Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Hate 3


 Ten tekst zrobił na mnie tak duże wrażenie, że aż upuściłam notes. Po chwili jednak wzięłam się w garść. Podniosłam zeszyt, który odtąd miał być moim pamiętnikiem, umoczyłam pióro w kałamarzu i zaczęłam pisać.

Drogi Pamiętniku!

Ten dzień był strasznie szalony. Zaczął się zwyczajnie. Rano wstałam, zjadłam śniadanie i przyszykowałam wszystko na wyjazd do Hogwartu. Po wyjściu z pociągu usiadłam w powozie razem z moimi przyjaciółmi i pojechaliśmy do zamku. Wysiedliśmy z powozów i udaliśmy się do Wielkiej Sali. To miał być normalny rok. Jednak los czasami płata figle i dziś przyszła chyba kolej na mnie. Moje życie wywróciło się do góry nogami, kiedy Śmierciożerca David Roberts powiedział, że przybył do Hogwartu po mnie. Oznajmił, że jego PRACODAWCA ma ze mną jakieś niewyjaśnione sprawy do załatwienia. Zgodziłam się pójść, ponieważ w przeciwnym razie on zabiłby McGonagall i zniszczył Wielką Salę. Razem z Robertsem przeteleportowałam się do Malfoy Manor, jednej z najbardziej nielubianych przeze mnie posiadłości. Na miejscu czekał na mnie nie kto inny, jak Draco Malfoy. Pomimo wszystkiego co kiedykolwiek mi zrobił, nie spodziewałam się, że to on to wszystko wymyślił. Byłam prawie pewna, że to Bellatrix chce mnie wykończyć, po tym, jak w lato uciekłam z Malfoy Manor z pomocą Zgredka. Draco Malfoy odesłał Davida i zaczął ze mną rozmawiać. Po tej dziwnie miłej wymianie zdań związał mnie, zakneblował i wrzucił do niedużego pokoju wyglądającego na sypialnie. Znalazłam tam idealnie pasujące na mnie ubrania, kilka moich ulubionych książek i przybory toaletowe. Malfoy pomyślał o wszystkim. Zostawił mi nawet ten notes, z krótką wiadomością, która mnie zszokowała. Draco Malfoy, ten dumny, arystokratyczny kretyn mnie przeprosił. Nie osobiście, ale mam to na piśmie, więc na pewno się nie wykręci. Nie mam pojęcia czego on ode mnie chce. Punktualnie o północy wysłałam Harry'emu, Ronowi i Ginny wiadomość. Jutro się przekonam, czy moja biżuteria działa. Jestem ciekawa, czy ten dupek będzie mnie torturował. Jutro, a właściwie już dzisiaj się o tym przekonam.

Po skończeniu opisu mojego wczorajszego dnia, zamknęłam notes i odłożyłam go do szafki przy łóżku. Przyjrzałam się mojemu posłaniu. Rama łóżka była oczywiście z mahoniu, pościel miękka i delikatna, ze złotego materiału podobnego do satyny... Chwila! To była satyna! Zasłony nad łóżkiem również były zrobione z satyny, ale nie złotej, tylko czerwonej. Znalazłam w szafie satynową piżamę w kolorze nieba i udałam się do łazienki. Dopiero teraz przyjrzałam się dokładnie pomieszczeniu. Kafelki podłogowe były szafranowe, a te na ścianach bladoniebieskie. Szafki były drewniane, w kolorze nieba. Wanna, toaleta i umywalka były białe. Nad umywalką wisiało ogromne lustro. Wzięłam gorącą, odprężającą kąpiel. Po wyjściu z łazienki położyłam się na łóżku z książką w ręku, ale nie przeczytałam nawet pięciu stron, a już spałam.

Śniło mi się, że jestem sama w ciemnej jaskini. Moje ręce i nogi są związane grubymi, szorstkimi sznurami. Na prawo od siebie słyszę plusk wody. Rzeka. Spróbowałam wstać, jednak więzy ograniczały moje ruchy. Czekałam. Minęło dużo czasu zanim usłyszałam kroki. W polu mojego widzenia pojawił się jakiś chłopak. „Co on tu robi?" pomyślałam.

- Cześć Mionka – odezwał się Ron. Jednak to nie był on. Wyglądał jak mój chłopak, miał jego głos, ale to nie był on. – Jak ci tutaj leci?

- Jak mi tu leci? – powtórzyłam z niedowierzaniem. – Jestem uwięziona w jakiejś ciemnej i brudnej jaskini, związana i bezbronna, a ty pytasz jak się miewam? Jest mi tutaj wspaniale – oznajmiłam z sarkazmem.

- To dobrze, ponieważ spędzisz w tej jaskini resztę swojego nic nie wartego życia, które tak na marginesie, nie będzie długie – spojrzałam na niego w chwili, gdy ton jego głosu się zmienił. – Miona, jestem tu. Nic ci ze mną nie grozi. – To był mój Ron. Podbiegł do mnie i przytulił. Machnął różdżką i poczułam, że nie jestem już związana.

- Dziękuję Ron – powiedziałam i odwzajemniłam uścisk. – Gdzie my jesteśmy?

- Nie mam pojęcia – odparł chłopak. – Ale nie za bardzo mnie to obchodzi. – Spojrzałam na niego z niedowierzaniem i zobaczyłam, że uśmiecha się wrednie.

- Ron co się z tobą dzieje?! – wykrzyknęłam i zerwałam się na równe nogi.

- Nic skarbie, ale z tobą zaraz będzie się coś działo – odparł złośliwie. Wypowiedział zaklęcie i po chwili moje nadgarstki oraz kostki były skute łańcuchami. „Tylko nie to" pomyślałam. Szarpnęłam rękami, ale nic się nie wydarzyło. Nie mogłam się ruszyć.

- Ron, co ty robisz?!

- Muszę Cię unieruchomić, żebyś mi się nie opierała. – Dopiero po chwili dotarł do mnie sens jego słów.

- Nie, nie zrobisz mi tego! – wykrzyknęłam.

- Chcesz się przekonać?

- Nie! Nie chcę! Zostaw mnie! – Lecz on już zbliżał się do mnie z niebezpiecznymi iskierkami w oczach. Obejrzał mnie dokładnie od stóp do głów.

- Hmm... – zamyślił się, po czym machnął różdżką. Spojrzałam na siebie i jęknęłam. Miałam na sobie bardzo krótką, bardzo seksowną, czarną sukienkę bez ramiączek. – Teraz wyglądasz znacznie lepiej – poinformował mnie Ron, patrząc na mnie z pożądaniem.

- Ron, proszę – spróbowałam jeszcze raz. – Nie rób tego, błagam.

Podszedł do mnie i szepnął mi do ucha – Nie mogę – po czym zaczął całować moją szyję.

„To się nie może dziać na prawdę" modliłam się w duchu. Chłopak przeniósł swoje pocałunki na mój obojczyk. Po chwili zaczął całować moją szczękę. W końcu pocałował kącik moich ust. Zamachnęłam się na niego, jednak był szybszy i przygwoździł moją rękę do ściany zanim trafiła w jego twarz. Nie przerywając całowania mnie, położył wolną rękę na moim pośladku. Cała się spięłam. „Niech on już przestanie. Dlaczego on to w ogóle robi?". Ron na chwilę oderwał się od moich ust. Przygwoździł moje ręce do ściany za pomocą zaklęcia i wrócił do poprzedniej czynności. Nie odpowiadałam na jego pocałunki. To nie był mój Ron. To nie był on. Byłam tego prawie pewna. Chłopak przeniósł się znów na moje obojczyki. Po chwili obie jego ręce znalazły się na mojej pupie.

- Ron, opanuj się! Przestań! – zażądałam. Zaczęłam się wykręcać z jego objęć.

- Przykro mi skarbie, ale tylko ja mogę tu wydawać rozkazy – odparł Ron.

Ręce chłopaka zsunęły się na moje uda i zaczęły powoli podciągać moją skąpą sukienkę. Próbowałam go kopnąć, ale szybko cofnął się na bezpieczną odległość. W tej chwili usłyszałam głos znienawidzonego przeze mnie Ślizgona.

- Zostaw ją rudzielcu! – zawołał.

- Och Malfoy, błagam, co cię obchodzi ta nic nie warta szlama? – zironizował chłopak. – A może też chcesz się zabawić? Przykro mi, musisz poczekać na swoją kolej – oznajmił, po czym zaczął mnie znowu całować.

- Nie rozumiesz, co to znaczy zostaw? – zapytał groźnym tonem uczeń Domu Węża. – W takim razie, muszę Ci chyba pomóc wykonać to polecenie.

- Jeśli ja nie mogę się z nią zabawić, to Ty też – powiedział i wyciągnął różdżkę. Przez chwilę mierzyli się nawzajem wyzywającymi spojrzeniami. Następnie Ron uśmiechnął się wrednie i rzucił zaklęcie. Jednak nie było ono wymierzone w stalowookiego, tylko we mnie. Usłyszałam jeszcze krzyk rozpaczy Draco, po czym ujrzałam zielone światło trafiające mnie w pierś.

Obudziłam się z krzykiem, zalana potem. Westchnęłam z ulgą. „To był tylko sen". Wstałam i spojrzałam na zegarek. Była 4:20. Otworzyłam szafę i wyjęłam z niej szarą bluzę, jasne jeansy i czarne vansy. Wzięłam czysta bieliznę i udałam się do łazienki. Odkręciłam kurki, wkropiłam do wody kilka kropli olejku migdałowego i weszłam do wanny. Po półgodzinnej kąpieli byłam w o wiele lepszym humorze. Wyszłam z wody, ubrałam się i nałożyłam lekki makijaż. Usiadłam przy biurku z notesem w ręce i zaczęłam kolejny wpis.

Drogi Pamiętniku!

Miałam dzisiaj okropny koszmar. Śniło mi się, że jestem w jaskini, a potem przyszedł Ron i chciał mnie wykorzystać. Jednak później pojawił się Draco i mnie uratował. To było bardzo dziwne. Ten sen był taki realistyczny, że obudziłam się zalana potem. Coraz częściej dzieją się jakieś nietypowe rzeczy. Najpierw Malfoy mnie przeprasza i daje prezenty, a później śni mi się zły Ron. Co się dzieje? Ale nie wpadajmy w paranoję, to tylko dwa dziwne wydarzenia w ciągu dwóch, a właściwie jednego dnia. Nic strasznego. Jednak nie mogę zapomnieć o tym wrednym i bezdusznym Ronie ze snu. Może to Malfoy Manor tak na mnie wpływa. Mam nadzieję, że nie wariuję. Dzisiaj czekają mnie zapewne jakieś tortury. Muszę się czymś zająć do szóstej, bo o tej godzinie moi przyjaciele wyślą do mnie wiadomość, jeśli dostali moją poprzedniej nocy. No nic, idę poszukać jakiegoś zajęcia. 

xxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxxx

Witam! Kolejna część "Hate", jesteśmy już w połowie. Mam nadzieję, że nie jest jakoś bardzo źle... W każdym razie gwiazdkujcie, komentujcie itd.

                                                                                                Wasz Aniołek


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro