♡
Zdarzają się wieczory kiedy jedyne o czym myślę to by wlać w siebie tyle ile tylko jest w stanie przyjąć mój organizm
Czasami są też wieczory kiedy chcę przesadzić i poczuć jak z każdą kolejną sekundą odpływam do błogiej krainy
Krainy w której nie istnieje ból i cierpienie
Gdzie ludzie kochają się nawzajem i gdzie zmartwienia odchodzą w zapomnienie
Zastanawiam się jak cudownie byłoby się w niej znaleźć
Przecież nikt by nie tęsknił
Gdy zostało się odrzuconym
Odbiera się samego siebie jak rzecz zbędną
Bo właśnie takich się pozbywa
Lecz czy ta kraina w ogóle istnieje
Czy Jan Łukasz Mateusz i Marek kłamią
Czy Budda nie jest wszechwiedzący a Zeus wcale nie ciska piorunami
Może wszyscy się mylimy
A może nic lepszego nas nie spotka
Może to co posiadamy obecnie jest naszym polem uprawnym
Musimy je pielęgnować i sadzić na nim zboża z nadzieją że te przyniosą plony
Zamiast oczekiwać że z jabłoni spadnie gruszka
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro