Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

VI

__Nico__

_______

-Percy?- zapytałem cicho jednocześnie kładąc dłoń na ramieniu przyjaciela. Ten odwrócił się szybko i posłał mi zaskoczone i przepełnione złością spojrzenie.

-Ktoś może obserwować.- Wysyczał i z powrotem zwrócił się w stronę mapy. - Jak mnie znalazłeś? Przecież myślałem, że się dobrze ukryłem...

- Bo zrobiłeś to... - powiedziałem szybko i zastanowiłem się, czy mogę zdradzić jeden ze swoich sekretów synowi Posejdona.- Kiedy zostaje się bogiem, to otrzymuje się dar. Ty na przykład możesz przywłaszczyć sobie jakąś moc tego, którego pokonałeś... Ja z kolei widzę czyjeś duszę lub jak kto woli aurę... Twoja ma dość specyficzny kolor...

- Jaki?- zapytał i znów na mnie spojrzał, tym razem z zaciekawieniem.

- Trudno stwierdzić. Teraz na przykład ma kilka... W tej chwili ma kolor morza i coś pomiędzy granitem, a czarnym...- Percy wzruszył ramionami. Przeniosłem wzrok na mapę trzymaną przez niego. -Gdzie się wybierasz?

- A skąd mogę wiedzieć, że nie zdradzisz tego nikomu?- mruknął cicho.

- Nie możesz. - odpowiedziałem cicho i uśmiechnąłem się perfidnie. - To jak?

- Salto Angel. Wodospad.

- Długa droga. 800km. Jak się pośpieszysz to może zdążysz w około 2 tygodnie. - powiedziałem, a syn Posejdona westchnął. Porozglądałem się. Moi przyjaciele nadal siedzieli w busie i zajadali się kanapkami.

-Idź lepiej zanim zauważą, że ze mną rozmawiasz.

-Wcisnę im kit, że jesteś Włochem i wypytywałem się ciebie o osobę którą szukamy. Później wskażę im odwrotny kierunek do tego w którym zmierzasz. Co ty na to?

- Świetnie... Na pewno ułatwisz mi robotę...- Nie usłyszałem wszystkiego co mówił. Rozmyłem się w cieniu.

__Annabeth__

Wróciłam do Obozu Herosów. Wszyscy patrzyli na mnie z mieszaniną troski i smutku. Porozglądałam się po pawilonie jadalnym używając swojego morderczego wzroku nr 1. Wszyscy oprócz Nicka opuścili głowy interesując się nagle swoimi paznokciami lub fascynującą szparą w stole.

Usłyszałam stukot kopyt. Spojrzałam w stronę z której dochodził dźwięk próbując się nie rozpłakać. Z pobliskiego lasu wybiegł Chejron. Stanął dopiero na samym środku pawilonu i zaczął mówić.

- Niestety nasze poszukiwania zakończyły się fiaskiem. Nie odnaleźliśmy Percy'ego w stolicy Wenezueli. Mamy jednak i dobre wieści. Po wypytaniu mieszkańców miasta o naszego uciekiniera powiedzieli, że są stuprocentowo pewni, że przebywał w tym mieście nie dalej niż dzień temu. Nie kontynuowaliśmy jednak poszukiwań zważywszy na to, że nie wiedzieliśmy gdzie się udał. Żadna z osób pytanych przez nas też nie wiedziała...

- Ja wiem. - odezwał się cicho Nico i spojrzał na Pół Konia- Pół Człowieka. Uśmiechnęłam się na samą myśl o tym, że istnieje możliwość znalezienia mojego chłopaka.- Stara się dostać do południowo-wschodniej części Wenezueli.

Mały płomyk nadziei zapłoną wewnątrz mnie. Coraz większe szanse na znalezienie syna Posejdona.

-Wiesz gdzie dokładnie? - zapytał ,,nowy" syn Apolla. Wkrótce przypomniałam sobie jak się nazywa. Matthew Holmes ( niestety Wiciu... Nie będzie to Albert. Nazwisko zachowałam :) OD AUTORKI ).

Nico zniknął w cieniu, żeby za chwilę pojawić się z mapą. Rozłożył ją na stole i pokazał jakieś małe miasteczko przy granicy. Zauważyłam ukradkiem jak jego kąciki ust podnoszą się w imitacji ironicznego uśmiechu.

- Kto jedzie na poszukiwania ze mną? - zapytałam. Najszybciej zgłosiły się cztery osoby: Nico, Piper, Frank i Matthew. Pokazałam im gestem, aby podążali za mną i skierowałam się do Wielkiego Domu.

Usiadłam na jednym z krzeseł i podparłam dłonią. Przeleciałam wzrokiem po wszystkich zatrzymując się nieco dłużej przy synu Apolla. Matthew Holmes - wysoki, umięśniony brunet z szarymi oczami, które bacznie mi się przyglądały. W pewnym momencie zauważyłam w nich iskrę wesołości i zaciekawienia. Odwróciłam wzrok i spojrzałam na mapę.

- A więc mamy jakiś plan? - zapytał Frank i opadł na krzesło. Pozostali poszli za jego przykładem.

- Właśnie po to się tu zebraliśmy.- mruknęłam i schowałam twarz w dłoniach.- Ma ktoś jakiś pomysł?

- Jak myślicie, kiedy tam dotrze? - zapytał Matt przerywając dłużącą się ciszę.

- Sądzę, że około tygodnia...- odezwała się po raz pierwszy Piper.- Musimy dotrzeć tam przed nim... A więc kiedy wyruszamy?

- Możemy się przenieść cieniem...- zasugerował Nico- A resztę czasu poświęcimy na znalezienie dokładnego miejsca spotkania.

Wszyscy pokiwali ochoczo głowami, a na moją twarz po raz kolejny wstąpił szczery uśmiech.

____Nico___

__________

Na razie plan się rozwijał w dobrą stronę... Teraz trzeba tylko dopilnować, aby dalej tak świetnie szło.

-Nico!- krzyknęła Ann machając mi ręką przed oczami. Zamrugałam kilka razy i spojrzałem na nią pytająco.- Podrzucisz nas tym cieniem, czy nie?

Pokiwałem głową i niechętnie złapałem za ręce Ann i Piper. Wszyscy utworzyli idealne koło. Poczułem delikatne mrowienie rozchodzące się po całym ciele i otworzyłem oczy. Coś poszło nie tak...

Rozejrzałem się. Znajdowaliśmy się w ciemnej jaskini. Na samym środku leżał miecz z ostrzem wykonanym z szmaragdu. Na jego klindze było wyryte jedno słowo ,,Arcanus"

___Percy___

__________

Minęło dwa dni odkąd spotkałem po raz ostatni Nica. W tym czasie zdążyłem przebyć 200km. Wykończony zatrzymałem się w wiosce u ludzi, którzy byli na tyle szczodrzy, aby pozwolić mi przenocować.

Nico podniósł długi miecz wykonany z szmaragdu. Przyjrzał mu się dokładnie, a chwilę później w rękach trzymał wisior podobny do mojego. Biło od niego zielonkawe światło, które oświetliło jaskinię. Nikt jednak nie zwracał na nią uwagi.

-Co to za miecz?- zapytał Frank i podszedł do syna Hadesa. Naszyjnik z powrotem zamienił się w broń, a Nick podał go Zhang'owi - Idealnie wyważony...

- Słyszałam kiedyś o nim... - powiedziała Ann wyrywając ostrze z ręki syna Marsa.- Arcanus przez innych nazywany Wyjcem. Należał do władcy wilkołaków. Lekki i trwały, jego klinga świeci w mroku zieloną poświatą.Przez wielu obdarzany jest dziwną czcią. Zaginął po śmierci swojego właściciela. Biegli uważali, że ukryto go w lasach, nikt jednak nie wiedział na ile jest to prawdą.Zielony kamień sprawia, że miecz potrafi walczyć bez specjalnej woli właściciela, po prostu wystarczy wziąć go do ręki, a on zrobi resztę.- powiedziała niemal podręcznikową formułkę Ann. Przyjrzała mu się uważnie.

Zamieniła miecz w wisior i dotknęła zielonego kamienia, a nad nią pojawił się srebrno- zielony napis:

,,Przysięga została złożona

Przez potwory i tytanów

Kraina naznaczona

Dotrze do niej trzech tyranów

Ten co wodą włada

Mądrości córka i Książę Upiorów

wszystkie zagadki poskłada

Zniszczyć Tartara potworów

uważając na zakazy

Pomogą potworowi we władaniu

Muszą wykonać rozkazy

Jeśli nie podołają zadaniu

Podzielą los męczenników

I zawiodą świat śmiertelników..."

- Super... Kolejna przepowiednia.- mruknęła Piper w czasie gdy Annabeth czytała raz za razem zawiły wiersz, a kiedy napis zniknął podała z powrotem naszyjnik Nickowi.



__________

I tak oto przychodzę do was z nowym rozdziałem. ( Wiem, że nienawidzicie mnie za to, że dopiero teraz on się pojawił.)

Jeśli ktoś chciałby poczytać więcej o tych mieczach, to wkrótce zrobię o nich osobną notkę. Prawdopodobnie zaraz przed Epilogiem. Od razu ostrzegam, że te miecze nie są przeze mnie wykreowane... Szczerze, to nie jestem pewna przez kogo są wymyślone... ( W notatce o mieczach dodam też linka do strony z której je brałam i poprawki, które wykonałam).

Zostawcie coś po sobie :3 i życzcie mi weny :)

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro