26. Karma. 2
Patrzę na jego ogromne plecy kiedy w milczeniu rozkłada koc na ziemi. Jak to możliwe, że ktoś tak potężnie zbudowany ma w sobie tyle cierpliwosci?
No, przynajmniej do mnie, bo fakt, czasami bywa porywczy.
- Połóż się na plecach, wiedźmo - mówi rzeczowym, opanowanym głosem kiedy w końcu odwraca się w moją stronę.
Jestem mu wdzięczna. Wiem, że stara się sprawić bym zapomniała o tym, jak bardzo żenująca jest cała ta sytuacja.
Oddycham głęboko i robię, jak zalecił.
- Postaraj sie rozluźnić, Freyu - naprawdę uwielbiam tembr jego głosu. - Jeżeli chcesz, mogę sprawić, że zaśniesz - rozlega się w mojej głowie.
- Co jeszcze potrafisz zrobic, Mar? - przełykam slinę i patrzę zafascynowana na jego dziką twarz. Gdy się tak nade mną pochyla istotnie wygląda jak demon.
Uśmiecha się delikatnie wbijając we mnie to żółte, przenikliwe spojrzenie.
- Wiele rzeczy - mruczy, a moje ciało, nie wiedziec czemu przenika dreszcz. Uspokój się, kretynko! To tylko Mar!
- A teraz spokojnie Freyu. Wiem, że się martwisz, ale ja nie dotknę cię... tam. Położę rękę na twoim podbrzuszu...- patrzy na mnie upewniając się, że rozumiem. Ufff, to w rzeczy samej nie są najlepsze okoliczności. Gdybym tylko mogła cofnąć czas! To właściwie dziwne, że udało mi się to zrobić tylko raz. Czy jestem w stanie uczynić to znowu?
- Freyu, nie czytam już twoich myśli, ale i tak jestem w stanie odgadnąć, że myślisz o czymś zupełnie innym.
Och! Lekko kiwam głową.
- Wszystko działa lepiej jeżeli dotknę twojej skóry, ale nie muszę. Myślę, że i bez tego pomoże, w porządku? Gotowa?
Nie odrywając wzroku od jego oczu podwijam koszulę i odpinam spodnie, rozchylając je delikatnie. Nagle robi mi się gorąco jak diabli i na chwilę zapominam o oddychaniu.
Widzę, jak jego nozdrza się rozszerzają kiedy zdaje sobie sprawę z tego, co robię.
Nagle czuję się naga.
Bez słowa przykłada dłoń do mojej nagiej skóry i zaczyna mruczeć niezrozumiale. Jego głos jest kojący, czuły, słowa brzmią jak kołysanka, poddaję się jej melodii.
A dotyk! Na bogów! Czuję się rozpalona jak piec! Jednocześnie pragnę strząsnąć z siebie jego dłoń i przyłożyć ją we wszystkie miejsca na moim ciele! Fale ciepła zalewają moje podbrzusze.
Mar jest całkowicie skoncentrowany. Oczy ma przymknięte, a twarz skupioną.
Nie wiem jak długo to trwa. Minutę, godzinę? Chcę żeby trwało wieczność i skończyło się natychmiast.
Zamykam oczy i oddycham ciężko.
W końcu zalewa mnie ulga. Ból mija, a moje ciało się rozluźnia.
Mam ochotę głośno zaprotestować kiedy pozbawia mnie swojego dotyku.
Otwieram oczy.
Jego spojrzenie jest ciężkie, mroczne. Usta ma lekko rozchylone, oddycha głośno, krótko.
Raptem zalewa mnie zupełnie inne pragnienie. Łaknę jego dotyku. Z trudem powstrzymuję się od złapania jego dłoni i położenia jej niżej.
Ból w podbrzuszu, jaki odczuwam, nie ma nic wspólnego z poprzednim. Na bogow, niech on położy na mnie swoją dłoń!
- Mar, ja ... potrzebuję... - łapię jego dłoń i kładę ją z powrotem na podbrzuszu. On musi mnie dotknąć!
Jego spojrzenie ciemnieje, a z ust wyrywa się warkot.
- Freyu... - głos ma chrapliwy, stłumiony, nieomalże nieludzki.
Podciągam jego dłoń wyżej, na żebra. Oddycham urywanie. Ja tego potrzebuję!
- Freyu... - zaczyna znowu próbując zaoponować, ale jego palce błądzą pod moją koszulą.
Wyżej, do diabła!
Jego ramiona drżą od śmiechu. Opuściłam bariery?!
Kiwa głową.
Mam to gdzieś! Dotknij mnie!
Przesuwam jego dłoń wyżej.
Waha się przez ułamek sekundy, zanim jego dłoń obejmuje moją pierś. Delikatnie, pieszczotliwie. Zbyt lekko. Bardziej mnie drażni, niż pomaga.
Mocniej!
Wciąga ze świstem powietrze i omiata przelotnie palcem mój sutek.
Mocniej, do diabła!
Czuję lekkie szczypnięcie na sutku i z moich ust wymyka się jęk. Tak! Właśnie tak!
Ściska go dwoma palcami, a ja czuję, że wiję się pod jego dotykiem jak kotka. Więcej!
Pragnę przyciągnąć go do siebie, potrzebuję...
- Freyu... - dyszy. - Przepraszam...
Pozbawia mnie swojego dotyku odsuwając się gwałtownie. Nie!
- Freyu, ty naprawdę jesteś... - sapie, odsuwając się jeszcze dalej. Czy on naprawdę zamierza tak mnie zostawić? Ja muszę...
- Na bogów, Freyu... Ja nie mogę...
Ze wstydem opuszczam koszulę. Drżącymi dłońmi zapinam spodnie. Z trudem powstrzymuję się od płaczu.
- Freyu, ja...
Dlaczego nie mogę zwyczajnie zapaść się pod ziemię?!
Do diabła! Do diabła! Do diabła!
- Freyu...
Milcz!
Zażenowana siadam na posłaniu. Czy mogę być bardziej upokorzona?
Mocno zaciskam powieki.
- Zostaw mnie samą, proszę... - nie mam odwagi na niego spojrzeć.
- Freyu...
- Przysięgam, że jeszcze raz powiesz Freyu, a...
Podnosi ręce w geście poddania i wreszcie zostawia mnie samą.
Ależ dałam popis! Co się ze mną dzieje? Jak mogłam tak się zachować? Co on sobie pomyśli?
Bariery. Oddycham głęboko i skupiam się na zamknięciu moich myśli. Uwiezienie ich na powrót w wyimaginowanej butelce jest trudniejsze, niż myślę.
Co chwila przez mój umysł przeskakuje wspomnienie dotyku Mara, jego oczy, to, że mnie zostawił...
Do roboty, wiedźmo!
W końcu, za którymś razem wyciszam się wystarczająco i z satysfakcją wznoszę bariery.
Wiem, że nie mam innego wyjścia jak stawić czoła konsekwencjom własnej głupoty, tak więc, z ociąganiem i, zapewne, wielce naburmuszoną miną wracam do moich towarzyszy.
Ku mojej niewymownej uldze Mara nie ma w pobliżu.
Fryderyk już zdążył rozpalić ogień i rozsiodłać konie. Podnosi się na mój widok i rzuca mi pytające spojrzenie.
- Wszystko w porządku? Lepiej sie czujesz? - bacznym wzrokiem ogarnia moja sylwetkę.
- Wszystko w porządku - odpowiadam i siadam przy ogniu.
Z wdzięcznością przyjmuję podaną mi wodę. Nawet nie zdawałam sobie sprawy z tego, jak bardzo jestem spragniona.
Również wody.
- Król Arkadii powiedział, że powinnaś dużo pić - wyjaśnia.
Kiwam głową próbując zapanować nad cholernym rumieńcem wkradającym się na moją twarz. Mam nadzieję, że pomyśli, iż to od ognia.
- Gdzie on jest tak w ogóle? - pytam. Czy brzmię wystarczająco neutralnie?
Książę wzrusza ramionami.
- Nie wiem. Kazał mi tylko pilnować żebyś piła i pognał gdzieś jakby mu sam diabeł pędził po piętach. Coś się stało?
Zaraz stanę w ogniu!
- Nie, skąd - kłamię i pociągam spory łyk wody.
Fryderyk przygląda mi się odrobinę podejrzliwie, ale nie drąży tematu. Tym lepiej.
- Od kiedy rozmawiacie w myślach? - pyta za to ciekawie. Przekrzywia na bok swoją piękną twarz, autentycznie zainteresowany.
Bogom niech będą dzięki za dystrakcję!
- Dzień przed balem - odpowiadam zgodnie z prawdą.
- Zanim się jeszcze poznaliście? - podnosi brwi. - To dlatego zgodziłaś się za niego wyjść. Czy ty... udawałaś? Wtedy, kiedy chciałem z tobą rozmawiać? Udawałaś, prawda? Zaplanowaliście to wszystko! A ja, głupiec... wpadłem jak dziecko.
Mrużę oczy. Ma tupet!
- Tak. To denerwujące uczucie, prawda? Kiedy ktoś cię okłamuje i ignoruje twoje potrzeby? Decyduje o twoim losie bez twojego udziału?
Fryderyk spuszcza wzrok. Czy ja dostrzegam na jego twarzy rumieniec?
- Czy kiedykolwiek mi wybaczysz, Freyu? - patrzy na mnie ze skruchą.
Przyglądam się jego zmartwionej twarzy. Prawda jest taka, że nie wiem. Mogłabym zapomnieć mu wszystko, ale nie to, że poróżnił mnie z Rose.
Z drugiej strony, moja siostra, teraz już chyba wie, że nie mam zamiaru za niego wychodzić. Znowu zastanawiam się czy u nich wszystko dobrze.
Poza tym, zrobił dla mnie więcej, niż na to zasługiwałam. Obaj z Marem zrobili dla mnie więcej, niż mogłabym sobie wymarzyć.
I, nawet jeżeli nie wiem, co teraz ze mną będzie, nie potrafię nie cieszyć się nagle uzyskaną wolnością.
To odurzające uczucie. Móc być panią samej siebie, decydować o własnym życiu! Jeszcze kilka dni temu byłam zrozpaczona, prawie pogodzona z własnym losem, skłonna byłam zaakceptować oświadczyny Fryderyka i żyłabym w ciągłym strachu przed tym potworem, Stefanem. Nigdy więcej!
A teraz? Teraz jestem wolna! Jestem wiedźmą, jestem Freyą i nie zamierzam być nikim innym.
Nie ulegnę już nigdy nikomu, nie pozwolę zabrać sobie prawa do decydowaniu o własnym życiu! Czuję się silna. Czuję się niepokonana.
- Już dawno ci wybaczyłam - mówię więc zgodnie z prawdą.
- Dziękuję- mówi cicho.
A Mar?
Uśmiecham się drapieżnie do własnych myśli.
Teraz wiem, że mogę wszystko! Zdobędę to, czego pragnę.
Mar jeszcze nie wie, co go czeka!
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro