Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział I

Wstałem wyspany po raz pierwszy od kilku miesięcy . Otworzyłem oczy i od razu wpadł mi pomysł do głowy, żeby popływać . Ubrałem się w kąpielówki i skoczyłem do wody . Kolejna dawka energii . Czułem się jakby miało mnie roznieść . Popłynąłem przez całą zatokę Long Island z prędkością światła, a i tak nie straciłem siły by płynąć dalej. Zrobiłem jeszcze kilka okrążeń, a gdy wyszedłem z wody było już koło południa . Wróciłem do swojego domku i ubrałem się w nowe jeansy i bluzkę obozu . Po palcach przebiegł mnie dziwny prąd. Postanowiłem to zignorować . Podeszła do mnie Annabeth kiedy miałem wychodzić na śniadanie.

- Hej. - powiedziałem, a ona przytuliła mnie .

- Bogowie organizują imprezę na Olimpie . Jesteśmy zaproszeni .

- A oprócz nas ? - zapytałem choć znałem odpowiedź na to pytanie .

- Wielka siódemka, Nico, Kalipso, Chejron ...- Zaczęła wyliczać, a ja zdziwiłem się, że większości tych osób nie znam . - Chyba nikogo nie zapomniałam .

- Nie mogłaś od razu powiedzieć, że cały obóz ?- zapytałem, a ona się oburzyła.

- Przecież Alice i Max zostają na warcie ...- powiedziała, a chwilę potem już brzuchy pękały nam ze śmiechu.

- To o której idziemy ?

- Za jakieś 30 minut . Byłeś już coś zjeść ?

- Właśnie się wybieram . - powiedziałem i złapałem ją za rękę .

Szliśmy w milczeniu . Odezwaliśmy się do siebie dopiero przy stołach .

- Percy ?

- Tak ? - zapytałem .

- Myślałeś już, gdzie możemy chodzić do szkoły ?

- Miałem nadzieję, że to ty zadecydujesz ...- powiedziałem i miałem już oczekiwać na jej długi wywód o tym, że nie tylko ona musi decydować, ale widząc jej wyraz twarzy wymyśliłem coś na poczekaniu . - To może przeniesiemy się do Obozu Jupiter, a chodzić do szkoły będziemy do San Francisco ?

- Podoba mi się . - odpowiedziała, dała mi całusa i rozłączyliśmy się idąc do swoich stołów .

Po zjedzeniu niebieskich naleśników z niebieskim sosem, niebieskimi owocami i wypiciu niebieskiej Coca-coli podszedłem do stolika Ateny i siadłem obok Annabeth .

- Chejron zabije cię za to .- powiedziała przedrzeźniając moją wczorajszą wypowiedź która brzmiała tak samo .

- Jestem nieśmiertelny . - powiedziałem i uśmiechnąłem się.

Nagle poczułem dziwne mrowienie. Porozglądałem się wokół siebie i zauważyłem, że świat zamarł w miejscu . Znów nastąpiło to dziwne mrowienie i świat wrócił do normy . Zacząłem rozglądać się nerwowo na wszystkie strony.

- Percy ? - zapytała Annabeth nie bardzo wiedząc co mi się stało . - Co ci jest ?

- Chyba ... Nic - powiedziałem i zobaczyłem, że wszyscy przy stołach się na mnie patrzą .- Pogadamy później ...

Po 10 minutach zjawił się Nico, żeby przenieść nas za pomocą cienia . Gdyby był śmiertelnikiem nie wytrzymał by takiego obciążenia i zamienił się w cień. Jednak teraz gdy był bogiem, mógł przenieść cały Nowy Jork, a i tak miałby dużo energii .

Zjawiliśmy się przed budynkiem wiodącym do Olimpu i weszliśmy do holu ( ledwo się mieszcząc ) Podzieliliśmy się na 30 osobowe grupki i wjechaliśmy na górę . Olimp wyglądał pięknie ( szczególnie po tym jak przebudowała go Annabeth ) Wszędzie stały rzeźby przedstawiające bogów . Wszystkich bogów . Większość budynków była śnieżnobiała, a reszta była pomalowana przez osoby mieszkające w nich .

Doszliśmy do Wielkiej Sali i otworzyliśmy drzwi . Pomieszczenie zdawało się o wiele większe od wczorajszego . W kątach stały stoliki z przeróżnymi potrawami i napojami . Na środku był ustawiony parkiet na którym tańczyło już dużo osób . Nagle zobaczyłem idącego w naszą stronę Aresa .

- Percy !- powiedział i poklepał mnie po plecach . Choć siła z jaką to zrobił była porównywalna z uderzeniem ciężarówki rozpędzonej do 100 . - Możemy pogadać ? - powiedział i odciągnął mnie na bok .

- O co chodzi kuzynie ? - zapytałem .

- Mam dla ciebie mały prezent . Miałem ci tego nie mówić, ale nie mogę się powstrzymać . Pod koniec będą walki pomiędzy bogami . Mam zamiar cię wyzwać i zetrzeć na proch . - potaknąłem spokojnie głową i zapytałem

- I tyle ? - popatrzył na mnie zaskoczony i szybko odrzekł .

- Nie boisz się ? Poudawałbyś przynajmniej gdybyś był miły .

- Ale się boje ... A teraz mogę iść ? - zapytałem robiąc mu na złość i nie czekając na odpowiedź odszedłem . Znalazłem Annabeth i zaprosiłem ją na parkiet . Wraz z zostaniem bogiem nauczyłem się tańczyć . Zdawało mi się to dziwne, ale widocznie tak musi być . Nagle przerwał nam ryk Zeusa dochodzący z głośników .

- Witam wszystkich ! Pewnie zastanawialiście się skąd pomysł na imprezę ? Otóż wywnioskowaliśmy razem z moimi braćmi, że wszelkie zagrożenia minęły, dzięki naszym córkom i synom, a szczególnie wielkiej siódemce !- nagle wszyscy wznieśli brawa na cześć wymienionych osób. Kiedy oklaski ucichły Zeus zaczął mówić dalej - Na razie możecie się bawić, a za około godzinę czeka was wielka niespodzianka .

Wszyscy podobierali się w pary i zaczęli tańczyć, nie mogłem pozostać dłużny więc tańczyłem z Annabeth przez około pół godziny . Później Annabeth odbił mi Nico, a ja podszedłem do Kalipso .

- Zatańczymy ? - zapytałem, a ona podała mi rękę . Napotkałem wzrok Leona mówiący, że jeśli choćby się na nią popatrzę, to on mnie skarze na niewyobrażalne tortury . Na moje nieszczęście ktoś właśnie w tej chwili puścił wolną piosenkę . Kołysaliśmy się w rytm muzyki, gdy nagle Kalipso powiedziała .

- Wiesz. Dużo zmieniło się od czasów kiedy żyłam na ziemi ... Ale bogowie mają takie same charaktery ... Uwielbiają się bawić, wysługują się swoimi dziećmi . Patologia .

- Ja taki nie będę . - powiedziałem i uśmiechnąłem się do niej . -Z resztą dobrze wiesz co jest moją słabością .

- Naprawdę ? - zapytała zaciekawiona .- Nie przypominam sobie byś coś takiego mi mówił .

- Bo nie mówiłem, ale można było to dawno zauważyć ... Pamiętasz dzień kiedy zostawiłem cię na wyspie ? Chętnie bym tam został, gdyby nie misja, przyjaciele którzy mnie potrzebowali i Annabeth . Teraz już wiesz ?

- Nie możesz nikogo zostawić w potrzebie ?

- Zrozum, zostawiłem cię tam, bo nie dało cię rady stamtąd wyciągnąć . Bez tego ustrojstwa Leośka ... Nie mogłem nic zrobić .

- Przecież powiedziałam ci, że się nie gniewam . Życie półboga jest naprawdę straszne ... Jednego dnia tracisz pamięć i odzyskujesz ją po wielu miesiącach, na drugi walczysz z Kronosem, czy z Gają . A na jeszcze inny wpadasz do Tartaru .- powiedziała, a na myśl o Tartarze zrobiłem się cały blady . - Percy ? Przepraszam, że o tym wspomniałam ...

- Ni... Nic się nie stało - powiedziałem i podszedłem do stolika . Napiłem się nektaru, a kolory wróciły na moją twarz . Kalipso stała obok mnie i patrzyła przepraszając . Oparłem się o ścianę i przyglądałem jak Nico tańczy z Annabeth . Nadal nie mogłem uwierzyć, że to we mnie się zabujał, a nie w niej .

Po chwili podeszła do mnie Atena i poprosiła, czy możemy porozmawiać . Zgodziłem się i odeszliśmy w drugi koniec sali gdzie stało najmniej ludzi . Stawiałem na to, że będzie mi mówiła o tym, że jak skrzywdzę jej córkę, to ona zabije mnie bez względu czy jestem śmiertelny czy też nie . Ona jednak totalnie mnie zaskoczyła .

- Pogodziliśmy się z twoim ojcem .- powiedziała tak wesołym tonem, że nie mogłem uwierzyć, że rozmawiam z Ateną, a nie jakąś 14-latką .

- To dobrze ... - odparłem i zdziwiłem się, że mósiała mi o tym powiedzieć . - Można zapytać jak ?

- Przez was, przez Annabeth i ciebie . Tylko problem w tym, że nie tylko się pogodziliśmy ...- Krótko mówiąc opadła mi szczęka .- Tylko proszę, nie mów Annabeth .

Stałem tek przez chwilę, a gdy bogini pomachała mi ręką przed oczami ocknąłem się .

- To jak ?

- Ja nie powiem ... - powiedziałem z krótkim namysłem - Ty jej to powiesz jak będziesz gotowa .

- Dziękuję Percy . - spojrzałem jej w oczy, czego zwykle się bardzo bałem . Widać w nich było wielką wdzięczność . - A teraz leć do niej i zaproś ją do tańca. Zostało około 5 minut do niespodzianki .

- Walk między bogami ?

- Skąd wiesz ?

- Pewien bóg powiedział mi, że skopie mi tyłek . Reszty się domyśliłem . - powiedziałem i odszedłem do Annabeth . Tak jak się spodziewałem 5 minut minęło bardzo szybko . Potem zabrzmiał głos Zeusa proszący o ciszę i ustawienie się przy ścianach . Na samym środku pojawiła się arena z piaskiem, stawem wody, owocami, odkrytym dachem, masą czaszek i kości, i wszystkim co bogowie mogli opanować . Zauważyłem Posejdona stojącego po prawicy Zeusa, obok stała Atena, a jeszcze potem Ares który patrzył się na mnie jakby wyobrażał sobie jak robi ze mnie naleśnika, a ja znowu się odradzam .

Zeus objaśnił zasady, które w skrócie wyglądały mniej więcej tak :

- Pierwsza osoba wyzywa drugą na pojedynek, a ta musi się zgodzić, albo stanie się tchórzem .

- Walczą do pierwszej rany ( raczej głębszej ), a kiedy ktoś zostaje pokonany wyznacza kolejną osobę na swojego następnego przeciwnika .

- I tak w kółko dopóki dana osoba nie pokona przynajmniej 5 osób .

Następnie Zeus zapytał kto chce zaczynać, a Ares od razu się zgłosił i wybrał mnie jako przeciwnika . Wszedłem na arenę i porozglądałem się . Musiałem znajdować się jak najbliżej stawu . Niestety Ares o tym wiedział . Spojrzałem na tamto miejsce obmyślając plan dostania się do oczka . Wydobyłem swój Orkan i czekałem na ruch przeciwnika . Ten w tym czasie zastanawiał się jaką bronią mnie pokonać, kiedy wybrał długi miecz zaatakował pierwszy, a ja prześlizgnąłem się pod jego nogami i skoczyłem na jego plecy . Ten w ostatniej chwili obrócił się i wyrzucił mnie na około 5 metrów dalej od mojego upragnionego stawu . Upadłem na nogi, kiedy on podchodził powolnym krokiem, ja formowałem z wody wielką pięść . Skierowałem miecz w jego stronę i uderzyłem pięścią w jego plecy . Ten poleciał na mój miecz i wbił się w jego brzuch . Wyciągnąłem miecz i wskazałem na Hadesa .

- Nie, ja nie chcę ... - powiedział, a ja zdziwiłem się .

- Chcesz okazać się tchórzem ?

- Pewnie znów mnie pokonasz ...

- Jeśli będziesz miał więcej szkieletów niż ostatnio w swojej armii to może masz jakieś szanse .

- Niech ci będzie - powiedział i wszedł na ring . Dotknął palcami jednej ręki głowę, a z ziemi wyskoczyło około 100 szkieletów . Wszystkie na raz zaszarżowały , a ja obróciłem się wokół z wyciągniętym mieczem pozbawiając głowy 10 z nich . Złapałem za drugi miecz leżący na ziemi i walczyłem nimi na raz . Po chwili zostało tylko 20 przeciwników ubranych w przeróżne zbroje . Nie chciałem się już z nimi bawić, więc pobiegłem w kierunku Hadesa . Rzuciłem swój orkan, i położyłem ją na wodzie którą kontrolowałem, dodając mu szybkości . Miecz wbił się w nogę Hadesa, a ten upadł . Usłyszałem za mną dźwięk kości, a gdy obróciłem się zobaczyłem, że niewiele brakowało, a sam zostałbym nieźle poraniony . Podszedłem do Hadesa i pomogłem mu wstać .

- Dobrze walczyłeś - powiedziałem i odprowadziłem go na trybuny . - To kto chce ze mną walczyć ? - zapytałem nie mając pomysłu na dalszego przeciwnika .

Na ring weszła Nike . Krzyknęła coś o tym, że tylko ona może wygrać, a ja zaatakowałem ją . Nie wiem jak to zrobiłem ale już po kilku sekundach leżała na ziemi z mieczem wbitym w brzuch . Wyjąłem miecz i pomogłem jej wstać .

- Następnym razem się uda . - powiedziałem i tak jak Hadesa odprowadziłem na ring . Podszedłem do ojca i ukłoniłem się . - Ojcze, czy chciałbyś ze mną walczyć ?

Ten zerwał się uradowany i powiedział :

- Myślałem, że nigdy o to nie zapytasz ! - po czym oboje weszliśmy na ring i zajęliśmy swoje miejsca . Po arenie nadal walało się mnóstwo kości i mieczy .

Ruszyliśmy do boju . Muszę przyznać, że to była najtrudniejsza walka jak dotąd . Ja atakowałem- on się bronił . On atakował - ja się broniłem . Może to dlatego, że jesteśmy tymi samymi żywiołami ? Nie miałem pojęcia . Wiedziałem natomiast, że ta walka trwa już za długo i może się ciągnąć w nieskończoność . Znów to mrowienie przy karku, świat się zatrzymał . Pomyślałem, żeby to wykorzystać i obszedłem Posejdona . Gdy byłem koło jego pleców świat znów ruszył, a ja przeciąłem jego bok . Ten zaskoczony spadł na ziemię i obrócił się na plecy .

- Jak ? - zapytał, a ja wzruszyłem ramionami . Wszyscy patrzyli się na mnie z niedowierzaniem . - Przed chwilą byłeś przede mną , a potem już nie . Jak ?

- Nie wiem. - powiedziałem zgodnie z prawdą - po prostu to umiem. Ale naprawdę nie wiem dlaczego .

Posejdon otrzepał się i podszedł do swojego miejsca na trybunach . Wpadłem na pewien pomysł . Co jeśli otrzymuję moce bogów po pokonaniu ich? Pokonałem Kronosa - umiem zatrzymywać czas . Odmówiłem Zeusowi, a on poczuł się jak przegrany - to dlatego poczułem pioruny przechodzące przez moje ciało. Możliwe też, że jestem na nie odporny . Gdyby się tak stało mógłbym z łatwością pokonać Zeusa . Postanowiłem zaryzykować i wskazałem na Zeusa .

- Chcesz przegrać ? - zapytał, a ja zwątpiłem w swoje zwycięstwo nad nim . Było już jednak za późno . Przeczekałem, aż on wejdzie na arenę i zajmie swoje miejsce. Pozwoliłem aby pierwszy piorun we mnie uderzył . Nic się nie stało . Ten zdziwiony posłał mocniejszą błyskawicę, a ja poczułem lekkie uszczypnięcie . Zaatakowałem gdy zobaczyłem, że jest pewny tego, że przegra . Ciąłem orkanem, a on bronił się teraz bezużytecznym piorunem piorunów . Kątem oka zauważyłem, że zarówno bogowie, jak i pół-bogowie siedzą jak zaczarowani patrząc się na naszą walkę . Nie broniłem się, nie miałem co bronić . Atakowałem dając mu fory . Kiedy on się zamachną swoim piorunem, ja skupiłem się na zatrzymaniu czasu i uciekłem na drugą stronę areny . Czas znów zaczął lecieć, a ja widząc lekko zdezorientowanego boga nieba . Utworzyłem w mgnieniu oka tak cienką taflę wody, że ledwo ja ją widziałem . Ten obrócił się i spostrzegł mnie . Woda pomknęła do niego i przemknęła przez jego pierś . Posypał się złotawy piasek, a rana się zasklepiła . Ten patrzył na swój tors z niedowierzaniem . Upadł na kolana i wpatrywał się na dziurę w swojej koszulce . Podszedłem do niego i podałem mu rękę . Nikt nie wiedział co się dzieje . Pewnie nie zauważyli mojego ataku . Ten z moją pomocą wstał . Popatrzył na mnie zdziwiony, a poruszające się jego wargi układały się w zdanie ,, Ten piorun powaliłby nawet mnie ..." Uśmiechnąłem się i odprowadziłem go na tron . Ukląkłem, a on włożył na moją głowę wieniec laurowy .

- Brawo .- powiedział, a wszyscy zgromadzeni zaczęli klaskać . - Wykazałeś się niesamowitą siłą, sprytem i szybkością . Dobrze zrobiłem, że nadałem ci tytuł boga.

- Percy ? - zapytał Posejdon na tyle, żeby tylko ja i bogowie mogli go usłyszeć - Jak ty to robisz ?

- Myślę, że z nadaniem mi tytułu daliście nieświadomie jeden dar . Przejmuję niektóre moce pokonanych bogów i tytanów. Dzięki Kronosowi umiem zatrzymywać czas . Dzięki Hadesowi wyczuwam zmarłych, dzięki Zeusowi jestem odporny na pioruny, a Atenie jestem sprytniejszy niż wcześniej .

Wszyscy popatrzyli na mnie zdezorientowani .

- A potwory ? - zapytała Afrodyta

- Raczej nie. Wtedy zamieniłbym was w kamień .

- Zostawmy to między bogami . - powiedział Zeus, a wszyscy się zgodzili .- możesz już odejść Percy Jacksonie do swoich przyjaciół .

Wszyscy gratulowali mi wygrania i pytali o szczegóły które mogli nie zauważyć . Ja odpowiadałem zgodnie z prawdą pomijając jeden fakt - swój dar . Wszyscy zaczęli tańczyć, a ja postanowiłem wracać już do domu . Choć tego wcześniej nie czułem , te walki mnie strasznie zmęczyły . Powiedziałem, że wychodzę Annabeth i zjechałem windą na dół . Wyszedłem na ulicę i zacząłem iść w stronę Long Island . Po przejściu kilometra zobaczyłem znienawidzoną przeze mnie postać . Cheerleaderka z metalową nogą ruszyła spokojnym krokiem prosto na mnie . Dobyłem miecza, a ona pokazała czarną kopertę . Położyła ją na krawężniku i rozmyła się w proch .

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro