10. Martwienia skorpiona do ptaszka
Sasori próbował pogadać z Deidarą, ale on nadal uciekał od niego. Zaczęło go wkurzać. Martwił się o niego. Czy on go uraził? Nie wiedział że blondi coś do niego czuł.
Skorpion siedział przy kasie w sklepie marionetkowym jego babci Chiyo. Sklep został założony przez jego dziadka który niestety umarł na niewyleczalną chorobę serca. Jego żona jest ostatnią właścicielką i planowała oddać sklep dla wnuka, ale chłopak nigdy dobrze nie traktował babci. Zawsze ją nie słuchał, narzekał na nią i obrażał ją. Od dziecka był wychowywany przez babcię, bo jego rodzice wyjechali, ale był wypadek samoloty i rozbił się. To było wtedy kiedy czerwonowłosy miał 5 lat. Chłopak ma jeszcze o 5 lat starszą siostrę Sasi który razem z chłopakiem wyjechała do Londynu. Starsza kobieta bardziej kochała wnuczkę niż wnuka, bo kobieta poznała sekret chłopaka i chciała go wydziedziczyć, ale nie miała odwagi żeby to zrobić, bo on jest jedyną osobą który się nią opiekuje i zajmuje sklepem.
Kobieta podeszła do niego.
- Muszę wyjść załatwić sprawę. Posprzątaj i zamknij sklep, dobrze.
- Hai.
Kobieta pokiwała głową i wyszła.
Sasori westchnął i wyjął telefon razem z słuchawkami i zaczął słuchać muzyki między czasie sprzątając sklep. Po godzinie skączył i zamknął sklep.
Między czasie Deidara mył podłogi. Hidan musiał wyjść wcześniej żeby coś załatwić z Kakuzu. Blondyn jest sam razem z Daichim. Białowłosy go zjadał wzrokiem. Od pierwszego spotkania zainteresował się blondynem. Był bardzo śliczny. Nie ważne że wie że to chłopak, ale chciał jego i to była idealny moment.
- Deidara, może chcesz pójść ze mną po pracy na spacer. Bardziej się poznamy.
Blondyn się zarumienił.
- Nie dziękuję. Dzisiaj miałem po pracy wrócić do domu, bo z chłopakami zrobimy sezon filmowy. Może innym razem.
- Ale ja chcę dzisiaj, Dei-chan.
- Dei-chan? Kurwa, co ja dziecko?
- Ale za to słodkim.
- Co kurwa? - spojrzał na niego- czy nie przesadzasz z słowami?
- Nie. Mówię to co myślę. Może zadzwonisz do nich i powiesz że dzisiaj masz inne plany.
- Nie będę zmieniał planów- wycisnął wodę z mopa i chciał pójść schować gdyby nie to że chłopak złapał go za nadgarstek- Puszczaj!
- Czy ty wierzysz dla Hidana że jestem dziwny? Czemu nie możesz raz ich olać i bardziej poznawać mnie, Dei-chan.
- Ile razy ci mówię żebyś mnie nie nazywał tak. - Daichi przycisnął go do ściany.
- Dei, czy ty mnie kochasz?
Deidara rozszerzył oczy.
- Co? Kurwa, ja nie jestem homo!
- To czemu się całowałeś z tym chłopakiem.
- /skąd on wie?/ - pomyślał - O czym ty gadasz?!
- Widziałem was, całowaliście, a ja poczułem że jego zabiję. Nikt oprócz mnie nie będzie całowałem mojego Dei-chan.
- Co ty kur... - nie dokończył bo Daichi przykleił się ustami do blondyna. Deidara rozszerzył oczy i chciał go od siebie odkleić, ale Daichi był silniejszy. Wsadzał ręce pod ubrania chłopaka który był jeszcze mocniej zarumieniony. Jednak ten gwałt został przerwany przez chłopaka który wszedł do kawiarni i odkleił ich od siebie i mocno walnął Daichiego który wywalił się na podłogę. Deidara spojrzał a zbawiciela i zobaczył że to Sasori.
- To ty! To ty go całowałeś na imprezie! - Daichi go oskarżył, a Sasori znowu go walnął.
- Jeszcze raz go dotkniesz, a gorzej z tobą skączę.
Daichi groźnie na niego spojrzał i wstał. Poszedł się przebrać i gdy się ubrał to wyszedł. Sasori spojrzał na Deidarę który był wystraszony. Przytulił go.
- Wszystko dobrze, Deidara? - chłopak pokiwał głową i odzajemnił przytulasa. - Nic ci nie zrobił? - pokręcił głową na nie. - Dobrze. Ubierz się i wracajmy do domu. Powiemy to wszystko dla chłopaków. - Deidara pokiwał głową i poszedł się przebrać. Gdy był ubrany to zamknął kawiarnię i poszli do domu.
- Sasori.
- Hmm?
- Dziękuję- zarumienił się.
Sasori lekko się zarumienił, ale uśmiechnął się.
- Nie ma za co, Deidara.
Hej. Kolejna książka gdzie dałam rozdział. Tutaj też musiałam troszeczkę poczekać i wstrzymać żeby poprawić wenę. Pa.
~ Kali
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro