał srebrny zegarek.
- Wow! Hermiono, wyglądasz olśniewająco – skomplementował.
- Dziękuję. Tobie też nic nie brakuje. – Uśmiechnęłam się, kiedy wyciągnął w moją stronę ramię.
- Można prosić?
- Oczywiście.
Wyszliśmy przed dom i teleportowaliśmy się do jakiejś restauracji. Nie mogłam odczytać szyldu.
- Jesteśmy we Francji?! – Zorientowałam się, że napisy są po francusku i dlatego nie mogę ich przeczytać.
- Tak. A dokładnie w Paryżu.
Z wrażenia zaparło mi dech. Weszliśmy do środka budynku i od razu pojawił się przy nas kelner. Powiedział coś po francusku, a Draco odpowiedział mu w tym samym języku. Mężczyzna zaprowadził nas do stolika przy oknie, z którego rozciągał się przepiękny widok na wieżę Eiffla. Kelner znów o coś zapytał.
- Co byś chciała zjeść, moja droga? – zapytał mnie Draco.
- Poproszę talerz spaghetti i szklankę Coli – odparłam. Draco parsknął cicho pod nosem i przekazał kelnerowi moje zamówienie. Gdy mężczyzna odszedł, zaczęłam rozmowę z moim towarzyszem. – Nie wiedziałam, że znasz francuski.
- Jeszcze wielu rzeczy o mnie nie wiesz, Słonko – odparł.
Po dziesięciu minutach kelner przyniósł nasze zamówienie. Draco również wziął talerz spaghetti i Colę. Podziękował mężczyźnie i zabrał się za jedzenie. Co chwila spoglądał na zegarek.
- Spieszy ci się gdzieś? – zapytałam po jakiś dziesięciu minutach.
- Nie, dlaczego pytasz?
- Cały czas spoglądasz na swój zegarek.
- Ach, nie. Czekam na coś.
- Na co?
- To niespodzianka.
- Nienawidzę niespodzianek – mruknęłam. O 19:00, gdy popijaliśmy swoje drinki nagle rozbłysły fajerwerki. Układały się one w napis "Sto lat Hermiono". Byłam oszołomiona. „Skąd wiedział o moich urodzinach?". Odwróciłam się i zobaczyłam, że Draco patrzy na mnie. Nasze oczy się spotkały – moje czekoladowe i jego stalowe. Wtedy już wiedziałam, że to mężczyzna mojego życia. Po skończeniu pokazu fajerwerków Malfoy uklęknął przede mną na jedno kolano. Sięgnął do kieszeni i wyciągnął małe, czerwono-srebrne pudełko.
- Hermiono Jean Granger, wiem, że przez te siedem lat byłem nieznośny. Zrobiłem wiele złych rzeczy, ale pragnę to teraz naprawić. Porwałem Cię, abyś zobaczyła, że ani ja, ani moja rodzina nie jesteśmy wcale tacy źli. Zauroczyłaś mnie już w czwartej klasie, ale byliśmy wrogami i bliższe poznanie Ciebie było niemożliwe. Jednak wiem, że jesteś kobietą mojego życia. Obiecuję się poprawić. Czy uczynisz mi ten zaszczyt i zostaniesz moją żoną?
Kiedy mówił w moich oczach zbierały się łzy wzruszenia. Mój rozum mówił, że powinnam to przemyśleć, ale serce chciało, żebym natychmiast się zgodziła. Zwykle idę za głosem rozumu, ale tym razem nie mogłam tego zrobić. – Tak, oczywiście, że tak! – zawołałam. Draco wsunął mi na palec złoty pierścionek z niebieskim kamieniem, po czym przyciągnął mnie do siebie i pocałował.
- Gotowa na jeszcze jedną niespodziankę? – zapytał, gdy wyszliśmy z restauracji.
- Tak.
Draco zawiązał mi oczy swoim krawatem i teleportowaliśmy się w nieznane mi miejsce. Mój narzeczony prowadził mnie przez kręte uliczki, po czym weszliśmy do jakiegoś budynku. Malfoy rozwiązał zdjął krawat z moich oczu i zobaczyłam... ciemność. Ślizgon zawiązał sobie krawat na szyi i zapalił światło.
- NIESPODZIANKA!!! – wykrzyknęły osoby zgromadzone w pomieszczeniu. Była to nieduża kawiarnia w Hogsmeade.
- Najlepszego Mionka – zawołała Ginn i pocałowała mnie w policzek. – Tak się cieszę, że cię widzę.
- Wszystkiego dobrego Herm – powiedział Harry i mocno mnie przytulił.
Po nim złożyli mi życzenia jeszcze Luna, Neville, Pansy, Daphne, przyjaciele Draco – Blaise i Theodor. Byłam zdziwiona obecnością tych ostatnich, ale bardzo się ucieszyłam, że mogę znów zobaczyć przyjaciół. Nagle przytulił mnie pewien rudowłosy Gryfon.
- Hej Mionka! Tak się cieszę, że wróciłaś! Bardzo za Tobą tęskniłem – krzyczał Ron.
Odsunęłam się od niego i poszukałam wzrokiem Draco. Podszedł do mnie i objął mnie w talii. Wtuliłam się w jego umięśniony tors. Oczy Ronalda prawie wyszły z orbit.
- Miona, jak ty możesz? Przecież jesteśmy razem – zawołał rudy i próbował złapać mnie za rękę, ale szybko ją wyrwałam.
- Ron, kiedy byłam w Malfoy Manor dużo się zmieniło... – zaczęłam, ale Ron natychmiast mi przerwał.
- Rozumiem! Wolisz jego, bo ma wygląd i kasę!
- Jak śmiesz mnie o coś takiego posądzać?! – wykrzyknęłam. – To ty pod moją nieobecność zabawiasz się z Brown. – Uszy Rona zrobiły się czerwone ze złości.
- To nie prawda! Nic takiego nie zrobiłem – zaperzył się rudzielec.
- Widziałam cię Ronald! Kiedy nie odpowiadałeś na moje wiadomości, chciałam wiedzieć dlaczego. Draco zaproponował, że mi pokaże. To, co wtedy powiedziałeś złamało mi serce – oznajmiłam smutno. Wszystkie pary oczu w pomieszczeniu były skupione na mnie i Ronie. – Draco pomógł mi się pozbierać. Skleił wszystkie fragmenty mojego rozbitego serca. Uszczęśliwia mnie, dlatego zgodziłam się zostać jego żoną!
W tym momencie wszyscy moi znajomi zakrztusili się, a Ginny nawet opluła Blaise'a Colą. Ronald nic nie powiedział. Zamiast tego jego dłoń szybko zbliżała się do mojej twarzy. Za późno to zauważyłam. Przygotowałam się na uderzenie, ale ono nie nastąpiło. Ręka rudego znajdowała się kilka centymetrów od mojej twarzy. Po przerażonej minie mojego byłego przyjaciela poznałam, kto go powstrzymał. Draco rzucił mi pytające spojrzenie. Przytaknęłam.
- Nigdy. Więcej. Nie. Podniesiesz. Ręki. Na. Hermionę. Ani. Na. Żadną. Inną. Dziewczynę. – powiedział Ślizgon, akcentując każde słowo. Następnie wyrzucił rudego za drzwi i zamknął drzwi. – No, to co? Bawimy się?
Cały wieczór świetnie się bawiłam. Piłam, tańczyłam, rozmawiałam z przyjaciółmi i ogólnie spędzałam miło czas. Gdy moja impreza urodzinowa dobiegła końca wróciłam z Draco do Malfoy Manor. Po skończeniu szkoły zostałam szefową Departamentu Przestrzegania Prawa Czarodziejów, a Draco szefem Aurorów. W wieku 20 lat zostałam panią Malfoy i żyłam w Malfoy Manor. Utrzymywałam kontakt z przyjaciółmi i rodzicami. Po trzech latach małżeństwa na świat przyszła Sophie. Miała bujne, platynowoblond włosy i czekoladowe oczy. Była inteligentna, sprytna i odważna. Gdy moja córka miała sześć lat urodziłam jej brata – Scorpiusa. Natura obdarzyła go kasztanowymi włosami i stalowymi oczami. Scorpius był psotnym, ale błyskotliwym chłopcem. Dziś Sophie ma 11 lat, a Scorpius 5. Stoję na peronie 9 i 3/4 , patrząc jak moja córeczka wsiada do pociągu Hogwart Express. Obok mnie stoi mój 34 letni mąż ze Scorpiusem na rękach. Wolną ręką macha Sophie, a ja ślę jej buziaki. Mała przewraca oczami i siada koło swojej nowej koleżanki. Draco łapie moją rękę. Wracamy do domu. Teraz wiem, że wyjście za mąż za Dracona Lucjusza Malfoy'a było najlepszą decyzją w moim życiu. Mam rodziców, przyjaciół, a co najważniejsze dwójkę wspaniałych dzieci i kochającego męża. Nie żałuję żadnej chwili z nim spędzonej. Żałuję tylko, że nie było ich więcej...
xxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxx
Hejka!
Wiem, nie było mnie całe wieki. Niestety miałam mnóstwo nauki i zero weny... Ale przyszła wiosna, jest taka piękna pogoda (może u was, bo u mnie cały czas leje) i to napełnia mnie nowymi pomysłami. Niedługo powinien się pojawić 11 rozdział "My Beacon Hills", także bądźcie cierpliwi. Dziękuję za wyświetlenia, gwaizdki i komentarze, to naprawdę ogromne wsparcie i motywacja. Kocham was ;*
Wasz Aniołek
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro