7. Stefan
Droga do zamku minęła zbyt szybko.
Marianna z Rose paplały jak najęte o Fryderyku. Naprawdę! Można pomyśleć, że Rose nie mogła mieć więcej szczęścia!
Ja naprawdę rozumiem, że to jest książę, ale przecież Rose ma dopiero szesnaście lat! Ktokolwiek, kto na nią spojrzy, nie zobaczy w niej dorosłej kobiety!
Ufam, że ojciec dotrzyma słowa i nie zgodzi się na małżeństwo przed osiągnięciem przez nią pełnoletności.
Rzucam mu ostrożne spojrzenie.
Podobnie jak ja, milczy całą drogę. Wiem, że się martwi i chcę wierzyć, że nie ugnie się przed Stefanem, ale realia są takie, że ugina się nawet przed każdą z nas.
Uśmiecha się do mnie słabo, trochę smutno.
Chciałabym go pocieszyć, ale prawda jest taka, że w głębi ducha jestem nim rozczarowana. Rodzice powinni zapewnić dzieciom bezpieczeństwo, a on mimo, że jest bratem króla, a może właśnie dlatego, nie jest w stanie tego dokonać.
Jedyny raz, kiedy wyłamał się z kołowrotka swojej rodziny, był wtedy, kiedy uciekł z moją matką. Jaką ona musiała być kobietą żeby nakłonić go do takiego występku!
Nigdy się tego nie dowiem. Wiem tylko, że była zwykłą dziewczyną, nie należała nawet do szlachty.
Zmarła w połogu, a ojciec nigdy się mnie nie wyrzekł. Dał mi swoje nazwisko i wrócił do Burgundowego Królestwa, dopiero, kiedy zyskał pewność, że zostanę zaakceptowana.
Czy to moja matka zmusiła go do takiego oporu? Czy walczył o mnie z własnej woli? I dlaczego nie robi nic żeby uchronić Rose?
Czy tak, jak Marianna, myśli, że spotyka ją zaszczyt?
Nie chcąc dłużej dumać na ten temat pozwalam myślom płynąc swobodnie.
Od razu biegną do Jeremii.
Moje głupie serce przyspiesza, jak tylko przypomnę sobie do czego między nami doszło. Bezwiednie dotykam warg.
Pierwszy, pełen tęsknoty, pocałunek był cudowny. A ten drugi? Pełen nienawiści i agresji?
Od godzin zastanawiam się, czy gdybym go nie powstrzymała posunąłby się do czegoś gorszego. Chcę wierzyć, że nie.
Czy wszystko z nim w porządku? Jego komentarze na temat jakiegoś Brada, pytanie o moją głowę... To było co najmniej dziwne.
I zabijanie cywilów? Czy on mówił serio?
Z tego, co wiem, nasze królestwo jest od lat atakowane przez dziki naród Arkadii. Wszyscy mówią, że są oni bardzo agresywni, ale nigdy nie udało im się wejść w głąb naszego terytorium.
Nasi wojownicy strzegą nas skutecznie, jednakże władca Arkadii, Mar, nie zaprzestaje ataków.
Wiem, że ludzie mieszkający przy granicy, musieli się przenieść.
Stąd ten cały pomysł z zaręczynami. Jeżeli Szmaragdowe Królestwo zjednoczy się z naszym, Arkadia będzie bez szans.
Żałuję, że tak głupio wybiegłam ze stajni. Mogłam była wypytać Jeremię o wojnę.
Teraz jestem prawie pewna, że nie zrobiłby mi krzywdy. Czasami jestem jednak głupia! Jeremia jest moją jedyną szansą na poznanie szczegółów wojny.
W czasie panowania mojego wuja nie ma szans na to, żeby kobieta mogła dołączyć do walki. A szkoda. Jestem doskonałą łuczniczką i świetnie jeżdżę konno.
Znam też się trochę na szermierce, ale nie za bardzo, odkąd musiałam raptownie przerwać trening.
Mój nauczyciel zranił mnie niechcący w ramię. Wtedy ojciec definitywnie mi jej zabronił.
Muszę w jakiś sposób dowiedzieć się czy prawdą jest, że zabijamy cywilów. Jeremia brzmiał tak pewnie siebie...Jeżeli to byłaby prawda, to...
- Freyu, a ty co o tym myślisz?
Rozglądam się nieprzytomnie po naszym powozie. Nie mam bladego pojęcia o co pyta mnie Rose.
Patrzę na ojca szukając pomocy. Daremnie. Właśnie przymknął oczy udając, że drzemie. Zdrajca.
- Powinnam wyjść na spacer sama z Fryderykiem, czy lepiej z tobą, jako moją przyzwoitką?
Przewracam oczami z trudem powstrzymując się od parsknięcia śmiechem.
Niezła ze mnie przyzwoitka!
Patrzę na Mariannę licząc, że jak zwykle wtrąci swoje trzy grosze, ale ona odwraca głowę do okna skupiając się na umykającym krajobrazie.
Myśl Freyu, myśl!
Co jest gorsze? Fakt, że będzie łazić z przeklętym księciem i gadać z nim o miłości sam na sam, czy z tobą, za swoimi plecami?
- Myślę kochana, że jak przyjdzie czas, to sama będziesz wiedziała. - No proszę , jaka jestem mądra. Jeszcze trochę i zostanę szamanką jakiejś wioski. - Może pierwszy raz pójdę z tobą? - dodaję słysząc sapnięcie ojca. Najwidoczniej nie uznał mojej wypowiedzi za tak błyskotliwą, jak ja.
Rose przytakuje ochoczo, sprawiając, że jej blond loczki podskakują energicznie.
- Dziękuję Freyu. Zdjęłaś mi kamień z serca - mówi głosem dojrzalej matrony, a ja z całych sił zagryzam wargi żeby nie wybuchnąć śmiechem.
Panie i panowie! Oto wasza przyszła królowa!
〰️〰️〰️〰️〰️〰️
Kiedy wysiadamy z powozu służba już na nas czeka.
Biorę głęboki wdech i rozglądam się dookoła.
Burgundowy zamek zawsze zapiera dech w piersiach.
Za każdym razem, kiedy na niego patrzę, nie mogę uwierzyć w to, że naprawdę istnieje.
Składa się z dziewięciu spiczastych wież, każdej w innym odcieniu czerwieni, różu i fioletu. Największa, centralna część, kryjąca komnaty króla, jest w najpiękniejszym, burgundowym, odcieniu.
Otoczony bajkowymi drzewami burgundu o koronach tak rozłożystych, że aż nierzeczywistych. Konary i gałęzie pełne liści i pędów, uginające się miejscami prawie do samej ziemi pod ciężarem naszych soczystych owoców.
Jesteś lepszy, niż burgund jest moim ulubionym powiedzeniem. No, bo co może być lepsze?
Pałac jest wymarzonym miejscem dla komnat pięknych księżniczek.
Niestety, zamiast nich, w zamku mieszka podstarzały, wiecznie ziejący ogniem, smok Stefan.
Cieszę się, że zostało nam kilka godzin do kolacji. Spotkanie z wujem zawsze mnie stresuje, więc im dłużej mogę je odłożyć w czasie, tym lepiej.
Jako najbliższa rodzina króla mamy swoje stałe komnaty, mimo to, zawsze kiedy tu jestem, czuję się jak intruz.
Kiedy docieram do mojego pokoju, padam na łóżko i zasypiam, jak tylko dotykam jedwabnej poduszki.
〰️〰️〰️
- Freyu, mimo wszystko wyrosłaś na piękną kobietę - takimi słowami wita mnie Jego Królewska Mość. I nie mogę nawet parsknąć, bo Marianna zasztyletowałaby mnie na oczach wszystkich.
Ostatnimi dniami zaczynam widzieć ją w innym świetle. Sama pochodzi z rodziny margrabiów i jej małżeństwo z ojcem, mimo, że zaaranżowane, jest również małżeństwem z miłości.
Zawsze wiedziałam, że ojciec wielbi ziemię, po której ona stąpa, a kilka dni temu dowiedziałam się, że poślubił ją, ponieważ zwyczajnie się zakochał.
Rok po śmierci mojej matki. Wzruszam w duchu ramionami. Widocznie Teodor Gilbert jest bardziej kochliwy, niż zakładałam.
- Wuju - kłaniam się nisko opuszczając głowę.
Stefan podchodzi do Rose i, ku mojemu zdumieniu, unosi do swoich ust jej dłoń,składając na niej mokry pocałunek. Fuj!
- Wyglądasz idealnie - mówi przywodząc na myśl oślizgłego węgorza, kiedy tak na nią patrzy. Co to w ogóle znaczy, idealnie? Idealnie na co? Na kolację z nim, czy na zaślubiny z Fryderykiem?
Milczę, ale w środku cała się gotuję. Rosę również się nie odzywa, a na jej twarz wypływa delikatny rumieniec.
Zastanawiam się czy jest wynikiem zażenowania, jakby to było w moim przypadku gdybym była na jej miejscu, czy raczej zadowolenia z komplementu. Niestety, znając moja siostrzyczkę, bardziej skłaniam się ku temu drugiemu.
Podczas kolacji, ojciec z wujem rozmawiają na luźne tematy starannie unikając kwestii przyszłych zaręczyn.
Marianna, Rose i ja jemy w milczeniu. Ciotka Sofia, nasza królowa, nie pojawiła się na kolacji. Wuj zbył pytanie o jej nieobecność zwykłym wzruszeniem ramion.
Nie pamiętam, żebym kiedykolwiek zamieniła nawet dwa słowa z ciotką. Nawet jeżeli brała udział w uroczystościach rzadko kiedy się odzywała, a jeżeli już, to tylko i wyłącznie żeby odpowiedzieć na pytania swojego małżonka.
Tajemnicą poliszynela jest, że król gardzi swoją żoną, winiąc ją za ich bezdzietność. Najsmutniejsze w tym wszystkim jest, że to najprawdopodobniej on nie może mieć dzieci.
Żadna z jego licznych kochanek nigdy nie wywołała najdrobniejszego skandalu rodząc nieślubne dziecko.
- Jak myślisz moja droga Marianno, Rose będzie posłuszną żoną? - wuj niespodziewanie zwraca się do mojej macochy.
Przechyla przy tym lekko głowę patrząc na nią z uprzejmym zainteresowaniem. Wydawać by się mogło, iż pyta czy smakuje jej posiłek.
Z uznaniem patrzę na Mariannę, która nawet nie mruga okiem. Odwraca się do niego i uśmiecha spokojnie, zastanawiając się nad odpowiedzią.
-Stefan! - mój ojciec unosi się gniewem. Och, jak dobrze wiedzieć, że jednak potrafi się odezwać! Ojciec jest cały czerwony na twarzy. Widzę, że z trudem się hamuje.
Wuj podnosi ręce do góry i wybucha śmiechem.
- Dobrze, dobrze. Już nic nie mówię! Chciałem tylko włączyć do rozmowy nasze piękne panie. Myślałem, że ten temat je zainteresuje.
Rose wpatruje się w talerz i wiem, że z całych sił powstrzymuje się od wybuchnięcia płaczem.
Otwieram usta, ale natychmiast z powrotem je zamykam widząc ostrzegawcze spojrzenie Marianny. Nieomalże słyszę jak mówi żebym się zamknęła.
Posłusznie opuszczam wzrok i milczę.
- Myślę, że będzie wspaniałą żoną, kiedy i jeśli, tego zechce - moja macocha odpowiada kładąc nacisk na słowo „jeśli" i uśmiecha się promiennie. Patrzy przy tym królowi prosto w oczy, a jej spojrzenie pozostaje poważne.
Stefan podnosi wysoko brwi, i kiedy myślę, że wszystko to skończy się źle, albo jeszcze gorzej, wybucha jeszcze większym śmiechem.
A ja zaczynam się naprawdę bać.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro