Rozdział I
Wstałem wyspany po raz pierwszy od kilku miesięcy . Otworzyłem oczy i od razu wpadł mi pomysł do głowy, żeby popływać . Ubrałem się w kąpielówki i skoczyłem do wody . Kolejna dawka energii . Czułem się jakby miało mnie roznieść . Popłynąłem przez całą zatokę Long Island z prędkością światła, a i tak nie straciłem siły by płynąć dalej. Zrobiłem jeszcze kilka okrążeń, a gdy wyszedłem z wody było już koło południa . Wróciłem do swojego domku i ubrałem się w nowe jeansy i bluzkę obozu . Po palcach przebiegł mnie dziwny prąd. Postanowiłem to zignorować . Podeszła do mnie Annabeth kiedy miałem wychodzić na śniadanie.
- Hej. - powiedziałem, a ona przytuliła mnie .
- Bogowie organizują imprezę na Olimpie . Jesteśmy zaproszeni .
- A oprócz nas ? - zapytałem choć znałem odpowiedź na to pytanie .
- Wielka siódemka, Nico, Kalipso, Chejron ...- Zaczęła wyliczać, a ja zdziwiłem się, że większości tych osób nie znam . - Chyba nikogo nie zapomniałam .
- Nie mogłaś od razu powiedzieć, że cały obóz ?- zapytałem, a ona się oburzyła.
- Przecież Alice i Max zostają na warcie ...- powiedziała, a chwilę potem już brzuchy pękały nam ze śmiechu.
- To o której idziemy ?
- Za jakieś 30 minut . Byłeś już coś zjeść ?
- Właśnie się wybieram . - powiedziałem i złapałem ją za rękę .
Szliśmy w milczeniu . Odezwaliśmy się do siebie dopiero przy stołach .
- Percy ?
- Tak ? - zapytałem .
- Myślałeś już, gdzie możemy chodzić do szkoły ?
- Miałem nadzieję, że to ty zadecydujesz ...- powiedziałem i miałem już oczekiwać na jej długi wywód o tym, że nie tylko ona musi decydować, ale widząc jej wyraz twarzy wymyśliłem coś na poczekaniu . - To może przeniesiemy się do Obozu Jupiter, a chodzić do szkoły będziemy do San Francisco ?
- Podoba mi się . - odpowiedziała, dała mi całusa i rozłączyliśmy się idąc do swoich stołów .
Po zjedzeniu niebieskich naleśników z niebieskim sosem, niebieskimi owocami i wypiciu niebieskiej Coca-coli podszedłem do stolika Ateny i siadłem obok Annabeth .
- Chejron zabije cię za to .- powiedziała przedrzeźniając moją wczorajszą wypowiedź która brzmiała tak samo .
- Jestem nieśmiertelny . - powiedziałem i uśmiechnąłem się.
Nagle poczułem dziwne mrowienie. Porozglądałem się wokół siebie i zauważyłem, że świat zamarł w miejscu . Znów nastąpiło to dziwne mrowienie i świat wrócił do normy . Zacząłem rozglądać się nerwowo na wszystkie strony.
- Percy ? - zapytała Annabeth nie bardzo wiedząc co mi się stało . - Co ci jest ?
- Chyba ... Nic - powiedziałem i zobaczyłem, że wszyscy przy stołach się na mnie patrzą .- Pogadamy później ...
Po 10 minutach zjawił się Nico, żeby przenieść nas za pomocą cienia . Gdyby był śmiertelnikiem nie wytrzymał by takiego obciążenia i zamienił się w cień. Jednak teraz gdy był bogiem, mógł przenieść cały Nowy Jork, a i tak miałby dużo energii .
Zjawiliśmy się przed budynkiem wiodącym do Olimpu i weszliśmy do holu ( ledwo się mieszcząc ) Podzieliliśmy się na 30 osobowe grupki i wjechaliśmy na górę . Olimp wyglądał pięknie ( szczególnie po tym jak przebudowała go Annabeth ) Wszędzie stały rzeźby przedstawiające bogów . Wszystkich bogów . Większość budynków była śnieżnobiała, a reszta była pomalowana przez osoby mieszkające w nich .
Doszliśmy do Wielkiej Sali i otworzyliśmy drzwi . Pomieszczenie zdawało się o wiele większe od wczorajszego . W kątach stały stoliki z przeróżnymi potrawami i napojami . Na środku był ustawiony parkiet na którym tańczyło już dużo osób . Nagle zobaczyłem idącego w naszą stronę Aresa .
- Percy !- powiedział i poklepał mnie po plecach . Choć siła z jaką to zrobił była porównywalna z uderzeniem ciężarówki rozpędzonej do 100 . - Możemy pogadać ? - powiedział i odciągnął mnie na bok .
- O co chodzi kuzynie ? - zapytałem .
- Mam dla ciebie mały prezent . Miałem ci tego nie mówić, ale nie mogę się powstrzymać . Pod koniec będą walki pomiędzy bogami . Mam zamiar cię wyzwać i zetrzeć na proch . - potaknąłem spokojnie głową i zapytałem
- I tyle ? - popatrzył na mnie zaskoczony i szybko odrzekł .
- Nie boisz się ? Poudawałbyś przynajmniej gdybyś był miły .
- Ale się boje ... A teraz mogę iść ? - zapytałem robiąc mu na złość i nie czekając na odpowiedź odszedłem . Znalazłem Annabeth i zaprosiłem ją na parkiet . Wraz z zostaniem bogiem nauczyłem się tańczyć . Zdawało mi się to dziwne, ale widocznie tak musi być . Nagle przerwał nam ryk Zeusa dochodzący z głośników .
- Witam wszystkich ! Pewnie zastanawialiście się skąd pomysł na imprezę ? Otóż wywnioskowaliśmy razem z moimi braćmi, że wszelkie zagrożenia minęły, dzięki naszym córkom i synom, a szczególnie wielkiej siódemce !- nagle wszyscy wznieśli brawa na cześć wymienionych osób. Kiedy oklaski ucichły Zeus zaczął mówić dalej - Na razie możecie się bawić, a za około godzinę czeka was wielka niespodzianka .
Wszyscy podobierali się w pary i zaczęli tańczyć, nie mogłem pozostać dłużny więc tańczyłem z Annabeth przez około pół godziny . Później Annabeth odbił mi Nico, a ja podszedłem do Kalipso .
- Zatańczymy ? - zapytałem, a ona podała mi rękę . Napotkałem wzrok Leona mówiący, że jeśli choćby się na nią popatrzę, to on mnie skarze na niewyobrażalne tortury . Na moje nieszczęście ktoś właśnie w tej chwili puścił wolną piosenkę . Kołysaliśmy się w rytm muzyki, gdy nagle Kalipso powiedziała .
- Wiesz. Dużo zmieniło się od czasów kiedy żyłam na ziemi ... Ale bogowie mają takie same charaktery ... Uwielbiają się bawić, wysługują się swoimi dziećmi . Patologia .
- Ja taki nie będę . - powiedziałem i uśmiechnąłem się do niej . -Z resztą dobrze wiesz co jest moją słabością .
- Naprawdę ? - zapytała zaciekawiona .- Nie przypominam sobie byś coś takiego mi mówił .
- Bo nie mówiłem, ale można było to dawno zauważyć ... Pamiętasz dzień kiedy zostawiłem cię na wyspie ? Chętnie bym tam został, gdyby nie misja, przyjaciele którzy mnie potrzebowali i Annabeth . Teraz już wiesz ?
- Nie możesz nikogo zostawić w potrzebie ?
- Zrozum, zostawiłem cię tam, bo nie dało cię rady stamtąd wyciągnąć . Bez tego ustrojstwa Leośka ... Nie mogłem nic zrobić .
- Przecież powiedziałam ci, że się nie gniewam . Życie półboga jest naprawdę straszne ... Jednego dnia tracisz pamięć i odzyskujesz ją po wielu miesiącach, na drugi walczysz z Kronosem, czy z Gają . A na jeszcze inny wpadasz do Tartaru .- powiedziała, a na myśl o Tartarze zrobiłem się cały blady . - Percy ? Przepraszam, że o tym wspomniałam ...
- Ni... Nic się nie stało - powiedziałem i podszedłem do stolika . Napiłem się nektaru, a kolory wróciły na moją twarz . Kalipso stała obok mnie i patrzyła przepraszając . Oparłem się o ścianę i przyglądałem jak Nico tańczy z Annabeth . Nadal nie mogłem uwierzyć, że to we mnie się zabujał, a nie w niej .
Po chwili podeszła do mnie Atena i poprosiła, czy możemy porozmawiać . Zgodziłem się i odeszliśmy w drugi koniec sali gdzie stało najmniej ludzi . Stawiałem na to, że będzie mi mówiła o tym, że jak skrzywdzę jej córkę, to ona zabije mnie bez względu czy jestem śmiertelny czy też nie . Ona jednak totalnie mnie zaskoczyła .
- Pogodziliśmy się z twoim ojcem .- powiedziała tak wesołym tonem, że nie mogłem uwierzyć, że rozmawiam z Ateną, a nie jakąś 14-latką .
- To dobrze ... - odparłem i zdziwiłem się, że mósiała mi o tym powiedzieć . - Można zapytać jak ?
- Przez was, przez Annabeth i ciebie . Tylko problem w tym, że nie tylko się pogodziliśmy ...- Krótko mówiąc opadła mi szczęka .- Tylko proszę, nie mów Annabeth .
Stałem tek przez chwilę, a gdy bogini pomachała mi ręką przed oczami ocknąłem się .
- To jak ?
- Ja nie powiem ... - powiedziałem z krótkim namysłem - Ty jej to powiesz jak będziesz gotowa .
- Dziękuję Percy . - spojrzałem jej w oczy, czego zwykle się bardzo bałem . Widać w nich było wielką wdzięczność . - A teraz leć do niej i zaproś ją do tańca. Zostało około 5 minut do niespodzianki .
- Walk między bogami ?
- Skąd wiesz ?
- Pewien bóg powiedział mi, że skopie mi tyłek . Reszty się domyśliłem . - powiedziałem i odszedłem do Annabeth . Tak jak się spodziewałem 5 minut minęło bardzo szybko . Potem zabrzmiał głos Zeusa proszący o ciszę i ustawienie się przy ścianach . Na samym środku pojawiła się arena z piaskiem, stawem wody, owocami, odkrytym dachem, masą czaszek i kości, i wszystkim co bogowie mogli opanować . Zauważyłem Posejdona stojącego po prawicy Zeusa, obok stała Atena, a jeszcze potem Ares który patrzył się na mnie jakby wyobrażał sobie jak robi ze mnie naleśnika, a ja znowu się odradzam .
Zeus objaśnił zasady, które w skrócie wyglądały mniej więcej tak :
- Pierwsza osoba wyzywa drugą na pojedynek, a ta musi się zgodzić, albo stanie się tchórzem .
- Walczą do pierwszej rany ( raczej głębszej ), a kiedy ktoś zostaje pokonany wyznacza kolejną osobę na swojego następnego przeciwnika .
- I tak w kółko dopóki dana osoba nie pokona przynajmniej 5 osób .
Następnie Zeus zapytał kto chce zaczynać, a Ares od razu się zgłosił i wybrał mnie jako przeciwnika . Wszedłem na arenę i porozglądałem się . Musiałem znajdować się jak najbliżej stawu . Niestety Ares o tym wiedział . Spojrzałem na tamto miejsce obmyślając plan dostania się do oczka . Wydobyłem swój Orkan i czekałem na ruch przeciwnika . Ten w tym czasie zastanawiał się jaką bronią mnie pokonać, kiedy wybrał długi miecz zaatakował pierwszy, a ja prześlizgnąłem się pod jego nogami i skoczyłem na jego plecy . Ten w ostatniej chwili obrócił się i wyrzucił mnie na około 5 metrów dalej od mojego upragnionego stawu . Upadłem na nogi, kiedy on podchodził powolnym krokiem, ja formowałem z wody wielką pięść . Skierowałem miecz w jego stronę i uderzyłem pięścią w jego plecy . Ten poleciał na mój miecz i wbił się w jego brzuch . Wyciągnąłem miecz i wskazałem na Hadesa .
- Nie, ja nie chcę ... - powiedział, a ja zdziwiłem się .
- Chcesz okazać się tchórzem ?
- Pewnie znów mnie pokonasz ...
- Jeśli będziesz miał więcej szkieletów niż ostatnio w swojej armii to może masz jakieś szanse .
- Niech ci będzie - powiedział i wszedł na ring . Dotknął palcami jednej ręki głowę, a z ziemi wyskoczyło około 100 szkieletów . Wszystkie na raz zaszarżowały , a ja obróciłem się wokół z wyciągniętym mieczem pozbawiając głowy 10 z nich . Złapałem za drugi miecz leżący na ziemi i walczyłem nimi na raz . Po chwili zostało tylko 20 przeciwników ubranych w przeróżne zbroje . Nie chciałem się już z nimi bawić, więc pobiegłem w kierunku Hadesa . Rzuciłem swój orkan, i położyłem ją na wodzie którą kontrolowałem, dodając mu szybkości . Miecz wbił się w nogę Hadesa, a ten upadł . Usłyszałem za mną dźwięk kości, a gdy obróciłem się zobaczyłem, że niewiele brakowało, a sam zostałbym nieźle poraniony . Podszedłem do Hadesa i pomogłem mu wstać .
- Dobrze walczyłeś - powiedziałem i odprowadziłem go na trybuny . - To kto chce ze mną walczyć ? - zapytałem nie mając pomysłu na dalszego przeciwnika .
Na ring weszła Nike . Krzyknęła coś o tym, że tylko ona może wygrać, a ja zaatakowałem ją . Nie wiem jak to zrobiłem ale już po kilku sekundach leżała na ziemi z mieczem wbitym w brzuch . Wyjąłem miecz i pomogłem jej wstać .
- Następnym razem się uda . - powiedziałem i tak jak Hadesa odprowadziłem na ring . Podszedłem do ojca i ukłoniłem się . - Ojcze, czy chciałbyś ze mną walczyć ?
Ten zerwał się uradowany i powiedział :
- Myślałem, że nigdy o to nie zapytasz ! - po czym oboje weszliśmy na ring i zajęliśmy swoje miejsca . Po arenie nadal walało się mnóstwo kości i mieczy .
Ruszyliśmy do boju . Muszę przyznać, że to była najtrudniejsza walka jak dotąd . Ja atakowałem- on się bronił . On atakował - ja się broniłem . Może to dlatego, że jesteśmy tymi samymi żywiołami ? Nie miałem pojęcia . Wiedziałem natomiast, że ta walka trwa już za długo i może się ciągnąć w nieskończoność . Znów to mrowienie przy karku, świat się zatrzymał . Pomyślałem, żeby to wykorzystać i obszedłem Posejdona . Gdy byłem koło jego pleców świat znów ruszył, a ja przeciąłem jego bok . Ten zaskoczony spadł na ziemię i obrócił się na plecy .
- Jak ? - zapytał, a ja wzruszyłem ramionami . Wszyscy patrzyli się na mnie z niedowierzaniem . - Przed chwilą byłeś przede mną , a potem już nie . Jak ?
- Nie wiem. - powiedziałem zgodnie z prawdą - po prostu to umiem. Ale naprawdę nie wiem dlaczego .
Posejdon otrzepał się i podszedł do swojego miejsca na trybunach . Wpadłem na pewien pomysł . Co jeśli otrzymuję moce bogów po pokonaniu ich? Pokonałem Kronosa - umiem zatrzymywać czas . Odmówiłem Zeusowi, a on poczuł się jak przegrany - to dlatego poczułem pioruny przechodzące przez moje ciało. Możliwe też, że jestem na nie odporny . Gdyby się tak stało mógłbym z łatwością pokonać Zeusa . Postanowiłem zaryzykować i wskazałem na Zeusa .
- Chcesz przegrać ? - zapytał, a ja zwątpiłem w swoje zwycięstwo nad nim . Było już jednak za późno . Przeczekałem, aż on wejdzie na arenę i zajmie swoje miejsce. Pozwoliłem aby pierwszy piorun we mnie uderzył . Nic się nie stało . Ten zdziwiony posłał mocniejszą błyskawicę, a ja poczułem lekkie uszczypnięcie . Zaatakowałem gdy zobaczyłem, że jest pewny tego, że przegra . Ciąłem orkanem, a on bronił się teraz bezużytecznym piorunem piorunów . Kątem oka zauważyłem, że zarówno bogowie, jak i pół-bogowie siedzą jak zaczarowani patrząc się na naszą walkę . Nie broniłem się, nie miałem co bronić . Atakowałem dając mu fory . Kiedy on się zamachną swoim piorunem, ja skupiłem się na zatrzymaniu czasu i uciekłem na drugą stronę areny . Czas znów zaczął lecieć, a ja widząc lekko zdezorientowanego boga nieba . Utworzyłem w mgnieniu oka tak cienką taflę wody, że ledwo ja ją widziałem . Ten obrócił się i spostrzegł mnie . Woda pomknęła do niego i przemknęła przez jego pierś . Posypał się złotawy piasek, a rana się zasklepiła . Ten patrzył na swój tors z niedowierzaniem . Upadł na kolana i wpatrywał się na dziurę w swojej koszulce . Podszedłem do niego i podałem mu rękę . Nikt nie wiedział co się dzieje . Pewnie nie zauważyli mojego ataku . Ten z moją pomocą wstał . Popatrzył na mnie zdziwiony, a poruszające się jego wargi układały się w zdanie ,, Ten piorun powaliłby nawet mnie ..." Uśmiechnąłem się i odprowadziłem go na tron . Ukląkłem, a on włożył na moją głowę wieniec laurowy .
- Brawo .- powiedział, a wszyscy zgromadzeni zaczęli klaskać . - Wykazałeś się niesamowitą siłą, sprytem i szybkością . Dobrze zrobiłem, że nadałem ci tytuł boga.
- Percy ? - zapytał Posejdon na tyle, żeby tylko ja i bogowie mogli go usłyszeć - Jak ty to robisz ?
- Myślę, że z nadaniem mi tytułu daliście nieświadomie jeden dar . Przejmuję niektóre moce pokonanych bogów i tytanów. Dzięki Kronosowi umiem zatrzymywać czas . Dzięki Hadesowi wyczuwam zmarłych, dzięki Zeusowi jestem odporny na pioruny, a Atenie jestem sprytniejszy niż wcześniej .
Wszyscy popatrzyli na mnie zdezorientowani .
- A potwory ? - zapytała Afrodyta
- Raczej nie. Wtedy zamieniłbym was w kamień .
- Zostawmy to między bogami . - powiedział Zeus, a wszyscy się zgodzili .- możesz już odejść Percy Jacksonie do swoich przyjaciół .
Wszyscy gratulowali mi wygrania i pytali o szczegóły które mogli nie zauważyć . Ja odpowiadałem zgodnie z prawdą pomijając jeden fakt - swój dar . Wszyscy zaczęli tańczyć, a ja postanowiłem wracać już do domu . Choć tego wcześniej nie czułem , te walki mnie strasznie zmęczyły . Powiedziałem, że wychodzę Annabeth i zjechałem windą na dół . Wyszedłem na ulicę i zacząłem iść w stronę Long Island . Po przejściu kilometra zobaczyłem znienawidzoną przeze mnie postać . Cheerleaderka z metalową nogą ruszyła spokojnym krokiem prosto na mnie . Dobyłem miecza, a ona pokazała czarną kopertę . Położyła ją na krawężniku i rozmyła się w proch .
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro