VI
__Nico__
_______
-Percy?- zapytałem cicho jednocześnie kładąc dłoń na ramieniu przyjaciela. Ten odwrócił się szybko i posłał mi zaskoczone i przepełnione złością spojrzenie.
-Ktoś może obserwować.- Wysyczał i z powrotem zwrócił się w stronę mapy. - Jak mnie znalazłeś? Przecież myślałem, że się dobrze ukryłem...
- Bo zrobiłeś to... - powiedziałem szybko i zastanowiłem się, czy mogę zdradzić jeden ze swoich sekretów synowi Posejdona.- Kiedy zostaje się bogiem, to otrzymuje się dar. Ty na przykład możesz przywłaszczyć sobie jakąś moc tego, którego pokonałeś... Ja z kolei widzę czyjeś duszę lub jak kto woli aurę... Twoja ma dość specyficzny kolor...
- Jaki?- zapytał i znów na mnie spojrzał, tym razem z zaciekawieniem.
- Trudno stwierdzić. Teraz na przykład ma kilka... W tej chwili ma kolor morza i coś pomiędzy granitem, a czarnym...- Percy wzruszył ramionami. Przeniosłem wzrok na mapę trzymaną przez niego. -Gdzie się wybierasz?
- A skąd mogę wiedzieć, że nie zdradzisz tego nikomu?- mruknął cicho.
- Nie możesz. - odpowiedziałem cicho i uśmiechnąłem się perfidnie. - To jak?
- Salto Angel. Wodospad.
- Długa droga. 800km. Jak się pośpieszysz to może zdążysz w około 2 tygodnie. - powiedziałem, a syn Posejdona westchnął. Porozglądałem się. Moi przyjaciele nadal siedzieli w busie i zajadali się kanapkami.
-Idź lepiej zanim zauważą, że ze mną rozmawiasz.
-Wcisnę im kit, że jesteś Włochem i wypytywałem się ciebie o osobę którą szukamy. Później wskażę im odwrotny kierunek do tego w którym zmierzasz. Co ty na to?
- Świetnie... Na pewno ułatwisz mi robotę...- Nie usłyszałem wszystkiego co mówił. Rozmyłem się w cieniu.
__Annabeth__
Wróciłam do Obozu Herosów. Wszyscy patrzyli na mnie z mieszaniną troski i smutku. Porozglądałam się po pawilonie jadalnym używając swojego morderczego wzroku nr 1. Wszyscy oprócz Nicka opuścili głowy interesując się nagle swoimi paznokciami lub fascynującą szparą w stole.
Usłyszałam stukot kopyt. Spojrzałam w stronę z której dochodził dźwięk próbując się nie rozpłakać. Z pobliskiego lasu wybiegł Chejron. Stanął dopiero na samym środku pawilonu i zaczął mówić.
- Niestety nasze poszukiwania zakończyły się fiaskiem. Nie odnaleźliśmy Percy'ego w stolicy Wenezueli. Mamy jednak i dobre wieści. Po wypytaniu mieszkańców miasta o naszego uciekiniera powiedzieli, że są stuprocentowo pewni, że przebywał w tym mieście nie dalej niż dzień temu. Nie kontynuowaliśmy jednak poszukiwań zważywszy na to, że nie wiedzieliśmy gdzie się udał. Żadna z osób pytanych przez nas też nie wiedziała...
- Ja wiem. - odezwał się cicho Nico i spojrzał na Pół Konia- Pół Człowieka. Uśmiechnęłam się na samą myśl o tym, że istnieje możliwość znalezienia mojego chłopaka.- Stara się dostać do południowo-wschodniej części Wenezueli.
Mały płomyk nadziei zapłoną wewnątrz mnie. Coraz większe szanse na znalezienie syna Posejdona.
-Wiesz gdzie dokładnie? - zapytał ,,nowy" syn Apolla. Wkrótce przypomniałam sobie jak się nazywa. Matthew Holmes ( niestety Wiciu... Nie będzie to Albert. Nazwisko zachowałam :) OD AUTORKI ).
Nico zniknął w cieniu, żeby za chwilę pojawić się z mapą. Rozłożył ją na stole i pokazał jakieś małe miasteczko przy granicy. Zauważyłam ukradkiem jak jego kąciki ust podnoszą się w imitacji ironicznego uśmiechu.
- Kto jedzie na poszukiwania ze mną? - zapytałam. Najszybciej zgłosiły się cztery osoby: Nico, Piper, Frank i Matthew. Pokazałam im gestem, aby podążali za mną i skierowałam się do Wielkiego Domu.
Usiadłam na jednym z krzeseł i podparłam dłonią. Przeleciałam wzrokiem po wszystkich zatrzymując się nieco dłużej przy synu Apolla. Matthew Holmes - wysoki, umięśniony brunet z szarymi oczami, które bacznie mi się przyglądały. W pewnym momencie zauważyłam w nich iskrę wesołości i zaciekawienia. Odwróciłam wzrok i spojrzałam na mapę.
- A więc mamy jakiś plan? - zapytał Frank i opadł na krzesło. Pozostali poszli za jego przykładem.
- Właśnie po to się tu zebraliśmy.- mruknęłam i schowałam twarz w dłoniach.- Ma ktoś jakiś pomysł?
- Jak myślicie, kiedy tam dotrze? - zapytał Matt przerywając dłużącą się ciszę.
- Sądzę, że około tygodnia...- odezwała się po raz pierwszy Piper.- Musimy dotrzeć tam przed nim... A więc kiedy wyruszamy?
- Możemy się przenieść cieniem...- zasugerował Nico- A resztę czasu poświęcimy na znalezienie dokładnego miejsca spotkania.
Wszyscy pokiwali ochoczo głowami, a na moją twarz po raz kolejny wstąpił szczery uśmiech.
____Nico___
__________
Na razie plan się rozwijał w dobrą stronę... Teraz trzeba tylko dopilnować, aby dalej tak świetnie szło.
-Nico!- krzyknęła Ann machając mi ręką przed oczami. Zamrugałam kilka razy i spojrzałem na nią pytająco.- Podrzucisz nas tym cieniem, czy nie?
Pokiwałem głową i niechętnie złapałem za ręce Ann i Piper. Wszyscy utworzyli idealne koło. Poczułem delikatne mrowienie rozchodzące się po całym ciele i otworzyłem oczy. Coś poszło nie tak...
Rozejrzałem się. Znajdowaliśmy się w ciemnej jaskini. Na samym środku leżał miecz z ostrzem wykonanym z szmaragdu. Na jego klindze było wyryte jedno słowo ,,Arcanus"
___Percy___
__________
Minęło dwa dni odkąd spotkałem po raz ostatni Nica. W tym czasie zdążyłem przebyć 200km. Wykończony zatrzymałem się w wiosce u ludzi, którzy byli na tyle szczodrzy, aby pozwolić mi przenocować.
Nico podniósł długi miecz wykonany z szmaragdu. Przyjrzał mu się dokładnie, a chwilę później w rękach trzymał wisior podobny do mojego. Biło od niego zielonkawe światło, które oświetliło jaskinię. Nikt jednak nie zwracał na nią uwagi.
-Co to za miecz?- zapytał Frank i podszedł do syna Hadesa. Naszyjnik z powrotem zamienił się w broń, a Nick podał go Zhang'owi - Idealnie wyważony...
- Słyszałam kiedyś o nim... - powiedziała Ann wyrywając ostrze z ręki syna Marsa.- Arcanus przez innych nazywany Wyjcem. Należał do władcy wilkołaków. Lekki i trwały, jego klinga świeci w mroku zieloną poświatą.Przez wielu obdarzany jest dziwną czcią. Zaginął po śmierci swojego właściciela. Biegli uważali, że ukryto go w lasach, nikt jednak nie wiedział na ile jest to prawdą.Zielony kamień sprawia, że miecz potrafi walczyć bez specjalnej woli właściciela, po prostu wystarczy wziąć go do ręki, a on zrobi resztę.- powiedziała niemal podręcznikową formułkę Ann. Przyjrzała mu się uważnie.
Zamieniła miecz w wisior i dotknęła zielonego kamienia, a nad nią pojawił się srebrno- zielony napis:
,,Przysięga została złożona
Przez potwory i tytanów
Kraina naznaczona
Dotrze do niej trzech tyranów
Ten co wodą włada
Mądrości córka i Książę Upiorów
wszystkie zagadki poskłada
Zniszczyć Tartara potworów
uważając na zakazy
Pomogą potworowi we władaniu
Muszą wykonać rozkazy
Jeśli nie podołają zadaniu
Podzielą los męczenników
I zawiodą świat śmiertelników..."
- Super... Kolejna przepowiednia.- mruknęła Piper w czasie gdy Annabeth czytała raz za razem zawiły wiersz, a kiedy napis zniknął podała z powrotem naszyjnik Nickowi.
__________
I tak oto przychodzę do was z nowym rozdziałem. ( Wiem, że nienawidzicie mnie za to, że dopiero teraz on się pojawił.)
Jeśli ktoś chciałby poczytać więcej o tych mieczach, to wkrótce zrobię o nich osobną notkę. Prawdopodobnie zaraz przed Epilogiem. Od razu ostrzegam, że te miecze nie są przeze mnie wykreowane... Szczerze, to nie jestem pewna przez kogo są wymyślone... ( W notatce o mieczach dodam też linka do strony z której je brałam i poprawki, które wykonałam).
Zostawcie coś po sobie :3 i życzcie mi weny :)
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro