Rozdział II
Przepraszam, że tak późno dodaje ten rozdział ... Skończony był już dawno temu, ale z mojego lenistwa nie dodałam go tutaj . Rozdziały będą się prawdopodobnie pojawiać co tydzień w sobotę .
Miłego czytania :P
__________________________________________________________________________________
Przebiegałem wzrokiem po czarnej jak noc kartce . Nie mogłem uwierzyć, że to wszystko spotyka właśnie mnie. Przeczytałem treść jeszcze raz . Wszystko wydawało się jasne . Jednak nie chciałem żeby takie było . Wolałbym, żeby była to znów jakaś zawiła wyrocznia wypowiedziana przez lubianą przeze mnie rudą osóbkę . Niestety, nie było tak .
,, Percy Jacksonie . Nie mogę pojąć, że uciekłeś ode mnie . Nikt nie może uciec z Tartaru . Jednak jestem na tyle szczodry, że nic nie zrobię twojej dziewczynie jeśli stawisz się u mnie, przy Salto Angel . Jeśli jednak okażesz się tchórzem i nie wyruszysz z obozu do końca sierpnia spotka cię ogromna kara . Masz dwie opcje :
- Przychodzisz do mnie, a ja zabijam cię i zostawiam obóz w spokoju .
- Mija termin, a ty nadal siedzisz w tej zatęchłej dziurze . Biorę za żonę twoją dziewczynę ( spodobała mi się ) i niszczę oba obozy, a wszyscy którzy tam są lub należą do nich idą do Tartaru .
Jeśli wybierzesz pierwszą opcję, a raczej na pewno tak będzie, nie mów nikomu o tym liście , załóż pierścień dzięki któremu bogowie cię nie namierzą i wyrusz z końcem miesiąca do mnie .
Tartar
Ps. Moje potwory nie będą cię atakować . "
Nagle do pokoju weszła Ann . Popatrzyła na mnie i usiadła na pufie obok małego stolika . Wydawało mi się, że zaraz podejdzie do mnie i przeczyta list . Nie mogłem na to pozwolić . Wstałem nie zwracając uwagi na nic, zabrałem pierścień i włożyłem go na palec tak aby nie zauważyła i wybiegłem z domku nr 3 . Wskoczyłem do wody i usiadłem na samym dnie . Pozwoliłem aby woda mnie zmoczyła . Rozmyślałem nad tym wszystkim . Moje życie w końcu zaczęło się układać, a nagle znów jest za przeproszeniem do dupy . Nie mogę znieść swojego życia . Gdybym nie był nieśmiertelny, w tej chwili prawdopodobnie popełnił bym samobójstwo . Jednak zawsze jest coś co mnie powstrzymuje . Muszę połączyć fakty . Po pierwsze : Mam wyruszyć do Tartara i zabić się, a przy tym uratować obóz i Ann .
Po drugie: Najlepiej będzie omijać bliskim i nie pokazywać się wszystkim z pierścieniem na palcu .
Po trzecie : Swoim zachowaniem skrzywdzę Annabeth, ale jednocześnie ją ocalę, a nikt się o tym nie dowie .
Po czwarte : Na 100% kiedy zostanę pokonany przez Tartara będzie mnie torturował lub zniszczy mnie całkowicie i pośle w nicość .
Po piąte : Tak czy inaczej mam przesrane ...
Zauważyłem, że na niebie pojawił się już księżyc . Widziałem go przez lekko falującą wodę . Musiałem siedzieć tu cały dzień . Dopiero gdy sobie to uświadomiłem poczułem się straszliwie głodny . Wyszedłem z wody i skierowałem się powolnym krokiem do punktu jadalnego . Znalazłem tam moją dziewczynę ( albo raczej byłą dziewczynę ) i Clarisse która ją pocieszała . Spojrzała na mnie i wstała . Zamierzała dać mi z liścia, ale ja w ostatniej chwili złapałem ją za rękę i popchnąłem w tył . Siadłem przy swoim stole i zamówiłem pizze . Zjadłem ją patrząc kątem oka na Ann, która była oszołomiona . To znak, że dobrze grałem . Popatrzyłem na nią z udawanym obrzydzeniem,a ta krzyknęła .
- Co ja ci takiego zrobiłam ? - po czym pobiegła w stronę domku Ateny . Clarisse popędziła za nią patrząc co jakiś czas na mnie z pogardą .
Wreszcie ich nie ma . Mogę przestać udawać . Oparłem głowę na dłoniach, a z moich oczu popłynęły łzy . Ktoś położył mi rękę na ramieniu . Szybko wytarłem łzy i odwróciłem się .
- Wyczuwam ten pierścień Percy . - powiedział Nico - Nie rób tego .
Wstałem i przygniotłem go do ściany .
- Nikomu o tym nie mów - krzyknąłem i opuściłem go .- Nie mam wyboru . - dodałem i odszedłem do swojego domku .
Położyłem się i wsłuchałem w szum fal . Chociaż byłem niesamowicie zmęczony nie zaspałem . Zamknąłem oczy i czekałem, aż czas zleci .
Kilka godzin później poczułem jak ktoś mi się przygląda .
- Co ona ci zrobiła ? - zapytała dziewczyna z domku Aresa.
- Nie twoja, ani jej sprawa . - powiedziałem - Powiedz jej, że z nią zrywam. - te słowa mnie zabolały . Nie mogłem uwierzyć, że je wypowiedziałem . - A także, żeby nie wpieprzała się w moje życie już nigdy więcej .
Powiedziałem i odepchnąłem córkę Aresa za drzwi . Ta pokazała mi środkowy palec i spokojnie poszła w swoją stronę .
Chwilę później nadszedł wschód . Wszedłem na dach swojego domku i patrzyłem na obozowiczów. Obserwowałem i czekałem na moment kiedy wszyscy skończą śniadanie . Czas zleciał mi szybko . Zeskoczyłem z dachu w stylu Mission Impossible i ruszyłem do swojego stołu . Dopiero otrząsnąłem się, że zostało mi około tygodnia w Obozie Herosów . Zjadłem górę kanapek i skierowałem się na arenę gdzie miały odbyć się ćwiczenia z strzelania łukiem . Będąc bogiem te zajęcia mnie nie obowiązywały, ale postanowiłem przyjść . Musiałem mieć jakąś dobrą passę bo wszystkie strzały wleciały w sam środek . Podziękowałem w duchu Apollo i poszedłem na drugie śniadanie . Nie za bardzo przejmowałem się tym co jem . Skoro za niedługo umrę to mogę jeść wszystko . Poprosiłem o górę lodów i wciągnąłem je za jednym zamachem.
Dzień zleciał mi równie szybko jak się zaczął .
___________Annabeth ___________
______________________________
Nie wiem co mu się dzieje . Wyparł się mnie . Unikał mnie przez całe pięć dni . Znalazłam wsparcie w Clarisse . Tak na prawdę nie jest zła, jeśli nie chce się popisać to jest prześwietną przyjaciółką .
- Może sobie znajdziesz nowego chłopaka, co ? - zapytała
- Nie chcę . Percy ...
- Percy, Percy, Percy ... Właśnie o to mi chodzi . Ciągle tylko on. Jakbyś sobie nie mogła znaleźć innego chłopa .
- Nie rozumiesz . To dzięki niemu wyszliśmy z Tartaru, zakończyliśmy walkę z Gają. Bez niego nie dałabym rady zdobyć Ateny Partenos .
- I co z tego wynika ? - zapytała, a ja spojrzałam na nią . - To, że nie jesteś samodzielna, że jesteś słaba . Widocznie on nie jest ciebie godzien i w końcu to zrozumiał .
- A ... A jeśli on znalazł sobie inną ? - do oczu napłynęły mi łzy .
- Wtedy on jest największym głupkiem jaki mógł istnieć na tej ziemi .- uśmiechnęłam się . Miała rację ... Ale on świata poza mną nie widział . W takim razie dlaczego się tak zachowuje ?
______________Percy ____________
_______________________________
Nie wiadomo kiedy minęły już dni mojego pobytu w obozie . Przez cały tydzień nie schodziłem z areny . Chciałem wyżyć się na świecie za to co mnie spotyka . Tak więc zniszczyłem doszczętnie z tysiąc manekinów . Nadszedł ten ostatni dzień .
Podeszłem zrezygnowany do swojego stolika z plecakiem i zamówiłem tyle jedzenia ile dało się do niego zmieścić . Na szczęście nikogo koło mnie nie było . Rankiem wszedłem na wzgórze i stanąłem obok sosny Thalii . Złożyłem i pocałowałem dwa palce : serdeczny i środkowy, a potem przyłożyłem je do drzewa . Nie wiedziałem dlaczego to zrobiłem, ale to w jakiś sposób pomogło mi . Poczekałem do świtu, a kiedy on już wstał ruszyłem przed siebie .
Przechodziłem przez miasto i dopiero wtedy otrząsnąłem się, że nie wiem dokąd iść . Podszedłem do kawiarenki internetowej i wyszukałem wodospad anielski .
,,979 metrów - tyle mierzy sobie Salto Angel - najwyższy wodospad świata, dziewiętnaście razy wyższy od Niagary.- przeczytałem . -Najbardziej spektakularnie wygląda podczas pory deszczowej, kiedy kaskady wody rozdzielają się i spadają z hukiem z płaskiej, jak stół Auyantepui, co w lokalnym języku oznacza dom diabła."
-Pewnie dlatego Tartar wybrał to miejsce ...- mruknąłem i spojrzałem na miejsce gdzie się znajduje . - Świetnie... Jak ja dostanę się do Wenezueli ... - Prawdopodobnie przepłynę morzem . A potem czeka mnie długa wędrówka .
Poszedłem do portu i nie myśląc o niczym wskoczyłem do morza .
_____________________________________________________
Czekam Na Komentarze
I gwiazdki :D
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro